Trzy scenariusze
FreeYourMind, ndz., 25/04/2010 - 11:54
- Panie Premierze, strona rosyjska nadesłała przed chwilą kilka wersji pańskiego przemówienia na środową konferencję, sądzę, że warto by się z nimi zapoznać choćby z tego powodu, że nasi przyjaciele w mediach mogą od razu uruchomić odpowiednią kampanię wspomagającą - Paweł Graś położył plik wydruków na biurku i spojrzał na Donalda Tuska wyczekująco.
- Tak szybko? - zdziwił się premier, podnosząc się z fotela.
- Adam Michnik dzwonił przed chwilą, dopytując...
Tusk obszedł biurko i stanął przed oknem, wyglądając na ulicę. Ręce trzymał za sobą i wpatrywał się w lekko zachmurzone niebo nad budynkami.
-...on sugerowałby bowiem wersję numer... - ciągnął nieśmiało rzecznik rządu.
- To Adam też dostał te propozycje? - odezwał się Tusk, marszcząc czoło.
- No tak - wzruszył ramionami Graś. - Strona rosyjska przecież bardzo wysoko ocenia jego wkład w polskie przemiany. To mąż zaufania, można powiedzieć.
Przestąpił z nogi na nogę. Powiódł wzrokiem po leżących na biurku papierach.
- Mogę panu zreferować te rozmaite scenariusze, jeśli pan jeszcze teraz nie ma ochoty czytać, aczkolwiek warto byłoby... - zawiesił głos. Otworzył teczkę z dokumentami, poprzekładał parę kartek i nie czekając na odpowiedź premiera, rzekł: - Wersja pierwsza: prezydent w trakcie kołowania nad lotniskiem, gdy już piloci usłyszeli od wieży kontrolnej, iż nie powinni lądować, wyskoczył ze swojej salonki, wpadł do kabiny i zjechał w najbardziej obelżywych słowach przez mikrofon zarówno obsługę lotniska, jak i premiera Putina, prezydenta Miedwiediewa, powiedział też, że nikt mu nie będzie odradzał lądowania i dodał, tu cytat: „po moim trupie”. Pilotom nakazał posadzić maszynę w przeciwnym razie on sam siądzie za sterami i pokaże, jak się to robi. Ekspertom z rosyjskiego laboratorium udało się to wszystko odtworzyć z zapisu z czarnych skrzynek - prezydent wprawdzie tak wrzeszczał do mikrofonu, iż słychać tylko straszliwy przester, ale na stenogramie wszystkie jego wypowiedzi są dokładnie zrekonstruowane.
Premier westchnął, kręcąc głową. Obejrzał się na Grasia, który na chwilę przerwał czytanie i powiedział:
- Dalszy, fatalny ciąg wypadków znamy. Taka wersja pozwoliłaby rozpocząć kampanię pod hasłami: „Jarosław - dziedzic politycznego szaleńca”, „Czy chcemy by kolejny prezydent sprowadził na nas kolejną tragedię?”, „Oczyścić Wawel”. Rozmawiałem z Bondarykiem, który zapewnia, że jeszcze w środę wieczorem mógłby zaktywizować młodzież do spontanicznych wystąpień w Krakowie i pod domem Kaczyńskiego. Minister finansów mógłby w specjalnym telewizyjnym wystąpieniu pt. „Ile nas to kosztowało?” podać zatrważający bilans całej tej operacji z żałobą, ceremoniami, transmisjami, przestojami w transporcie i pracy itd. Rachunek za to wszystko można by wystawić PiS-owi oczywiście.
- A druga wersja? - spytał po namyśle premier.
- Spisek. Spisek na pokładzie. Zamach stanu.
- Aha.
