Apokalipsa
FreeYourMind, pt., 18/12/2009 - 08:56
Od paru dni bombardują nas swoimi mądrościami rozmaici wujkowie dobra rada z tzw. służb drogowych, od których dowiadujemy się, że stan szlaków komunikacyjnych zimą to właściwie kwestia samych kierowców i ich umiejętności. I faktycznie, kto sobie śniegu nie rozjeździ, ten sobie długo i daleko nie pojeździ.
Polska to taki kraj, że wystarczą dwa dni mrozu i lekkie opady śniegu, i już paraliż. Nie trzeba żadnej wojny. A że są stłuczki, kolizje, wypadki, że ktoś ginie? Najwyraźniej przeszarżował. Nawet jeśli go zarzuciło na zakręcie, gdy jechał na trójce, to i tak jego wina, powinien był zredukować do dwójki albo jechać na jedynce. Zawsze zresztą można się poruszać pieszo, oczywiście, jak się wcześniej odśnieży sobie chodnik. Zresztą, jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy. Dokąd ci ludzie tak gnają, gdy życie jest takie piękne. Np. życie takiego drogowca. Nic nie robi wiosną, nic nie robi latem, niewiele się narobi jesienią, a potem zima i już w ogóle nic nie ma do roboty, tylko siedzieć w dyżurce, odbierać telefony, mówić, że trzeba sytuację przeczekać - i oglądać sobie telewizornię od świtu do nocy albo i dłużej.
Jak to zwykle w Polsce bywa – nikt nie jest temu totalnemu bajzlowi winny. Nikt nie wylatuje na zbity pysk z pracy za takie ostentacyjne lekceważenie zagrożeń dla bezpieczeństwa obywateli. Nikt też nie ponosi karnej odpowiedzialności za to, że ludzie trafiają do szpitali lub na cmentarz po tym, jak nieopacznie przemieścili się po zaśnieżonych i oblodzonych drogach, zamiast siedzieć cicho w domu. I ktoś jeszcze wątpi, że żyjemy w odnowionym peerelu? I właściwie nie byłoby nic w tym złego, że „jest jak jest”, czyli, że „spece” mający zadbać o stan polskich dróg, wzruszają ramionami, bo „się nie da” zadziałać na czas, bo albo są opady, albo korki, albo piaskarki nie mają dobrych opon, albo dyrektora ząb boli, albo minister infrastruktury wyjechał na Wyspy Kanaryjskie i komórki nie odbiera, albo nie wiem jeszcze co, bo znamy już peerelowskie maniery „służb cywilnych” – gdyby nie to, że ci ludzie, te instytucje, ich sprzęt etc. - to wszystko opłacane jest z pieniędzy tych kierowców i tych pieszych, którzy potem przeżywają dantejskie sceny na zaśnieżonych i oblodzonych nawierzchniach. Z tego też powodu nie mam nic do owych „służb drogowych”, iż nie wywiązują się ze swoich psich obowiązków, niech jednak siedzą sobie w hangarach czy biurowcach na własny rachunek, niech odpoczywają, niech oglądają sobie telewizję i czytają gazety na własny koszt, a nie obywateli. Wtedy mogą sobie siedzieć zimą na d... do samej śmierci.
W takim razie jednak tego typu usługi powinny zostać sprywatyzowane, a zabezpieczeniem stanu dróg powinny się zająć firmy, które będą pobierać opłaty za doprowadzenie nawierzchni do jej użyteczności dyżurując zimą przez całą dobę. No tak, tylko czy nie jest to żądanie niemożliwego?
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. zmuszać wlaścicieli samochodow do zmiany opon na zimowe!