Czy Polacy nadal kochają westerny? (Johnny Pollack)
Jeszcze nie tak dawno Polacy lubowali się w westernach. Formuła klasycznego westernu była prosta. Do skorumpowanego, zastraszonego przez bandytów miasteczka przybywał samotny jeździec, który zostawał szeryfem i przywracał normalność (często zawieszając na chwilę zasady prawa na gwoździu). Po oczyszczeniu miasta i surowym ukaraniu złoczyńców, prawo zostawało odwieszone a samotny bohater wyruszał w dalszą drogę, aby nieść pomoc innym ludziom. Widzowie kibicowali dzielnemu szeryfowi, a z klęski bandytów się cieszyli. Ale, jak mawiali „eksperci” z filmu Barei „Brunet wieczorową porą”: „formuła westernu przeżyła samą siebie”. W czasach postmodernistycznych, zgodnie ze wskazaniami wybitnego myśliciela niemieckiego Fryderyka Nietzschego, przewartościowano wszystkie wartości a co za tym idzie przeorano również formułę klasycznego westernu. Oto samotny szeryf to w istocie bandyta nadużywający swej władzy dla pieniędzy i kariery, prywatnie ćpun albo zboczeniec. Bandyci to z kolei łagodne baranki, które jeśli nawet zbłądziły, to tylko dlatego, że opresyjne społeczeństwo (rodzina, szkoła, Kościół) ich wykluczyło. A przecież jedyne czego chcieli to zgodnie ze wskazaniami Biblii, „uczynić sobie ziemię poddaną”, przy okazji pomagając swemu otoczeniu. Tutaj sympatia widzów przesuwa się ze „złego” szeryfa na „dobrych” bandytów.
Tak się szczęśliwie (dla bandytów i aferzystów) złożyło, że zmiana formuły westernu zbiegła się z, szumnie ogłoszoną, „zmianą ustroju” w Polsce. Dzięki temu wszelkiej maści cwaniacy mogą liczyć na poparcie „postępowych” mediów i cieszyć się dobrym publicity, z kolei kandydaci na szeryfów ukazywani są jako ostatnie kanalie.
Oto do grona ciemiężonych przez opresyjny system III RP dołączył Ryszard Sobiesiak. Klasyczny postmodernistyczny „człowiek bez właściwości”, który już dawno temu przewartościował wszystko (zgodnie ze wskazaniami Nietzschego) i jako piłkarz strzelał gole do własnej bramki. W III RP był (jest) szanowanym biznesmenem, który „czyni sobie ziemię poddaną”, dając jednocześnie pracę innym. Jeśli nawet nadużywa prawa to tylko w interesie swoich współpracowników albo „pro publico bono”. Urzędy bowiem „są dla ludzi”, mają im służyć, więc nasz dzielny bohater walczy ze złymi, leniwymi, skorumpowanymi urzędnikami, „by żyło się lepiej”. I co za niewdzięczność go za to spotyka?! Oto zły, zdemoralizowany, żądny władzy i kariery szef CBA (szeryf) uwziął się na naszego biznesmena i koniecznie chciał pokrzyżować jego, jakże zbawienne dla Polski, interesy. Na szczęście plany złego szeryfa nie doszły do skutku a nasz bohater może wykrzyczeć teraz przed komisją swoje oskarżenie pod adresem złego aparatu urzędniczego, który tyle krwi mu napsuł.
Sobiesiak występował przed komisją hazardową, niczym Nikodem Dyzma przed Radą Ministrów, która chciała sprzedawać zmagazynowane w jego banku zboże.
- „Wszystko co się tu mówi jest do chrzanu! Ja ograniczę się do przeczytania swojego oświadczenia” – rozpoczął Sobiesiak – Dyzma. Po litanii zarzutów następuje puenta: - „To wszystko z mojej strony. Co miałem powiedzieć, przeczytałem!”.
- „Bhawo! Bhawo! Panie Dizma! Pan jesteś phawdziwy Übermensch! Ja lubię taka męczizna!!!” – zakrzyknęła postępowa opinia publiczna z dużych miast, która po przejściu kursów doszkalających, wie kto jest prawdziwym bohaterem współczesnych westernów.
- „Pracowity i uczciwy jak Sobiesiak” – to hasło powinno teraz zawisnąć na bilbordach wyborczych PO. I tylko urzędnicy różnego szczebla, którzy do tej pory nadskakiwali Sobiesiakowi w ułatwianiu mu geszeftów niczym foki w cyrku, powinni, po jego zeznaniach przed komisją, czuć się niekomfortowo. „Służ Panu wiernie to ci pierdnie!” – to powiedzenie pasuje jak ulał do spolegliwych wobec bohatera afery hazardowej, urzędników. Kiedy następnym razem Sobiesiak albo jakiś inny oligarcha przyjdzie do nich z ofertą typu „jest interes do zrobienia”, powinni dumnie pokazać mu… wała!
Nie dziwi mnie, że za taką narracją dzisiejszego westernu, który odwraca role i ze zbójów robi herosów, opowiadają się środowiska „Gazety Wyborczej” czy innego „Przekroju”. Ale dlaczego w dekonstrukcji westernowej fabuły uczestniczą ludzie mieniący się „prawdziwą prawicą”. Czytelnicy moich tekstów zapewne wiedzą już kogo mam na myśli. Ludzie ci generalnie cenią to co klasyczne: klasyczne uprawianie polityki, klasyczna msza, muzyka, obyczaje. Nawet wolą klasyczną formę tekstu publicystycznego a eksperymentowanie ze stylami uważają za… „żenujące”. Ale w jednym zgadzają się z lewicową postmoderną – w starciu szeryfa z przestępcami opluwają szeryfa a działalność zbirów „niuansują”. Tu działa, klasyczna skądinąd, zasada „jedności przeciwieństw”. Ziobro jest „jak Hitler”, Kamiński „nadużywa” władzy, Macierewicz ma „chore z nienawiści oczy” etc. etc. Niby chcą nowego państwa, i panującego w nim prawa, ale myślą, że uda się stworzyć je metodą „bułkę przez bibułkę”. Tylko czy przy usuwaniu ogromu łajna starczy nam bibułki?
PS.
„Kup bilet i na western spiesz,
Gdy się nie cieszysz życiem - to się śmiercią ciesz.
A kiedy błysną światła, zmilknie kamer szum,
Spójrz na ulicę - to szeryfów stąpa tłum.
Obejmij dłonią kolbę, palcem zmacaj spust,
Bądź czujny i nic nie mów, ani pary z ust.
Choć nawet zegar dziejów bije smutny ton,
To twoje serce prawdę mówi - a nie on.
O szeryf, szeryf, trzymaj się!
Tak bardzo dobrze nie jest, ale nie jest źle.
Pamiętaj bez zbytecznych słów -
Dopóki żyjesz, możesz walić z obu luf.”
Stanisław Staszewski, „Gwiazda szeryfa”
http://dejavu.salon24.pl/156614,czy-polacy-nadal-kochaja-westerny
- Zaloguj się, by odpowiadać
6 komentarzy
1. kandydaci na szeryfów ukazywani są jako ostatnie kanalie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. bondaryczenie postępuje, za chwilę będzie u nas toże Deja Vu
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. @Marylu
Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
4. Krzysztofie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Moment
Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
6. To akurat żadna nowość.
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'