Na zieloną wyspę kozy skaczą (Michał Kuź)

avatar użytkownika Redakcja BM24

Pomimo wewnętrznej stabilności (a może właśnie dlatego) nasza sytuacja międzynarodowa jest najtrudniejsza od wielu lat  i stale się pogarsza. Niestety, mamy kolejny rok kampanii, politycy będą więc obrzucać się oskarżeniami, a realne problemy zamiatać pod dywan.

Teza, że geopolityczny klimat Polsce obecnie nie sprzyja, nie jest nowa, wysuwał ją już rok temu Jan Rokita. Wtedy były to jednak przepowiednie, teraz słowo stało się ciałem - i oto mamy rok 2010, dla polskiej dyplomacji chyba najczarniejszy od czasu przemiany ustrojowej. Co ciekawe, w tym samy czasie mówi się o Polsce jako o wschodzącej potędze gospodarczej i jednym z najatrakcyjniejszych na świece krajów pod względem inwestycji (według najnowszych rankingów jesteśmy na szóstym miejscu na świecie! Wyprzedzamy np. Anglię, Australię, Zjednaczone Emiraty Arabskie i Meksyk). Po raz kolejny sprawdza się wiec stara polityczna mądrość mówiąca, że stosunkowo bogaty, ale słaby militarnie i geopolitycznie kraj jest zawsze w śmiertelnym niebezpieczeństwie.

By w pełni zrozumieć skąd bierze się ta mocna teza, trzeba na zimno spojrzeć na to co się działo wokół Polski w ostatnich miesiącach. Należy też skończyć z geopolitycznymi bajkami dla grzecznych dzieci.
   
    1) ZACHÓD - CZYLI NIEMCY

Jest tylko kwestią czasu kiedy Niemcy od ochładzania stosunków z Warszawą przejdą do otwartej wrogości. Proszę tylko przypomnieć sobie, jak skwapliwie  kierownictwo CDU wzięło w obronę Erikę Steinbach. Obecnie nie zasiada ona w prawdzie w radzie Centrum Wypędzonych, ale za to jej Związek  przejął pełną kontrolę nad tym projektem. Dodajmy, że centrum jest w całości finansowane przez niemieckich podatników. Do tego dochodzi rosnąca niepopularność we własnej partii kanclerz Angeli Merkel. Kto wie, czy to pani Steibach lub ktoś jej bliski nie wysforuje w pewnym momencie na kandydata do fotela kanclerza. Niemieckie elity coraz bardziej dystansują się też do posunięć Unii Europejskiej jako całości i otwarcie już podkreślają prymat  niemieckiego prawa nad unijnym. To na razie tylko gesty, są jednak już też i bardziej konkretne zagrożenia. Budowa gazociągu północnego idzie pełną parą. Nie udało się Polakom przekonać do jej zablokowania Skandynawów. Wiadomo też, ze Polska nie będzie miała dostępu do gazu płynącego po dnie Bałtyku. Dlaczego? Premier Pawlak nie umiał wyjaśnić. Pomiędzy Polską a Niemcami coraz wyraźniej widać też inne konflikty interesów. Naszemu zachodniemu sąsiadowi bynajmniej nie zależy bowiem by Polska była zieloną wyspą, a co za tym idzie by w naszych fabrykach Volkswagen zwalniał kilkunastu, a w Niemczech -  kilka tysięcy pracowników. Polska owszem jest Niemcom potrzebna, ale jako rynek zbytu, źródło taniej siły roboczej oraz politycznie niezobowiązujący wschodni bufor.

Dlatego Niemcy oficjalnie deklarują wciąż przyjaźń, równocześnie jednak nie chcą za nic poprzeć naszej polityki wschodniej - ogon nie może w końcu merdać psem. Nie w smak Berlinowi jest też rozmieszczenie w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej, czemu wielokrotnie dawał wyraz -  bufor powinien pozostań strefą niczyją, taką ścianką działową pomiędzy zachodem a Rosją.
    
    2) WSCHÓD - CZYLI ROSJA
    
To nie przypadek, że masowane aresztowania polskich działaczy na Bialorusi zbiegły się w czasie z oficjalnymi informacjami o zwycięstwie Wiktora Janukowycza na Ukrainie. To nie Łukaszenko, to Kreml chce jasno dać do zrozumienia , że  "polscy panowie" w sprawy wschodnie więcej się już mieszać nie będą. Opozycja w naszym sejmie oczekuje naturalnie, że rząd tupnie nogą. Tymczasem ten rząd przyparty do muru rekordowymi mrozami podpisał z Rosją umowę uzależniającą nas od dostaw syberysjkiego gazu na długie lata i dającą Kremlowi faktyczną kontrolę nad polskim gazociągiem. Radek Sikorski może sobie do woli rozmawiać z białoruskimi dyplomatami, oni i tak są tylko figurantami. W Mińsku i Kijowie karty rozdaje Putin. Kreml oczywiście pozwala Łukaszence i donieckim oligarchom na pewną autonomię - czyli robienie dobrych interesów, ale to tylko odstępne zapłacone w zamian za zrzeczenie się wszelkich ambicji międzynarodowych.

Na podobny układ nigdy oczywiście nie pójdą Bałtowie, którzy Rosjan nienawidzą wręcz organicznie. Mają po swojej stronie Białoruś i Ukrainę oraz zapewnioną bierność UE, Rosja może jednak z Bałtami i z Polska zrobić co zechce. Należąca do Orlenu rafineria w Możejkach na przykład nagle z powodu remontu linii kolejowej przestała otrzymywać dostawy ropy. Budowa polskiego gazoportu  w świetle ostatnich umów  nagle stała się zaś nagle zupełnie nieopłacalna.  Wyraźnie widać, że i Rosja postanowiła na zielonej wyspie na gospodarczej mapie Europy trochę się popaść.
   
    3) WYJŚCIE - CZYLI BRUTALNA GRA

Polska musi zdać sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze: Unia Europejska  jest politycznym trupem, a w NATO faktycznie liczy się faktycznie już tylko jeden członek, po drugie: nasz kraj jest przedmiotem brutalnej gry pomiędzy najpotężniejszymi sąsiadami. Jeśli wiec mamy przetrwać, musimy grać jeszcze brutalniej. Co mam na myśli? Na przykład nie należy się łudzić, że Ukraina jako całość zmieni opcję geopolityczną, należy raczej postawić na zacieśnienie związków gospodarczo-politycznych z zachodnią częścią tego kraju, nawet jeśli miałoby to oznaczać wspieranie neobanderowców i wzmaganie wewnętrznych podziałów na Ukrainie. To może się wydawać ze wszech miar niemoralne, ale w tej chwili tylko wspierając zachodnioukraińskich nacjonalistów o separatystycznych zapędach  można bronić polskiej racji stanu.

 Kolejnym zadaniem dla polskich władz jest rozbudowywanie za wszelką cenę i kosztem wszelkich wyrzeczeń potencjału naszej armii oraz zacieśnianie militarnej współpracy z USA.

 Ameryka Obamy obecnie zdaje się zupełnie nie interesować Europą Wschodnią, jednak jakiekolwiek gwałtowne posunięcia ze strony Rosji czy też niepokoje na Ukrainie mogłyby sprawić, że USA zaczęłyby się temu regionowi baczniej przyglądać.  Poza tym Obama nie ma raczej szans na reelekcję, a nowy prezydent - jak sądzę, Sarah Palin - będzie Polsce bardziej przychylny. Dlaczego wbrew wszystkiemu trzeba się za wszelką cenę wdzięczyć do Ameryki? To proste, to nasze jedyne wyjście. Jeśli założymy, że USA w krytycznym momencie nam nie pomogą i nie będziemy robić wszystkiego, aby tak właśnie było, to już teraz możemy powiedzieć, że jakakolwiek polska polityka zagraniczna nie ma sensu.

http://partizan.salon24.pl/157342,na-zielona-wyspe-kozy-skacza
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz