Byłem bardzo ciekawy, czy Roman Giertych złoży pozew przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu o ochronę dóbr osobistych w znanej sprawie zbierania haków i teczek. Złożył.
Pozew jest zapewne lakoniczny, co najwyżej dwustronicowy, albowiem Roman Giertych zarzucił jedynie Jarosławowi Kaczyńskiemu, iż ten stwierdził, że Giertych kłamie w odpowiedzi na zarzuty Giertycha. Szczerze mówiąc nie słyszałem dokładnie tej wypowiedzi Kaczyńskiego, a jedynie taką, że wszystko, co mówi Giertych w tej sprawie, to stuprocentowe kłamstwo. Niewiele to zmienia, ale w sprawach o ochronę dóbr osobistych każde słowo może być istotne (np. sformułowania: "jest Pan kłamcą" i "kłamie Pan" - są zasadniczo różne).
Rozumiem pośpiech Romana Giertycha. Ma on bowiem nadzieję, iż - w wypadku wniesienia pozwu zapowiadanego przez Jarosława Kaczyńskiego - sąd będzie zmuszony zbadać jego sprawę jako pierwszą - zgodnie z kolejnością wpływu. Nie jest to takie oczywiste, albowiem w tej sprawie ważna jest kolejność wypowiedzi obu polityków. To Giertych pierwszy wypalił z zarzutami, zaś odpowiedź Kaczyńskiego stanowiła naturalną konsekwencję jego słów. Jeśli zatem Jarosław Kaczyński wytoczy powództwo cywilne przeciwko Romanowi Giertychowi, to sąd może jedno z postępowań zawiesić do czasu rozpoznania drugiego. Sprawa skomplikowałaby się jeszcze bardziej, gdyby Kaczyński wystąpił przeciwko Giertychowi z oskarżeniem prywatnym. Wtedy pierwszeństwo będzie miała sprawa karna, której ustalenia byłyby wiążące dla sprawy cywilnej.
Ciekawe, czy Giertych ma nadzieję, iż składając pozew zmusi Kaczyńskiego do udowodnienia, że nie zbierał haków i nie kłamał. Byłby to bowiem prawny absurd. Przykład? Proszę bardzo. Ktoś mówi, publicznie że coś ukradłem, a ja publicznie odpowiadam, że ten ktoś kłamie, bo niczego nie ukradłem. Ten ktoś kieruje przeciwko mnie pozew, że zarzuciłem mu kłamstwo. Na kim spoczywa ciężar dowodu? Jeśli na mnie, to jak ktokolwiek wyobraża sobie w państwie prawnym przeprowadzenie dowodu, że nie kradłem?
Być może Giertych zakłada jednak, że dowód spoczywa na pomówionym Kaczyńskim. Nic z tego!
Zgodnie z art. 6 k.c.:"Ciężar udowodnienia faktu spoczywa na osobie, która z faktu tego wywodzi skutki prawne".
To Roman Giertych jako pierwszy postawił zarzut Jarosławowi Kaczyńskiemu i będzie musiał dostosować się do cyt. wyżej normy prawnej.
Konkludując, Roman Giertych wytoczył powództwo Romanowi Giertychowi - być może nie wiedząc o tym. Czekają nas nie lada atrakcje. Sprawa może trwać i trwać (nawet latami), a w mediach będzie pełno Giertycha, który wyłoży nam nowe zasady stosowania prawa.
Kto na tym zyskuje oprócz Romana Giertycha?
P.S. Podobno Giertych ma coś na piśmie przeciwko Kaczyńskiemu. Jeśli to prawda, to kto tutaj zbierał haki przeciwko komu?
napisz pierwszy komentarz