Rozmawiam z ludźmi z mojego otoczenia. Tak się składa, że prawie wszyscy z nich należą do tak zwanego „głównego nurtu”. Do niedawna byli zaciekłymi przeciwnikami śp. Lecha Kaczyńskiego.

Zauważyli te wszystkie dziwne zdjęcia, które nagle powyjmowały z głębokich szuflad ich ulubione stacje telewizyjne i czasopisma. Zdjęcia, na których Kaczyński wygląda miło, sympatycznie, a czasem nawet dostojnie. Usłyszeli wypowiedzi, że był człowiekiem ciepłym, życzliwym i z poczuciem humoru. Dostrzegli, że tworzył szczęśliwy związek ze swoją żoną. Ich jedyna reakcja: otoczenie Prezydenta nie potrafiło tego pokazać.
 
Ustalonym przez 4,5 roku zwyczajem (choć przyznaję trochę delikatniej niż wcześniej) przypisują winę za tragedię Lechowi Kaczyńskiemu. Pytają, czemu w ogóle musiał tam lecieć, skoro wcześniej był Tusk z Putinem.  Tłumaczę, że 70-ta rocznica niezmiernie ważnego wydarzenia, że głowa państwa reprezentuje Polskę i nas wszystkich, że to miały być polskie obchody organizowane na długo przed zaproszeniem Tuska przez Putina. Nie widzę w ich oczach zrozumienia. Ale trochę bardziej niż dotąd starają się ukryć rozbawienie, które zawsze wywołuję u nich takimi wypowiedziami.
 
Są niemal pewni, że L. Kaczyński zmuszał pilota do lądowania mimo kiepskiej pogody. Tłumaczę, że nagły przechył i zejście z toru lotu wygląd raczej na usterkę techniczną, niż na wpływ mgły, a poza tym  piloci mają wpojone nieuleganie naciskom. Nie trafia.
 
Boją się, że Jarosław Kaczyński mógłby wystartować w wyborach prezydenckich. Uważają, że miałby zwycięstwo w kieszeni i przeraża ich ta perspektywa.
 
I jedno tylko się zmieniło. Dostrzegli jedną zaletę zmarłego Prezydenta. Niechętnie przyznają, że był patriotą.
 
Dobre i to.
 
***
 
Widziałem dziś w kiosku okładkę jakiegoś „Faktu” sprzed katastrofy. Przemysław Gosiewski siedzący na narysowanym, lecącym w dół samolocie. W tytule coś o lotnisku.

Bardzo śmieszne Panowie. Po prostu boki zrywać.

 

http://defetyk.salon24.pl/169787,prezydent-w-oczach-przeciwnikow