- Jeden z rosyjskich radioamatorów, który akurat chciał porozmawiać z narzeczoną z Chin, przypadkowo namierzył tajną rozmowę w salonce. Prezydent zwierzył się w niej, że po uroczystościach katyńskich wraz z całą generalicją przejmuje władzę w kraju, wprowadzając stan wojenny i przeprowadzając masowe aresztowania członków rządu, pracowników Agory i innych prorządowych wolnych mediów – słowem przeprowadza zamach stanu, ponieważ strasznie mu spadło poparcie w sondażach i nawet ciotka Klotka może z nim wygrać wybory prezydenckie. Ten przerażający, przepraszam - Graś poprawił się - porażający scenariusz ów radioamator przekazał natychmiast do premiera Putina, który bezzwłocznie zawiadomił polskiego premiera. Ten zaś upoważnił sojusznicze siły rosyjskie...
- Sojusznicze? - powtórzył Tusk.
- No, musimy pamiętać, że od 7 kwietnia mamy Pojednanie, a więc...
- No ale jeszcze żadnej umowy poza gazową nie podpisaliśmy.
Graś zagryzł wargę. Wyjął długopis i na marginesie tekstu dopisał parę znaków zapytania.
- Moglibyśmy powiedzieć, że w ramach powiększania bezpieczeństwa kraju i w obliczu zbliżającego się zamachu stanu, szykowanego przez prezydenta Kaczyńskiego, zawarliśmy tajne porozumienie wojskowe z Moskwą, by w sytuacji nadzwyczajnej wspólnie przeciwdziałać największym międzynarodowym zagrożeniom. Nie muszę dodawać, że taki zamach stanu miałby wielkie międzynarodowe reperkusje. Ba, kto wie, czy nie wywołałby efektu domina i wojskowych, prawicowych przewrotów w innych krajach. Wyobraża pan sobie taką Europę pod wojskowym, prawicowym butem? Nawet nie wiem, czy NATO zdążyłoby zareagować...
- I co tam dalej? - premier wskazał brodą na odczytywany przez rzecznika dokument.
- ...upoważnił sojusznicze siły rosyjskie do prewencyjnego zestrzelenia samolotu w trosce o bezpieczeństwo Polski, Rosji i całego świata.
Tusk cmoknął głośno. Graś podrapał się po głowie.
- No fakt, nie brzmi to najlepiej, ponieważ na pokładzie nie byli tylko ludzie prezydenta, ale i... Hm. Z drugiej jednak strony zaletą tej wersji jest to, że można by tę akcję potraktować jako element globalnej wojny z terroryzmem. Prezydent jako...
- Nie, to nie za bardzo przejdzie - uciął premier. - Jeszcze może wizja zbrojnego przejęcia władzy, tak, ale to zestrzelenie przez Rosjan...
Graś ożywił się nagle, mówiąc:
- To nie musiałoby być od razu zestrzelenie. Można by to ująć jako ustrzelenie, podstrzelenie, przestrzelenie skrzydła, przystrzelenie lekkie, wystrzelenie czegoś... - rzecz można jeszcze docyzelować. Reszty niestety dokonać mógł panikujący pilot i żywioły przyrody. Aerodynamika. Wiry.
- Wiry? - Tusk wrócił wolnym krokiem za biurko. - A co na to Adam?
Rzecznik rządu pokiwał głową tak, jak prezenterzy telewizyjni przebywający na miejscu jakiegoś ważnego zdarzenia i potwierdzający na wizji, że słyszą komendę ze studia:
- Stwierdził, że taki scenariusz uzasadniałby dalsze pogłębienie przyjacielskich więzów z Rosją. Poza tym świetnie by to współgrało ze zbliżającą się wielkimi krokami defiladą na Placu Czerwonym. „Bratnie armie w obliczu śmiertelnego zagrożenia - znowu razem” - taki tytuł na 9 maja na pierwszej stronie „Gazety”. Prezydent Komorowski, znaczy, marszałek, mógłby wtedy stać na trybunie honorowej obok prezydenta Jaruzelskiego. I takie zdjęcie z podpisem: „Porozumienie dwóch pokoleń walczących o Polskę”. Albo jeszcze lepiej „Solidarność ponad podziałami. Polskie pojednanie. Nowa solidarność”.
