Polska Sobiesiaka i Polska Willa Kane’a… (Kurier z Munster)
Ile demonstracji odbyło się w obronie bezprawnie odwołanego szefa CBA Mariusza Kamińskiego??? Na Łotwie za zdymisjonowanie kierownika podobnej instytucji premier tamtejszego kraju Aigars Kalvītis poniósł polityczną „śmierć”. Polska opinia publiczna zaakceptowała zachowanie Donalda Tuska bez większej dezaprobaty. Jest przyzwolenie, aby rugować tych, którzy walczą z korupcją, przestępczością oraz układami. Will Kane przynajmniej mógł rzucić gwiazdą szeryfa pod nogi zobojętniałej społeczności miasteczka Hadleyville. Mariuszowi Kamińskiemu nie dano takiej szansy. Jemu odznaka CBA została „wyrwana z piersi”, przy gremialnym aplauzie niektórych wpływowych ośrodków opinii publicznej i tak zwanych autorytetów.
Dlaczego polska rzeczywistość społeczno-polityczna tak wiernie przypomina tą przedstawioną w westernie wszechczasów Freda Zinnemanna pod tytułem: – „W samo południe”? Gdy się ogląda ten film, to ma się wrażenie, że jego reżyser miał na myśli współczesną Polskę… Są tu trzy tożsame, identyczne elementy. Po pierwsze przestępczy, bandycki układ. Po drugie niezłomny, wręcz heroiczny stróż prawa. Po trzecie (i to jest chyba element najistotniejszy, ale zarazem najbardziej tragiczny) konformistyczne, oportunistyczne społeczeństwo. To nie Will Kane budzi największy respekt, tylko Frank Miller i jego przyboczni kompanii. Ludzie obawiają się nie tego, co robią bandyci, lecz tego co robi dzielny szeryf… Perspektywa przyjazdu rewolwerowców do miasta jest akceptowana. Źle odbierane zostaje natomiast to, co przeciwko temu robi Will Kane. W świadomości społecznej, to nie Frank Miller jest intruzem a Will Kane… Willy Kane’owi nikt nie pomaga.
Oto fragment z zeznań Mariusza Kamińskiego złożonych przed sejmową komisją śledczą: – (...) Sobiesiak natychmiast dzwoni do burmistrza: Zwołuj natychmiast radę gminy, bo gonią mnie terminy, musimy zalegalizować pewne działania, w razie czego podstawię samochód, żeby przywieźć radnych na sesję. Czyli Sobiesiak zwołuje sesję rady gminy, która natychmiast uchwala zmianę, plan zagospodarowania miejscowego korzystny dla Sobiesiaka. Nie jest zawiadomiona prokuratura mimo tego, że właśnie wycinane są drzewa, prawda, że budowane są bez pozwoleń, prowadzona jest inwestycja bez pozwoleń na budowę. I wszystkiemu temu patronuje z jednej strony Mirosław Drzewiecki, który zabezpiecza Ministerstwo Ochrony Środowiska, a z drugiej strony Zbigniew Chlebowski (…).
Takich miejsc i takich spraw jest w Polsce o wiele więcej… Dzieją się one właściwie w każdej gminie. Korupcja przy zamówieniach publicznych, tak zwane „ustawianie” konkursów rozstrzygających nabór na intratne stanowiska urzędnicze, nierówne traktowanie obywateli, omnipotencja i bezkarność lokalnych notabli. Abstrahujmy na chwilę od afery hazardowej. Ważniejsze jest to, co jakby mimochodem wyłania się w jej tle. To powinno bulwersować jeszcze bardziej. A jednak nie bulwersuje… Dlaczego?
Polska Sobiesiaka i Polska Willa Kane’a to oczywiście spersonifikowana konstrukcja. Typologiczny „peryskop” mający za zadanie wyostrzyć obraz analizy. Nie o konkretne wszak osoby tu chodzi, lecz o reprezentowane przezeń wartości, systemy aksjologiczne. Sobiesiak jest przykładem konkretnym, jednostkowym, fizycznym, ale jego postać urasta do rangi symbolu, pozwala na większe uogólnienie. Will Kane posiada znaczenie duchowe i ideologiczne.
Polska Sobiesiaka to kraj, w którym warunki dyktuje skorumpowany układ. Pomiędzy politykami, biznesmenami, a przestępcami istnieją patologiczne relacje. Wszystkie sprawy rozstrzygane są „pod stołem”, w ramach nieformalnych kontaktów. Prawo jest twardo egzekwowane jedynie w stosunku do zwykłych obywateli, osoby zaś z koneksjami wyjęto spod jurysdykcji prawa, ustawiono ponad prawem. Policja, służby specjalne, organy ścigania, czy cały wymiar sprawiedliwości, uwikłane są w zabezpieczanie interesów przestępców, a nie zwykłych ludzi. Presja opinii publicznej oraz kontrola społeczna nie funkcjonują. Politycy i ważni urzędnicy spełniają rolę „chłopców na posyłki”. Sobiesiak dzwoni i zwołuje sesję rady gminy, najważniejszego w strukturach samorządu terytorialnego organu uchwałodawczego. „Łaskawca” może nawet podstawić samochód, gdyby radni mieli problem z dojazdem… Nie to jest jednak najgorsze.
W filmie „W samo południe” Fred Zinnemann ukazuje zachowawcze społeczeństwo miasteczka Hadleyville. To konformizm tego społeczeństwa jest największym sprzymierzeńcem przestępców… Zobojętnienie ludzi stanowi samo w sobie czynnik kryminogenny. Will Kane jest osamotniony w walce ze złem. Pozostawili go wszyscy domniemani przyjaciele. Kto zaś nie staje po stronie prawa ten sprzyja bezprawiu…
W Polsce naszych czasów mamy do czynienia z analogiczną sytuacją. Współczesne polskie społeczeństwo jest społeczeństwem miasteczka Hadleyville. Wszystkie te prymitywne powiedzonka w stylu: – „tylko ryba nie bierze”; „grabie grabią zawsze do siebie”. Co w ten sposób próbuje się udowodnić?! Przecież to jest budowanie usprawiedliwienia do najniższych, pogardy godnych instynktów.
Prawda jest inna: – „szlachetna ryba pod prąd płynie”, a najbardziej właściwym przeznaczeniem grabi jest zagrabianie śmieci i oddzielanie chwastów od zdrowego ziarna…
Ideologię do postaw konformistycznych dorabiają nawet tak zwane autorytety, osoby usiłujące uchodzić za intelektualistów, legitymujące się wysokim społecznym statusem. Oto Witold Gadomski na łamach „Gazety Wyborczej” wmawia ludziom, iż poczynania Sobiesiaka, to normalne zabieganie o biznesowe interesy, a udzielanie mu ponadstandardowej pomocy ze strony urzędników ukazane jest niemal, jako dbałość o dobro publiczne. Tyle tylko, że na takie samo traktowanie nie mogą liczyć ludzie z mniejszymi niż Sobiesiak koncesjami. Tam prawo egzekwowane jest surowo, a państwo występuje w roli aparatu represji. Normalnym obywatelom urzędnicy nie ułatwiają, lecz utrudniają życie. Liberalizm nie jest więc równy dla wszystkich.
W polskim społeczeństwie nie działają mechanizmy wstydu oraz skandalu. Ludzie nie wstydzą się dochodzić do dobór majątkowych w sposób nieuczciwy. Nie jest to okoliczność dyskwalifikująca, a wręcz przeciwnie nobilitująca. Oszukiwanie państwa stało się normą. Zażenowania nie budzą postawy niemoralne, lecz prostolinijne i pryncypialne. „Ustawianie” przetargów na zamówienia publiczne, czy konkursów na rozmaite stanowiska urzędnicze, traktowane jest jako normalna praktyka. W tej sferze utarł się nawet pewnego rodzaju nawyk, obyczaj. Z drugiej strony ludzi, którzy bezinteresownie służą interesom państwa, upominają się o uczciwość, o standardy oraz honor w życiu publicznym nazywa się „oszołomami”. Karze się nie tych, którzy kradną, ale tych którzy łapią złodziei. I to karze się przykładnie, tak aby do reszty sprawiedliwych popłynął wyraźny sygnał… Racje mają oszuści, cwaniacy i skorumpowani urzędnicy. Ich się gloryfikuje. Tłumaczenie czegokolwiek takiemu społeczeństwu staje się przysłowiową: – „rozmową ze ślepym o kolorach”, „rzucaniem pereł przed wieprze”. Wszelkie akcje edukacyjne nie trafiają na podatny grunt.
Will Kane musi powrócić! Nie tylko na plakaty, jak miało to już raz miejsce w 1989 roku, lecz w główny nurt życia społecznego. To najlepsza „twarz” do walki ze skorumpowanym układem, bo „twarz” nie należąca do żadnej partii, bezstronna i apolityczna. A poza tym „twarz” nieugięta i bezkompromisowa. Polskiemu społeczeństwu trzeba zaproponować system aksjologiczny Willa Kane’a, głoszący, że zawsze trzeba stawić czoło złu, że zawsze należy wybrać dobro, nawet wówczas, gdy jest się w dramatycznej mniejszości, gdy się pozostaje na placu boju samemu. Will Kane musi powrócić! Musi się znaleźć na plakatach nie jakichś skompromitowanych, niepoważnych sił politycznych, lecz wiarygodnych organizacji pozarządowych, prowadzących wielką społeczną kampanię, propagującą jego świat wartości. Wszelkie wykłady w różnego rodzaju szkołach policyjnych, szkoleniach urzędniczych, czy pogadankach obywatelskich powinny się zaczynać od emisji wielkiego, pouczającego i ponadczasowego westernu pod tytułem „W samo południe”. Will Kane powinien się stać wzorem dla wszystkich stróżów prawa, urzędników, czy polityków. Powinien się stać symbolem i ikoną Polski ludzi uczciwych.
Na koniec pozwolę sobie na wątek osobisty. Proszę mi to wybaczyć! Kiedyś byłem dziennikarzem śledczym w jednej z mało znanych, lokalnych gazet. Też ujawniałem afery, tropiłem układy może nawet jeszcze bardziej niebezpieczne, bo te konkretne, lokalne, namacalne, które mogą dosięgnąć człowieka. Wiem, co to znaczy walka z układami i swoją cenę za to już zapłaciłem… Była to straszna cena! Dziś już rozumiem na czym polegał mój błąd… Byłem naiwny! Wierzyłem, że ludzie docenią to, co robię, a przede wszystkim pomogą mi, choćby przez samo wsparcie duchowe. Łudziłem się! Nie pomogli. Dlatego uważam i tak często powtarzam, iż gdyby dziś wyprowadzić na rynku w Warszawie, Krakowie, czy Poznaniu Jezusa i Barabasza, to lud będzie krzyczał, aby uwolnić Barabasza… Gdyby zapytać kto ma wyjechać z miasta Will Kane czy Frank Miller, to polskie społeczeństwo odpowie, że Will Kane… Być może nawet gdzieś we wnętrzu konkretnych osób (bo nie twierdzę, że wszystkich, ale na pewno większości), gdzieś w takiej szczerej rozmowie ze samym sobą, z własną jaźnią większe zrozumienie okazano by negatywnym bohaterom afery hazardowej Ryszardowi Sobiesiakowi, Zbigniewowi Chlebowskiemu, Mirosławowi Drzewieckiemu niż Mariuszowi Kamińskiemu. Doświadczenie życiowe tak właśnie mi podpowiada.
Czasami sam mam ochotę jechać do gminy Kościelec, do powiatu kolskiego i podobnie jak Will Kane gwiazdą szeryfa rzucić pod nogi swojemu rodzimemu społeczeństwu legitymacją dziennikarską… Najpierw jednak trzeba wygrać wojnę z nieuczciwymi politykami, układem i przestępcami. To wielkie wyzwanie, które stoi przed nami wszystkimi.
Romano Manka-Wlodarczyk
http://romano-manka-wlodarczyk.salon24.pl/153759,polska-sobiesiaka-i-polska-willa-kane-a- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz