| Deportacje to zbrodnie komunistyczne, które nie ulegają przedawnieniu. Ściganie ich sprawców umożliwia artykuł 124. kodeksu karnego, mówiący, że ponosi odpowiedzialność karną ten, kto naruszając prawo międzynarodowe, przesiedla ludność cywilną.
- Mamy trudności z ustaleniem bezpośrednich sprawców sowieckich deportacji Polaków - przyznaje jednak prokurator Robert Kopydłowski z pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej. Od wielu lat IPN prowadzi kilkanaście śledztw dotyczących deportacji w latach 1940-1941 Polaków z Kresów Wschodnich. Ich ofiarą mogło paść co najmniej pół miliona osób - tyle udokumentował IPN, ale deportowanych było zapewne co najmniej dwa razy więcej. - To specyficzne śledztwa, głównym problemem jest odległość czasowa od zdarzeń i brak dokumentacji archiwalnej - wyjaśnia Robert Kopydłowski. Zaznacza, że najprawdopodobniej nie uda się pociągnąć do odpowiedzialności sprawców deportacji, ponieważ zazwyczaj już nie żyją. Poza tym są problemy z ustaleniem ich tożsamości. - Bezpośrednich wykonawców zazwyczaj ustalić się nie da, bo odpowiedzialnych za sprawstwo kierownicze znamy. Nawet jeżeli są jakieś wskazania w dokumentach, to są to tylko imię i nazwisko lub samo nazwisko - informuje. - To za mało, żeby przypisać sprawstwo konkretnej osobie - dodaje Kopydłowski. Dlatego prokurator przyznaje, że zapewne w większości śledztwa te zakończą się umorzeniem, skoro nie będzie można wskazać np. dowódców NKWD, którzy odpowiadali za selekcję Polaków i przeprowadzenie deportacji na swoim terenie, i ich podwładnych, którzy organizowali transporty. Poszczególne oddziały IPN od kilku lat prowadzą kilkanaście śledztw dotyczących wywózek Polaków z Kresów. - Sowieckie deportacje to zbrodnie komunistyczne, które nie uległy przedawnieniu - podkreśla prokurator Kopydłowski. Mówi o tym ustawa o IPN, a ściganie ich sprawców umożliwia artykuł 124. kodeksu karnego, mówiący że ponosi odpowiedzialność karną ten, kto naruszając prawo międzynarodowe, przesiedla ludność cywilną. Deportacje sowieckie stanowią także zbrodnię przeciwko ludzkości, z uwagi na to, że były dokonane z powodów politycznych. Jak stwierdza rzeszowski oddział IPN, który prowadzi śledztwo w sprawie deportacji Polaków z województwa wileńskiego, "podstawowym celem postępowania jest ustalenie osób pokrzywdzonych", "ustalenie tła historycznego zdarzeń będących przedmiotem śledztwa, ustalenie przepisów prawa wydanego przez stalinowski aparat władzy regulującego postępowanie wobec pokrzywdzonych, ich liczby, danych personalnych, ustalenie form represji, miejsc i czasookresu zsyłek, ustalenie żyjących świadków zbrodni, wykonanie z ich udziałem czynności procesowych, ustalenie pośrednich i bezpośrednich sprawców wskazanych wyżej przestępstw". Śledztwa prowadzone przez IPN dotyczą nie tylko samych deportacji, ale i towarzyszących temu aktom bezprawia. Oddział pionu śledczego IPN w Lublinie prowadzi postępowanie w sprawie "zabójstw oraz masowych aresztowań i deportacji osób narodowości polskiej z terenu ówczesnego województwa wołyńskiego do więzień i obozów położonych na terenie ZSRR, dokonanych z powodów politycznych przez formacje NKWD w latach 1939-1941, stanowiących zbrodnie przeciwko ludzkości". Niektóre śledztwa zostały już umorzone ze względu na niewykrycie sprawców. Tak stało się w marcu zeszłego roku z postępowaniem prowadzonym przez oddział łódzki pionu śledczego IPN, który badał sprawę "zbrodni komunistycznej, będącej jednocześnie zbrodnią przeciwko ludzkości, polegającej na przeprowadzonej na podstawie decyzji władz państwowych i partyjnych ZSRR wieloletniej deportacji połączonej ze szczególnym udręczeniem" obywateli polskich z dawnego województwa poleskiego. Prokurator Kopydłowski, pytany przez nas, czy za takim umorzeniem nie stały przypadkiem problemy stwarzane przez Rosję w dostępie do dokumentów, odpowiedział, że kierowane do Rosji wnioski o pomoc prawną były według jego wiedzy "w większym lub mniejszym stopniu wykonywane". Również prof. Włodzimierz Marciniak (PAN), członek polsko-rosyjskiej grupy do spraw trudnych, nie sygnalizuje problemów w wyjaśnianiu kwestii deportacji. Zastrzega jednak, że grupa nie porusza problemów prawnych. - Mówimy o różnych problemach, ale o żadnym z nich nie mówimy w kontekście rozliczeń prawnych - zastrzega historyk. - Grupa nie jest, nie może być uczestnikiem postępowań prawnych - dodaje. Marciniak poinformował nas, że niebawem ukaże się książka dotycząca deportacji Polaków z Kresów Wschodnich. - Tematyka ta będzie omawiana we wspólnej publikacji, zarówno w tekście pisanym przez polskiego autora, jak i rosyjskiego prof. Natalię Lebiediewą - mówi. - Nie jest wykluczone, że będzie zawierała jakieś nowe informacje - dodaje. Chodzi tutaj o nową liczbę ofiar. Lebiediewa dotarła do dokumentów, które na to wskazują. - Ona podawała, że odnalazła jakieś nowe dokumenty dotyczące liczby deportowanych - informuje prof. Marciniak. - Polscy historycy też je dostawali, z czego by wnikało, że oni otrzymywali je niepełne, były to te same teczki tylko o znacznie mniejszej zawartości - przypuszcza. Jak już wcześniej informował prof. Wojciech Materski, prof. Lebiediewa przedstawiła grupie dokument - notatkę Ławrientija Berii dla Stalina z grudnia 1940 roku, w której liczbę obywateli II RP aresztowanych na ziemiach zajętych przez Związek Sowiecki szacowano na 409 tysięcy. - To wskazuje na to, jak bardzo nasze dane są niekompletne, i nie mamy pewności, czy kiedykolwiek poznamy prawdziwe liczby - stwierdzał Materski.
Budujemy Muzeum Sybiru Ważnym punktem obchodów 70. rocznicy wywózek był wczoraj w Białymstoku pokaz filmu dokumentalnego Tomasza Piotrowskiego pt. "Deportacje obywateli polskich do ZSRS w latach 1940-1941. Relacje świadków", który jest próbą prezentacji bogatego materiału archiwalnego, jaki IPN zgromadził do tej pory w ramach prowadzonego w Białymstoku programu badawczego "Exodus". Główne kierunki realizacji projektu to zbieranie wspomnień i relacji świadków, archiwaliów, nagrań filmowych i dźwiękowych. Dokumentów dotyczących wywózek jest tak dużo, że IPN rozbudował swoją siedzibę, by nie zabrakło miejsca na ich archiwizację. Ale prof. Cezary Kuklo i tak ma problemy z brakiem pieniędzy na program, i dlatego zaledwie kilka osób można skierować do zbierania relacji od ocalonych. Białostocki IPN jest również inicjatorem organizowanego w stolicy Podlasia Muzeum Sybiru. Projekt tej instytucji został już wysłany do akceptacji przez ministra kultury. Muzeum ma być multimedialne i posiadać portal edukacyjno-społecznościowy, a jego zapleczem naukowym stanie się właśnie projekt badawczy "Exodus". Pierwszą, tymczasową siedzibą Muzeum Sybiru ma być Muzeum Wojska w Białymstoku. W najbliższych miesiącach będzie tam prowadzona przebudowa wnętrz i wówczas też powstanie specjalna sala poświęcona wywózkom - zalążek Muzeum Sybiru. Władze miasta szukają jednak oddzielnego budynku na tę placówkę. Podczas pierwszej deportacji (w nocy z 9 na 10 lutego 1940 roku) wywieziono blisko 13 tys. mieszkańców Białostocczyzny, głównie policjantów, wojskowych, nauczycieli, urzędników, zamożniejszych rolników i ich rodziny. Zenon Baranowski Współpraca Adam Białous, Białystok |
napisz pierwszy komentarz