- No ale Komorowski nie jest ani nie był jakoś szczególnie skłócony z Jaruzelskim - przypomniał premier, nalewając sobie wody mineralnej do szklanki.
Graś zamilkł na chwilę. W gabinecie krążyła mucha.
- Można by przypomnieć czasy, gdy uważał się za antykomunistę. To symboliczne pojednanie na Placu Czerwonym byłoby dopełnieniem tego, co się wydarzyło 7 kwietnia – dorzucił.
- A trzeci wariant? - zaciekawił się premier, popijając.
- Ten jest najdelikatniejszy. Amerykański sabotaż, krótko mówiąc - rzecznik znowu zatopił wzrok w papierach. - System TAWS zamontowany w Tupolewie, którym leciał prezydent, został celowo wadliwie skonstruowany akurat do tego modelu i tego lotu, by doprowadzić do awarii podczas lądowania i by obciążyć tą awarią stronę rosyjską, o której to stronie wiadomo, że dysponuje nieco mniej zaawansowanymi technologiami aniżeli amerykańska, ze względu na staroradziecki etos pracy i nieuznawanie wyścigu szczurów.
- O widzisz. To by korespondowało z tymi zdjęciami, co te ciule w Internecie publikują. Bondaryk mi je pokazywał - premier rozłożył teksty przed sobą. Na jednej z kartek pokazane były pierwsze strony gazet w zależności od wybranego wariantu wydarzeń. „Dlaczego znowu Amerykanie?” - widniało nad zdjęciem szczątków Tu-154M. „Najpierw więzienia CIA w Polsce, teraz prowokacja na skalę ogólnoświatową w Rosji” - nadzwyczajny komentarz L. Millera. „Obama nie chce wojny – to wygląda na akcję amerykańskich kół wojskowych” - specjalny komentarz A. Michnika. „Protesty pod ambasadą USA w Krakowie” - fotoreportaż na gorąco minuta po minucie.
Graś uderzył dłonią w trzymaną teczkę z kartkami:
- Dokładnie! Ubogie technicznie lotnisko. Bieda. Mundurowi wkręcający żarówki, przerażeni tym, do czego zdolni są Amerykanie - spojrzał do wydruku. - O, mam. Strona rosyjska informuje, że mogłaby wrzucić do Sieci materiał nagrany przez przypadkowo nasłuchującego smoleńskiego radioamatora, który wykryłby amerykańskie komendy z TAWS-a „kill all the f...g Russians, kill 'em all” oraz głośny śmiech amerykański przed katastrofą. Zresztą zapis z czarnej skrzynki po dokładnym odszumieniu w laboratoriach moskiewskich informowałby o tym, że ciut wcześniej polscy piloci wykryli sabotaż i mówią: (pilot A:) „...ci przeklęci Amerykanie znowu nas wykołowali tak jak z offsetem i tarczą antyrakietową”, (pilot B:) „...tak, stary, ja od początku transformacji uważałem, że należało się związać z Rosjanami, którzy nas przecież wyzwolili, a nie wyganiać ich z Polski w 1993 r.”, (pilot A:) „...tak należało zrobić, to oczywiste, ale przecież wiesz doskonale, że cholerni Amerykanie by na to nie pozwolili, bo CIA finansowało Solidarność...” (pilot B:) „...także FBI, a poza tym szykowali przed stanem wojennym listy proskrypcyjne na członków PZPR, WRON, PRON, PAX, ZBoWiD i TPPR, nie mówiąc o TKKŚ”, (pilot A:) „...obiło mi się o uszy, że na listach proskrypcyjnych byli też członkowie ZSMP, ZMW, ZSL, SD i KPZR”, (pilot B) „...teraz ta bezcenna wiedza i tak nie jest nam do niczego potrzebna, ponieważ zaraz będzie katastrofa, jak widzisz i zabierzemy wszystko do...”, (pilot A) „...z pewnością, kolego, mam tego świadomość bardzo dokładnie, pokładam jednak nadzieję w tym, że gdy czujne rosyjskie służby przechwycą czarne skrzynki...”, (pilot B) „...daj Boże, by to nie byli ci zakłamani Amerykanie...”, (pilot A) „...to przekażą światu naszą ostatnią rozmowę, zachowają naszą wiedzę i przestrzegą przed zagrożeniem ze strony imperialistycznych kół amerykańskich dążących do III wojny światowej, o jakiej marzył Truman, a potem Reagan i Macierewicz”. No i później już jest tylko dźwięk eksplozji – zakończył Graś.
- W ten sposób ucięłoby się łeb wszelkim cholernym spekulacjom i insynuacjom rozsiewanym przez tych bezgłowych ciuli z Internetu – ciągnął Tusk, pocierając brodę. - Amerykanie dokonując sabotażu odwoływali się do prastarych, atawistycznych resentymentów rusofobicznych w naszym kraju i wiedzieliby, jaką wrogością do Moskwy zapałają Polacy, gdy się winę za katastrofę zrzuci na służby rosyjskie. Co za haniebny plan.
- Zgadza się - rzecznik rządu wyciągnął sobie miętowe tik taki i wsypał pół pudełka do ust. - W ten sposób można by też wyjaśnić ten kretyński filmik dla paranoików z tą lokomotywą - rzekł z pełnymi ustami.
- Z syreną.
- No, z syreną, ze strzałami i rosyjskimi komendami. Autor filmiku to po prostu ktoś na usługach agentury USA, filmik doskonale spreparowany przez CIA, by obciążać właśnie Rosję.
Tusk znowu się napił i rzucił okiem na buczący w kącie telewizor, na ekranie którego ogłaszano w TVN24 konkurs dla dzieci na rysunek na temat: „Za co kochamy W. Putina”.
- Ale czy SLD nie skrewi? - spytał, przenosząc wzrok na Grasia.
- Tak szybko? - zdziwił się premier, podnosząc się z fotela.
- Adam Michnik dzwonił przed chwilą, dopytując...
Tusk obszedł biurko i stanął przed oknem, wyglądając na ulicę. Ręce trzymał za sobą i wpatrywał się w lekko zachmurzone niebo nad budynkami.
-...on sugerowałby bowiem wersję numer... - ciągnął nieśmiało rzecznik rządu.
- To Adam też dostał te propozycje? - odezwał się Tusk, marszcząc czoło.
- No tak - wzruszył ramionami Graś. - Strona rosyjska przecież bardzo wysoko ocenia jego wkład w polskie przemiany. To mąż zaufania, można powiedzieć.
Przestąpił z nogi na nogę. Powiódł wzrokiem po leżących na biurku papierach.
- Mogę panu zreferować te rozmaite scenariusze, jeśli pan jeszcze teraz nie ma ochoty czytać, aczkolwiek warto byłoby... - zawiesił głos. Otworzył teczkę z dokumentami, poprzekładał parę kartek i nie czekając na odpowiedź premiera, rzekł: - Wersja pierwsza: prezydent w trakcie kołowania nad lotniskiem, gdy już piloci usłyszeli od wieży kontrolnej, iż nie powinni lądować, wyskoczył ze swojej salonki, wpadł do kabiny i zjechał w najbardziej obelżywych słowach przez mikrofon zarówno obsługę lotniska, jak i premiera Putina, prezydenta Miedwiediewa, powiedział też, że nikt mu nie będzie odradzał lądowania i dodał, tu cytat: „po moim trupie”. Pilotom nakazał posadzić maszynę w przeciwnym razie on sam siądzie za sterami i pokaże, jak się to robi. Ekspertom z rosyjskiego laboratorium udało się to wszystko odtworzyć z zapisu z czarnych skrzynek - prezydent wprawdzie tak wrzeszczał do mikrofonu, iż słychać tylko straszliwy przester, ale na stenogramie wszystkie jego wypowiedzi są dokładnie zrekonstruowane.
Premier westchnął, kręcąc głową. Obejrzał się na Grasia, który na chwilę przerwał czytanie i powiedział:
- Dalszy, fatalny ciąg wypadków znamy. Taka wersja pozwoliłaby rozpocząć kampanię pod hasłami: „Jarosław - dziedzic politycznego szaleńca”, „Czy chcemy by kolejny prezydent sprowadził na nas kolejną tragedię?”, „Oczyścić Wawel”. Rozmawiałem z Bondarykiem, który zapewnia, że jeszcze w środę wieczorem mógłby zaktywizować młodzież do spontanicznych wystąpień w Krakowie i pod domem Kaczyńskiego. Minister finansów mógłby w specjalnym telewizyjnym wystąpieniu pt. „Ile nas to kosztowało?” podać zatrważający bilans całej tej operacji z żałobą, ceremoniami, transmisjami, przestojami w transporcie i pracy itd. Rachunek za to wszystko można by wystawić PiS-owi oczywiście.
- A druga wersja? - spytał po namyśle premier.
- Spisek. Spisek na pokładzie. Zamach stanu.
- Aha.
- Jeden z rosyjskich radioamatorów, który akurat chciał porozmawiać z narzeczoną z Chin, przypadkowo namierzył tajną rozmowę w salonce. Prezydent zwierzył się w niej, że po uroczystościach katyńskich wraz z całą generalicją przejmuje władzę w kraju, wprowadzając stan wojenny i przeprowadzając masowe aresztowania członków rządu, pracowników Agory i innych prorządowych wolnych mediów – słowem przeprowadza zamach stanu, ponieważ strasznie mu spadło poparcie w sondażach i nawet ciotka Klotka może z nim wygrać wybory prezydenckie. Ten przerażający, przepraszam - Graś poprawił się - porażający scenariusz ów radioamator przekazał natychmiast do premiera Putina, który bezzwłocznie zawiadomił polskiego premiera. Ten zaś upoważnił sojusznicze siły rosyjskie...
- Sojusznicze? - powtórzył Tusk.
- No, musimy pamiętać, że od 7 kwietnia mamy Pojednanie, a więc...
- No ale jeszcze żadnej umowy poza gazową nie podpisaliśmy.
Graś zagryzł wargę. Wyjął długopis i na marginesie tekstu dopisał parę znaków zapytania.
- Moglibyśmy powiedzieć, że w ramach powiększania bezpieczeństwa kraju i w obliczu zbliżającego się zamachu stanu, szykowanego przez prezydenta Kaczyńskiego, zawarliśmy tajne porozumienie wojskowe z Moskwą, by w sytuacji nadzwyczajnej wspólnie przeciwdziałać największym międzynarodowym zagrożeniom. Nie muszę dodawać, że taki zamach stanu miałby wielkie międzynarodowe reperkusje. Ba, kto wie, czy nie wywołałby efektu domina i wojskowych, prawicowych przewrotów w innych krajach. Wyobraża pan sobie taką Europę pod wojskowym, prawicowym butem? Nawet nie wiem, czy NATO zdążyłoby zareagować...
- I co tam dalej? - premier wskazał brodą na odczytywany przez rzecznika dokument.
- ...upoważnił sojusznicze siły rosyjskie do prewencyjnego zestrzelenia samolotu w trosce o bezpieczeństwo Polski, Rosji i całego świata.
Tusk cmoknął głośno. Graś podrapał się po głowie.
- No fakt, nie brzmi to najlepiej, ponieważ na pokładzie nie byli tylko ludzie prezydenta, ale i... Hm. Z drugiej jednak strony zaletą tej wersji jest to, że można by tę akcję potraktować jako element globalnej wojny z terroryzmem. Prezydent jako...
- Nie, to nie za bardzo przejdzie - uciął premier. - Jeszcze może wizja zbrojnego przejęcia władzy, tak, ale to zestrzelenie przez Rosjan...
Graś ożywił się nagle, mówiąc:
- To nie musiałoby być od razu zestrzelenie. Można by to ująć jako ustrzelenie, podstrzelenie, przestrzelenie skrzydła, przystrzelenie lekkie, wystrzelenie czegoś... - rzecz można jeszcze docyzelować. Reszty niestety dokonać mógł panikujący pilot i żywioły przyrody. Aerodynamika. Wiry.
- Wiry? - Tusk wrócił wolnym krokiem za biurko. - A co na to Adam?
Rzecznik rządu pokiwał głową tak, jak prezenterzy telewizyjni przebywający na miejscu jakiegoś ważnego zdarzenia i potwierdzający na wizji, że słyszą komendę ze studia:
- Stwierdził, że taki scenariusz uzasadniałby dalsze pogłębienie przyjacielskich więzów z Rosją. Poza tym świetnie by to współgrało ze zbliżającą się wielkimi krokami defiladą na Placu Czerwonym. „Bratnie armie w obliczu śmiertelnego zagrożenia - znowu razem” - taki tytuł na 9 maja na pierwszej stronie „Gazety”. Prezydent Komorowski, znaczy, marszałek, mógłby wtedy stać na trybunie honorowej obok prezydenta Jaruzelskiego. I takie zdjęcie z podpisem: „Porozumienie dwóch pokoleń walczących o Polskę”. Albo jeszcze lepiej „Solidarność ponad podziałami. Polskie pojednanie. Nowa solidarność”.
- No ale Komorowski nie jest ani nie był jakoś szczególnie skłócony z Jaruzelskim - przypomniał premier, nalewając sobie wody mineralnej do szklanki.
Graś zamilkł na chwilę. W gabinecie krążyła mucha.
- Można by przypomnieć czasy, gdy uważał się za antykomunistę. To symboliczne pojednanie na Placu Czerwonym byłoby dopełnieniem tego, co się wydarzyło 7 kwietnia – dorzucił.
- A trzeci wariant? - zaciekawił się premier, popijając.
- Ten jest najdelikatniejszy. Amerykański sabotaż, krótko mówiąc - rzecznik znowu zatopił wzrok w papierach. - System TAWS zamontowany w Tupolewie, którym leciał prezydent, został celowo wadliwie skonstruowany akurat do tego modelu i tego lotu, by doprowadzić do awarii podczas lądowania i by obciążyć tą awarią stronę rosyjską, o której to stronie wiadomo, że dysponuje nieco mniej zaawansowanymi technologiami aniżeli amerykańska, ze względu na staroradziecki etos pracy i nieuznawanie wyścigu szczurów.
- O widzisz. To by korespondowało z tymi zdjęciami, co te ciule w Internecie publikują. Bondaryk mi je pokazywał - premier rozłożył teksty przed sobą. Na jednej z kartek pokazane były pierwsze strony gazet w zależności od wybranego wariantu wydarzeń. „Dlaczego znowu Amerykanie?” - widniało nad zdjęciem szczątków Tu-154M. „Najpierw więzienia CIA w Polsce, teraz prowokacja na skalę ogólnoświatową w Rosji” - nadzwyczajny komentarz L. Millera. „Obama nie chce wojny – to wygląda na akcję amerykańskich kół wojskowych” - specjalny komentarz A. Michnika. „Protesty pod ambasadą USA w Krakowie” - fotoreportaż na gorąco minuta po minucie.
