Oskarżeni, podejrzani i obwiniani – dziś i jutro macie wolne, bo sędziom się k… nie chce

Dzisiaj i jutro w wielu sądach odbywać się będą tzw. dni bez wokandy. Jest to protest organizowany przez Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia na rzecz podwyżki wynagrodzeń sędziów. Oznacza to, że sędziom np. sądów okręgowych nie chce pracować się za marne 8 tys. złotych brutto; oni chcą zarobków przynajmniej na poziomie 12 tys. złotych. A kto za to k… zapłaci? Znowu ja? Sędziowie mogą sobie organizować protesty, bo strajkować im nie wolno – proszę bardzo: niech oflagują się, głodują, wyrażają głośno sprzeciw itd. itp. Ale paraliżować pracę sądów? Co to, to nie! Na to się absolutnie nie godzę! I na pewno nie chce opłacać takich fanaberii środowiska sędziowskiego. Niech płacą sami! W ramach protestu sędziowie mają przez dwa dni nie prowadzić rozpraw i posiedzeń. Mają sporządzać uzasadnienia, czytać akta i załatwiać inne sprawy, które można załatwić bez przeprowadzania rozpraw. To i tak jest ich obowiązek, który winni realizować, na co dzień. Ale im zachciało akurat przez te dwa dni przestrzegać obowiązków. A w pozostałe dni robocze to, co oni robią? Tylko sądzą? Kto zapłaci za stawiennictwo w sądach, dzisiaj i jutro, świadków i rzeczoznawców na przykład. Niech płaca za to sędziowie, z własnej kieszeni. Do mojej niech nie sięgają. Ale żeby przy tej okazji kłamać publicznie na temat swych zarobków? A gdzie godność niezawisłych sędziów? Gdzie szacunek dla swego zawodu? Gdzie poszanowanie czasu pracy innych uczestników procesów sądowych? Gnojki to po prostu, i tyle. I nie mówię o wieku, ale o mentalności. Proponuje skorzystać z „rozwiązania”, które zgłosił kiedyś Ludwik Dorn: W kamasze i zapędzić do roboty!