eurosoc*rprl.<b> to-nie-sen-wariata<b>

avatar użytkownika nissan
( )sprawa Rospudy została prawdopodobnie przegrana, w związku z czym ekoterroryści triumfują. Pojawiła się za to nowa, mało znana afera "r11"; tym razem mostowa. Została bowiem skutecznie oprotestowana budowa mostu na osi Kwidzyń-Opalenie, na który mieszkańcy Powiśla i Kociewia czekają od 1945 r. Z Kwidzynia do najbliższych przepraw mostowych mają mieszkańcy 50 km do Grudziądza lub 50 km do Knybawy pod Tczewem. Most ten w wersji początkowej za pół miliarda zł zaaprobowany przez ekologów, został zablokowany w tańszej wersji zatwierdzonej przez Ministra Infrastruktury za 170 mln. zł, ponieważ w tym drugim przypadku zachodzi potrzeba wbicia w dno Wisły pali, co może wg "specjalistów" od ekologii zaszkodzić bytującym tam minogom rzecznym (minóg rzeczny, strunowiec o węgorzowatym kształcie, lampetra fluviatilis, dług. 15-50 cm), będącymi pod ścisłą ochroną jako gatunek zagrożony wyginięciem. Przed półwieczem było ich na Dolnej Wiśle takie mnóstwo, że odławiano je wszędzie i konsumowano w zalewie octowej z cebulką. Widywałem często rybaka Jabłońskiego z Tczewa, sprzedającego za grosze bufetowej na parowcu dziesiątki kilogramów minogów. Najwięcej wiraszek-pułapek do których wchodziły minogi, stawiał Jabłoński za tczewskimi filarami mostowymi, bo tam było ich najwięcej. Czemu by zatem szkodziły minogom wbite w dno Wisły pale? Obecnie nikt już ich nie łowi, bo to nieopłacalne i umiejętność ich łowienia poszła w zapomnienie, a do tego trzeba upleść specjalne wiraszki, czego już nikt nie potrafi. Podobno teraz niczym nie zagrożonych minogów jest zatrzęsienie, ale ich obrońcy sądzą inaczej, jakby wywodzili się ze społecznej warstwy o niższej cywilizacji. To, co się dzieje na naszych rzekach zaliczanych do żeglownych, przekracza przeciętną wyobraźnię. Chwilami zadaję sobie pytanie r11; czy to wszystko jest jakimś szaleństwem, bądź też snem pijanego wariata? ++++++++++++ http://www.zegluga.wroclaw.pl/articles.php?article_id=269 +++++++++++++++++++++++++++++++ PS. Latem ubiegłego roku popłynąłem z Cigacic w dół Odry, do jej ujścia w Dziwnowie. Bardzo ciekawiły mnie dwie rzeczy: stan przyrody i stan transportu rzecznego. Płynąc w dół Odry, spotkałem na odcinku Od Cigacic do Gryfina tylko dwa zestawy pchane, w tym jeden Odratrans, drugi Pana Szarka. Za to orłów bielików, kani czarnych i rudych, bocianów czarnych, kormoranów, czapli siwych, dzikich gęsi i kaczek, oraz innych nie znanych mi gatunków ptaków, bardzo dużo! Bóbr podpłynął do mojego jachtu na odległość taką, że mogłem mu zrobić zdjęcie bez zoomu. Dziki i sarny podchodziły do rzeki i nic nie robiły sobie z widoku przepływającego jachtu. Przyroda na Odrze kwitnie, mimo że jest to przecież rzeka uregulowana. Widziałem też zniszczoną infrastrukturę odrzańskiej drogi wodnej, w szczególności dotyczy to jej biegu powyżej ujścia Nysy Łużyckiej. Zarośnięte znaki nawigacyjne, czasem wręcz zniszczone. Niewykoszone wały przeciwpowodziowe, zaniedbania widoczne gołym okiem. To nie o przyrodę chodzi. Ona potrafi się dostosować, czasem wręcz nasze, ludzkie działania jej sprzyjają. Ichtiologowie wiedzą, jakie gatunki ryb gromadzą się w pobliżu jazów i innych budowli hydrotechnicznych. Wynika stąd, że jakiejś opcji we władzach zależy na "zaciemnianiu" obrazu rzeczywistego i popularyzowanie tych ekologicznych bzdur, żeby doprowadzić do kompletnej dewastacji wszystkich dróg wodnych w Polsce, a co za tym idzie, doprowadzić do ruiny wszystkich, zawodowo z nich korzystających. Jeśli ta ważna gałąź gospodarki zaniknie, także i my, turyści będziemy musieli pożegnać się z rzeką, chyba, że będziemy pływali poduszkowcami, o ile nie oprotestują tego pływania jacyś ekoterroryści!
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz