Od bohatera do zera (Katarzyna Nowicka - TVP INFO)
Krzysztofjaw, czw., 21/01/2010 - 12:36
Ambicje miał ogromne. Wicepremier, minister finansów… W efekcie z rządowych planów nic nie wyszło, ale został szefem...
Ambicje miał ogromne. Wicepremier, minister finansów… W efekcie z rządowych planów nic nie wyszło, ale został szefem klubu PO i zarazem jedną z jej twarzy. Dziś też jest twarzą, tyle, że najgłośniejszej afery ostatnich miesięcy. Jest wyłącznie „Zbychem” ze stenogramów CBA, którego, jak twierdzi część sejmowych śledczych, PO chce rzucić na pożarcie, zrzucając na niego całą winę. Od partyjnego bohatera do politycznego zera. Czy tak właśnie będzie? Wiele zależy od tego co powie dziś przed komisją śledczą.
O Zbigniewie Chlebowskim można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że ma charyzmę. Sztywny, z ugrzecznionym uśmiechem, mówił sloganami trudno było wyciągnąć od niego ciekawą wypowiedź. Tym bardziej podziw budzi, jak szybko piął się po szczeblach partyjnej kariery. Może dlatego, że, jak twierdzą, jego znajomi z różnych etapów politycznego życia był chorobliwie ambitny i, zawsze lubił sprawiać wrażenie, że wszystko „da się załatwić” – Załatwiactwo to był jego styl bycia. "Nie martw się, załatwię, spróbuję pomóc". Tyle, że niewiele wynikało z tego poza słowami. Ale tu był królem świata – wspominał ostatnio w lokalnej prasie strażak gminnej OSP, której Chlebowski przez wiele lat był prezesem.
Bardzo podobnie wspomina go kolega z rodzinnego Żarowa, gdzie zaczynał polityczną karierę. - Lubił czuć się ważny. Jak przyjeżdżał z Warszawy to gwiazdorzył na lewo i prawo. Chwalił się, że teraz to on wiele może - opowiada.
Miał ambicję i pilnie pracował. Typ wiernego żołnierza. Zawsze w cieniu Tuska i jego najbliższej świty, ale na każde jej zawołanie. Mimo wspomnianego braku charyzmy zyskał sympatię dziennikarzy, bo w przeciwieństwie do innych liderów PO, był zawsze dostępny. Znalazł się też w czołówce rankingu „Polityki”, która co roku wybiera najbardziej pracowitych posłów.
Bardzo podobnie wspomina go kolega z rodzinnego Żarowa, gdzie zaczynał polityczną karierę. - Lubił czuć się ważny. Jak przyjeżdżał z Warszawy to gwiazdorzył na lewo i prawo. Chwalił się, że teraz to on wiele może - opowiada.
Miał ambicję i pilnie pracował. Typ wiernego żołnierza. Zawsze w cieniu Tuska i jego najbliższej świty, ale na każde jej zawołanie. Mimo wspomnianego braku charyzmy zyskał sympatię dziennikarzy, bo w przeciwieństwie do innych liderów PO, był zawsze dostępny. Znalazł się też w czołówce rankingu „Polityki”, która co roku wybiera najbardziej pracowitych posłów.
Pochodzi z małej miejscowości na Dolnym Śląsku. Jego i rodzeństwo wychowywała matka, bo ojciec zmarł gdy Chlebowski miał kilka lat. Do Żarowa koło Świdnicy trafił po ślubie. Po ukończeniu Akademii Rolniczej mógł objąć jakieś ciche urzędnicze stanowisko i tak spokojnie dotrwać do dziś. Ale on chciał czegoś więcej.
Od białych klapek minęło 20 lat
Chlebowski zapisał się do Solidarności Rolniczej i wystartował w wyborach w 1990 r do rady gminy. Poszczęściło mu się bo zrobił na radzie dobre wrażenie. Młody, ambitny, kończył studia... Został burmistrzem Żarowa. Jednym z najmłodszych burmistrzów w kraju - co niejednokrotnie podkreślał. Miał wtedy 26 lat.
Wiele osób, które z nim wtedy pracowało przytacza jedno wspomnienie - na pierwsze posiedzenie rady przyjechał w podkoszulku i... białych klapkach ze skaju. Szybko jednak odnalazł się w nowej roli. Burmistrzował 10 lat. - Ale w głowie cały czas miał Warszawę. Wyrwać się z Żarowa, zrobić karierę w stolicy. To było coś! On tego bardzo chciał - mówi jeden ze znajomych przyszłego posła PO.
"Wyrwać" udaje się dziesięć lat temu. Wyrwać, albo jak mówią złośliwi - ewakuować. Bo gmina, choć za rządów Chlebowskiego, otrzymała nawet kilka nagród za rozwój, w tym m.in. Dolnośląski Klucz Sukcesu, była mocno zadłużona. Najpierw z listy AWS (należał do wchodzącego w jej skład SKL) został radnym sejmiku dolnośląskiego. A potem wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Wstąpił do Platformy Obywatelskiej i w 2001 r został posłem z okręgu wałbrzyskiego. I tak już trzecią kadencję.
Od białych klapek minęło 20 lat
Chlebowski zapisał się do Solidarności Rolniczej i wystartował w wyborach w 1990 r do rady gminy. Poszczęściło mu się bo zrobił na radzie dobre wrażenie. Młody, ambitny, kończył studia... Został burmistrzem Żarowa. Jednym z najmłodszych burmistrzów w kraju - co niejednokrotnie podkreślał. Miał wtedy 26 lat.
Wiele osób, które z nim wtedy pracowało przytacza jedno wspomnienie - na pierwsze posiedzenie rady przyjechał w podkoszulku i... białych klapkach ze skaju. Szybko jednak odnalazł się w nowej roli. Burmistrzował 10 lat. - Ale w głowie cały czas miał Warszawę. Wyrwać się z Żarowa, zrobić karierę w stolicy. To było coś! On tego bardzo chciał - mówi jeden ze znajomych przyszłego posła PO.
"Wyrwać" udaje się dziesięć lat temu. Wyrwać, albo jak mówią złośliwi - ewakuować. Bo gmina, choć za rządów Chlebowskiego, otrzymała nawet kilka nagród za rozwój, w tym m.in. Dolnośląski Klucz Sukcesu, była mocno zadłużona. Najpierw z listy AWS (należał do wchodzącego w jej skład SKL) został radnym sejmiku dolnośląskiego. A potem wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Wstąpił do Platformy Obywatelskiej i w 2001 r został posłem z okręgu wałbrzyskiego. I tak już trzecią kadencję.
Przegrał i prawie płakał
Na początku był szeregowym, anonimowym posłem. Blisko współpracował jednak z ówczesnym szefem klubu - Janem Rokitą. Dużo pracował, pilnie czytał ustawy. Powoli wyrastał na eksperta PO ds. gospodarczych. Mimo współpracy, w sporze Rokity z Tuskiem jednoznacznie opowiedział się po stronie tego drugiego. To był dobry strzał i zwrot w karierze.
Choć na początku dostał obuchem w głowę. Co prawda to jemu Tusk zaproponował szefowanie klubowi, ale głosowanie wygrał Bogdan Zdrojewski. Dla Chlebowskiego to był prawdziwy cios. Podobno po posiedzeniu klubu prawie płakał.
Po przyspieszonych wyborach w 2007 r też nie było tak jak chciał. Przecież w słynnym gabinecie cieni był wymieniany jako minister finansów, albo skarbu, a tu nic. Początkowo opowiadał co prawda, że któreś z ministerstw ma już w kieszeni, ale w efekcie musiał obejść się smakiem. Zostaje jednak szefem klubu, a to jedno z ważniejszych sejmowych stanowisk.
Na słowach nie zawsze się kończyło
Jeden z przytoczonych już znajomych Chlebowskiego wspomina, że lubił imponować, mówić, że załatwi, ale zazwyczaj na słowach się kończyło. Chyba jednak nie do końca tak było. Portal tvp.info jako pierwszy opisał sprawę Roberta Jagły, byłego asystenta Chlebowskiego i członka rodziny żony posła. Trzy lata temu został on prezesem Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego, choć jego kandydatura przepadła w konkursie.
A to nie koniec. W 2009 r Jagła został prezesem spółki skarbu państwa Rivendell. Nie udało się co prawda w konkursie, ale to udało się obejść. Zmieniono większość z członków rady nadzorczej i to oni wybrali Jagłę na prezesa. Prasa pisała też o Jerzym Kubarze, właścicielu lokalnych tytułów prasowych z regionu Chlebowskiego. Został on członkiem Rady Nadzorczej Totalizatora Sportowego. Inny znajomy Chlebowskiego Tomasz Kurzawa (wtedy szef PO w Świebodzicach) wszedł do Zarządu Zakładów Koksowniczych Victoria w Wałbrzychu, gdzie specjalnie dla niego utworzono stanowisko.
Wszystko to jednak miało wymiar lokalny i nie przeszkadzało Chlebowskiemu w warszawskiej karierze. Jego pozycja w partii była niezachwiana. Gdy wybuchła sprawa Tomasza Misiaka, Chlebowski uparcie powtarzał, że przyjęcie rezygnacji senatora z członkostwa w klubie to "podkreślenie, że dla PO wysokie standardy etyczne i moralne są rzeczą świętą" Afera hazardowa wybuchła zaledwie kilka miesięcy później.
Rzeczpospolita ujawniła, że ze stenogramów CBA wynika iż Chlebowski razem z Mirosławem Drzewieckim mieli pomagać przedstawicielom branży hazardowej, m.in. tak by tworzona ustawa była dla nich korzystna.
Zyskać miał m.in znajomy Chlebowskiego Ryszard Sobiesiak, który rozmawiał z szefem klubu PO także m.in. o przedłużeniu koncesji na kasyno (na 90 proc Rysiu załatwimy - to jedno ze słynnych zdań ze stenogramów). Podobnie jak do potocznego języka wszedł już słynny Zbychu (Chlebowski) i Miro (Drzewiecki). Chlebowski na dodatek w tajemniczych okolicznościach miał spotykać się z Sobiesiakiem na cmentarzu. Wszystko jak w szpiegowskim filmie.
Co powiedzą komisji?
Opozycyjni posłowie twierdzą, że przesłuchania byłego szefa klubu PO i byłego ministra sportu mogą okazać się kluczowe dla sceny politycznej. Co wiedzą, co ujawnią, czy zdecydują się pogrążyć innych kolegów? Były szef CBA Mariusz Kamiński zeznał przed komisją śledczą, że wyjątkowe zainteresowanie ustawą hazardową wykazywał inny lider PO Grzegorz Schetyna.
Na razie, jak twierdzi poseł Beata Kempa z PiS, to PO może chcieć pogrążyć Chlebowskiego. Dowodem ma być notatka, o której przed komisją mówił wiceminister finansów Jacek Kapica. Sporządził ją po spotkaniu z Chlebowskim, które odbyło się z inicjatywy posła PO.
- Minister Kapica powinien być tym telefonem co najmniej mocno zaskoczony: przecież dotąd prace nad ustawą szły w totalnie innym kierunku. Mimo to, z żadnego innego nieformalnego spotkania notatka służbowa nie powstaje. Wyjątkiem jest to jedno spotkanie z Chlebowskim. Dziwne, prawda? - mówiła w wywiadzie dla tvp.info.
- Nie można wykluczyć, że politycy Platformy postanowili poświęcić „Zbycha” i zrzucić na niego cała winę. Dlatego przesłuchanie Chlebowskiego będzie niezwykle ciekawe, choć moim zdaniem przedwczesne - dodaje posłanka.
Zyskać miał m.in znajomy Chlebowskiego Ryszard Sobiesiak, który rozmawiał z szefem klubu PO także m.in. o przedłużeniu koncesji na kasyno (na 90 proc Rysiu załatwimy - to jedno ze słynnych zdań ze stenogramów). Podobnie jak do potocznego języka wszedł już słynny Zbychu (Chlebowski) i Miro (Drzewiecki). Chlebowski na dodatek w tajemniczych okolicznościach miał spotykać się z Sobiesiakiem na cmentarzu. Wszystko jak w szpiegowskim filmie.
Co powiedzą komisji?
Opozycyjni posłowie twierdzą, że przesłuchania byłego szefa klubu PO i byłego ministra sportu mogą okazać się kluczowe dla sceny politycznej. Co wiedzą, co ujawnią, czy zdecydują się pogrążyć innych kolegów? Były szef CBA Mariusz Kamiński zeznał przed komisją śledczą, że wyjątkowe zainteresowanie ustawą hazardową wykazywał inny lider PO Grzegorz Schetyna.
Na razie, jak twierdzi poseł Beata Kempa z PiS, to PO może chcieć pogrążyć Chlebowskiego. Dowodem ma być notatka, o której przed komisją mówił wiceminister finansów Jacek Kapica. Sporządził ją po spotkaniu z Chlebowskim, które odbyło się z inicjatywy posła PO.
- Minister Kapica powinien być tym telefonem co najmniej mocno zaskoczony: przecież dotąd prace nad ustawą szły w totalnie innym kierunku. Mimo to, z żadnego innego nieformalnego spotkania notatka służbowa nie powstaje. Wyjątkiem jest to jedno spotkanie z Chlebowskim. Dziwne, prawda? - mówiła w wywiadzie dla tvp.info.
- Nie można wykluczyć, że politycy Platformy postanowili poświęcić „Zbycha” i zrzucić na niego cała winę. Dlatego przesłuchanie Chlebowskiego będzie niezwykle ciekawe, choć moim zdaniem przedwczesne - dodaje posłanka.
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz