Dziedzictwo "Mein Kampf"
Zakaz publikacji Mein Kampf autorstwa Adolfa Hitlera stał się dla mnie kompletnie niezrozumiały po przeczytaniu polskiego wydania tej książki (chyba nielegalnego) z początku lat 90. Treści niejako demoralizującej można się tam doszukać przez to, że autor, który szkól żadnych nie ukończył, chełpi się swoim nieuctwem. Jednak w tym niewątpliwie wyjątkowym okazie grafomani i prymitywizmu intelektualnego nie znalazłem wszak żadnej zawartości, która mogłaby stanowić realne zagrożenie dla świata demokracji i postępu.
Zakaz publikacji zawdzięczamy niemieckiemu czynnikowi państwowemu, konkretnie Krajowi Związkowemu Bawaria, który odziedziczył był prawa autorskie do tego dzieła i nie wyraża zgody na jego wznawiania (pierwsze wydanie pełne w 1927 r.). Niedawna lektura Wspomnień wojennych pani Karoliny Lanckorońskiej pozwoliła mi zrozumieć dokładnie sens tej blokady wydawniczej, realizowanej z taką determinacją.
Hr. Karolina Lanckorońska, europejska arystokratka, urodziła się w wiedeńskim pałacu jako córka ochmistrza cesarza Franciszka Józefa. Odebrała wykształcenie z kręgu kultury i języka niemieckiego. Maturę rocznik 1920 zdała w prestiżowym gimnazjum Zu den Schotten, a studiowała i doktorat z historii sztuki uzyskała w roku 1926 na Uniwersytecie we Wiedniu. Nie możemy więc w żadnej mierze podejrzewać tej pani o antyniemieckie uprzedzenia.
Panią docent Lanckorońską (habilitowała się na Uniwersytecie Jana Kazimierza w 1935 r.) Gestapo aresztowało w Stanisławowie w roku 1942. Po interwencji dworu króla Włoch, cieszyła się względnie dobrym traktowaniem, dzięki czemu niewątpliwie przeżyła. Gdy pozwolono jej w więzieniu na posiadanie książek, przeczytała jako pierwszą Mein Kampf. Uznała ją za „arcyciekawą, w której cały plan olbrzymiej, na światową skalę zakrojonej zbrodni, jest przedstawiony zupełnie jasno”. Stwierdziła też, że w związku z tym żaden Niemiec nie może tłumaczyć się brakiem świadomości tego, w czym uczestniczył!
Mein Kampf niczemu wprawdzie teraz nie zagraża, ale jego kretyńska i prymitywnie bandycka treść kompromituje niewątpliwie Niemców i Niemcy. Hitlerowi, jako liderowi partii, która zwyciężyła w demokratycznych wyborach (37 % głosów) urząd kanclerza Niemiec powierzył prezydent Paul von Hindenburg. Ów ordynarny jak szare płótno gefreiter, wymowny nie tylko w piśmie, ale też wrzaskami na żywo, uzyskał nieograniczoną władzę przez legalnie uchwaloną ustawę parlamentarną o pełnomocnictwach specjalnych. Cieszył się zaś gorącym poparciem nie tylko gawiedzi, ale też arystokracji (?!) o elitach przemysłowych, finansowych i wojskowych nie wspominając...
Uznawany dzisiaj za bohatera narodowego Claus Philipp Maria Schenk Graf von Stanffenberg był konserwatywnym nacjonalistą. Partia konserwatywnych nacjonalistów DNVP była zaś wierną koalicjantką NSDAP. Pan hrabia awansował przez 4 lata wojny od kapitana do pułkownika. Do spisku przeciwko Hitlerowi w roku 1944 przystąpił nie z pobudek humanistycznych, lecz nacjonalistycznych, aby w obliczu rysującej się już wtedy wyraźnie klęski ratować – jak to wyraził w okrzyku przed plutonem egzekucyjnym – das heilige Deutschland (święte Niemcy)...
Przypomnijmy, jakiego militarnego skoku dokonały te święte Niemcy w 6 lat. W roku 1933 były gospodarczym bankrutem, wyniszczonym wojną, traktatowymi odszkodowaniami i kryzysem. Posiadały 100 tys. zawodowej Reichswehry, w której arsenałach znajdowało się 102 tys. karabinów powtarzalnych, 926 karabinów maszynowych, 541 armat i haubic. W marynarce służyło 15 tys. ludzi i kilkanaście przestarzałych okrętów sprzed I wojny. Nie było w ogóle: samolotów bojowych, broni przeciwlotniczej, czołgów, samochodów pancernych i okrętów podwodnych...
W dniu wybuchu wojny Niemcy posiadały już 2259 samolotów bojowych, ponad 3000 czołgów, ok. 15000 samochodów pancernych oraz ok. 35000 armat i haubic – wszystko nowoczesne, nowowyprodukowane. W marynarce wojennej znalazło się ok. 40 nowych okrętów, w tym: 1 pancernik, kilkanaście dużych i średnich, kilkanaście podwodnych oraz kilkanaście ścigaczy uzbrojonych w torpedy i bomby głębinowe. Siły zbrojne liczyły: wojska lądowe 3740 tys., lotnictwo 680 tys., marynarka 120 tys. – razem ponad 4,5 mln. ludzi. Wszystko to trzeba było uzbroić, umundurować, wyszkolić i zgromadzić zapasy amunicji, części zamiennych oraz paliwa. Przy okazji, mimochodem niejako, Niemcy pokryte zostały siecią autostrad...
Kto uwierzy w to, że taki bezprecedensowy wyczyn mógł się dokonać bez niesamowitego entuzjazmu i ofiarnego zaangażowania całego właściwie narodu? Dodajmy, iż stało się to wbrew wolnorynkowym i monetarystycznym teoriom ekonomicznym, w stanie autarkicznej izolacji gospodarki niemieckiej. Jednym z pierwszych aktów polityki gospodarczej ówczesnych Niemiec było wszak zawieszenie wymienialności marki.
Po tak dotkliwej klęsce, którą musiała spowodować ta paranoiczna bezmyślności, z jaką Niemcy rzucili się podbijać cały świat, głupio im było przyznawać się do tego entuzjazmu. Ale przecież wzbudziły go zbrodnicze i kretyńskie zarazem pomysły pomieszczone w Mein Kampf, obiecujące odwet za I wojnę oraz przekonujące o wyższości rasowej Niemców, która upoważniać miała do zabijania, bombardowania, palenia i rabowania...
- Jan Kalemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
16 komentarzy
1. Bardzo interesujący i prosty wywód
Pozdrawiam
Piotr W.
2. Autor
3. > jan kalemba
4. obiecujące odwet za I wojnę oraz przekonujące o wyższości rasowe
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. cd.
6. Nad ranem 22 VI
7. Problem z Mein Kampf polega
Problem z Mein Kampf polega na tym, że są fragmenty dotyczące psychologii tłumów i wpływania na nie. W połączeniu z logicznym myśleniem odnośnie rozmaitych socjalizmów "zły czytelnik" bardzo szybko połączy fragmenty układanki i skojarzy powiązania między "nowymi ładami" i zagospodarowaniem Europy pod niemieckim butem...I tu właśnie jest pies pogrzebany dla zakazowców. http://unicorn.ricoroco.com/nucleo/index.php/index.php?itemid=585
"Ostatecznie uważam, że Mein Kampf ze swoim niesłychanym prymitywizmem powinien być lekturą szkolną. Lektura tego bełkotu skutecznie leczy z głupich pomysłów." Nie zgadzam się co do drugiego zdania, to nigdy nie stanie się lekturą.
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
8. unicorn, tatarstan
9. Przeoczyliście Państwo, że całość przedsięwzięcia pt.
Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.
/-/ J.Piłsudski
10. Joanna
11. Vilemarest, Źródła finansowe
Errata
12. Nieznajomość rzeczy...
Swego czasu musiałem zapoznać się z "dziełem" tow. Hitlera, a to ze względu na zainteresowania mojego synalka ruchem narodowosocjalistycznym w Polsce. Musiałem zejść do "poziomu", tzw. skinów. Trafiłem wtedy na kilka wydań i tłumaczeń MK i dlatego wiem, że różnią się one znacznie. Przede wszystkim większość wydań oferowanych na polskim czarnym rynku to wtórne tłumaczenia z serbskiego - dlatego jest to takie niestrawne. Badający oryginał historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego zapewniał mnie: żeby rozmawiać o MK trzeba czytać oryginał a jest on dla przeciętnego, nawet znającego niemiecki czytelnika - nieczytelny ze wzgledu na czcionkę, jaką został złożony.
Ale do rzeczy... grafomania - może, mitomania - też, ale ni można odmówić racji w takim fragmencie z MK (cyt. z pamięci): "Gazety są przedłużeniem oświaty na życie dorosłe - oddawanie gazet w obce ręce powinno byc karane jak zdrada stanu". I niech ktoś odmówi tow. Hitlerowi racji?
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
13. Morsik, wychodzi na to, że nazywając Balcerowicza et consortes
Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.
/-/ J.Piłsudski
14. I zadziwiająca pogarda do rodzaju ludzkiego, charakterystyczna
michael
15. Ciekawe...
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
16. Morsik
"Jeżeli państwo jest zbudowane na występku i rządzone przez ludzi, depczących sprawiedliwość, niema dlań ocalenia" Platon "Państwo"