Implozja Izraela
Gdy tak lepiej przyjrzeć się temu co dzieje się na Bliskim Wschodzie a w szczególności w Izraelu to można dojść do wniosku, że coś wisi w powietrzu. Spróbuję przedstawić to po kolei.
Zacznijmy od Ahmadineżada.
W rzeczywistoęci, nigdy nie mówił o „wymazaniu” Izraela, tym bardziej przy użyciu bomby atomowej, której zresztą nie posiada i której pierwszymi ofiarami byliby Palestyńczycy. A ci jak wiadomo nie dysponują schronami przeciw-atomowymi.
Wątpię, czy jakakolwiek osoba zdrowa na umyśle mogłaby zakładać taki scenariusz. Ataki na prezydenta Iranu są ewidentnym przykładem zasady: im gorzej tym lepiej. Bliski Wschód w płomieniach jest na rękę Izraelowi, który w ten sposób może dysponować „uwolnionymi” terytoriami. Haniebny „pokój” z Egiptem jest jaskrawym przykładem upokarzania narodów.
W rzeczywistości, Ahmadineżad mówił o „implozji” tej absurdalnej sytuacji jaką jest istnienie państwa Izrael w obecnej, „żydowskiej” formie. A trzeba pamiętać, że nie jest to jeszcze szczyt marzeń syjonistów, zwłaszcza prawego skrzydła izraelskiej sceny politycznej.
Ahmadineżad nie mówi w sumie nic innego niż Avraham Burg czy Enrico Levi albo Finkelkraut, wszyscy syjoniści od zawsze. Panowie ci zrozumieli bowiem naturalną ewolucję polityki prowadzonej przez Izrael: „ostateczne rozwiązanie” problemu palestyńskiego. Ale w dzisiejszych czasach takie „rozwiazanie” na oczach całego świata stało się już praktycznie niewykonalne. Mimo że wielkie światowe media pozostają w rękach, nazwimy to – syjonistów, istnieje jeszcze internet.
Przede wszystkim dlatego nie dało się ukryć tego co wydarzyło się w Gazie. Swoją cegiełkę dołożył także Richard Goldstone, sam Żyd. Im bardziej rząd izraelski usiłuje zdyskredytować raport Goldstona, tym bardziej staje się niewiarygodny.
Na bujdę, że Iran dąży do „wymazania” Izraela po kłamstwach o broni masowego rażenia, którą miał mieć rzekomo Saddam może się dać nabrać tylko ten, kto tego chce.
Tak więc ten kryminalny projekt, który wylęgał się w Palestynie od końca XIX w.do 1948 r. i wszedł w fazę finalną od 1948 do operacji „Płynny ołów” i aż po dzień dzisiejszy stawia sprawę jasno: albo trzeba pozbyć się całej tej masy palestyńskich goim albo trzeba będzie dostrzec w nich istoty ludzkie.
Wielu syjonistów, jak ci wspomniani wyżej, zrozumiało już, że „pozbyć się” ich wszystkich już się po prostu nie da. Jeśli już nie z innych powodów to przynajmniej z powodu wizerunku. I co tu zrobić? Jeśli można by przeprowadzić całą rzecz po cichutku, tak by nikt się nie zorientował to może... Ale tak na oczach innych goim, nie-palestyńczyków, stałoby się sprawą zbyt ryzykowną.
Tak więc z powodów czysto racjonalnych trzeba będzie zaakceptować mniejsze zło. Jakie?
Problem polega na tym, że nawet konepcja dwóch państw wydaje się już nierealna – za późno!
„Jedyna demokracja”, budowana na zasadach rasowych stanowiących udoskonalona formę aparthaidu (co przyznaje w swojej książce nawet były prezydent J.Carter) nie chce tego. Izraelczycy są „demokratami” takimi jak banda piratów, która „demokratycznie” potrafi tylko rozdzielać łup między swoich. To jest główna cech demokracji izraelskiej, „jedynej” na całe szczęście, na Bliskim Wschodzie. Ponad milion emigrantów, których swego czasu przehandlował Gorbaczow z USA nawet przez moment nie chcą porzucić uprzywilejowanego statusu na nie swojej w końcu ziemi.
Tak więc realistycznie patrząc jedyna rzecz akceptowalna to jedno państwo, dwunarodowe, do którego mogliby wrócić wyrzuceni w 1948 znienawidzeni goje – Palestyńczycy. Państwo, w którym pod nadzorem międzynarodowym, po rozbrojeniu jednej i drugiej strony konfliktu obydwie nacje – Żydzi i Palestyńczycy musieliby na nowo nauczyć się pokojowego współistnienia. Zapominajac animozje z przeszłości i wracajac do praktykowanych kiedyś zasad wzajemnego poszanowania.
Avraham Burg, polityk dużego formatu, piastujący w przeszłości wysokie stanowiska w państwie żydowskim zrozumiał jakie może być „jedyne'” akceptowalne rozwiazanie – użycie posiadanego francuskiego paszportu! Lecz dla ponad milona Rosjan, którzy swego czasu zostali „zakontraktowani” przez Gorbaczowa, powrót do Rosji stałby się na pewno problematyczny...
Słyszy się, że z roku na rok więcej Żydów wyjeżdża z Izraela niż osiedla się w „Ziemi Obiecanej” czy raczej podarowanej przez kogoś, kto nie miał do tego prawa.
Polityka izraelska doszła już do ściany. A co nas czeka za tą ścianą?
- SpiritoLibero - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. ostateczne
2. Duszku
3. Cały czas jest aktualna
http://polacy.eu.org/
4. Petrus
http://polacy.eu.org/