Słuchając dzisiaj rozmowy Donalda Tuska z Janiną Paradowską w tok.fm odniosłem wrażenie, że ma miejsce ustawka. Nie tylko dlatego, że pobłażliwość dziennikarki "Polityki" dla Platformy jest bezgraniczna, ale także z powodu łatwości, z jaką premier łykał jej argumenty, a jednym nawet obiecał się zająć na posiedzeniu Klubu Parlamentarnego PO.
Dziwnym trafem chodzi o komisję śledczą w sprawie afery hazardowej PO, a rzecz dotyczy konkretnie usunięcia z komisji posłów Wassermana i Kempy. Pani redaktor w gruncie rzeczy zaproponowała swoisty handel wymienny – Andrzej Czuma wylatuje(domyślnie) z komisji nacisków, gdyż według niej jest rzekomo analogia w stosunku do komisji hazardowej.
W pewnym momencie z głupia frant zapytała premiera, czy Andrzej Czuma, jako były prokurator generalny nie ma analogicznego konfliktu interesów w komisji nacisków, co Wasserman i Kempa w hazardowej jako byli urzędnicy państwowi opiniujący ustawę o grach losowych za rządów PiS. Premier zareagował natychmiast z zadziwiającą spolegliwością i bez chwili namysłu orzekł, że to „poważny argument”. A także, że podda go pod rozwagę klubowi parlamentarnemu.
W ten sposób PO mogłoby usunąć Czumę z komisji nacisków i domagać się wzajemności ze strony PiS w komisji hazardowej, a dodatkowo wyszliby na niezłomnych strażników praworządności. Mnie osobiście najbardziej zaintrygował fakt, że pani Paradowska wymyśla skomplikowane analogie konfliktu interesów do innych komisji, a nie widzi najprostszej, czyli do pana przewodniczącego Sekuły. Mirosław Sekuła uczestniczył w procedowaniu prawa hazardowego dziewięć lat temu, co sam potwierdza i trzeba przyznać, że się nie wypiera.
Natomiast o tym, że wpływ musiał mieć wówczas ogromny, zaświadcza fakt, którego poseł też nie neguje – odwiedził go biznesmen-lobbysta z torbą pieniędzy i nie chciał ich przeznaczyć na ręce Sekuły w celach dobroczynnych, tylko porozmawiać o ustawie hazardowej. Nikt o zdrowych zmysłach chyba nie sądzi, że przedsiębiorca od jednorękich bandytów wybrał Mirosława Sekułę na chybił trafił – biznesmenów mamy bezczelnych, ale nie aż tak głupich, żeby swoje interesy powierzać na los szczęścia. Jeśli to nie świadczy o konflikcie interesów przewodniczącego komisji śledczej, to ja już nie wiem, co może świadczyć.
Jest natomiast kwestia do rozstrzygnięcia, jaki interes może mieć Donald Tuska i jego aferałowie, że tak łatwo dał się „przywieść na hak” pani Paradowskiej. To że wielki jest strach PO przed Wassermanem i Kempą w komisji hazardowej, to wiadomo i nie ulega wątpliwości. Jednak oddając głowę Czumy za głowy tamtych obojga, Platforma zyskuje podwójnie. Po pierwsze dopnie swego i usunie bezpośrednie zagrożenie, potem parlament będzie się motał z wybieraniem nowych członków obu komisji, a czas będzie płynął.
Po drugie pozbywa się wreszcie z publicznego widoku kompletnie i beznadziejnie już ośmieszonego polityka, jakim stał się Czuma, zarówno jako minister i jako śledczy z bożej łaski. Sama komisja nacisków jest już takim dnem, jeśli chodzi o osiągnięcia i image, że jej nic nie zaszkodzi, choćby tam przyszedł na szefa nawet Jaś Fasola.
Naprawdę, po dwukrotnym przewodnictwie Czumy rozdzielonym przez interludium w postaci kompromitacji Karpiniuka, nie ma takiej możliwości, żeby ktokolwiek jeszcze się czegokolwiek po tej komisji spodziewał. Więcej, PO odetchnie z ulgą, jeśli nieszczęsna hucpa z rzekomymi naciskami przestanie w końcu kłuć w oczy i przypominać ludziom, że coś takiego Platforma kiedyś z niezbitą pewnością promowała.
Gdyby do takiego handlu miało dojść, to dla Donalda Tuska sama słoneczna radość i szczęście. Gdybym natomiast ja chciał wystąpić jako Wujek Dobra Rada, radziłbym PiS-owi wystawić ponownie Kempę i Wassermana. Usunięcie tych posłów z komisji to gorący kartofel w rękach Platformy i niech ich parzy.
http://www.tok.fm/TOKFM/1,97907,7369468,O_kobietach__Piesiewiczu_i_jawnosci_afer__Ekskluzywny.html
napisz pierwszy komentarz