Pierwsza akcja partii "Wolność i Praworządność"

Witam, za ta partią stoi JKM, juz poza UPR. Co z tego bedzie? Duzo szumu, dumu dymu, aby znów zaistnieć. Takie jest moje zdanie, co bedzie naprawdę? Zobaczymy. Pozdrawiam ps. na S24 reklamuje te partię Leszek. http://l.blog.salon24.pl/140476,swieto-nieunijne

Nie wiedziałem, JKM kojarzy mi się z trzema rzeczami: 1. UPR 2. Zgłoszeniem w Sejmie projektu "Ustawy lustracyjnej" w latach 90-tych 3. Pajacowaniem i tak naprawdę ośmieszaniem idei prawicowych.

i to właśnie zamiar tej akcji. Co komu da takie "bohaterstwo"? Palenie flagi unijnej? Tu widze brak konsekwencji, bo przecież wg idei tej demonstracji, to "ostatni dzień" biało-czerwonej, więc co ma piernik do wiatraka, jak unijna wisi na budynkach polskiej administracji od 2005 roku? Oczywiscie, przez takie nagłosnienie w internecie zjawia się "kamerzyści" z brukselskich żurnali i pójdzie w świat przekaz "w krzywym zwierciadle" o talibanie z ciemnogrodu w Polsce.

Dlatego napisałem o "Pomarańczowej Alternatywie" z lat 80tych. Pamiętam jak na pochód 1 majowy przebieraliśmy się za krasneludki i z goździkami wchodziliśmy w pochód. Była i zabawa i ośmieszanie idei. Miałem nadzieję, że coś takiego jest inicjatywą młodych którzy mają dość zskostnienia i w ten sposób chcą zwrócić uwagę ludzi na utratę przez Polskę Niepodległości.

wyglada na to, ze JKM młodych tylko wykorzystuje. Zresztą, obserwowałam jego metody na blogu w ONET. Potrafi sciagnac uwage młodych i ich zainteresować do zabawy. Ale niestety, jest to socjotechnika, jak słoń w kampanii wyborczej (czy to wielbłąd był?) . Jedyna prawdziwie liberalna - nadzieja wielu ludzi - miała być UPR. Czym jest dzisiaj "dzieki" JKM?

UPR - zawsze na nich glosowałem. Kiedyś. Przestałem m.in. przez JKM - uważałem, że przez jego błazeństwa (dziś: palikoty) UPR stracił szansę. Ale dla wszystkich anegdota o samym JKM. W dawnych czasach jechaliśmy Łodzi do Warszawy, sobotniej nocy. W samochodzie JKM jako kierowca, obok ja, a z tyłu śpiący kolega (nazwę go Piotrek). W bagażniku powielacz i ulotki. W niedzielę miały być jakieś wybory (już nie pamiętam jakie). JKM oczywiście zabłądził. W środku nocy znajdujemy się w jakimś miasteczku, cicho, pusto, półmrok. Ryneczek. Oczywiście zatrzymuje nas policja (wtedy: milicja). - Panowie skąd? - z Łodzi - odpowiedź poprawna, trzyma się kupy. - A dokąd? - Do Warszawy - Tędy??? Zaświecili latarką do środka, poprosili o dokumenty i otwarcie bagażnika. Podchodzimy we dwóch do bagażnika, dwóch milicjantów również. Otwieramy. Zaglądają. My widzimy powielacz i bibułę. Oni... A oni nie zdążyli nic zobaczyć, bo gdy właśnie jeden z nich sięgał ręką, zza ramienia krzyknął na niego Piotrek (obudził się i wyszedł z auta) - Zostaw, zepsujesz! Milicjant cofnął odruchowo rękę, Piotrek zatrzasnął klapę ze słowami - komputera nie widziałeś? Gdzie my, kurwa, jesteśmy? Pokazali nam drogę, przecież nie mogli się przyznać, że komputera nie widzieli...