Dlaczego moderniści pójdą do piekła

avatar użytkownika Jaacek2

Na pierwszy rzut oka takie uogólnienie wydaje się krzywdzące; ale gdybyśmy powiedzieli, że wszyscy heretycy pójdą do piekła? nie, to też nadal wydaje się krzywdzące dla naszych „braci odłączonych”, a gdybyśmy powiedzieli, ze wszyscy apostaci pójdą do piekła? nie, to w ogóle nie brzmi prawdopodobnie, a czy można powiedzieć, że wszyscy grzesznicy, którzy umierają w stanie grzechu ciężkiego pójdą do piekła? to też nie jest pewne, odpowie rasowy modernista, nie wiemy co dzieje się w ostatnich chwilach życia człowieka.

 

Tak właśnie modernizm działa w praktyce, opiera się na zasadzie swoistej gdybologii, która gdyba zawsze tak, żeby wnioski pasowały do przyjętych wcześniej założeń; czysty aprioryzm jest jednak tylko jednym, z błędów modernizmu; modernizm mówiąc obrazowo, to ściek wszystkich herezji, prowadzący do kloaki, którą jest piekło; moderniści nie siedzą w piekle w kotłach ze smołą, tylko w szambach z gównem.

 

Twórcy tego systemu negującego jedne i wypaczającego inne zasady wiary katolickiej są jak ślepi przewodnicy ślepych; prostą drogą zmierzają do upadku; zmanipulowani ludzie w dobrej wierze powtarzają wszystko po swoich oświeconych przewodnikach; czy w takiej sytuacji można powiedzieć, ze są nieświadomi tego co robią?

 

Granicą jest tu moment, w którym grzesznik zamienia się w apostatę; moment w którym od w gruncie rzeczy potrzebnego namysłu i zastanowienia nad własną wiarą i religią, zaczynamy wierzyć inaczej; nie w sposób pogłębiony, bardziej świadomie; również nie w sposób szerszy obejmujący zrozumienie rozwoju Kościoła na świecie wraz z jego poszczególnymi obrządkami i rytami, ale inaczej; początkowo jest to jedna niewielka sprawa, jakby wyłom, ale bardzo szybko tracimy kontrolę nad rakowaceniem własnych poglądów.

 

Skoro bowiem zgodzimy się raz, dopuścimy do siebie możliwość, że to my decydujemy w sprawach wiary, co można zmienić a czego nie, musimy w konsekwencji świadomie bądź nie, godzić się na zmianę wszystkich zasad swojej wiary.

 

Proceder ten podobnie zachodzi w umysłach wszystkich ludzi – tak samo w głowach purpuratów a nawet papieży, jak i w każdej świeckiej głowie; jedynym zabezpieczeniem, papierkiem lakmusowym, fundamentem, z którego nie zmyje nas fala nowych idei, nowomowy i modernistycznych poglądów, jest Tradycja.

 

Tradycja bowiem wyrasta ze słów i czynów samego Chrystusa, zawiera cały depozyt naszej wiary przeniesiony bezpiecznie przez pokolenia, aż do naszych czasów; słuchając Tradycji, słuchamy samego Chrystusa, samego Boga.

 

Mówiąc językiem poetyckim, językiem człowieka miłującego, można powiedzieć, że tradycja jest duszą Kościoła; bez tradycji zarówno Kościół jako całość, jak i dusza każdego człowieka z osobna, skazana jest na śmierć; tradycja to życie i jedyna opcja na przeżycie.

 

Dla modernistów jednak i takie ukazanie tradycji, to za dużo; dla rasowego modernisty duszą Kościoła jest Duch Św. i tylko tyle; ale przecież każdy katolik wie, że duszą Kościoła jest Duch Św. skąd więc ten nagły sprzeciw? modernizm to również swojego rodzaju immanentyzm, do modernisty Duch Św. przemawia osobiście poprzez ducha soboru, poprzez ducha dialogu, ale na pewno nie przez tradycję !

 

A dlaczego? bo mówią coś innego ! widać to chociażby na tym przykładzie jak wielkim błędem jest odejście od tradycji, bo czym niewłaściwym jest porównanie-analogia głosu Ducha Św., do samego Ducha Św.? odpowiedź jest prosta; skoro Bóg jest niezmienny, to w takim ujęciu i Tradycji nie można by zmienić, a z tym modernista nigdy się nie pogodzi.

 

Dla modernisty nie ma tradycji, tylko jest żywa tradycja; a skoro jest żywa to i zmienna; występuje tu pewna analogia do współczesnych demiurgów myśli, którzy również co i rusz usiłują zmienić historię, jej znaczenie, a nawet fakty, niby to umiejętną zmianą akcentów, a w rzeczywistości poprzez brutalne manipulacje, kłamstwa i propagandę.

 

Idealnym przykładem z ostatnich dni jest projekt dotyczącej małżeństw osób o różnej przynależności wyznaniowej, przygotowany wspólnie przez heretyków i polskich Biskupów; w wywiadzie dla F. bp. Pikus, gorący zwolennik tego projektu, przyznaje wprost, że treści zawarte w nim, jeszcze 50 lat temu były jednoznacznymi herezjami.

 

Przykładów takich są dziesiątki, ale na tym każdy łatwo może prześledzić, w jaki sposób jest wypaczana ortodoksyjna myśl katolicka; ponieważ tak destrukcyjny modernizm, jak ten zaprezentowany w owym projekcie, jest pewną niechlubną awangarda w Polsce, większość ludzi nie będzie miała problemu z oceną zawartych tam treści.

 

Rodzice są odpowiedzialni za wychowanie dzieci, za ich bezpieczeństwo oraz za nauczenie ich i wdrożenie do wiary, czyli bezpieczeństwo duchowe, dużo ważniejsze niż bezpieczeństwo na huśtawce, czy w drodze do szkoły; odpowiedzialność ta jest również przed Bogiem; dzieci są nam powierzone, niejako do wychowania no dobrych ludzi przez Boga; podobnie jak parafie i diecezje powierzone są opiece Pasterzy – proboszczów i biskupów, ale oczywiście więzy rodzinne są stokroć silniejsze; odpowiedzialność ta wynika też w oczywisty sposób z miłości rodzicielskiej, która dla dziecka chce jak najlepiej; kochający rodzice, jak to się popularnie mówi, chcieliby swoim dzieciom przychylić nieba.

 

W tym haniebnym projekcie zaś, katoliccy biskupi mówią, że katolicki rodzic nie musi zabiegać o wychowanie swych dzieci w katolickiej wierze; że taka obojętność religijna nie jest grzechem (nie mówiąc o herezji), że taka postawa nie jest jawną apostazją i zdradą Kościoła, wiary i Boga.

 

To jeden z dziesiątków przykładów praktycznego modernizmu; nie wiem jaka ekwilibrystyka i wygibasy myślowe towarzyszyły uzasadnieniu tych chorych pomysłów, ale nie  o to teraz chodzi, tylko o kolejną zasadę modernistów: przerabianie czarnego w białe, fałszu w prawdę, a wszystko pod szyldem Kościoła.

 

Skandal ten w jakiś sposób koresponduje ze skandalem modernistycznej wolności religijnej, która w imię źle pojętej wolności spowodowała laicyzację całych narodów i państw; teraz powołując się również na wolność z której wyrasta godność człowieka (Boże, to rzeczywiście dzieje się naprawdę?) doprowadzi się do akceptacji apostazji w rodzinach.

 

Fakty, logika i historia, czyli całość tradycji, to dla modernisty stare martwe zamczysko; strupieszałe ruiny dobre dla turystów, ale nie dla nowoczesnych księży i postępowych katolików; relikt przeszłości – zakurzony, nieatrakcyjny i nudny; zapominają tylko w tym pędzie nie wiadomo dokąd, że właściwie, Bóg też jest stary, niezmienny i tradycyjny; no ale cóż dla modernisty szczytem i centrum jest człowiek, Bóg musi się dostosować.

 

Dlatego moderniści z taką łatwością drą i wyrzucają do kosza stare bulle papieskie, encykliki, i inne dokumenty, będące zapisem tradycyjnej katolickiej myśli; i tutaj dochodzimy do szukanej granicy po przekroczeniu której katolik zmienia się w apostatę i heretyka.

 

Istnieją ścisłe kryteria, które decydują w jaki sposób wzrasta ortodoksyjna myśl tradycja katolicka; i na pewno niektóre dokumenty trzeba uaktualnić, na pewno można na większą chwałę Bożą coś dodać, coś poprawić, ale trzeba trzymać się tych kryteriów i zasady fundamentalnej, że doktryna Kościoła musi pozostać nietknięta.

 

A cóż wyczyniają moderniści? aprioryzm i mniemanologia stosowana; skoro niektóre dokumenty można zmienić, to wyrzućmy to co nam nie pasuje do kosza; to, że formalnie i prawnie są to dokumenty obowiązujące, to już mały pikus.

 

Moderniści działają bez mundurów, metodami tzw. V. kolumny – to dywersanci i sabotażyści w sutannach i purpurze; ostatnim szańcem, jaki pozostał im do pokonania, to tradycjonaliści; dlatego atak jest tak wściekły; fortelem jakiego używają w zwalczaniu Tradycji, jest to, że sami mienią się tradycjonalistami i miłośnikami tradycji; ale to tylko fortel; łatwo sprawdzić z jaką tradycją mamy do czynienia, czy z katolicką, czy z modernistyczną.

 

Katolicy tradycyjni – tradycjonaliści – modlą się Mszą trydencką, katolicy którzy ten ryt zwalczają albo umniejszają jego świetność, albo porównując do NOM-u nie widzą, że Trydentina góruje nad tym sfabrykowanym, niedoskonałym i modernistycznym tworem, jakim jest NOM, na pewno nie są tradycjonalistami, a jeśli tak twierdzą, to bezczelnie kłamią.

 

Jeśli chcemy obronić wiarę i Kościół żądajmy w swoich parafiach Mszy Wszechczasów; to najlepszy sposób łączący modlitwę z czynną obroną naszej świętej sprawy.

 

napisz pierwszy komentarz