P(a)rawybory obywatelskie na platformie. Czyli pot, krew i… nieważne co.
„Ogary poszły w las…”. Znaczy się: kandydaci ruszają w teren. Radosław Sikorski oraz Bronisław Komorowski będą przekonywać do siebie członków PO. Wszystko po to, aby partia rządząca wyłoniła tego jednego, jedynego, którego naród będzie mógł legalnie pokochać i zawierzyć mu namiestniczy tron w Warszawie. Zapowiada się starcie tytanów…
Obaj są świetnie przygotowani, wiedzą czego chcą, jeszcze bardziej czego nie chcą. Zgromadzili swoje sztaby, tinktanki, mafie… znaczy się pardon, grupki kolegów. No i oczywiście, jak na każdą porządną bitwę przystało, harcowników, którzy zanim rozpocznie się śmiertelny bój, poprzekomarzają się trochę ku uciesze gawiedzi. Haki na obu zgromadziły się same…
Przyjrzyjmy się drużynie Radosława Sikorskiego. Kogo tu mamy? Roman Giertych. No cóż, były wicepremier najwyraźniej „nie idzie drogą” swego politycznego kolegi, tzn. w przeciwieństwie do niego, zamiast zacieśniać więzy z masami partyjnymi, traci je. Mam na myśli oczywiście masy elpeerowskie. Nic to nowego, wszak Giertych już dawno temu odcinał się od swoich korzeni i na łamach „GW” twierdził, że nie przyjąłby do swej partii Romana Dmowskiego. Jak widać, Giertych nadal podąża „tą drogą”. Tylko czekać, kiedy neonatolińczycy wyciągną mu udział w syjonistycznym spisku, którego tajną (a w zasadzie jawną) nicią jest żona ministra spraw zagranicznych. Nie piszę tu oczywiście o pretorianach Giertycha, którzy już dawno (wzorem bolszewików w czasach NEP – u) porzucili ideologię na rzecz technologii rządzenia i dla których kręte myśli i działania Wodza zawsze prowadzą do właściwego celu. Choćby i z list Platformy.
Ciekawi mnie tylko jak zareagują ludzie Romana Giertycha kiedy przyjdzie im jakoś zareagować na spodziewaną w naszej stolicy (tudzież w innych miastach) paradę tych i owych. Czy staną okoniem, jak drzewiej bywało, czy też może odwrotnie – utworzą coś w rodzaju Gej Milicji. To byłby widok gdyby Roman Giertych nawoływał swych pretorian do walki z Młodzieżą Wszechpolską i NOPem w imię tolerancji. A może będzie inaczej. Może to Młodzi Demokraci wstąpią na drogę poskramiania „gejowizny”. A po skończonej walce pójdą do knajpy i zamówią sobie pięć piw razem ze swoimi nowymi kolegami, robiąc przy tym pamiątkowe zdjęcia. Albo razem wyjadą na „Przystanek Woodstock” i zdemolują Hołdysowi Akademię Sztuk Przepięknych.
Mamy zatem Giertycha. Ale przecież nie on sam wspiera Sikorskiego. Popiera on swego kolegę razem ze swoją bujną wyobraźnią, która tworzy nowe, pogrążające Jarosława Kaczyńskiego, fakty dotyczące jego rządów. Trzeba przyznać, że talent Pan Roman ma spory i po całej akcji, kiedy już kurz bitewny opadnie a naród pozna swego laureata, Giertycha powinna zatrudnić „Gazeta Wyborcza” do swego głównego Działu Tworzenia Faktów. Myślę, że nadał by się również do prowadzenia Loży Prasowej w TVN24 czy nawet mógłby zastąpić samego… Tomasza Wołka w jego promieniującej wolnością słowa audycji w renomowanej stacji Tele5. Nie wspominając o TOK FM. A może zamiast Jarosława Kuźniara witałby nas rano „wesoły Romek, co ma na przedmieściu domek”?
Jednak bujna wyobraźnia byłego wicepremiera to nie wszystko. Ciągnie on za sobą następnych… bajkomówców, dystansujących w tej dyscyplinie Ignacego Krasickiego. Jednym z nich stanie się pewnie Andrzej Lepper, który w obliczu grozy pójścia do pierdla przypomni sobie o Kaczyńskim takie rzeczy, że nawet samemu Feliksowi Edmundowiczowi Dzierżyńskiemu wszystko by zadrżało! A w zanadrzu jest jeszcze Janusz Kaczmarek, znany bywalec wysokich pięter warszawskich hoteli. Skoro Kaczmarek to pewnie jeszcze pewien biznesmen, znany z kolei z zawierania „kontraktów stulecia”… I tak ziarnko do ziarnka…Towarzycho prima sort! Prawdziwy „świnktank”.
Pod względem zaplecza (tzn. human resources) Bronisław Komorowski niestety góruje nad ministrem SZ. Mamy tu prawdziwą stajnię au…(myślicie Augiasza? Nie, nie!) autorytetów (oczywiście). Przede wszystkim stary, sprawdzony, zaprawiony w wielu bojach Profesor Bartoszewski. Autorytet przez duże „AU”. Laureat chyba wszystkich możliwych nagród jakie dla Polaków (gutt Polacken!) przewidzieli nasi zachodni sąsiedzi. Uczestnik (i konsument) chyba wszystkich najważniejszych śniadań, obiadów i kolacji z ichnimi autorytetami. Obciążony chyba wszystkimi możliwymi niemieckimi medalami jakie przewidziano w puli tamtejszego wydziału pojednania czy jakoś tak. To ci dopiero wsparcie! To nie Profesor wskazuje Komorowskiego a Sikorskiemu każe się jeszcze uczyć fachu prezydenckiego, to sama Europa (z naciskiem na „EU”) pokazuje nam marszałka sejmu i krzyczy: „To jest mój kandydat umiłowany! Na niego głosujcie!”.
Ale to nie koniec. W stajni mamy jeszcze innego nietuzinkowego pomocnika. Komorowski postanowił osobiście odbyć pielgrzymkę do Gdańska, aby dowiedzieć się, że popiera go również legendarny Lechu (ten od skoków). Co tam Lechu, nawet małżonka Lecha już dawno domagała się kandydowania Komorowskiego na namiestniczy stolec. Skoro marszałka popiera Lech, to możemy być pewni, że decyzję tę popierają także pewni oficerowie, prowadzący pewnego byłego tajnego współpracownika… jaką to miał ksywę? Zapomniałem!
Co prawda poparcie Lecha może być pocałunkiem Almanzora. Pamiętajmy jak się skończyło poparcie udzielone przez niego słynnemu Libertasowi. Co tam Libertas! Cała międzynarodowa akcja Dencana Ganleya poszła w diabły! Marszałek sejmu nie powinien się chyba tak afiszować z byłym prezydentem.
Myliłby się ten, który widziałby w stajni Komorowskiego samych złotoustych dyplomatów, tudzież innych trybunów ludowych. Ma też kogoś od kąsania – samego Janusza Palikota, eksperta i nowatora w takich dziedzinach jak: konsumpcja małpek, rozrzucanie nawozów naturalnych, tropienie kryptoprostytucji, wydawanie książek liderom partyjnym, poza tym, znanego miłośnika bukakke. Być może nie udało się Palikotowi zawierać adekwatnych „kontraktów stulecia”, co wspomnianemu wyżej biznesmenowi, ale dzięki temu może omijać czterdzieste piętra warszawskich hoteli. Z nim pod rękę można brać się za bary nawet z międzynarodowym syjonizmem uosabianym przez zagraniczne dziennikarki.
Teraz wszystkie członki w rę… znaczy się pardon! Wszystko w rękach członków PO, którzy muszą wybrać. Zniuansowac wszystkie za i przeciw. Niczym bohater „Randki w Ciemno” ,mimo że ta randka będzie jasna, a nawet najjaśniejsza z możliwych. Brakuje mi tylko w tym jakiegoś podsumowania. Takiego resume, dokonanego przez jakiś głos z góry. Ciepły, miły, dowcipny…
Któż nadawałby się lepiej do tej roli jak nie Towarzysz Generał? Żywa Arka Przymierza między „Chamami” a „Żydami”. Rewizjonistami a betonem. Myślę, ze po wyrzuceniu Anity Gargas, odpowiedzialnej za emisję tego niedobrego filmu, mógłby się przemóc, wstąpić do TV i podsumować dorobek obu kandydatów, ze wskazaniem rzecz jasna. Przy okazji podrzuciłby trochę nowych numerów neonatolińskiej prasy, żeby Kapral Wichura miał co czytać w kolejnych odcinkach „M jak Miłość”.
- Łukasz Kołak - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Żywa Arka Przymierza między
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl