Bez zbytniego rozgłosu przeszła, opublikowana w zeszłym tygodniu przez "Gazetę Polską", informacja na temat odnalezienia nowych dokumentów w sprawie współpracy Andrzeja Przewoźnika z  SB pod koniec lat 80.

 
Mnie również ta sprawa nie grzeje. Poza jednym wątkiem:
 
Andrzej Przewoźnik był jedną z 9 osób (Władysław Bartoszewski, Cezary Chlebowski, Stanisław Dąbrowa-Kostka, Józef Garliński, Stanisław M. Jankowski, Roman Korab-Żebryk, Grzegorz Mazur, Jan Nowak-Jeziorański, Andrzej Przewoźnik), które w czerwcu 1991 r. podpisały się pod  listem otwartym, przeciwko nadaniu jednej z krakowskich ulic imienia zmarłego w 1985 r. Józefa Mackiewicza.
 
Recepcja twórczości  Mackiewicza  w latach 1980-1995 była tematem mojej pracy licencjackiej. Jeden z jej rozdziałów poświęcony jest właśnie ulicy, o którą toczył się spór. Jako jedyny opisałem tę pierwszą chyba tego typu  awanturę.  Dotarłem do członków komisji, poznawałem stenogramy z jej obrad. Zredagowałem przebieg humbugu medialnego, jaki przy tej okazji   przetoczył się przez ówczesny mainstream medialny z  „Tygodnikiem Powszechnym” i „Gazeta Wyborczą” na czele.
 
We wspomnianym liście powtórzone są wszystkie kłamstwa, przeinaczenia i półprawdy jakie w ciągu dziesiątek lat wylewano na autora "Drogi donikąd". Atak na Komisję był bezpośrednim atakiem na powracającą wówczas do świadomości polskiego czytelnika twórczość pisarza, a także na jego osobę, po dziś dzień niewygodną dla wielu wpływowych środowisk.
 
Ba! Było to rozciągnięte na kilka frontów uderzenie, bardzo zresztą skuteczne. W zasadzie równocześnie z listem ukazał się w „Polityce” artykuł prof. Mariana Stępnia, równie mocno piętnujący Mackiewicza (przypomnę – Marian Stępień to były członek politbiura KC PZPR,  prof. UJ, który przyczynił się do wydalenia ze studiów Bronisława Wildsteina).
 
To nie przypadek. Nie po raz pierwszy w "sprawie Józefa Mackiewicza" pozornie odległe sobie strony krzyczały jednym głosem. Kiedy na początku lat  80- tych, Mackiewicz za sprawą przełamania KOR-owskiego monopolu wydawniczego wdarł się przebojem w umysły „młodych radykałów”, jednym głosem krytykowały go zarówno „Trybuna Ludu” jak i środowisko Adama Michnika, późniejszego autora tezy o „zoologicznym antykomunizmie” pisarza. O tym jednak innym razem.
 
Atak przypuszczony na Mackiewicza w 1991 r. był o tyle skuteczny, że choć ulica jego imienia jest w Krakowie nadal, o tyle jego twórczość w księgarniach jest, również po dziś dzień, nieobecna. Za taki stan rzeczy należą się podziękowania nie tylko Marianowi Stępniowi, nie tylko „właścicielce” praw do twórczości pisarza, Ninie Karsov – Szechter , ale również Andrzejowi Przewoźnikowi et (bardzo do dziś silne) consortes. Posunę się do stwierdzenia,  że ten list to jeden z pierwszych ataków "Salonu".
 
Jak wykazywałem w pracy, większość z sygnatariuszy "listu otwartego" miała z Mackiewiczem konflikt natury osobistej. Część (jak choćby Jan Nowak) znała go za życia osobiście – stawał im na drodze swoją nieprzejednaną, do bólu antykomunistyczną, postawą. Inni (Józef Garliński, Roman Korab – Żebryk), mieli mu za złe odbrązawianie martyrologii AK (powieść „Nie trzeba głośno mówić”), czy demitologizację geniuszu Piłsudskiego podczas Wojny Polsko-Bolszewickiej („Lewa wolna”).
 
Zastanawiała mnie jednak obecność w tym gronie Przewoźnika, młodego, 28 letniego wówczas historyka. Wydawało mi się, że to działalność w PAX-ie  miała wpływ na decyzje o podpisie pod kolejnym  wyrokiem na Mackiewicza. Mackiewicz był przecież wrogiem „PAX-owców”. Uważał ich, jako polrealistów za ignorantów uwiarygodniających komunizm, czemu dawał wyraz wielokrotnie.  
 
Zmarły przed tygodniem  red. Maciej Rybiński, tak pisał:
 
„Być może nie jest to najstosowniejsze porównanie, ale nasuwa się jednak z całą mocą  w wolnej Polsce, za sprawą wielu środowisk, Józef Mackiewicz dzieli los lustracji. Nawet zmarły jest groźny dla żywych, bo daje świadectwo ich intelektualnego upadku i moralnego zaprzaństwa"
 
O lustracyjnych perypetiach dzisiejszego sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa wiedziałem tyle, że zakończyły się korzystnym dla niego wyrokiem. Jak się okazało nie ostatecznym. Okazało się, że Józef Mackiewicz wygrał i tym razem. Jedynie prawda jest ciekawa.
 
 
 
 
 
 

Cyt: za: Przedmowa Macieja Rybińskiego [w:] G. Eberhardt, Pisarz dla dorosłych, Wrocław 2008., str. 8.
 
Tutaj  mój wcześniejszy wpis o ulicy Mackiewicza.