Graś uderzył dłonią w trzymaną teczkę z kartkami:
- Dokładnie! Ubogie technicznie lotnisko. Bieda. Mundurowi wkręcający żarówki, przerażeni tym, do czego zdolni są Amerykanie - spojrzał do wydruku. - O, mam. Strona rosyjska informuje, że mogłaby wrzucić do Sieci materiał nagrany przez przypadkowo nasłuchującego smoleńskiego radioamatora, który wykryłby amerykańskie komendy z TAWS-a „kill all the f...g Russians, kill 'em all” oraz głośny śmiech amerykański przed katastrofą. Zresztą zapis z czarnej skrzynki po dokładnym odszumieniu w laboratoriach moskiewskich informowałby o tym, że ciut wcześniej polscy piloci wykryli sabotaż i mówią: (pilot A:) „...ci przeklęci Amerykanie znowu nas wykołowali tak jak z offsetem i tarczą antyrakietową”, (pilot B:) „...tak, stary, ja od początku transformacji uważałem, że należało się związać z Rosjanami, którzy nas przecież wyzwolili, a nie wyganiać ich z Polski w 1993 r.”, (pilot A:) „...tak należało zrobić, to oczywiste, ale przecież wiesz doskonale, że cholerni Amerykanie by na to nie pozwolili, bo CIA finansowało Solidarność...” (pilot B:) „...także FBI, a poza tym szykowali przed stanem wojennym listy proskrypcyjne na członków PZPR, WRON, PRON, PAX, ZBoWiD i TPPR, nie mówiąc o TKKŚ”, (pilot A:) „...obiło mi się o uszy, że na listach proskrypcyjnych byli też członkowie ZSMP, ZMW, ZSL, SD i KPZR”, (pilot B) „...teraz ta bezcenna wiedza i tak nie jest nam do niczego potrzebna, ponieważ zaraz będzie katastrofa, jak widzisz i zabierzemy wszystko do...”, (pilot A) „...z pewnością, kolego, mam tego świadomość bardzo dokładnie, pokładam jednak nadzieję w tym, że gdy czujne rosyjskie służby przechwycą czarne skrzynki...”, (pilot B) „...daj Boże, by to nie byli ci zakłamani Amerykanie...”, (pilot A) „...to przekażą światu naszą ostatnią rozmowę, zachowają naszą wiedzę i przestrzegą przed zagrożeniem ze strony imperialistycznych kół amerykańskich dążących do III wojny światowej, o jakiej marzył Truman, a potem Reagan i Macierewicz”. No i później już jest tylko dźwięk eksplozji – zakończył Graś.
- W ten sposób ucięłoby się łeb wszelkim cholernym spekulacjom i insynuacjom rozsiewanym przez tych bezgłowych ciuli z Internetu – ciągnął Tusk, pocierając brodę. - Amerykanie dokonując sabotażu odwoływali się do prastarych, atawistycznych resentymentów rusofobicznych w naszym kraju i wiedzieliby, jaką wrogością do Moskwy zapałają Polacy, gdy się winę za katastrofę zrzuci na służby rosyjskie. Co za haniebny plan.
- Zgadza się - rzecznik rządu wyciągnął sobie miętowe tik taki i wsypał pół pudełka do ust. - W ten sposób można by też wyjaśnić ten kretyński filmik dla paranoików z tą lokomotywą - rzekł z pełnymi ustami.
- Z syreną.
- No, z syreną, ze strzałami i rosyjskimi komendami. Autor filmiku to po prostu ktoś na usługach agentury USA, filmik doskonale spreparowany przez CIA, by obciążać właśnie Rosję.
Tusk znowu się napił i rzucił okiem na buczący w kącie telewizor, na ekranie którego ogłaszano w TVN24 konkurs dla dzieci na rysunek na temat: „Za co kochamy W. Putina”.
- Ale czy SLD nie skrewi? - spytał, przenosząc wzrok na Grasia.
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. pięk...
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów