W ucieczce przed "Pędzącym Królikiem"
Foxx, czw., 28/01/2010 - 16:02
Wielu z aktywnych w sieci wyborców PO - choć nie tylko oni - w dzisiejszych komentarzach wyraziło swój podziw dla "szachowego" ruchu D. Tuska, jakim ma być deklaracja o nie kandydowaniu w wyborach prezydenckich. Brzmi to o tyle dziwnie, że sprawia wrażenie, iż jakakolwiek deklaracja D. Tuska ma znaczenie w realnej rzeczywistości. A było ich przecież mnóstwo: a to podatek liniowy, czy likwidacja KRUS, wejście do strefy Euro, kastracja pedofili, po niedawno przyjęty rzez Radę Ministrów projekt ustawy hazardowej wprowadzajacy tylnymi drzwiami cenzurę w internecie, z którego - po protestach - premier już się wycofuje. Jednym słowem, odpowiedź na pytanie, jakie znaczenie ma jego dzisiejsza deklaracja jest banalnie prosta. Żadne.
Co ciekawe, została przyjęta źle nawet wśród użytkowników portalu... tvn24pl.
"Tuska dopadł Pędzący Królik"
INTERNAUCI PRZEWIDZIELI DECYZJĘ TUSKA
Zgodnie z przewidywaniami większości internautów, Donald Tusk ogłosił, że nie będzie kandydatem na prezydenta. Internauci nie mają wątpliwości - czwartkowa, ważna decyzja premiera miała odciągnąć uwagę opinii publicznej od przesłuchania Mirosława Drzewieckiego przed komisją hazardową.
Na osiem miesięcy przed wyborami i dokładnie w dniu przesłuchania Mirosława Drzewieckiego przed komisją śledczą Donald Tusk ogłosił, że będzie kandydatem Platformy Obywatelskiej na prezydenta. Kilka dni wcześniej mówił, że decyzję "już podjął w duchu". Mimo to jego rzecznik Paweł Graś jeszcze w poniedziałek zapewniał, że jej ogłoszenie "to kwestia tygodni".
Skąd to przyspieszenie? Kierownictwo Platformy zapewnia, że zbieżność dni ogłoszenia decyzji szefa rządu i przesłuchania Mirosława Drzewieckiego przed komisją śledczą to "czysty przypadek". "Tak wygląda odwracanie uwagi ludu od problemów i przekrętów, jakie narobiła PO. Tuska dopadł Pędzący Królik" - pisze tymczasem na platformę Kontakt TVN24 internauta Robert.
Decyzja nie była zaskoczeniem
Internauci w większości spodziewali się, że Donald Tusk ogłosi, iż nie będzie kandydatem na prezydenta, bo ma jeszcze wiele do zrobienia jako premier (41 proc.). Pozytywnej decyzji premiera oczekiwał co trzeci głosujący w sondzie tvn24.pl (29 proc.). Podobna liczba internautów (30 proc.) uznała, że oświadczenie Tuska "w sprawie kandydowania" będzie wymijające i nadal nie przyniesie ostatecznej odpowiedzi. W sondzie oddano 1581 głosów.
Jednocześnie na forum zaroiło się od komentarzy, w przeważającej większości - negatywnie oceniających obecnego premiera. "Nie chcemy pudrowanych polityków. Polska zasługuje na prawdziwych patriotów" - pisze ~bez PR. (...)
(źródło i całość)
Myślę, że warto w tym kontekście przypomnieć fragmenty materiału "Fakty obciążają Tuska" z wczorajszej "Gazety Polskiej":
Mimo zeznań Jacka Cichockiego i członków komisji śledczej z PO, którzy próbowali wykazać, że były inne możliwości przecieku w aferze hazardowej niż premier, fakty wskazują na Donalda Tuska. Chyba że z kolejnych zeznań wynikałoby, że winę ponoszą osoby odpowiedzialne za obieg tajnych informacji w Kancelarii Premiera. Pełnomocnikiem ds. ochrony informacji niejawnych w kancelarii był Grzegorz Michniewicz. 23 grudnia 2009 roku popełnił on w tajemniczych okolicznościach samobójstwo. Wątpliwości tych już nie wyjaśni Jacek Cichocki, szef Kolegium ds. Służb Specjalnych w Kancelarii Premiera, zaprzeczył przed komisją śledczą, jakoby to on był źródłem przecieku o działaniach operacyjnych Centralnego Biura Antykorupcyjnego dotyczących hazardowych aferzystów. Podkreślił, że między 12 sierpnia 2009 r. (gdy wpłynęło pismo CBA) a 24 sierpnia nikt – poza premierem i nim – nie miał dostępu do tajnych materiałów CBA. Ale gdy śledczy Bartosz Arłukowicz z lewicy zapytał go, czy po spotkaniu 14 sierpnia 2009 r. u Donalda Tuska z Mariuszem Kamińskim materiały CBA wróciły do kancelarii tajnej premiera i – co ma z tym związek – czy ktoś mógł się z nimi zapoznać, Cichocki powiedział, że może o to zapytać biuro tajne. Odpowiadając na pytania posłów z komisji, Cichocki stwierdził też, iż nie może wykluczyć, że ktoś widział te materiały, np. dyrektorzy w Kolegium ds. Służb Specjalnych, którzy mu podlegają. Jeśli dopuszcza, że materiały CBA mogły nie wrócić do kancelarii tajnej i że ktoś z osób posiadających dostęp do tajnych dokumentów mógł je widzieć, a z drugiej strony twierdzi, że nikt poza nim i premierem nie miał do nich dostępu, jaka jest prawda? Czy nie jest to informacja, którą rozszerzy kolejny świadek, gdy wina Donalda Tuska za przeciek stanie się bardziej uprawdopodobniona, że jednak były inne potencjalne źródła w kręgu premiera? Istnieją bowiem tylko dwie drogi przecieku: łańcuszek zaczynający się od premiera i – niezależny od Donalda Tuska – od osób, które z definicji mają dostęp do informacji ściśle tajnych w Kancelarii Premiera.
Ludzie z otoczenia Donalda Tuska wiedzą, że prędzej czy później ten fakt przebije się do opinii publicznej. Na portalach internetowych pojawił się kilka dni temu „news”, że przeciek miał miejsce dużo wcześniej przed 12 sierpnia 2009 r., gdy szef CBA poinformował o nielegalnych działaniach lobbingowych premiera. Asystent Mirosława Drzewieckiego, Marcin Rosół, już na przełomie 2008 i 2009 r. miał być rzekomo uprzedzony, że CBA interesuje się lobbingiem hazardowym. Gdyby tak było, afera hazardowa w ogóle nie ujrzałaby światła dziennego, bo Rosół powiedziałby o tym Drzewieckiemu, ten Chlebowskiemu, po nich dowiedzieliby się o operacji CBA Sobiesiak i Kosek. CBA nie nagrałoby żadnej ich rozmowy, w której dostarczyliby oni materiału procesowego. Tymczasem rozmawiali swobodnie aż do sierpnia 2009 r. A jeśli Rosół był ostrzegany, ale nie uwierzył w przestrogi, nie uprzedził wyżej wymienionych, więc żadnego przecieku wówczas by nie było.
Cichocki zapomniał o Michniewiczu
Próba wykazania, że to nie premier, ale na przykład ktoś uprawniony do poznania tajemnic państwowych ponosi winę za przeciek, jest ryzykowna. Przeciek jest przestępstwem, grozi za nie kara więzienia, trzeba więc osobie posądzanej udowodnić to. Chyba że w pewnym momencie prac komisji z zeznań któregoś ze świadków będzie wynikało, że odpowiedzialność spada na Grzegorza Michniewicza. Michniewicz nie żyje, więc takie wyjaśnienie byłoby ułatwione. Niezależnie czy taka sytuacja zaistnieje, niewątpliwie zeznania Michniewicza mogłyby wnieść istotną wiedzę – jaki był w praktyce od 12 sierpnia 2009 r. obieg tajnych materiałów i informacji przekazanych premierowi przez szefa CBA. Kto po nie sięgał, kiedy zwracał, czy to odnotowywano, czy było to np. w dniach konkretnych spotkań premiera, a jeśli – to jakich itp. Michniewicz pełnił funkcję Dyrektora Generalnego Kancelarii Premiera od stycznia 2008 r. Nie był z ekipy Tuska, został przejęty po poprzednich rządach. W kancelarii był pełnomocnikiem do spraw ochrony informacji niejawnych i administratorem danych. (...)
(źródło i całość)
Oczywiście za jakiś czas będziemy mogli powiedzieć więcej, dlaczego przed pierwszym przesłuchaniem przez komisję hazardową, D. Tusk składa swoją deklarację "w trybie przyśpieszonym", przedstawiając jako wypracowywany przez rok program rządu pakiet projektów, którego nie zna wicepremier W. Pawlak.
Patrząc na to wszystko nie mam wątpliwości, że dzisiejsze przesłuchanie Mira... również nie ma znaczenia. PO jest na tyle zdesperowana w obawie, że w toku prac komisji zostanie ujawnione coś, co uderzy w premiera, że M. Sekuła musi "jechać po bandzie" - kończyć przesłuchanie, zasiadając przed końcem przerwy do stołu z pytaniem, czy któreś z pustych krzeseł ma jeszcze jakieś pytania, czy nie występować do właściwych instytucji o dokumenty, na których chcą pracować członkowie komisji. Dzisiaj znowu się okazało, że Miro dysponował papierami dla ww. członków nieznanymi.
Reasumując, nic się dzisiaj specjalnego nie działo. Może jedynie wart odnotowania jest występ Palikota, który twierdzi, że aktualnie naturalnymi kandydatami PO do prezydenckiej elekcji są B. Komorowski oraz R. Sikorski - tak się złożyło, że obaj poukładani z różnymi grupami ze środowiska byłych WSI. Urocze. Chociaż, szczerze, obstawiałem że dla odmiany padnie nazwisko kogoś z "cywilnych". Pamiętajmy, że w czasach, gdy rzecznikiem rządu jest były koordynator służb specjalnych zatrudniony jako cieć u bauera... wszystko się może zdarzyć.
A jakimś odpowiednikiem "Alicji w krainie czarów", z ilustracji do której pożyczyłem królika może być np. film "O dwóch takich..." ;)
Co ciekawe, została przyjęta źle nawet wśród użytkowników portalu... tvn24pl.
"Tuska dopadł Pędzący Królik"
INTERNAUCI PRZEWIDZIELI DECYZJĘ TUSKA
Zgodnie z przewidywaniami większości internautów, Donald Tusk ogłosił, że nie będzie kandydatem na prezydenta. Internauci nie mają wątpliwości - czwartkowa, ważna decyzja premiera miała odciągnąć uwagę opinii publicznej od przesłuchania Mirosława Drzewieckiego przed komisją hazardową.
Na osiem miesięcy przed wyborami i dokładnie w dniu przesłuchania Mirosława Drzewieckiego przed komisją śledczą Donald Tusk ogłosił, że będzie kandydatem Platformy Obywatelskiej na prezydenta. Kilka dni wcześniej mówił, że decyzję "już podjął w duchu". Mimo to jego rzecznik Paweł Graś jeszcze w poniedziałek zapewniał, że jej ogłoszenie "to kwestia tygodni".
Skąd to przyspieszenie? Kierownictwo Platformy zapewnia, że zbieżność dni ogłoszenia decyzji szefa rządu i przesłuchania Mirosława Drzewieckiego przed komisją śledczą to "czysty przypadek". "Tak wygląda odwracanie uwagi ludu od problemów i przekrętów, jakie narobiła PO. Tuska dopadł Pędzący Królik" - pisze tymczasem na platformę Kontakt TVN24 internauta Robert.
Decyzja nie była zaskoczeniem
Internauci w większości spodziewali się, że Donald Tusk ogłosi, iż nie będzie kandydatem na prezydenta, bo ma jeszcze wiele do zrobienia jako premier (41 proc.). Pozytywnej decyzji premiera oczekiwał co trzeci głosujący w sondzie tvn24.pl (29 proc.). Podobna liczba internautów (30 proc.) uznała, że oświadczenie Tuska "w sprawie kandydowania" będzie wymijające i nadal nie przyniesie ostatecznej odpowiedzi. W sondzie oddano 1581 głosów.
Jednocześnie na forum zaroiło się od komentarzy, w przeważającej większości - negatywnie oceniających obecnego premiera. "Nie chcemy pudrowanych polityków. Polska zasługuje na prawdziwych patriotów" - pisze ~bez PR. (...)
(źródło i całość)
Myślę, że warto w tym kontekście przypomnieć fragmenty materiału "Fakty obciążają Tuska" z wczorajszej "Gazety Polskiej":
Mimo zeznań Jacka Cichockiego i członków komisji śledczej z PO, którzy próbowali wykazać, że były inne możliwości przecieku w aferze hazardowej niż premier, fakty wskazują na Donalda Tuska. Chyba że z kolejnych zeznań wynikałoby, że winę ponoszą osoby odpowiedzialne za obieg tajnych informacji w Kancelarii Premiera. Pełnomocnikiem ds. ochrony informacji niejawnych w kancelarii był Grzegorz Michniewicz. 23 grudnia 2009 roku popełnił on w tajemniczych okolicznościach samobójstwo. Wątpliwości tych już nie wyjaśni Jacek Cichocki, szef Kolegium ds. Służb Specjalnych w Kancelarii Premiera, zaprzeczył przed komisją śledczą, jakoby to on był źródłem przecieku o działaniach operacyjnych Centralnego Biura Antykorupcyjnego dotyczących hazardowych aferzystów. Podkreślił, że między 12 sierpnia 2009 r. (gdy wpłynęło pismo CBA) a 24 sierpnia nikt – poza premierem i nim – nie miał dostępu do tajnych materiałów CBA. Ale gdy śledczy Bartosz Arłukowicz z lewicy zapytał go, czy po spotkaniu 14 sierpnia 2009 r. u Donalda Tuska z Mariuszem Kamińskim materiały CBA wróciły do kancelarii tajnej premiera i – co ma z tym związek – czy ktoś mógł się z nimi zapoznać, Cichocki powiedział, że może o to zapytać biuro tajne. Odpowiadając na pytania posłów z komisji, Cichocki stwierdził też, iż nie może wykluczyć, że ktoś widział te materiały, np. dyrektorzy w Kolegium ds. Służb Specjalnych, którzy mu podlegają. Jeśli dopuszcza, że materiały CBA mogły nie wrócić do kancelarii tajnej i że ktoś z osób posiadających dostęp do tajnych dokumentów mógł je widzieć, a z drugiej strony twierdzi, że nikt poza nim i premierem nie miał do nich dostępu, jaka jest prawda? Czy nie jest to informacja, którą rozszerzy kolejny świadek, gdy wina Donalda Tuska za przeciek stanie się bardziej uprawdopodobniona, że jednak były inne potencjalne źródła w kręgu premiera? Istnieją bowiem tylko dwie drogi przecieku: łańcuszek zaczynający się od premiera i – niezależny od Donalda Tuska – od osób, które z definicji mają dostęp do informacji ściśle tajnych w Kancelarii Premiera.
Ludzie z otoczenia Donalda Tuska wiedzą, że prędzej czy później ten fakt przebije się do opinii publicznej. Na portalach internetowych pojawił się kilka dni temu „news”, że przeciek miał miejsce dużo wcześniej przed 12 sierpnia 2009 r., gdy szef CBA poinformował o nielegalnych działaniach lobbingowych premiera. Asystent Mirosława Drzewieckiego, Marcin Rosół, już na przełomie 2008 i 2009 r. miał być rzekomo uprzedzony, że CBA interesuje się lobbingiem hazardowym. Gdyby tak było, afera hazardowa w ogóle nie ujrzałaby światła dziennego, bo Rosół powiedziałby o tym Drzewieckiemu, ten Chlebowskiemu, po nich dowiedzieliby się o operacji CBA Sobiesiak i Kosek. CBA nie nagrałoby żadnej ich rozmowy, w której dostarczyliby oni materiału procesowego. Tymczasem rozmawiali swobodnie aż do sierpnia 2009 r. A jeśli Rosół był ostrzegany, ale nie uwierzył w przestrogi, nie uprzedził wyżej wymienionych, więc żadnego przecieku wówczas by nie było.
Cichocki zapomniał o Michniewiczu
Próba wykazania, że to nie premier, ale na przykład ktoś uprawniony do poznania tajemnic państwowych ponosi winę za przeciek, jest ryzykowna. Przeciek jest przestępstwem, grozi za nie kara więzienia, trzeba więc osobie posądzanej udowodnić to. Chyba że w pewnym momencie prac komisji z zeznań któregoś ze świadków będzie wynikało, że odpowiedzialność spada na Grzegorza Michniewicza. Michniewicz nie żyje, więc takie wyjaśnienie byłoby ułatwione. Niezależnie czy taka sytuacja zaistnieje, niewątpliwie zeznania Michniewicza mogłyby wnieść istotną wiedzę – jaki był w praktyce od 12 sierpnia 2009 r. obieg tajnych materiałów i informacji przekazanych premierowi przez szefa CBA. Kto po nie sięgał, kiedy zwracał, czy to odnotowywano, czy było to np. w dniach konkretnych spotkań premiera, a jeśli – to jakich itp. Michniewicz pełnił funkcję Dyrektora Generalnego Kancelarii Premiera od stycznia 2008 r. Nie był z ekipy Tuska, został przejęty po poprzednich rządach. W kancelarii był pełnomocnikiem do spraw ochrony informacji niejawnych i administratorem danych. (...)
(źródło i całość)
Oczywiście za jakiś czas będziemy mogli powiedzieć więcej, dlaczego przed pierwszym przesłuchaniem przez komisję hazardową, D. Tusk składa swoją deklarację "w trybie przyśpieszonym", przedstawiając jako wypracowywany przez rok program rządu pakiet projektów, którego nie zna wicepremier W. Pawlak.
Patrząc na to wszystko nie mam wątpliwości, że dzisiejsze przesłuchanie Mira... również nie ma znaczenia. PO jest na tyle zdesperowana w obawie, że w toku prac komisji zostanie ujawnione coś, co uderzy w premiera, że M. Sekuła musi "jechać po bandzie" - kończyć przesłuchanie, zasiadając przed końcem przerwy do stołu z pytaniem, czy któreś z pustych krzeseł ma jeszcze jakieś pytania, czy nie występować do właściwych instytucji o dokumenty, na których chcą pracować członkowie komisji. Dzisiaj znowu się okazało, że Miro dysponował papierami dla ww. członków nieznanymi.
Reasumując, nic się dzisiaj specjalnego nie działo. Może jedynie wart odnotowania jest występ Palikota, który twierdzi, że aktualnie naturalnymi kandydatami PO do prezydenckiej elekcji są B. Komorowski oraz R. Sikorski - tak się złożyło, że obaj poukładani z różnymi grupami ze środowiska byłych WSI. Urocze. Chociaż, szczerze, obstawiałem że dla odmiany padnie nazwisko kogoś z "cywilnych". Pamiętajmy, że w czasach, gdy rzecznikiem rządu jest były koordynator służb specjalnych zatrudniony jako cieć u bauera... wszystko się może zdarzyć.
A jakimś odpowiednikiem "Alicji w krainie czarów", z ilustracji do której pożyczyłem królika może być np. film "O dwóch takich..." ;)
- Foxx - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
18 komentarzy
1. Reasumując, nic się dzisiaj specjalnego nie działo.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Foxx
3. Odnośnie podpisania kontraktu z Rosją
4. Sposób na śnieg i nie tylko.
5. Kisiel
6. karampuk
7. tak
8. Nurni
9. Maryla
10. Kisiel
11. Nurni
12. ad Kisiel
13. wersja Drzewieckiego rażąco odbiega od tego, co zeznał pan Wosi
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
14. Drzewiecki pozwał Mariusza
Drzewiecki pozwał Mariusza Kamińskiego za oszczerstwa
Minister utrzymywał przestępcze kontakty z gangsterami z grupy pruszkowskiej. - twierdził były szef CBA.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
15. znów wyciągi
PO obiecuje wykreślić wyciągi
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
16. Medialny Kwiatkowski
Coraz częściej eks minister sprawiedliwości z Łodzi występuje w roli dobrego szeryfa, który "prostuje" zawiłości ustawodawcze, ukazuje się jak "wujek dobra rada"..;)
Byłabym ostrożna.
Powoli staje się medialną twarzą PO, w/g mnie jest lansowany i zyskuje w opinii publicznej kolejne punkty. Czyżby był do czegoś przygotowywany?
Gdyby realnie chciał działać, to w tej, czy innej sprawie miał zarówno czas, jak i możliwości.
Ale ad rem..
Dla nikogo stąd chyba nie jest nowością, że w latach poprzedzających EURO 2012 Ministerstwo Sportu zyskało niebywałe uprawnienia..
Zwłaszcza pierwszy minister miał wpływ na zagadnienia, które w rzeczywistości są przypisane innym ministerstwom. Zagadnienia, a więc idące za nimi olbrzymie środki.
To juz nie jest tylko kwestia stadionów, związanych z nimi przetargów, kontraktów i wybór oferentów.
Ale, o czym sygnalizowano w mediach; również kwestia infastruktury drogowej - choćby Chińczycy do budowy autostrad
"- W trakcie pobytu (w Chinach) miałem bardzo dużo spotkań z wielkimi firmami chińskimi, które budowały igrzyska w Pekinie - stadiony, obiekty sportowe, porty lotnicze, autostrady, szybką kolej chińską (...) - oni są bardzo zainteresowani tym, żeby wejść do Polski, a ja zrobię wszystko, żeby taka możliwość była - powiedział Drzewiecki we wtorek w TVP Info."
więcej:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114880,5603663,Chinczycy__Zbudu...
"Pojechaliśmy z premierem Schetyną do Chin, aby potwierdzić nasze olbrzymie zainteresowanie udziałem miejscowych firm w przetargach na budowę obiektów sportowych przed Euro 2012. Mają oni ogromne doświadczenie w tym zakresie, co pokazali budując obiekty olimpijskie - powiedział minister sportu w TVN 24.
Chińskie firmy będą uczestniczyły w przetargach na takich samych zasadach, jak wszystkie inne. Jeżeli ich oferty będą lepsze niż belgijskie czy francuskie, to wygrają konkursy i będą realizowały inwestycje. " (...)
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Drzewiecki-chinskie-firmy-moga-zb...
Zagwarantował bezwarunkowe, gigantyczne premie dla NCS i PL 2012
"Rafał Kapler dostałby premię, nawet gdyby przez trzy lata nie kiwnął palcem, a wstrzymanie wypłaty przez minister Muchę tylko działa na jego korzyść, bo dostanie odsetki karne za zwłokę - wynika z tajnego aneksu do umowy zawartej pomiędzy Narodowym Centrum Sportu a Rafałem Kaplerem. W imieniu rządu dokument podpisał Mirosław „Miro” Drzewiecki, były minister sportu. Jeszcze wczoraj temu zaprzeczał.
- Umowa została tak skonstruowana, że nawet gdyby np. z jakiegoś powodu aresztowano pana Kaplera, nie wykluczałoby to przyznania ponad półmilionowej premii - mówi poseł Jerzy Polaczek, były minister transportu w rządzie PiS. Polityk dotarł do tych dokumentów i przekazał je "Gazecie Polskiej Codziennie".
http://niezalezna.pl/23615-ujawniamy-tajny-aneks-umowy-kaplera?page=8
To na dodatek jeszcze forsował ustawę zawierającą tak niekorzystne dla właścicieli ziem
prawo szlaku
"Właśnie w 2008 r. pojawił się projekt wprowadzenia takich przepisów. Wówczas znalazły się one w tzw. prawie szlaku przygotowywanym przez ministra Mirosława Drzewieckiego, znajomego Sobiesiaka. Temat powrócił w nowej kadencji rządu Donalda Tuska. Po pierwszym czytaniu w Sejmie poprawki głosami PO, PSL i RP trafiły do komisji nadzwyczajnej ds. zmian w kodyfikacjach"(...)
platformaobywatelska.cba.pl/
W świetle choćby tego forsowanie takiej ustawy budzi co najmniej wątpliwości..
