Noc grudniowa: niech nasze okna rozświetli PŁOMIEŃ PAMIĘCI (Krzysztof Ligęza)

avatar użytkownika Redakcja BM24

Aby Polska była Polską, musi być państwem socjalistycznym.
Tylko ono może zapewnić narodowi polskiemu,
że będzie gospodarzem we własnym, niepodległym domu".

(Wojciech Jaruzelski)
 

Co roku, w rocznicę ogłoszenia stanu wojennego, przed domem Wojciecha Jaruzelskiego płoną znicze. Za chwilę na okiennym parapecie w moim mieszkaniu również ustawię świecę.

Cóż bowiem nad ułomną pamięć i płomyk refleksji przeznaczyć możemy Ofiarom tamtych czasów? Bez wątpienia jesteśmy im to winni, winni tym bardziej, gdy ich Ojczyzna nie zadbała o to, by należycie rozliczyć i sprawiedliwie ukarać zbrodniarzy.

Wojciech Jaruzelski, ów wywodzący się z grona „utrwalaczy władzy ludowej” przywódca PRL z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, pierwszy prezydent „niepodległej” III Rzeczypospolitej, emerytowany generał Ludowego Wojska Polskiego, człowiek podejrzewany o zbrodniczą współpracę z sowieckimi spec-służbami, w dalszym ciągu „idzie w zaparte”, nadal twierdząc, że stan wojenny „ocalił Polskę przed wielowymiarową katastrofą”.

Cóż. Nie od dziś wiadomo, że kamienne sumienie w obliczu popełnionych niegodziwości znamionuje lokajskie charaktery.

TAMTEJ NOCY...

...człowiek ów „przestał patrzeć przez palce na jawną działalność i niecne knowania kontrrewolucyjnych grupek”, po czym „odparł zmasowany atak imperializmu na socjalistyczną Polskę, powstrzymując proces demontażu socjalizmu”.

W operacji “przywracania socjalistycznego porządku” wzięło udział około stu tysięcy funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej, w tym specjalne plutony przeszkolone do walki z terrorystami. Na ulice największych polskich miast wysłano osiemdziesiąt tysięcy żołnierzy, ponad 1600 czołgów, 1200 transporterów opancerzonych, 660 bojowych wozów piechoty oraz blisko 9000 innych “pojazdów wsparcia”. Zablokowano łączność telekomunikacyjną, “zabezpieczono” budynki i urządzenia radiowo–telewizyjne, na drogach całego kraju pojawiły się zapory i milicyjno–wojskowe posterunki.

Jednocześnie do akcji przystąpiły uzbrojone grupy operacyjne Służby Bezpieczeństwa, dodatkowo wyposażone w łomy, którymi wyważano drzwi mieszkań i kajdanki, którymi skuwano dłonie wyciąganym z łóżek „przeciwnikom władzy ludowej” (co ciekawe, najstarsza z zachowanych list osób przeznaczonych do internowania nosi datę 28. października 1980 roku). W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku zatrzymano ponad trzy tysiące członków opozycji, przewożąc ich na komisariaty, a następnie umieszczając w jednym z kilkudziesięciu “ośrodków odosobnienia”.

Aresztowano niemal wszystkich uczestników trwającego właśnie posiedzenia Komisji Krajowej “Solidarności”, wśród internowanych znalazła się większość przywódców Związku. W sumie podczas stanu wojennego internowano prawie dziesięć tysięcy osób.

Przez całą niedzielę, 13 grudnia, Polska wstrzymywała oddech, wpatrując się w twarz człowieka w czarnych okularach gwałcącego Naród sformułowaniami o „kraju znajdującym się nad przepaścią”, by od poniedziałku wybuchnąć w proteście setkami strajków okupacyjnych. W ciągu następnych kilkunastu dni między Odrą a Bugiem wojsko aż czterdzieści pięć razy pacyfikowało zakłady pracy, niektóre po dwa, trzy razy. Padły strzały, polała się krew...

Po brutalnym stłumieniu oporu, Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego „zadeklarowała wolę” przystąpienia do czystki, zwanej eufemistycznie „weryfikacją kadr”.

WIELKA CZYSTKA

Ludzi wyrzucano z pracy za „naganną postawę polityczną i moralną”. Za „nieudolność, chwiejność postaw, dwulicowość, negowanie konieczności wprowadzenia stanu wojennego i działalność sprzeczną z zarządzeniami władz; sprzyjanie strajkującym, udział w strajku”. Od członków „Solidarności” żądano złożenia deklaracji o wystąpieniu ze zdelegalizowanego związku i potępienia jego działań.

Masowa wendeta objęła dziesiątki tysięcy osób, łamiąc kariery i życiorysy. Najdrobniejsze podejrzenie o współpracę z „Solidarnością” kwalifikowało do „usunięcia z zawodu działających aktywnie na szkodę interesów PRL”, zaś podstawowym kryterium oceny było zachowanie danej osoby po sierpniu 1980 roku i w czasie stanu wojennego.

Solą w oku WRON-y były zwłaszcza media. Tu weryfikacji poddano ogół dziennikarzy, nie wyłączając redaktorów prowadzących rubryki sportowe i osób zajmujących się prognozą pogody. Zadbano o „porządek” w oświacie, „zaopiekowano” się kadrą wyższych uczelni, a także nauczycielami języka polskiego, historii i propedeutyki nauki o społeczeństwie.

Zwalnianym wręczano „wilczy bilet”, nauczycielom zarzucając „niewłaściwą postawę w czasie stanu wojennego, naruszanie przepisów pracy szkół w okresie stanu wojennego, naruszanie świeckości szkoły, oddziaływanie wychowawcze pozostające w rażącej sprzeczności z zadaniami szkoły, wieszanie ulotek i haseł antypaństwowych, brak przeciwdziałania wobec niepożądanych wpływów wychowawczych” oraz „niewłaściwe oddziaływanie na młodzież pod kątem akceptacji ideologii marksistowsko–leninowskiej, zasad ustrojowych socjalistycznego państwa”.

Po dwunastu miesiącach Jaruzelski poinformował, że „powstały warunki do zawieszenia stanu wojennego”. Wkrótce potem Rada Państwa zatwierdziła tę decyzję, a sześć miesięcy później – 585 dni po 13 grudnia – stan wojenny oficjalnie zniesiono. Trzeba przy tym pamiętać, iż regulacje prawne utrwalające przepisy ograniczające swobody obywatelskie obowiązywały przez większą część dekady lat osiemdziesiątych.

BEZRADNA SPRAWIEDLIWOŚĆ

Nie wolno też zapominać, że oficjalne zniesienie stanu wojennego nie oznaczało zakończenia walki z „przeciwnikiem ideologicznym”. Komuniści nadal porywali, więzili, torturowali i zabijali Polaków. Bili tak, żeby nie było śladów. Wyrzucali przez okna, pławili w Wiśle i "naprawiali" układy kierownicze aut.

Zbrodniczą działalność funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych badała sejmowa komisja nadzwyczajna (tak zwana „komisja Rokity”). We wrześniu 1991 roku w raporcie z jej prac zapisano, iż w sprawie 88 zgonów z lat 1981 – 1989 należy wszcząć postępowanie karne. Sporządzono również listę osób podejrzanych o popełnienie zbrodni. Trzecia Rzeczpospolita skazała jedną osobę, kapitana SB, za zabójstwo 13 października 1982 roku w Nowej Hucie 19–letniego Bogdana Włosika (w 1983 roku prokuratura nie dopatrzyła się w tej zbrodni przestępstwa). Powiedzieć, że to kompromitacja wymiaru sprawiedliwości III RP, to powiedzieć za mało.

Piotr Sadowski, Andrzej Trajkowski, Mieczysław Poźniak, Michał Adamowicz, Antoni Browarczyk, Emil Barchański, Wojciech Cieślewicz, Piotr Majchrzak, Jan Ziółkowski... – to tylko kilka nazwisk. Tych ludzi zamordowano – dziś co prawda mają na cmentarzach pomniki, ale „niepodległa Rzeczpospolita” ledwie udowodniła, że w ogóle zostali Oni zabici.

Dziś „nieznani sprawcy” i mordercy w mundurach stroją się w piórka „dobroczyńców ojczyzny ratujących Polskę przed mniejszym złem”, a Polacy, niby ludzie chorzy na Alzheimera, codziennie spotykają nowych ludzi, akceptując sytuację, w której na dobrą sprawę niemożliwa jest odbudowa wiarygodnych instytucji demokratycznego państwa, zaś „przemiany ustrojowe” żadnej wiarygodności nie mają – bo mieć nie mogą.

Postkomuniści tymczasem ostentacyjnie manifestują związki z PRL–em. Pamiętam, jak z okazji osiemdziesiątych urodzin autora stanu wojennego, na uroczysty obiad zaprosił go „prezydent wszystkich ubeków”, przy tej okazji zwąc Jaruzelskiego „architektem demokratycznej przebudowy państwa”.

Generał Jaruzelski nie od dziś chadza w aureoli świętości, otoczony nimbem „zbawcy narodu”, co najwyraźniej można było dostrzec po owacjach zgotowanych mu na którymś z kongresów SLD (odzwierciedlając przy tym przekonanie niżej podpisanego, jaką to część narodu Jaruzelski „zbawił”).

ZA MAŁO KRWI ?

15 marca 1981 roku, na naradzie ścisłego kierownictwa MON i MSW, rozpatrywano trzy warianty „wejścia w stan W”: „łagodny”, „aktywny” oraz „insurekcyjny”. Tragedia nie polega na tym, że generał Jaruzelski poszczuł Polaków czołgami, a minister Kiszczak pozwolił bandytom użyć broni, więc po 13 grudnia 1981 roku przelano krew Niewinnych. Dramat w tym, że powiódł się zamiar zrealizowania „łagodnej” wersji stanu wojennego i obeszło się bez hekatomby.

Wyrokowanie kategoryczne, lecz uprawomocnione: gdyby represje junty Jaruzelskiego dotknęły krwawo znaczącą część populacji, po upadku komunizmu mielibyśmy zupełnie inną Polskę, albowiem Polaków stać byłoby na sprawiedliwy odwet – od swych ciemiężycieli Naród zażądałby rachunku sumienia i odszkodowania. Ofiara krwi nie poszłaby na marne. Gdyby nienawiść do morderców zakwitła w sercach Polaków, śmiem wątpić, czy głosowaliby na zbrodniarzy i ich popleczników – nienawiść czasami uzdrawia, a krew oczyszcza.

W efekcie mielibyśmy Polskę czystą, prawą i szlachetną, a nie państwo uwikłane w postkomunizm, jak je ocenił Tomasz Strzembosz: „wiszące w powietrzu, nie wsparte na żadnych wspólnie wyznawanych wartościach”. Państwo, które nie wywiązuje się z podstawowych obowiązków, wymagając zarazem od obywateli posłuszeństwa i lojalności. Państwo cwaniaków, kłamców, łapówkarzy i złodziei, państwo chronicznego bezprawia, przeżarte korupcją, nepotyzmem i matactwami, pełne oszustw, niekompetencji i zaniedbań oraz gorszącej walki o pieniądze pod dyktando „trzymających władzę” aroganckich elit polityczno–biznesowych i oligarchów, zaopatrujących się w ustawy niczym dziwka w kondomy. Państwo biernej, milczącej większości narodu, który Narodem być przestaje.

***

„Mego dziada piłą rżnęli, myśmy wszystko zapomnieli” – konstatuje ustami Gospodarza w „Weselu” wciąż aktualny Wyspiański. Otóż nie wszystko – i nie wszyscy. I nie zapomnimy. Nie wolno nam zapomnieć.

http://widnokregi.salon24.pl/143890,noc-grudniowa-niech-nasze-okna-rozswietli-plomien-pamieci
Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Maryla

1. „Mego dziada piłą rżnęli, myśmy wszystko zapomnieli”

nie wszyscy. I nie zapomnimy. Nie wolno nam zapomnieć. Amen.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl