Mieszkam na wsi. Nie w szczerym polu, gdzieś na kresach, ale wystarczająco daleko od Warszawy, żeby dostrzegać świat przyrody niezakłócony wpływem wielkiej metropolii. Te kilkadziesiąt kilometrów powoduje, że śnieg w okolicy jest biały, a jak się wyjdzie na spacer - to do lasu, a nie do parku ze śladami aktywności trawiennej psów z całej okolicy. I mieszkając na tej mojej wsi codziennie przejeżdżam podle wału przeciwpowodziowego wzdłuż Wisły, który wybudowali Niemcy w latach czterdziestych, w ramach cywilizowania dzikiego wschodu. Wał do dziś spełnia swe zadanie, chroniąc tereny, które przed wojną były zasiedlone tylko przez Mennonitów, od XVII wieku walczących z żywiołem wiślanym.

Po kataklizmie II wojny światowej Mennonici znikli, uznani za Niemców, a ich ziemie zostały zajęte przez sąsiadów Polaków, mennonickie zabudowania wzniesione na pagórkach zniszczały (budowali na sztucznych pagórkach, żeby w razie wylania Wisły domostwo z inwentarzem ocalało) i nie ma po nich śladu. Z wyjątkiem jednego wynalazku, który mniejscowa ludność wykorzystuje do dziś - rowów kontrolnych. Otóż są to wykopy o powierzchni kilkudziesięciu metrów kwadratowych, o płaskim dnie i głębokości około 2 - 3 metrów. Te rowy kontrolne służyły i służą do sprawdzenia, czy już należy się ewakuować z dobytkiem, czy może trochę póżniej - po prostu w miarę przyboru wód w Wiśle, w rowach kontrolnych pojawia się woda odpowiednio wcześniej i mając doświadczenie można przewidzieć jak duża będzie powódź. Teraz jest ten wał, wspomniany wyżej, chyba jedyna pozytywna pozostałośc okupacji niemieckiej, bo nawet gdy woda jest wysoko na Wiśle - to w większości wypadków nie przelewa się za wał.

Ale od dwóch dni rowy kontrolne są pełne wody, i nigdy do tej pory nie były tak wysoko zapełnione tak wcześnie. Nawet podczas słynnej powodzi tysiąclecia, gdy zalany był Wrocław, i gdy Cimoszko powiedział słynne "trzeba było się ubezpieczyć".

A więc, na podstawie technologii Mennonitów mogę wyprorokować, że czeka nas, przynajmniej tych, którzy mieszkają nad Wisłą - potop, jakiego tu nie było od dawna. Potop wiślany, a Wisła w ciągu wieków pokazała co potrafi, dzięki jej aktywności zmieniał się obraz cywilizacyjny i polityczny Mazowsza - jak chociażby po powodzi pod koniec XIV w. odsunięcie się Wisły o kilka kilometrów od Czerska spowodowało w konsekwencji przeniesienie stolicy Mazowsza do Warszawy -   potop wiślany i dzisiaj, miejmy nadzieję, może mieć wpływ na obraz polityczny, nie tylko Mazowsza.

Jak napisałem, rowy kontrolne prognozują gwałtowny przybór wód, a Wisła jest jeszcze skuta lodem. Śnieg topnieje szybko, i podnosi się poziom wód gruntownych i wody te zasilają cieki wodne w dorzeczu Wisły, a te w konsekwencji w najbliższym czasie i samą Wisłę na całej jej długści. W ciągu kilku najbliższych dni, jeśli pogoda się nie zmieni, Wisła będzie musiała przyjąć całą wodę z roztopionego śniegu - nie ma siły, choćby nie wiem jak się przygotowywać - powódź będzie. Pytanie tylko, jak jest kraj na nią przygotowany.

Nie będę daleko szukać - nasza gmina, której granica wschodnia opiera się na Wiśle - żadnych przygotowań. Są rytualne zapewnienia władz gminy o przygotowaniach, ale nie widać aktywności. Wiadomo skądinąd, że w kasie gminy pusto, nie ma pieniędzy na zakup worków i piachu, jest trochę sprzętu, ale z pewnością nie wystarczy.

W telewizorni zaklinanie rzeczywistości, że ponoć wojsko w gotowości itd. Ale gdyby rząd rzeczywiście robił jakieś przygotowania - to byłoby to widać. A powtarzam - wzdłuż brzegu rzeki i wału wiślanego nic się nie dzieje. Pusto. Tylko mieszkańcy, jakby dając świadectwo co myślą o zapewnieniach telewizyjnych, sami się przygotowują do obrony - w mojej okolicy zaczęto się skrzykiwać, żeby przenieść wspóinie inwentarz na tereny wyżej położone, nie na zalewowe. Ale domów już się nie przeniesie.

Jedno jest pewne - nadchodząca powódź obnaży całą bezsilność państwa i to, że jego podstawowy cel - zorganizowanie się w celu walki z żywiołami (przecież Egipt powstał, żeby się móc oprzeć powodziom corocznym), że tego celu państwo polskie nie wypełnia, i że tak naprawdę jest już do końca niewydolne. Że nawet w czasach straszliwej okupacji niemieckiej ten bezlitosny okupant potrafił walczyć z żywiołem i przygotowywać  administrowany kraj do łatwych do przewidzenia wydarzeń pogodowych - a z pozoru demokratyczna władza III RP zajmuje się załatwianiem pozwoleń na wyciagi narciarskie dla sobiesiaków, a nie tym co może zaważyć na życiiu i majątku obywateli.

A więc nadchodzi potop i tak jak ten biblijny - zmieni rzeczywistość. Nie pomogą żadne telewizorniane  szamaństwa i zaklinania, sondaże i gadające głowy  - sama przyroda zrobi porządek.

Spłucze Tuska.