Załóżmy hipotetycznie, że premier Donald Tusk posiada potwierdzoną informację, że prezydent Lech Kaczyński zginął w zamachu. Co mógłby w takiej sytuacji zrobić? Odpowiedź brzmi – nic. Może jedynie za wszelką cenę ukryć taką informację przez narodem. Może pokornie przyjmować polecenia od tych, u których na grożeniu palcem się nie kończy. Może oferować polską pomoc w budowie rurociągu bałtyckiego. Może uspakajać, że w końcu „Europa to nasz wspólny dom”, kiedy kolejne domy i gospodarstwa będą przejmowane przez dawnych hitlerowskich właścicieli. Może oddać Możejki Łukoilowi. Może autostrada Berlin-Kaliningrad mieć priorytet w budowie. Będzie mógł robić jeszcze wiele innych rzeczy, o których będzie na bieżąco informowany.
Niewątpliwie Donald Tusk jest teraz najważniejszą osobą u władzy w Polsce. Z nie do końca wyjaśnionych powodów zrezygnował z ubiegania się o urząd prezydenta. Do kandydowania wytypował dwie osoby ze swojego otoczenia – co już pokazuje zakres samodzielności tych osób jako polityków. W swoistych parawyborach „wygrał” polityk mniej obyty, mniej bywały w świecie, z mniejszą znajomością języków obcych, mniej medialny, mniej zdecydowany w określonych sytuacjach niż polityk, który wówczas „przegrał”.
I teraz przypuśćmy, że premier Tusk otrzymuje informacje, że katastrofa w Smoleńsku była zaplanowana i zorganizowana. Premier nie wie do końca kto był sprawcą, wie tylko, że w Moskwie o władzę walczą ze sobą służby wojskowe i „cywilne”, czyli po prostu czeliści. (Jak po rosyjsku będzie „Natolin”?) i że Polska ma w nagrodę przypaść zwycięzcy. Amerykanie są akurat w stanie chwilowego zamroczenia i wybrali sobie na prezydenta Myszkę Miki, ta z kolei zwinęła resztki amerykańskiego parasola ochronnego znad Europy Środkowej mówiąc: „Weźcie się tam podzielcie tymi naszymi sojusznikami od siedmiu boleści, a nam teraz dajcie spokój, right? Inszallah”
- „Ależ ja byłem naiwny, o mój Boże” – zdaje się mówić sam do siebie teraz Donald Tusk – „wierzyłem, że historia już się skończyła, i że zawsze będzie już teraz tak fajnie. Przecież wszytko miało być już tylko pijarem, wierzyłem w te super pomysły, które co chwilę miał Nowak. Oh Shit! A to wszystko na poważnie było! I Leszek to wiedział! I tak mnie podeszli, jak dziecko w piaskownicy. Co robić? Co robić? … Mam! Jest jeszcze Jarosław. Też miał być w tym samolocie, ale Pan Bóg czuwa. Muszę pomóc mu kontynuować misję brata, tylko on teraz może być prezydentem. Jak mu pomóc? Już mi tu szepczą w ucho, że Komorowski źle wypadł i że się w ogóle nie nadaje – więc zostanie Bronek jako kandydat. Jeszcze w kampanii zrobię coś, co go do reszty ośmieszy, bo nie mogę przecież wprost poprzeć Jarosława. Zresztą Jamajka sam się ośmieszy jak będzie stał na mauzoleum Lenina 9 maja.” – mógłby wówczas rozważać premier Tusk.
http://molibden.salon24.pl/172985,tusk-wie-ze-to-byl-zamach-i-co-zrobi
napisz pierwszy komentarz