Duch Soboru – duch świata czy Kościoła?

avatar użytkownika Jaacek2

Mówi się często o duchu Soboru; czy był to Duch Święty, czy duch tego świata? Papież Jan XXIII wyraźnie stwierdził, że należy otworzyć okna na świat (co niektórzy mówią, że do dzisiaj nie udało się ich zamknąć); duch świata na pewno więc owionął Ojców Soboru.

 

Czy duch świata jest duchem wiary, czy raczej niewiary, długo nie trzeba się zastanawiać; ale czy można powiedzieć, że na Soborze nie było w ogóle ducha wiary? Takie stwierdzenie byłoby niewątpliwie przesadą; co prawda Ojcowie Soboru, najwyraźniej już odczuwający działanie ducha tego świata, zdecydowali, że Sobór nie będzie soborem dogmatycznym, ani też nie potępi komunizmu, ani niczego w ogóle, co angażowałoby jego autorytet nieomylności; tym samym Duch Św. nie został zaproszony do asystencji Soborowi przy zatwierdzaniu dokumentów; nie mniej wielu Ojców z pewnością modliło się gorliwie o taką asystencję, więc można domniemywać, że Duch Św. obecny był na Soborze nieoficjalnie; (inco gnito?).

 

Pewnie dlatego dokumenty Soboru wzbudzają tyle kontrowersji swoją niejednoznacznością aż do dnia dzisiejszego; skoro zabrakło mocy nadprzyrodzonych, dokumenty napisane zostały mocą ludzką, inspirowane częściowo duchem światowości, a częściowo będącym coraz mniej trendy, duchem pobożności.

 

Czytając dokumenty Soboru, tylko miejscami napotykamy na niejasności, dwuznaczności, czy zaprzeczenia dotychczasowej doktrynie; oglądamy piękny warkocz, z wplecionym pasemkiem o i innym odcieniu; wszystko jest na oko dobrze, z tym że im dalej, tym nowego koloru coraz więcej, a naturalnego mniej; na koniec mamy cały warkocz czarny, chociaż na początku był biały; ale ślepcy, którzy nie widzą kolorów krzyczą: to ten sam warkocz, tradycyjny i niezmienny…

 

W dokumentach Soboru dostrzec można zalążki–ziarna, pewnych myśli; jednym z takich zalążków jest idea koncyliaryzmu; w swoim najśmielszym projekcie zakładała ona, że postanowienia Soboru będą ważne nawet bez akceptacji Papieża; była to próba buntu przeciwko prymatowi papieża przeprowadzana w białych rękawiczkach; Papież w ostatniej chwili zażądał dopisania odpowiedniej poprawki.

 

Nie mniej powstały dziesiątki komisji, podkomisji, obradowały konferencje, synody, komisje podkomisje; to one wytworzyły większość dokumentów wypaczających kolejne aspekty wiary i życia chrześcijańskiego; wszyscy oczywiście tworzą kolejne potworki powołując się na ducha Soboru, gdyż w literze dokumentów soborowych pewnych rzeczy z pewnością nie ma; i tak włosek po włosku warkocz z białego zamienia się w czarny…

 

Ale co dzieje się, gdy prawda o błędach i wypaczeniach dociera w końcu na sama górę? Co zrobić, ludzie tak praktykują już prawie 20 lat, prawie na całym świecie…- zatroskanymi głosami referuje właściwe koncylium; często złe praktyki, zdobywszy „prawem zasiedzenia” szerokie poparcie, są legalizowane; w końcu to tylko pojedyncze wyjątki, no i chodzi o wyciszenie niepokojów, których i tak jest za dużo…

 

Niestety, taktyka ta nie przynosi uspokojenia, a wręcz przeciwnie; skoro okazuje się skuteczna, to znaczy, że tym bardziej należy ją stosować, a nie z niej rezygnować; jest to woda na modernistyczny młyn; bo stopniowo zanikają dyskusje o zgodności z tradycją, a zaczyna dominować argument: ” Papież to zatwierdził, więc to musi być dobre i godne; koniec dyskusji”.

 

Zabawne są te dyskusje; kilkukrotnie miałem już przypadek, że mój oponent postawiony pod ścianą, mówił:

- jak Papież powie, że NOM jest zły (np.) to nie pójdę więcej, ale Papież sam odprawia NOM, i mówi, że jest dobry, więc ja w swej ufności Papieżowi i temu, że co Papież powie jest święte, pozostanę;

- a jak Papież powie na odwrót, że tylko NOM jest ważny?

– to też go posłucham

- a jak pojutrze znów na odwrót?

- to nie ma znaczenia, widocznie są jakieś względy o których nikt nie wie oprócz Papieża, i tak trzeba robić, jak Papież każe.

 

I tutaj dotarliśmy do źródła problemu; mimo pozorów wielkiej i heroicznej wiary (całkowite wyzbycie się praw logiki to naprawdę heroizm) postawa taka jest przesiąknięta duchem niewiary jednak; tak bezgraniczna ufność w człowieka (choćby i Papieża) to wiara w człowieka zamiast w Boga, zwłaszcza, że wiedza o ludzkiej omylności i ułomności jest powszechna.

 

Powszechną jest też wiedza o tym, ze papieże są Namiestnikami Chrystusa i mają reprezentować Boga poprzez wierność Bogu i zawartego z Nim Przymierza; tworzenie nowych praw jest niewysłowionym zarzutem pod adresem Boga, że jego prawa były niekompletne, jest milczącym eufemizmem, że Bóg bez człowieka jest niekompletny.

 

Jest to pokłosiem innego robaczywego ziarna Soboru: humanizmu prowadzącego do antropocentryzmu teologicznego.

 

Następnym skutkiem takiej postawy jest bałwochwalcza cześć dla Papieża-człowieka, absolutyzowanie władzy papieskiej na wzór wschodni  – bizantyński; czołobitność i wierność zasadzie: słowo panującego Papieża jest najwyższym prawem.

 

Zapomina się przy tym o korzeniach i zasadach cywilizacji zachodniej – łacińskiej: najwyższym prawem, prawo Boże, a Papież jego strażnikiem.

 

Nie można przy tym mieć pretensji do zbizantynizowanej tłuszczy; nie ma wszakże innego wytłumaczenia na taką zmienność praw i zasad, jak boska nieomylność i wszechwładza Papieża; chyba, że Papież sterowany i naciskany ogromną masą koncylirystycznej biurokracji, fabrykującej tony papieru miesięcznie, nie jest w stanie reagować inaczej, mniej wyrywkowo, a pokłosie Soboru, coraz bardziej barwiące warkocz nauczania Kościoła na czarno – barwami ducha tego świata – przelewa mu się przez palce.

 

Odtrutką na coraz powszechniej obecnego w Kościele ducha światowego, jest bezwzględna wierność Tradycji, w której bezsprzecznie i niezaprzeczalnie obecny jest Duch Święty.

 

Wiara w to, że Kościół jest ludzki i światowy, to zgoda na kradzież pierwiastka Boskiego i nadprzyrodzonego, dlatego ostrzegam was Bizantyńczycy: nie dajcie sobie ukraść Boga.

napisz pierwszy komentarz