Deja vu 1947-2010
godziemba, pon., 10/05/2010 - 07:43
Namiestnik Komorowski 8 maja 2010 roku udał się z dwudniową wizytą do Moskwy, w trakcie której spotkał się z przywódcami Federacji Rosyjskiej. Czy w darze oprócz 67 tomów, dawno znanych dokumentów katyńskich, otrzymał również mandarynki?
Prawie 1.700 000 Polaków poparło kandydaturę Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta RP, podczas gdy sztab wyborczy Komorowskiego zebrał 770.000 podpisów.
Publikowane sondaże nieustannie wskazują, iż kandydat Komorowski może liczyć na ponad 50% poparcie Polaków w wyborach prezydenckich.
System komputerowy dla Państwowej Komisji Wyborczej dostarcza firma, której właściciel był zamieszany w ujawnienie, rozpracowywanej przez CBA afery gruntowej.
Sytuacja ta przypomina wydarzenia z lat 1946-1947
21 października 1946 roku PPR i PPS dokonały podziału mandatów w Sejmie Ustawodawczym z puli, którą miały uzyskać cztery partie występujące oficjalnie pod nazwą Bloku Stronnictw Demokratycznych. Uzgodniono także, że „PSL nie powinno zdobyć w wyborach więcej jak 15% ogólnej liczby posłów”. Miesiąc później Zenon Kliszko koordynujący przygotowania do fałszowania wyborów stwierdził: „W sprawie stosunku do PSL były zasadnicze różnice między nami a PPS. My byśmy chcieli, żeby procent mandatów dla PSL był bliższy 10 niż 15%.” Ostatecznie pod wpływem sugestii Stalina i obaw kierownictwa PPR co do lojalności PPS w Sejmie Ustawodawczym, próg ten obniżono do niecałych 7%. Zostało to zatwierdzone przez Stalina w trakcie spotkania z kierownictwem PPR i PPS w Soczi w połowie listopada 1946 roku, który – jak zanotował Edward Osóbka-Morawski : „Na drogę nas Stalin obdarował mandarynkami i była b. życzliwy”.
Umowę między socjalistami a komunistami podpisano w końcu listopada 1946 roku. Obie partie uzgodniły, że zwalczać będą PSL, „które stoczyło się do roli legalnej nadbudówki reakcyjnego podziemia”. Potwierdzono także, że przewaga posłów czterech partii w przyszłym sejmie miała wyrażać się w granicach 75%. Uzgodniono także, że kandydata na prezydenta desygnuje PPR, na premiera – PPS, a na marszałka sejmu – SL.
W sytuacji, gdy tajne uzgodnienia pomiędzy Bierutem i Stalinem, a następnie przywódcami PPR i PPS przesądziły ostatecznie o wyniku wyborów do Sejmu, istotnego znaczenia nabierała ich wewnętrzna funkcja. Wybory do Sejmu Ustawodawczego miały w zamyśle komunistów zapewnić jej władzę na następne lata. Przemoc, podstawowe narzędzie systemu totalitarnego, została wkomponowana w formalnie obowiązujące demokratyczne procedury wyborcze odwołujące do postanowień Konstytucji marcowej.
Pepeerowską koncepcję wyborów przedstawił aktywowi partyjnemu 4 grudnia 1946 roku Roman Zambrowski w sposób następujący: „rola państwa jako aparatu przemocy, jako aparatu nacisku w rękach obozu demokratycznego, jest rolą bardzo dużą. Jasna rzecz, biorąc pod uwagę ustrój nasz i rolę państwa, wszystkie inne istniejące warunki, nie może być mowy, żeby reakcja mogła za pomocą kartki wyborczej wydrzeć nam władzę: demokracja ma dość środków, robotnicy i chłopi są uzbrojeni nie tylko w kartkę wyborczą i tak zagadnienie przy wyborach nie stoi”.
Wyciągając wnioski organizacyjne z referendum komuniści inaczej postrzegali rolę frekwencji wyborczej. PPR nakazało zastosować konkretne formy działań w celu zastraszenia i zniechęcenia do udziału w wyborach wrogo nastawionej do komunistów ludności. Dobitnie wyłuszczył to aktywowi Roman Zambrowski: „Dbajmy o frekwencję takich ludzi, którzy będą głosować za blokiem wyborczym, a róbmy wszelkie trudności i dążmy do obniżenia frekwencji tych, którzy chcą głosować przeciw blokowi.” UB i Grupy Ochronno-Propagandowe sformowane przez Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego i wojsko uruchomiły na wielką skalę machinę propagandy, indoktrynacji i bezpośredniego nacisku na ludność.
Uchwalona 22 września 1946 roku na XI sesji KRN ordynacja wyborcza została świadomie skonstruowana w sposób zapewniający władzom administracyjnym możliwość szerokiej ingerencji w proces wyborczy. Ordynacja nie precyzowała kompetencji pełnomocników list i mężów zaufania, dając równocześnie przewodniczącym komisji (w większości członkom PPR) prawo ich usuwania. Starostowie wydawali tzw. świadectwa moralności. Otrzymało je tylko 455 przedstawicieli PSL, spośród których do lokali wyborczych wskutek utrudnień dotarło mniej niż 300, a i większość tych usunięto przed otwarciem urn.
Ordynacja nie zapewniła też parytetu partii politycznych w obsadzie komisji wyborczych. Uczyniono to tylko na szczeblu centralnym. Dwóch przedstawicieli PSL – Stanisław Mazur i Stanisław Osiecki, reprezentowało Stronnictwo w dwunastoosobowej Państwowej Komisji Wyborczej. Do okręgowych i obwodowych komisji wyborczych nie dopuszczono żadnego przedstawiciela PSL, natomiast dominowali w nich członkowie PPR. Nad poszczególnymi komisjami wyborczymi pracowało co najmniej dwóch funkcjonariuszy UB. Zgodnie z instrukcją MBP z grudnia 1946 roku mieli oni zajmować się całokształtem przygotowań do wyborów w danym obwodzie, werbować członków komisji i miejscową ludność oraz utrzymywać ścisły kontakt z powiatowym sztabem wyborczym, któremu zobowiązani byli składać co trzy dni sprawozdania ze swojej pracy. Dla każdego obwodu wyborczego UB założyło i prowadziło teczki obserwacyjne. Wedle raportu płk Siemiona Dawidowa, doradcy MGB przy MBP „organa bezpieczeństwa zwerbowały jako agentów w komisjach obwodowych 21 777 osób, czyli 47,2%; w okręgowych 153 osoby, czyli 43,3 %”.
Tuż przed wyborami wzmożono agitację przedwyborczą Bloku – odbywały się wiece, zebrania i mityngi z udziałem czołowych działaczy czterech partii. W masowej kampanii propagandowej, którą finansowano z pozostających poza kontrolą funduszy publicznych, ogromną rolę odegrał kontrolowany przez komunistów rządowy aparat propagandowy. Władysław Bieńkowski instruował partyjnych aktywistów, by wytwarzali atmosferę, że na Blok „głosuje każdy uczciwy człowiek, czyli tylko głupi lub przekupny człowiek nie głosuje na blok. Taka atmosfera pewności zwycięstwa bloku i presji moralnej, której każdy będzie wstydził się przyznać, że nie głosuje na blok, jest jednym z warunków oddziaływania na społeczeństwo”.
W propagandzie komunistycznej nagminnie posługiwano się językiem, w którym informacje o przeciwniku były zdaniami wartościującymi. Działalność obozu niepodległościowego w okresie okupacji niemieckiej oraz powojenną PSL określano terminami zaczerpniętymi z kryminologii: wróg nie uprawiał polityki, ale działalność przestępczą. Cel był oczywisty: wywołać negatywne sądy o każdej wartości głoszonej przez niepodległościową konspirację wojenną i powojenne PSL, pozbawić należnych im zasług i wskazywać na ZSRS i komunistów jako rzeczywistych „zbawców” ojczyzny. Dokonywano przejrzystej czarno-białej polaryzacji: wszystko co narodowe miało być utożsamiane z PPR, antynarodowe (zdradzieckie, kapitulanckie, faszystowskie, reakcyjne) zaś z PSL. Propaganda doprowadziła do całkowitego zmienienia znaczenia wielu pojęć, takich jak: demokracja, parlament, sąd, praworządność, sprawiedliwość. Pomijano oczywiście fakty stacjonowania w Polsce Armii Czerwonej, nie ujawniano pracy tysięcy sowieckich „doradców”, kontrolujących życie polityczne, społeczne i gospodarcze kraju, co czyniło polską suwerenność całkowitą fikcją.
4 grudnia 1946 r. Bierut w rozmowie z szefem doradców MGB w Polsce zwrócił się z prośbą o ponowną pomoc sowiecką przy fałszowaniu wyborów do Sejmu Ustawodawczego. Stalin w związku z powyższym ponownie wysłał do Warszawy grupę Pałkina 10 stycznia 1947 r. Jednak jak raportował Pałkin, tym razem kierownictwo PPR podjęło samo „właściwe” przygotowania: „W celu zachowania pełnej konspiracji Bierut wraz z kierownictwem PPR zarządził jednocześnie podjęcie dodatkowych kroków, a mianowicie zamianę urn wyborczych w niektórych obwodach, podrzucanie do urn kart do głosowania, a w niektórych komisjach, gdzie nie było mężów zaufania z partii Mikołajczyka, przygotowanie dwóch egzemplarzy protokołów; w jednym z nich miało nie być danych liczbowych. Protokół bez liczb miała następnie otrzymać trójka z PPR w celu wpisania odpowiednich danych”. Według raportu w ramach tych działań zapewniono odpowiednie warunki dla dokonywania fałszerstw. Przede wszystkim na ok. 5,5 tys. komisji obwodowych utworzono 3515 komisji złożonych tylko i wyłącznie z członków PPR, co stanowiło ponad połowę wszystkich komisji. PSL miało swoich mężów zaufania tylko w 1,3 tys. komisji. Tam gdzie nie było PSL-owców, „trójki” PPR sporządzały nowe, fałszywe protokoły wyborów – zupełnie oderwane od wyników głosowania.
W wyborach 19 stycznia 1947 roku wedle oficjalnych danych wzięło udział 89,9% uprawnionych, ważnych głosów oddano 96,3%, z czego na Blok Demokratyczny – 80,1%, na PSL zaledwie 10,3% Warszawska ulica komentowała to kpiąco: „Wybory to taka szkatułka: wchodzi Mikołajczyk – wychodzi Gomułka”. W efekcie w „wybranym” Sejmie Ustawodawczym PPR uzyskała 114 przedstawicieli, PPS – 116, SL – 109, SD – 41, a PSL zaledwie 27 posłów.
Stanisław Mikołajczyk na konferencji prasowej w Warszawie 23 stycznia 1947 roku posłużył się wynikami wyborów w obwodach, gdzie byli obecni mężowie zaufania Stronnictwa. W trzech obwodach w Warszawie PSL uzyskała 2896 głosów, a blok komunistyczny 2387. W kontrolowanych obwodach okręgu poznańskiego PSL uzyskało 68,8%, a blok rządowy – 32,5 %. Równocześnie prezes PSL uznał, iż „wybory powinny zostać natychmiast unieważnione, ponieważ nowy rząd, który wyjdzie z wyborów, nie będzie – w momencie dla Polski trudnym i decydującym wyrazicielem woli większości narodu”. Wyraził również nadzieję, iż Sąd Najwyższy nieuczciwe wybory unieważni. Stronnictwo złożyło protest generalny i 52 protesty szczegółowe we wszystkich okręgach. Wszystkie zostały odrzucone.
Co zrobimy, jeśli sytuacja powtórzy się 20 czerwca 2010 roku?
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
3 komentarze
1. Mając system informatyczny FAŁSZERSTWO JEST ŁATWIEJSZE
Nie jest potrzebne fałszowanie tysięcy protokołów obwodowych komisji wyborczych. Wystarczy sfałszować ich sumę:
PO: 1+1+1+1 = 1111
PiS: 5+5+5+5 = 25
Popatrzmy, dwa ugrupowania, dwa algorytmy, dwa fałszywe wyniki.
michael
2. Więc, wszędzie, w każdej komisji potrzebni są mężowie zaufania,
Wyniki wyborów każdej komisji zweryfikowane przez męża zaufania, podane do publicznej wiadomości i następnie niezależnie od systemu informatycznego PKW, przeliczone - celem sprawdzenia.
Wszyscy mężowie zaufania przekazują dokładny wynik do niezależnej komisji, która zsumuje wyniki możliwie największej ilości państwowych komisji obwodowych.
michael
3. Michael,
Ale nawet to nie zabezpiecza. Mamy własny wynik, a PKW podaje swój. Składamy protest do sądu, a SN uznaje, iż były pewne nieprawidłowości, ale nie spowodowały one wypaczenia wyników wyborów.
Co wtedy nam pozostaje? Należy liczyć się z taki scenariuszem
Pozdrawiam