O lekkomyślności prawnej wobec Rosjan (Grudeq)

avatar użytkownika Maryla
17 września 1939 roku Armia Czerwona przekroczyła wschodnie granice Rzeczypospolitej. Tak to wydarzenie wygląda z naszej strony faktograficznej. Z naszej strony prawnej wygląda to znacznie gorzej. Rydz Śmigły po tej agresji wydał swój ostatni rozkaz, który brzmiał: z bolszewikami nie walczyć, z lekkim tylko doprecyzowaniem, aby podejmować walkę gdy zaatakują bolszewicy. Jaki był grzech takiego stanowiska? Otóż, Związkowi Sowieckiemu trzeba było wypowiedzieć wojnę, albo uznać ten najazd za akt wypowiedzenia wojny. Cóż, czasem w trudnych momentach mamy takie przekonanie, że jak czegoś nie widzimy i nie nazywamy to tego nie ma. Skoro nie wypowiadamy wojny to tej wojny nie ma, i można nawet uważać, że krasnoarmiejcy idą do walki z tak znienawidzonym faszyzmem.
 
Rzecz jasna na taką decyzję Śmigłego, wpływ mogły mieć naciski naszych sojuszników z Francji i Anglii, którzy gdyby Polska znalazła się w stanie wojny z Sowietami, musieli by znaleźć przewrotną konstrukcję prawną, aby równocześnie wypełniając zobowiązania sojusznicze wobec Polski, mając Polskę jako sprzymierzeńca przeciwko Niemcom, nie musieć wypowiadać wojny Sowietom. I w tym trudnym dla nich momencie wybawieniem okazał się Rząd Polski i Rydz Śmigły „Z bolszewikami nie walczyć”. Tylko, że rolą Rządu Polskiego nie jest troska o politykę Angielską czy Francuską, ale o własną politykę, własnych obywateli i własne interesy. To czasem idzie nam najtrudniej.
 
Czemu ten akt wypowiedzenia wojny jest taki ważny? Otóż, tylko ten akt daje armii i żołnierzom prawo do strzelania i zabijania przeciwników. Gdy nie ma wojny
 
Z Sowieckiego punktu prawnego sprawa wyglądała jeszcze inaczej. Otóż, gdy w nocy 17 września wezwano do Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych Ambasadora Rzeczypospolitej Wacława Grzybowskiego, przedstawiono mu notę w której stwierdzono, że Polska tak właściwie już nie istnieje. Sowieci więc Polsce wojny nie wypowiadali, bo jak można wypowiedzieć wojnę państwu które nie istnieje. Armia Czerwona tylko zajmowała puste terytorium w środkowej Europie, zgodnie z jedną z maksym prawa rzymskiego: res nullus cedit ocupanti. Protesty Ambasadora Grzybowskiego na nic się nie zdały.
 
A trzeba było tym Sowietom wojnę wypowiedzieć! Akt wojny ma bardzo duże znaczenie prawne. To on przyznaje żołnierzom własnego kraju prawo do strzelania i zabijania żołnierzy państwa obcego. Bez takiego aktu, żołnierze strzelają do niewinnych osób. Naszych oficerów Katyńskich perfidia sowiecka pozbawiła państwa, którego bronili. Dodać jeszcze należy, że Sowieci nie podpisali też żadnej z konwencji o losie jeńców, co też później było w odpowiedni sposób wykorzystane przez Niemców. Jednak nasza lekkomyślność prawna pozbawiła także tych oficerów prawa strzelania do wkraczającej Armii Czerwonej. Rzecz jasna wejdziemy teraz w obszar niesprawdzalnych dywagacji, ale załóżmy, że gdybyśmy wypowiedzieli w 1939 roku wojnę Związkowi Sowieckiemu, i chociażby nawet Anglia i Francja wykręciły się od tej wojny, to jednak nasi oficerowie byliby pełnoprawnymi jeńcami wojennymi, i Stalin nie miałby aż tak wielkiej swobody. Anglicy i Francuzi mogliby mieć pewne wyrzuty sumienia, i przynajmniej staraliby się złagodzić Polaków, czyniąc starania o wyciągnięcie naszych oficerów z sowieckich obozów.
 
Związek Radziecki został wykluczony z Ligi Narodów dopiero w momencie agresji na Finlandię w grudniu 1939 roku. Gdyby Polska wypowiedziała wojnę Sowietom w wrześniu, to wykluczenie nastąpiłoby o trzy miesiące wcześniej. Na początku 1940 roku Paryż z Londynem, zastanawiając się co zrobić z tworzącymi się jednostkami Polskimi, planował wysłać jedną z Brygad właśnie na pomoc walczącej z Sowietami Finlandii. Rząd Polski pewnie na takie rozwiązanie zgodziłby się bez wahania, bo wtedy głównym problemem Sikorskiego rezydującego już w Angers było rozliczenie sanacji, a nie to gdzie i w jakim celu mają walczyć nasze wojska. Swoją drogą ciekawe, czy gdyby nasze jednostki znalazły się na froncie fińskim, to z jakim tytułem prawnym? Mandatem od Ligi Narodów? Stalin był znacznie przebieglejszym graczem, może polscy oficerowie przestali mu być potrzebni do gry, gdy w marcu 1940 roku podpisano rozejm z Finlandią Marszałka Mannerhaima i równocześnie wtedy podpisano rozkaz zamordowania Polskich oficerów?
 
Nasza lekkomyślność prawna w stosunkach z Sowietami była jednak nadal zadziwiająca. W 1941 roku podpisywano Pakt Sikorski – Majski. Pakt ten spotkał się ze znaczną opozycją i Pana Prezydenta Raczkiewicza, Ministra Zaleskiego czy Generała Sosnkowskiego. Jednak opozycją tą wyciszono tradycyjnym: nie jątrzcie, podpisujemy teraz ugodę z Rosjanami, następuje pojednanie, Sikorski doskonale wie co robi, więc nie przeszkadzajcie! Opozycja rzecz jasna nie była przeciwko „pojednaniu” z Sowietami, czy sojuszowi razem ze Stalinem przeciwko Hitlerowi, bo każdy doskonale wiedział, że tylko Sowieci są w stanie liczebnie zatrzymać Wehrmacht. Rzecz rozchodziła się o to jak redagowano to pojednanie. A redagowano dla nas bardzo nieprzychylnie. Rosjanie zgodzili się udzielić Polskim obywatelom przebywającym na terytorium ZSRR amnestii. Zaleski protestował, gdyż amnestii udziela się przestępcom, a Polscy obywatele wbrew własnej woli zostali wywiezieni w głąb Rosji, wbre własnej woli i prawu międzynarodowemu nadano im obywatelstwo Sowieckie. Do Sikorskiego jednak to nie docierało, że takim tekstem przyznał się do tego, że Polacy to przestępcy. Rosjanie mieli natomiast argument do gierki propagandowej w prasie zagranicznej, że wywożono w głąb Rosji tylko polskich przestępców.
 
Był także ustęp o tym, że Sowieci anulują traktat Ribbentrop – Mołotow. Sikorskiego głosił wszem i wobec sukces. Sukces ten był podbijany propagandowo przez Szefa emigracyjnej Polskiej Agencji Telegraficznej – Litauera, który dopiero później okazał się sowieckim szpiegiem. Protestował zaś Zaleski, bo słusznie wskazywał, że przyłączenie Lwowa i Wilna do Związku Sowieckiego nastąpiło nie z mocy tego sierpniowego paktu, ale październikowego, zorganizowanego przez Sowietów referendum w którym ludność zachodniej Białorusi i Ukrainy wyraziła wolę połączenie z bratnimi republikami radzieckimi. I jakiż jeszcze piękny argument Sowieci dostawali do gierki propagandowej: zobaczcie, u nas jest pełna demokracja i to ludność wypowiada się czy chce należeć do Polski czy do Rosji. Powinniśmy pamiętać, że Linia Curzona istniała już od I Wojny Światowej, a w umysłach politycznych pamiętano, że Małopolska Wschodnia, czyli Galicja ze Lwowem, albo Ukraina Zachodnia miała być Polskim mandatem przyznanym przez Ligę Narodów. Ale jak wiemy doskonale z dzisiejszych obserwacji, gdy Polacy się jednają to o myśleniu zapominają. Zwłaszcza myśleniu strategicznym czy prawnym.
 
Ponoć Rosjanie nie udostępnią nam skrzynek z prezydenckiego Tupolewa, ale jedynie materiały z ich analiz.
Ale my o żadną międzynarodową komisję do zbadania wypadku Smoleńskiego nie prosimy, a pod tym pojęciem zaczyna funkcjonować komisja rosyjska z dodatkiem kilku prokuratorów z Polski.
 
Rosjanie znów swoją grę rozgrywają perfekcyjnie. Przypomnę chociażby posiedzenie tejże komisji do spraw wyjaśnienie katastrofy. Obradom przewodniczy Putin i w pewnym momencie telekonferencja z Polskimi prokuratorami z Warszawy. Pytanie Władimira Władimirowicza Putina do telewizora z Polskimi urzędnikami: czy strona Polska ma jakieś zastrzeżenia co do prac komisji. Zaskoczony i wystraszony Polski prokurator: nie, absolutnie nie, współpraca układa się znakomicie. Jak państwo myślą, jaki dowód będą wytaczali Rosjanie, tą deklarację czy jakąś informację o tym, że są tylko udostępnione zapisy, a nie skrzynki. Przecież te skrzynki takie ciężkie, a my tu już za stronę Polską całą pracę wykonaliśmy i jasno wyszło, że to niestety wina polskich pilotów.
 
Póki nie ma rury na Bałtyku jeszcze możemy Rosjanom zaszkodzić, jeszcze ma Warszawa jakiś wycelowany pistolet w Moskwę i możemy się trzymać z nimi w tym śmiercionośnym objęciu: strzelisz pierwszy, zginiesz drugi, ale gdy rurą popłynie gaz, to najprawdopodobniej do końca świata zostaniemy krajem, odbiorcą najdroższego rosyjskiego gazu. I niech tylko jakiś pies w Warszawie zaszczeka na dzieci pracowników ambasady Rosyjskiej… będzie kara dla Polaków, będzie. Prezydent czy Minister z FR nie przyjdzie. Bo wiadomo, gdy spada samolot z władzami Rzeczypospolitej, to cóż, zdarza się.
 
http://grudqowy.salon24.pl/173520,o-lekkomyslnosci-prawnej-wobec-rosjan
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz