Nie chcąc pozostać na uboczu spekulacji dotyczących przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu, dzisiaj i ja poświęcę temu tematowi notatkę. W końcu dysponuję taką samą ilością informacji jak inni blogerzy i nie chciałbym kiedyś przeczytać w podręczniku do socjopatologii Internetu końca pierwszej dekady XXI wieku, że tylko dzierzba wyłamał się z tego tak modnego w kwietniu 2010 trendu.
Proszę mnie źle nie zrozumieć:
Nie drwię bynajmniej z tego powodu, że odrzucam wszelkie inne niż podpadające pod definicję wypadku przyczyny tej katastrofy. Biorąc pod uwagę chociażby miejsce, okoliczności i osoby uczestniczące w wydarzeniu doskonale rozumiem, że niejako automatycznie pojawiać się muszą tego rodzaju dywagacje. Śmieszy mnie jednak nadęta powaga tych wyliczanek oraz przekonanie autorów, że ich pytania wnoszą coś nowego przyczyniając się do rozwiania wątpliwości. Zwyczajnie uważam, że dysponując tak skąpymi strzępkami informacji, lepiej wstrzymywać się od wyciągania zbyt daleko idących wniosków. Zwłaszcza, że te zdają się zmierzać w jednym, ozdobionym tabliczką „spisek” kierunku.
Jasne, spisku nie można wykluczyć.
Radzę jednak pamiętać, że bez dowodów otrzymujemy tylko łatwą do ośmieszenia „teorię spisku” jakich mnóstwo. Dlatego, chociaż osobiście jestem przekonany, że jeżeli faktycznie nie był to wypadek, nie dowiemy się tego ani w tym pokoleniu, ani w następnym, sugerowałbym poczekać z odbębnianiem „Największej zagadki Rzeczpospolitej nr 3 i 1/3” przynajmniej do końca oficjalnego śledztwa.
To oczywiście tylko moja bardzo subiektywna i być może niesprawiedliwa obserwacja.
Skoro jednak na początku stwierdziłem, że nie chcę wyłamywać się z tego popularnego teraz trendu, wbrew własnym uwagom, na koniec sam przedstawię najbliższą mi teorię.
Wysunął ją Stanisław Michalkiewicz
pisząc, że celem spiskowców mogło być popsucie uroczystości. Bardzo łatwe do osiągnięcia poprzez zmuszenie gości do lądowania na odległym, uniemożliwiającym czasowe dotarcie na obchody lotnisku.
Nie trzeba wysilać wyobraźni by domyślić się, że takie spóźnienie mogłoby doprowadzić do ekstatycznych spazmów nie tylko redaktorów prowadzących „Szkło Kontaktowe” i ich wierny elektorat inteligencki, ale najzwyczajniej popsułoby całą uroczystość. Zatem, z punktu widzenia nieprzychylnych prezydentowi środowisk, gra dość niewinna i warta świeczki. Gdy jednak okazało się, że przedobrzono i pomimo niekorzystnych warunków pilot zdecydował się podejść do lądowania z wiadomym skutkiem…
Jeżeli zatem było tak faktycznie nie wierze, że kiedykolwiek poznamy prawdę. Zresztą, tak między nami, czy ktokolwiek uwierzyłby w tak „niewinne” intencje?
Filed under:
bezpieczeństwo,
dywagacje,
Internet,
media,
polityka,
Polska,
społeczeństwo
4 komentarze
1. Problem w tym że dowody są....
Janis
2. @Janis
Dzierzba ma zwyczaj nadziewania swych ofiar na kolce
3. Dzierzba
4. @Petrus
Dzierzba ma zwyczaj nadziewania swych ofiar na kolce