Ryszard Sobiesiak: Dzień dobry, dalej zajęci? Sobiesiak się kłania.
Mirosław Drzewiecki: Cześć Rysia.
RS: A cześć panie ministrze. No to kurde mol ja już myślałem, że ty już kurna nie chcesz... to nie chcesz mi tu pomóc... nie zrobię tego wyciągu na zimę no...
MD: Proszę?
RS: No nie zrobię tego wyciągu na zimę jak k...!
MD: Słuchaj, już będę dzwonił, zaraz się dowiem, bo teraz przejeżdżam z jednego miejsca do drugiego (...)
RS: Proszę cię bardzo, bo ja już tu chciałem panu Reinertowi (Alojzy Reinert, producent okien - red.) dać, żeby dzwonił, żeby dzwonił do ciebie, bo ty ode mnie nie odbierasz. Nic nie potrzebujesz od pana Alojzego?
MD: Na razie nie, ale będę potrzebował okna jeszcze.
RS: Będziesz potrzebował jeszcze okna jeszcze...
MD: Duże takie jedno przesuwane, pięć metrów ponad. (...)
RS: To dobra, to nie przeszkadzam, Mirek weź proszę cię dopilnuj to.
MD: Dobrze, dobrze.
http://niewygodne.info.pl/drzewiecki_miroslaw_01.htm
Chciałoby się zapytać, na jakie jeszcze decyzje miało wpływ Ministerstwo Sportu?
O dopłatach i zatrudnianiu krewnych i znajomych królika w Totalizatorze Sportowym już nie wspominam, bo przecież afery hazardowej nie było :)))))
17. CBŚ
Wiceminister finansów i szef służby celnej Jacek Kapica może usłyszeć zarzut przekroczenia uprawnień. Jak nieoficjalnie dowiedział się reporter RMF FM, nie można wykluczyć, że prokuratura postawi mu zarzuty korupcyjne.
Centralne Biuro Śledcze wczoraj przeszukało gabinet Jacka Kapicy oraz gabinety pięciu dyrektorów w ministerstwie finansów. Funkcjonariusze weszli do resortu na zlecenie prokuratury w Białymstoku, która prowadzi hazardowe śledztwo w sprawie "jednorękich bandytów".
Według RMF FM, funkcjonariusze zabrali komputery i sprzęt elektroniczny należący do Kapicy i innych urzędników.
Dziennik.pl podał początkowo, że akcja CBŚ nadal trwa. Resort zdementował tę informację twierdząc, że policjanci byli w budynku wczoraj.
Jacek Kapica w 2008 roku został mianowany podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów. Tego samego dnia, po złożeniu przez Jacka Dominika rezygnacji, został także szefem Służby Celnej.
4 sierpnia 2011 mianowany został na stopień nadinspektora Służby Celnej, nominację odebrał 5 października tego samego roku.
Kapica był jednym ze świadków zeznających przed sejmową komisją śledczą powołaną do wyjaśnienia afery hazardowej.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/cbs-w-ministerstwie-finansow-beda-zarzuty...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
18. Afery hazardowej,czyli tej,której nie było :)
a co na to wszystko sld ?wszak początki dał Jaskiernia....czyżby Miller zapomniał...własnie teRAZ ,gdy POdpisywać sie chce pod Trybunałem Stanu dla Prezesa Kaczyńskiego i p.Ziobry ?
Ciekawe również co na to, ci z Pędzącego Króliczka ???
gość z drogi