Upadek "nadludzi"

avatar użytkownika Unicorn

Ostatnia reduta. Zapłakane dzieciaki Hitlera i starcy z Volkssturmu. Pusta butelka po koniaku. Honorowi biorcy krwi z SS dobijali tych, którzy nie mogli uciec. Przy okazji, gwałcąc więźniarki z obozu, cichaczem wycofywali się z terenów, które za chwilę mieli zająć Amerykanie. Cyjanek i koniak, istna operetka. Na pytanie Amerykanów, gdzie są inni naziści burmistrz miasteczka odpowiedział, że tu nigdy ich nie było. Na potwierdzenie jego słów smętnie zwisający portret Fuhrera spadł ze ściany. Upadek. Nie ma i nie było nazistów. Byli Niemcy. Dzisiaj są wypędzonymi. Na własne życzenie:

"Kobiety ze wszystkich warstw i klas garnęły się do koszar i handlowały sobą w zamian za kawę, papierosy i jedzenie. Co bardziej zdesperowane przychodziły wyłącznie w butach i płaszczach, nie mając nic pod spodem, żeby jak najszybciej obsłużyć klienta i ocalić rodzinę przed śmiercią głodową.

(...) W kontaktach Lintona z Niemcami stale powtarzały się dwie deklaracje: Ich war immer dagegen (zawsze byłem przeciw) i "Miałem przyjaciela Żyda." Skoro niemal wszyscy byliście przeciwnikami nazizmu- zauważał Linton ironicznie- to tłumy wiwatujące na cześć Hitlera musiały się komuś przywidzieć. Gdy zaś zliczyć wszystkich zaprzyjaźnionych Żydów, to w przedwojennych Niemczech musiało ich być pięćdziesiąt milionów. Z czasem Linton nauczył się puszczać takie solenne zapewnienia mimo uszu, lecz zanim do tego doszło, z całą powagą wypytywał jednego z drugim, co się stało z rzekomym żydowskim przyjacielem. "Straciłem go z oczu. Znikł bez śladu"- brzmiała typowa odpowiedź. "Pewnie w Auschwitz"- podpowiadał Linton nie bez szyderstwa. Po takim dictum zwykle zalegało milczenie, czasami jednak padało zapewnienie, że "ja o tym nic nie wiem."

Za: D. Stafford, Ostatni rozdział 1945. Zwycięstwo, odwet, wyzwolenie, Warszawa 2009, s. 117- 119.

"(...)W jednym z listów do Very przytoczył wymowny przykład (niemieckiego serwilizmu- Unicorn). Otóż był świadkiem rozmowy amerykańskiego oficera ze świeżo mianowanym burmistrzem jakiegoś miasteczka. Urzędnik ten, najpewniej odruchowo, na zakończenie rozmowy podniósł prawą rękę i dobitnie krzyknął: "Heil Hitler", ibidem, s. 133.

"Jednym z najważniejszych zajęć stało się w Berlinie zbieranie niedopałków. Skręcone z odzyskanego tytoniu papierosy były cenną walutą.

(...)Zbieraczy tych nazywano Kippensammler i mieli oni swoje rewiry, tak jak prostytutki albo żebracy. Wchodzili w porozumienie z pokojówkami, kelnerami, kierownikami kin i kabaretów. Bandy chłopców czatowały przy wejściach do alianckich kantyn, klubów i kin dla żołnierzy, gotowe spaść niczym jastrząb na zdobycz, gdy ktoś przydeptywał papierosa lub rzucał go dymiącego na bruk", ibidem, s. 431.

Bernadotte stwierdził, że Niemcy nie zdali egzaminu, pozwolili "aby rządziła nimi banda okrutnych łotrów. Muszą teraz wypić kielich goryczy", ibidem, s. 455. 

Każda próba "odzyskiwania" pamięci przez Niemców i relatywizowanie ich win kosztem innych narodów, głównie Polaków, swoisty sojusz katów i dawnych ofiar (przyprawianie antysemickiej gęby) musi być demaskowana. I bynajmniej nie jest to żaden szowinizm.

tags: , , , , ,

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Każda próba "odzyskiwania" pamięci przez Niemców

pamietajmy, że oryginały dowodów na zbrodnie niemieckie na obywatelach polskich znajduja się w rekach Niemców, w ich archiwach. A stało się to "dzieki" tym, którzy zbierają od nich laurki , nagrody finansowe i wazoniki.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Domicela

2. Unicornie

Opłakują ludzi ,których sami zabili. Bo ich cierpienia i śmierć były wynikiem wojny przez nich samych rozpętanej. Przynieśli cierpienie,upokorzenie i śmierć innym ludziom - dostali to samo. Chyba takie zachowanie (domaganie się uwagi współczucia) mieści się w w dzisiejszych trendach. Zauważ ,że ludzie,którzy niegdyś uznani byliby za łajzy,zboczeńców lub przestępców dziś domagają się współczucia,zrozumienia a nawet afirmacji. Chcą by inni uwolnili ich od poczucia winy bo są ofiarami np.trudnego dziciństwa ,ci ,o których piszesz,też są "ofiarami" . Swojej historii , swoich wyborów. To się wpisuje w ogólny "trynd". Pozdr
marta.luter
avatar użytkownika nielubiegazety2

3. To

zastanawiające, dlaczego rękę do ich 'martyrologii przykładają niektórzy Polacy. Pal sześć Xięcia Lukę. Ten tak ma od dziecka, żeby wygłaszać "kontrowersyjne" opinie. tyle, że one (opinie) są "kontrowersyjne" w Polsce. W Niemczech już nie. Na YouTube widziałem klip przypominąjący o bombardowaniu Drezna i pytanie Why Dresden? A qrza stopa why not? Niemcy bili się zaciekle do samego końca. Nie było masowych dezercji, zapieprzali kopać rowy, umocnienia, zgłaszali się do folkssturmu. Każde przedsięwzięcie, które skracało tę wojnę było humanitarne. Z literatury znam nieliczne wypadki dezercji Niemców np. do Szwajcarii. To były wyjątki. Bili się do samego końca. W 1945 w obozach koncentracyjnych wciąż umierali więźniowe. Warto obejrzeć jak Niemcy witali żołnierzy po powrocie z kampanii w 1940 r. Nie chodzi mi o ustawkę gdzieś w Norymberdze. To był entuzjazm nie do opisania, euforia. Niemcy sami podeptali swoją kulturę, muzea, katedry nie alianckie samoloty. Jeżeli znajdę linka do kroniki wrzucę. Jeżeli nie, sam zrobię wrzutkę. Mam pokaźny zbiór Ufa-TonWoche i Die Deutsche Wochenschau.
nielubiegazety2