Fakty są inne? Tym gorzej dla faktów! Takie można odnieść wrażenie czytając różne artykuły w naszych gazetach. Niestety w gronie tym jest również tak szacowny dziennik jak "Rzeczpospolita". I to nawet wtedy, gdy rzecz dotyczy kraju tak nam podobno bliskiego jak Słowacja.

Oto kolejny przykład. Piszę o tym tak obszernie dlatego, że tekst zamieszczony w "Rzeczpospolitej" swoją wymową bardziej przypomina publikacje partyjnej prasy stanu wojennego o manifestacjach podziemnej "Solidarności' niż dziennikarstwo. Proszę zwrócić uwagę na umieszczone w końcowej części tego wpisu przykłady "rozbieżności" z faktami relacji opublikowanej w gazecie. Bo rzecz dotyczy coraz bardziej zaognionego problemu, który, ze względu na tempo rozwoju, może dotrzeć także i do Polski.

Latem tego roku, po serii rabunków dokonanych przez Cyganów w czasie których zamordowano lub okrutnie okaleczono "białych" Słowaków, w Szaryskich Michalanach, miejscowości we wschodniej Słowacji, gdzie w krótkim czasie doszło do dwu takich napadów z których jeden zakończył się śmiercią ofiary a w drugim ofiarze wyłupiono oko i ciężko pobito, organizacja Slovenska pospolitost zorganizowała wiec protestacyjny.

Był to - jak ogłoszono - "protest przeciwko cygańskiemu terrorowi", gdyż tak przez wielu Słowaków odbierane jest to co się dzieje na terenie ich kraju. Ale przede wszystkim protestowano przeciwko biernej postawie władz słowackich wobec coraz trudniejszej sytuacji "białych" mieszkańców w regionach zamieszkanych przez Cyganów, gdzie na porządku dziennym są niemal masowe kradzieże, rabunki, napady itp. a ich sprawcy są - w praktyce - bezkarni.

 

Demonstracja w formie pikniku

Z tego też powodu w tym proteście obok kilkudziesięciu członków i sympatyków Pospolitosti uczestniczyło kilkuset zwykłych mieszkańców Szaryskich Michalan, którzy przyszli wesprzeć Pospolitost, bo czują się zagrożeni "kryminalitą cygańską", a przybyłych "kotlebowców" (jak się zwyczajowo nazywa członków tej organizacji od imienia jej lidera - Mariána Kotleby) witali oklaskamii dziękowali za zwrócenie uwagi na problem bezpieczeństwa ludzi w takich jak ich miejscowościach.

 

Protest ten bardziej przypominał piknik niż demonstrację.

Jego uczestnicy przez dwie godziny spokojnie stali lub siedzieli na terenie miejscowego stadionu, korzystając z przystadionowej kawiarni (choć z problemami, bo w pewnym momencie na stadionie pojawiła się policja, która następnie utworzyła korodon i zablokowała dostęp do toalet [sic!]).

 Marian Kotleba skrytykował postawę słowackich partii politycznych, które jego zdaniem interesują się problemami zwykłych obywateli jedynie "dwa dni przed wyborami". Szczególnie ostro zaatakował SNS (Slovenská národná strana  - Słowacka Partia Narodowa, która jest w koalicji rządowej), a zwłaszcza jej przewodniczącego Jana Slotę i stwierdził "dopóki tacy jak on tam będą, to nic się nie zmieni".

Potem Kotleba ogłosił konieczność utworzenia partii politycznej, która będzie wstępować w interesie takich jak tutejsi mieszkańcy. I zapowiedział, że on i inni demonstranci są przygotowani na to by czekać tu aż do następnego dnia na przybycie kompetetnego przedstawiciela władz z Bratysławy, który by wyjaśnił jak państwo rozwiąże ten "problem" (czyli kwestię ochrony mieszańców takich jak ta miejscowości przed przestępstwami cygańskimi).

Jak relacjonował na bieżąco słowackiej gazecie obserwator protestu: 15:05:21 - "Działko wodne stoi[przy stadionie], ciężkozbrojni[policjanci] nie opuszczają swoich pozycji, Pospolitost stoi już w kolejce po piwo. Jest ich mniej niż policjantów, w tym etapie jest już ich mniej niż ciekawskich stojących na koronie stadionu". Natomiast przy drodze przyległej do stadionu stała już "połowa wsi".

 

 

 

"Ludzie dopijali kufle..."

Niedługo potem okazało się że starosta zakazał barmanowi dalsze wydawanie napojów oraz żywności i że za 10 minut zaczną ludzi wyganiać ze stadionu, bo starosta stwierdza iż nikt tego zgromadzenia nie zgłosił oficjalnie w urzędzie i nakazuje jego uczestnikim zakończenie protestu (choć wcześniej sam powiedział że jak chcą protestować, to niech idą na boisko). Kiedy - jak relacjonuje jeden z fotografów - "ludzie dopijali kufle i przygotowywali się do odejścia", bez żadnego uprzedzenia do kawiarnianych stołów podbiegło kilkunastu policjantów i zaczęło pałować siedzących tam ludzi. Niektórych z nich wywlekli następnie na boisko i choć nie stawiali zbytniego oporu bardzo brutalnie ich przy tym traktując (w tym Mariana Kotlebę).

 

Potem policjanci sformowali tyralierę z działkiem wodnym w środku i zaczęli wypychać ludzi ze stadionu, a następnie, co jeszcze bardziej zdziwiło relacjonujących, policja przegoniła uczestników demonstracji i widzów aż do centrum wsi na główną drogę.

 

W pewnym momencie wyglądało to dziwnie: "Po jednej stronie drogi stali ludzie, po drugiej policjanci, działko lało wodą, demonstraci rzucali kamienie i na wszystko to patrzyli kierowcy aut stojących z obu stron w korkach, bo nie odważyli się jechać dalej".

 

 

"Hańba naszej policji..."

Następnie policja zagoniła protestujących na duże osiedle - między bawiące się dzieci. I tam zaczęło się wyłapywanie nielicznych już uczestników demonstracji i osoby jak najbardziej przypadkowe, ich zatrzymywanie, ciągnięcie po ziemi i wsadzanie do policyjnych aut.

 

 

"Widziałem ojca, który szedł za policjantem, prowadzącym jego 17 letniego syna, który gdy prawie wchodził do domu został aresztowany. Widziałem ciągnięte po ziemi 140 cm dziewczynki...". Opisujący te wydarzenia dziennikarz skonludował: "W życiu bym nie uwierzył, że policja może tak bezpodstawnie zaatakować ludzi i ich pobić. Kiedy widzicie jak we czterech biją jednego leżącego na ziemi... dlaczego? Co im zrobił? Że wypowiedział swoje poglądy?"

 

Kotlebie podnoszenie rąk nie pomogło...
i tak wylądał na "glebie"

 

 

Ta bardzo brutalna akcja policji, w czasie której aresztowano ponad 30 osób a rannych zostało kilku uczestników demonstracji, tak oburzyła mieszkańców Michalan że zorganizowali referendum w sprawie odwołania miejscowego starosty, który - ich zdaniem - doprowadził do tej akcji policji (za jego odwołaniem było aż 97,5 % z 781 głosujących).Postawą policji oburzeni byli też obserwujący demonstrację dziennikarze i fotografowie. Jeden z nich nawet zamieścił na swoim blogu wpis zatytułowany: "Hańba naszej policji - czyżby trenowali nadejście "Nowego ładu""? Stwierdził tam, że "policja działała z założeniem, że chce pobić i zatrzymać jak najwięcej ludzi, nawet wtedy, gdy oni nic nie zrobili".  

 

 

* * *

Ta sama(?) demonstracja w oczach dziennikarza "Rzeczpospolitej"

Informacja o tej demonstracji ukazała się też w "Rzeczpospolitej" 9.08.2009 r. a jej autorem był Andrzej Niewiadowski. Z tym, że nawet najbardziej - eufemistycznie mówiąc - nieprzychylne "kotlebowcom" słowackie media nie przedstawiły w taki sposób przebiegu tych wydarzeń.

 Przeciw Cyganom bo przeciw Slocie i policji?

Już sam tytuł tej relacji "Protest przeciwko Cyganom na Słowacji", jest - co najmniej - "niewłaściwy", jako że nie był to protest przeciwko ludziom, a przeciwko władzy nie zapewniającej bezpieczeństwa swoim obywatelom, o czym może się przekonać każdy zainteresowany, gdyż blisko 2 godzinna relacja filmowa, a więc zapis przebiegu niemal całej demonstracji, jest dostępna w sieci.

Ale jeszcze bardziej "mijające się" z prawdą jest stwierdzenie A. Niewiadowskiego, że wznoszono tam okrzyki "Dość cygańskiego terroru! Cyganie, precz ze Słowacji! Chrońmy nasze rodziny!".

Choć w sieci dostępne są, obok wspomnianej wyżej relacji, także inne materiały filmowe z tych wydarzeń, to żaden ze znanych mi nie rejestruje skandowania takich haseł. W tych relacjach filmowych za to słychać skandowanie haseł o całkiem innej wymowie.

A to "praworządne państwo", "chodźcie z nami", "Slovensko", "dość było Słoty", "niech żyje wodne działo", "zwyciężymy", albo wołanie "gdzie jest starosta?", gdy pojawiła się kwestia rzekomej nielegalności zgromadzenia. Zaś gdy demonstrantów zaatakowała policja, zaczęto krzyczeć "policyjne państwo", a widzowie krzyczeli "hańba" widząc jak policja traktuje schwytanych ludzi.

Zainteresowanych odsyłam do 10 odcinkowej relacji dostępnej na Yoy Toube. Tam łatwo się można przekonać jak faktycznie wyglądały te wydarzenia. Zwłaszcza odcinki 3 i 4 są warte obejrzenia (linki do nich i najciekawszych odcinków tej relacji podaję na końcu wpisu).

Po obejrzeniu tych relacji można przekonać się jak bardzo fałszujący rzeczywistość jest opis tych wydarzeń przedstawiony przez dziennikarza "Rzeczpospolitej".
Proszę porównać z materiałem filmowym to co napisał ten dziennikarz: "Do starć z policjądoszło na miejscowym stadionie, a następnie na dworcu kolejowym. Nacjonaliści, w czarnych mundurachnawiązujących do uniformów bojówek słowackiego państwa faszystowskiego w latach 1939 – 1945, zaatakowaliuzbrojonych po zęby policjantów kamieniami i butelkami z benzyną".
Szczególnie "ciekawe" sformułowania wyróżniłem czcionką pogrubioną, by zwrócić na nie większą uwagę.

Proszę spojrzeć na owe "czarne mundury" demonstrantów: 

 

 

A także jak wyglądał ten "atak" protestujących na policję na stadionie:

  

 

Nacjonalistów wsparli też koledzy z Czech" - informuje A. Niewiadowski. Ta w białych spodniach to ów "kolega" Lucia Slegrova z Czech..

. 

 

Owszem kamienie się pojawiły, ale dopiero gdy protestujący byli już mocno "poturbowani" przez oddziały policyjne, po kilkunastu minutach ich akcji. Nie było natomiast owych butelek z benzyną.To nie Polska, tam demonstracja idzie grzecznie chodnikiem i nie myśli nawet o zejściu na jezdnię...

 

 

Również nieprawdzie, a co najmniej - eufemistycznie mówiąc - stronnicze, są inne stwierdzenia z tego artykułu, jak to, że to Wspólnota Słowacka i to "na kilka godzin sparaliżowała miasteczko Szariszskie Michalany". Bo po pierwsze to nie ta organizacja sprawiła utrudnienia w życiu tej miejscowości (bo jak uczestnicy pikniku na stadionie położonym na skraju wsi mogliby to uczynić?), lecz policja, która prowadziła działania na wielką skalę, a po drugie nie był to żaden paraliż tej miejscowości. Życie toczyło się w niej niemal normalnie, poza kilkudziesięcioma minutami, gdy policja przeganiała przez wieś uczestników protestu.

 

Nieprawdziwa jest też informacja, że "policja odizolowała miasteczko", jako że przechodzi przez nie jedna z najważniejszych dróg we wschodniej Słowacji, więc niemożliwe jest odizolowanie tej miejscowości, a po drugie zanotowano tylko nieznaczne zakłocenia w ruchu drogowym, w czasie gdy policja przeganiała demonstrantów przez centrum tej wsi (bo wbrew temu co pisze Niewiadowski, nie jest to miasteczko, lecz wieś - czego sprawdzenie w dobie googlowej nie zajmuje nawet minuty).

"Rzetelność" dziennikarza pokazuje też jego sformułowanie, że ów okrutnie poszkodowany starszy mężczyzna (stracił m.in. oko, uszkodzono mu kręgosłup) "próbował usunąć wyrostków z płyty boiska", co jakby sugeruje jego bezduszność wobec "biednych" Cyganów chcących np. sobie pograć, gdy w rzeczywistości został przez nich zaatakowany gdy przyłapał ich na kradzieży telewizoraz budynku znajdującego się przy boisku. Dodam iż mężczyzna ten był znany z życzliwości do cygańskiej młodzieży, której, jak mógł, udostępniał teren boiska.

Także informacja A. Niewiadowskiego że "przed rokiem Wspólnota Słowacka została zdelegalizowana", jest nieprawdziwa. Była wówczas tylko taka próba ze strony władz słowackich, ale nie była skuteczna i organizacja nadal była legalna. 

PS.W razie zainteresowania źródłami do tego tekstu służę linkami