Tempo wydarzeń w kończącym się tygodniu zapierało dech w piersiach. Najpierw pasjonowaliśmy się wyścigowym uchwalaniem ustawy hazardowej (zdążą, czy nie zdążą?). Następnie naszą uwagę przykuła jubileuszowa konferencja o sukcesach rządu, w trakcie której nasz premier przyznał sobie nowy przydomek (obok Słońca Peru i Geniusza Tatr, jest teraz również Donaldem Wielkim Cyfrowym). Nie dano nam jednak czasu na refleksję nad tymi zdarzeniami, bowiem już chwilę później znany z zamiłowania do pracy w sobotę premier zaserwował nam projekt głębokich zmian ustrojowych. Projekt zapewne głęboko przemyślany i bez wątpienia możliwy do zrealizowania. Wprawdzie w natłoku zajęć zapomniano przed ogłoszeniem skonsultować projekt z koalicjantem, ale twierdzenie na tej podstawie, że jest to projekt wymyślony w naprędce, byłoby złośliwym szukaniem dziury w całym.

Przez cały tydzień stada dziennikarzy, publicystów, a nawet blogerów skupiały uwagę na kolejnych wrzucanych przez rząd tematach. Było i jest o czym dyskutować. Moja wredna podejrzliwość nie daje mi jednak spokoju i każe się zastanawiać, czy przypadkiem rządowi nie zależy na odwróceniu naszej uwagi. Od czego? Kandydatów jest wielu: niejasności wokół kontraktu gazowego, bezczynność w sprawie epidemii, obstrukcja większości (do czego to doszło?) w śledźkomisji hazardowej, afera wyciągowa itp. Takie sprawy nie wymagały jednak dotychczas odwracania uwagi na podobną skalę. Wystarczało, że usłużne media, nie nadawały im szczególnego znaczenia. Możemy więc mieć na horyzoncie nową ciekawą sprawę.
 
Oczywiście mogę się mylić. Być może chodziło wyłącznie o ponowne, dobitne wskazanie przyczyny wszystkich zaniechań rządu. Teza, że wszystkiemu jest winien prezydent, jest już jednak wystarczająco rozpowszechniona i wyznawana. Pakowanie się w skazany na porażkę projekt zmian konstytucji wyłącznie w celu jej podbudowania, to zbędne ryzyko.

W Genewie po półtorarocznej przerwie mozolą się nad uruchomieniem Wielkiego Zderzacza Hadronów. Powinni brać przykład z lepszych. Nasz Wielki Odwracacz Uwagi ruszył dwa lata temu i do dziś funkcjonuje prawie bez zgrzytów.