Jak łżą nasi politycy i "dziennikarze"? Goebbels byłby dumny (Liberwig)

avatar użytkownika Maryla

Przykładów można byłoby podać dziesiątki w skali tylko jednego tygodnia, z czego wyłania się pewien spójny system manipulacji, uprawiany także przez większość naszych "dziennikarzy", którzy są już co najwyżej pijarowcami określonych środowisk towarzysko - biznesowych, czyli mówiąc kolokwialnie - sitw.

Ale skupmy się na jednej rzeczy, która akurat wpadła mi wczoraj w oko, podczas przeglądania serwisów informacyjnych - chodzi o ceny paliw. "Wzrost cen paliw na rynkach światowych" to taka magiczna formułka, której musi nauczyć się na pamięć każdy przygłup udający "dziennikarza" - ewentualnie sprzedajny propagandysta realizujący polecenia swojego oficera, tj. pardon... oczywiście redaktora prowadzącego. Ten kretyński slogan słyszymy niemal przy okazji każdej rozmowy o rynku paliw.

I oto wczoraj, przeglądając wiadomości (bodajże na WP) przeczytałem, że najczarniejszy sen polskich kierowców, czyli benzyna po 5zł/litr może się spełnić już niebawem - z uwagi na "wzrost cen paliw na rynkach..." - i tak dalej oczywiście. Tak się składa, że jeszcze zaledwie przed trzema dniami, słuchając radia w samochodzie usłyszałem, że jedną z rzeczy, której polscy kierowcy mogą pozazdrościć Amerykanom, są nie tylko ich drogi - nieporównywalne żadną skalą do naszych  - ale i ceny benzyny, które w przeliczeniu kształtują się w wysokości ok. 2 zł/litr i od kilku tygodni jeszcze spadają.

Ameryka Ameryką - może tam mają jakieś specjalne czary i zaklęcia pozwalające na utrzymanie tak niskich w porównaniu do nas cen paliw, mimo iż ich popyt przewyższa nasz ponad stukrotnie? Przypominam sobie zatem własne podróże po Azji (pomijam kraje arabskie z oczywistych względów) - cena litra benzyny nigdzie (nawet w dosyć "drogim" - w porównaniu do innych państw azjatyckich - Singapurze) nie przekraczała 0.6$ za litr.

Może by tak nasi propagandyści udający "dziennikarzy", zamiast klepać te brednie podsunięte im przez oficerów, tj. pardon ... redaktorów prowadzących, zaczęli częsciej wspominać o tym, że pod naszą szerokością geograficzną, a w naszym Dyzmolandzie w szczególności, prawie 70% ceny paliwa stanowią rozmaite podatki i tak naprawdę, po uwzględnieniu wszystkich kosztów czysto rynkowych, cena litra to zaledwie niecałe 2 zł w detalu, co jakoś dziwnie pokrywa się z rzeczywistym poziomem "cen światowych" - w każdym razie świata nie opanowanego jeszcze przez takich złodziei, jacy rządzą Polską.

Przypomina mi się też, że straszenie rodaków benzyną po 5zł/litr było jednym z głównych motywów kampanii wyborczej PO - tak straszono ludzi skutkami pozostawienia "kaczorów" u władzy. Teraz mamy "rządy miłości", "fachowców" i "leberałów" i proszę - na całym świecie benzyna po  niecałe 2 zł/litr, a u nas jednak 5zł/litr i to nawet bez "kaczorów"? Co to się porobiło... W oczy wpadła mi też  inna informacja, która wydaje mi się pasować do całej sytuacji - otóż K...a Europejska planuje wprowadzenie kolejnego podatku "ekologicznego" na "walkę z GLOBciem" - co prawda nasi złodzieje i tak mają wystarczająco dużo pretekstów do okradania nas pod pozorem "wzrostu cen paliw na rynkach światowych", ale i przekrętami organizowanymi przez "Kościół Zagłady Klimatycznej" też nie pogardzą.

Janusz Szpotański w  "Towarzyszu Szmaciaku" widział to tak;

"Bo trzeba doić i strzyc to bydło,

A kiedy padnie, zrobić mydło,

Owca się sama nie ostrzyże,

Krowa się nie wydoi sama,

A znów nie ostrzyc - co za męka,

A nie wydoić - co za dramat..."

 

P.S.

Przypomina mi się, jak w Malezji, podczas postoju autokaru na jakiejś stacji benzynowej, wdałem się w rozmowę z właścicielem. Kiedy mu powiedziałem, że w Polsce benzyna kosztuje 1.5$ za litr, to zaproponował mi żartem, bym wypił szybko wodę z butelki i nalał u niego benzyny po 0.5$/litr - jak wrócę do Polski, to zrobię kokosowy interes. Teraz już na poważnie zapytałem go, czy handluje tylko detalicznie, czy mógłby mi dać jakiś rabat, gdybym zamówił u niego cały tankowiec, czyli powiedzmy z 500 tys. m3. Odpowiedział, że jeżeli zamówię u niego dwa razy tyle, to koszty cargo bierze na siebie i będę musiał tylko pokryć koszt rozładunku we wskazanym porcie w Polsce. Niestety, wytłumaczyłem mu (z pewnym trudem), że w Polsce zwykłym obywatelom nie wolno handlować paliwami, ze względu na "bezpieczeństwo energetyczne kraju". Wiadomo przecież, że gdyby tak każdy Kowalski mógł sobie sprowadzić do kraju kilka statków z benzyną lub ropą, to "bezpieczeństwo energetyczne kraju" zostałoby poważnie zagrożone. Co prawda właściciel wygadywał jakieś brednie, że przecież wówczas nasycenie rynku paliwami byłoby większe, ale co tam taki dzikus z Malezji - gdzie benzyna kosztuje 0.5$/litr może wiedzieć. Musiałem mu w końcu otwartym tekstem powiedzieć, że obrót paliwami stanowi w Polsce przywilej koncernów płacących politykom sowite łapówki, ewentulanie wolno to robić pociotkom polityków, ktorzy w ten sposób realizują misję "bezpieczeństwa energetycznego kraju", na co właściciel stacji nie znalazł już żadnego argumentu i na tym nasz świetnie zapowiadający się biznes się zakończył.

 

http://liberwig.salon24.pl/168174,jak-lza-nasi-politycy-i-dziennikarze-goebbels-bylby-dumny

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz