Wciąż o portkach (mona)
Trzęsiportki dostają fiksacji ze strachu.
Oficjalne sondażownie wprawdzie wykazują niewielki spadek słupków P-Zero, ale przecież już tak bywało. Czemu te portki się tak trzęsą, a ich właściciele wrzeszczą wielkim głosem - z kim nie będą wchodzić w koalicję, nawet jeśli nikt im tego nie proponuje? Bo przecież trudno brać na serio jedno zdanie Jarosława Kaczyńskiego, rzucone w próżnię. Swoją szosą przyznaję - JK powinien się smażyć w piekle za tę jedną złośliwość. Już widzę te rozbiegane oczęta, szukające przyszłych dezerterów.
Obłęd strachu, jaki ogarnia niektórych delikwentów, może "śmieszyć i przestraszać". Tumanić - już nie, to już było.
No, może nie było jeszcze, że JK nosi się z zamiarem wprowadzenia Incitatusa do senatu. Ale pomysł byłby niegłupi - właśnie tam teraz czuć zapaszek stajenki. Tak jakby osłami zalatywało...
A co widać, tak ogółem?
Ciekawi mnie Cimoszewicz, któremu personalnie PiS nie wyjadło z żadnego garnuszka, natomiast P-Zero załatwiła faceta z już przetestowaną ( patrz: choćby Nitras kontra Lubińska) właściwą sobie podłością, tak pięknie, że zmiatał ze sceny politycznej, gubiąc ze strachu trzęsące się portki.
Rodzima lewica ma już oczy na szypułkach - porąbało go? Wstydu nie ma?
Ano, chyba nie ma.
A może nie o wstyd chodzi? Może to nie w "przepastnych lochach BBN-u", tylko zupełnie gdzie indziej są domniemane, czy..niedomniemane haki?
PiS Cimoszewiczowi niewiele może zaszkodzić. Nie bardziej, niż internauci, którzy zawsze wiedzą, co należy - i jeżdżą po delikwencie, aż się fora grzeją. Tu mleko się już wylało.
Dałby już spokój BB, której grobem wymachuje, jak każda łajza, niemająca lepszego argumentu.
Mój dyrektor pilota od dłuższego czasu medytuje, czy właściwie PiS powinien chcieć wygrać wybory.
- Bo właściwie dlaczego ktoś ma sprzątać ten brud? A niech się zawali do końca ! - łapie mnie za rękaw.
Oczywiście dyrektorowi pilota osobiście, poza samą ewentualna satysfakcją, nic z tego nie przyjdzie: nie musi przebierać nogami na widok stołków, jak niektórzy przystojni działacze. I w ogóle ma zwyczaj dawać sobie radę bez względu na warunki.
Niektórzy tak mają, ale inni - nie. Ja jestem matką, wciąż działam na "hormonach gniazda". Muszę się martwić o to coś, co łazi po jaskini, kiedy myśliwy siedzi już przy płonącym ognisku i wali się w dumną pierś - "patrz, kobieto, na ten kawał mamuta, który upolował twój mężczyzna!" Nawet jeśli to łażące po jaskini już mnie przerosło w centymetrach.
Wyczuwa się wszystkimi porami, że usłużne media nieśmiało wstają z klęczek, jakby nagle doznały objawienia, że ten bożek, któremu służyły - jednak pożera niewiniątka. Niektóre stacje coraz mniej przypominają Radio Erewań, reżimowa telewizja zaczyna się nieco różnić od tej pólnocnokoreańskiej. Pewnie im przejdzie, tak czy siak decyduje chlebodawca, ale póki co...
I oto mamy istne sabaty: "słudzy narodu" muszą "własnoręcznie" pyskować, nie ma rady.
Na miotły wsiadają orły intelektu... Oj, chyba się zapędziłam z tymi orłami..Kiedyś już pan Wyspiański, któremu dzwonił dzwon Zygmunta, zdefiniował to pojęcie:
Ptak ptakowi nie jednaki,
cłek cłekowi nie dorówna —
dusa dusy zajrzy w ocy
nie polezie orzeł w gówna.
Dobra, niech będą sroki. W każdym razie z zapiekłą nienawiścią wygłaszają ten sam skrzeczący tekst, głoszący o własnej urodzie politycznej i ohydzie przeciwników. Niezależnie od tego, po której stronie przeciwnicy stoją.
Osobiście zaintrygował mnie szczególnie ( tu - koniec żartów) Bronisław Komorowski, który z typowym dla siebie wdziękiem przywalił Sikorskiemu ( i mniejsza o Sikorskiego, też mędrzec nie od macochy ), kreując go na "paniczyka z morskiej pianki", z którym oni, "chłopcy z Woli" wiedzieliby...
Tak, tak, pamiętamy, że Komorowski wychował się między k..., policjantem i złodziejem.Jak byśmy nie pamiętali, jakoś byśmy się domyślili - to widać, słychać i czuć. Spod cienkiej pozłoty wyniesionej z domu kultury wyłania się cała brutalność i cwaniastwo "chłopców z dzielnicy".
Dość szybko chłopcy pokazali, jak należy "wyrwać chwasta".
Bardzo bym chciała wiedzieć, co czuł marszałek polskiego sejmu, słysząc dzwony pogrzebowe po wyczynie "chłopców z Woli", którym dopiero co machał knajackim kadzidłem.
Gdyby mnie kto spytał, czy nie jest to faul - wyjaśniam, co następuje: nie jest. Sprawa miała miejsce, odbyła się publicznie.
Polityk powinien myśleć.
Zaczynam też wierzyć, że marszałek "przychyliłby nieba" innemu swojemu przeciwnikowi politycznemu, że - wbrew temu, co mówi - życzyłby mu tych chórów anielskich zaraz, tak szybko, jak się da. Ale - jak mówi Tusk - "ich jest dwóch". Niestety. I na tym zakończmy sprawę marszałka, bo trzeba byłoby nadziać się na jego niesławnego przyjaciela, którego wyczynów ludzie przyzwoici nie komentują.
"Piersiorunny" Wojciech z Brukseli też czuje się oszukany: oto obiecali mu, że nie wejdą w koalicję! A już, prawda, wchodzą!
Czy mnie się zdawało, czy JK rzeczywiście powiedział coś w rodzaju "zadzieram kiecę i lecę?" Do SLD - znaczy? Bo ja słyszałam coś wręcz przeciwnego.
Ale najbardziej podoba mi się jednak Kaczor. Wpakował ten kij w mrowisko i - niezależnie od zaklinania się "orłów" na wszystkie świętości, że skąd, że PiS absolutnie nie ma zdolności koalicyjnej, że pożarł i przeżuł "przystawki", że to samo zrobiłby z PO - mam niejakie wątpliwości co do niezłomności uczuć naszych kochanych palamentarzystów, gdyby stołki zaczęły się chwiać.
Sądzę, że JK ma niezły ubaw.
Acha, ten wiecej przepiękny tekst o ewentualnym "pożarciu, przeżuciu PO i wypluciu resztek" w wypadku powstania POPISU, wygłosił u Kapelusznika ( w "Skanerze") sam pan Wiadro, zaproszony zresztą razem z Łukaszem Warzechą, który święcie odżegnywał się od głupich dyskusji z Wołkiem.
Takiego komplementu JK nie słyszał dawno. I to właśnie definiuje powód trzęsących się portek - sam "publicysta Wołek" w życiu tego nie wymyślił. Widocznie łydki drżą "na mieście", tam musiał powyższe usłyszeć.
Mnie się zresztą pan Wiadro podoba, kabaret jest przedni - ale temu akurat interlokutorowi, czyli ŁW, chyba psuje nerwy, siłą rzeczy wciągając Go w swoiste przedstawienie, w którym dyskutuje się z wiadrem.
No, cóż, vous l'avez voulu, George Dandin, vous l'avez voulu.
Bardzo bym jednak chciała, żeby Wołkowe domniemanie stało się ciałem - wiec dlaczego ma mi się nie podobać?
Nie było tak źle, wręcz przeciwnie - było całkiem zabawnie. Czasem bardzo lubię "Skaner", zwłaszcza, kiedy słychać szelest trzęsących się portek.
http://mona11.salon24.pl/163176,wciaz-o-portkach
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz