Co się naprawdę dzieje w Platformie i jej otoczeniu? (Kisiel)

avatar użytkownika Redakcja BM24

Zastanawiam się od dłuższego czasu, jaki jest sens dokonywanych przez Tuska zmian po ujawnieniu afer z udziałem polityków Platformy.

Zacznijmy od tego, że za pośrednictwem życzliwych Platformie mediów dowiedzieliśmy się, że żadnej afery nie było, a jeśli ewentualnie coś jest na rzeczy, to lista umaczanych jest krótka – tylko Zbychu i Miro. Z kolei przy przetargu stoczniowym nie doszło do sfinalizowania transakcji wyłącznie z powodu podsłuchów CBA, które odstraszyły kontrahentów, jak oznajmił poseł PO Nitras.

Dlaczego więc po ujawnieniu stenogramów z podsłuchów posypały się głowy najbliższych współpracowników Tuska w rządzie i w PO? Co to ma oznaczać?

Moim zdaniem gdyby to były tylko zmiany wizerunkowe, nie poszłyby tak głęboko, nie odpalony zostałby Schetyna, Nowak, Grupiński, czy Szejnfeld. To nieprawdopodobne, aby to było tylko przetasowanie dla uniknięcia dalszych ataków ze strony opozycji oraz przygotowanie się do lepszej obrony w komisjach, jak zapowiadała PO. Oczywiście może to być jeden z powodów, ale na pewno nie najważniejszy. Bardziej prawdopodobne jest założenie, że to, co podaje się publice do wierzenia, jest grą pozorów, która kryje poważniejsze przyczyny dokonywanych zmian. Jeśli umieścimy ostatnie tak dramatyczne dla Platformy wydarzenia na szerszym tle, to zauważymy, że już od dłuższego czasu pojawiały się sygnały świadczące o nadchodzącej próbie sił. Pytanie było tylko następujące: kto i gdzie znów zaatakuje?


 

Przypomnę niektóre symptomy:


 

  • Olechowski dystansuje się od Platformy, upublicznia ostre w tonie listy do Komorowskiego i do Tuska, po czym występuje ostentacyjnie z partii, której był założycielem

  • Piskorski przejmuje Stronnictwo Demokratyczne i coraz ostrzej krytykuje PO, znajdując miejsce dla tej krytyki w mediach.

  • generał Czempiński ujawnia, że był inicjatorem utworzenia Platformy Obywatelskiej

  • niektóre media zdejmują jakby na moment osłonę z Platformy

  • następuje rozwiązanie struktur wojewódzkich Platformy – w Małopolsce i w woj. świętokrzyskim; mnożą sie konlikty lokalne we władzach PO i coraz częściej słyszymy o nadużyciach (Sopot, Marcin Rosół, finansowanie kampanii Palikota, przewałki w Krakowie)

  • jednocześnie reprezentant lewego skrzydła Platformy w podwójnym sensie tego słowa – Palikot coraz odważniej sobie poczyna, nie wykluczając walki o przywództwo z Tuskiem w Platformie, a po ujawnieniu afer wręcz ogłasza konieczność rezygnacji przez Tuska z ubiegania się o fotel prezydencki

  • jednocześnie pojawia się wrzutka medialna, że Tusk sceduje w rozmowie z wierchuszką PO prawo startu w wyborach prezydenckich na Komorowskiego

  • podejmowana jest obecnie próba wyeliminowania Piskorskiego z SD


 

Wszystkie te sygnały świadczą moim zdaniem o tym, że ktoś lub jakieś środowiska usiłują pozbawić pozycji lidera, a może nawet wyeliminować Tuska z polityki oraz, że ten się broni. Znamienne, że Tusk wyrzucając z rządu wicepremiera i ministra SW Schetynę, czy wiceministra gospodarki Szejnfelda oraz przybocznych Nowaka i Grupińskiego, pozostawia jednocześnie poważnie obciążonego odpowiedzialnością za nieudaną sprzedaż stoczni ministra Skarbu Państwa Grada i pełniącego chyba jeszcze nadal funkcję rzecznika Grasia, że o Bondaryku, Bonim i Jacku Cichockim nie wspomnę (odpowiedzialni za osłonę). Dymisje wyraźnego związku z ujawnionymi aferami, których przecież – jak zapewnia PO – w gruncie rzeczy nie było, nie mają. Nie są też one wizerunkowe, ani nie służą obronie pozycji Platformy. Raczej przyczyniają się do wzrostu napęcia i dalszego skonfliktowania w łonie PO, o czym co jakiś czas donoszą niektóre media, a także wywołują niepokój i zamęt w szeregach zwolenników Platformy. Być może zatem przetasowanie było wynikiem ukrytej wojny "na górze", a ujawnienie afer posłużyło za pretekst?

Warto przy tym zauważyć, że z punktu widzenia interesów państwa zmiany kadrowe w rządzie Tuska mają pozytywny charakter, bo zamiast wyjątkowo słabego ministra Czumy mamy dawnego działacza FMW i NZS Kwiatkowskiego, zamiast Schetyny Jerzego Millera. Natomiast interes dotychczas dominujących sił w Platformie został niewątpliwie naruszony, ponadto nic nie zapowiada końca konfliktów w obozie Tuska. Kolejne dymisje rozchwiały rządową łajbę i na pokładzie PO robi się coraz bardziej nerwowo. O ile usunięcie Karpiniuka z komisji ds. odcisków można wyjaśnić powrotem do sejmu Czumy, to nieobsadzenie tegoż Karpiniuka w komisji ds. afery hazardowej jest rudniejsze do zrozumienia. A już konflikt na linii Boni – Pitera stanowi zupełne curiosum. Oto szef zepołu doradców premiera Tuska ściera się o ustawę antykorupcyjną z minister Piterą za pośrednictwem radia.

Szwy władzy Platformy wyraźnie puszczają. A Tusk jakby był gdzieś poza tym wszystkim. W piłkę nie ma z kim grać, bo drużyna poszła w odstawkę. "Konserwatysta" Gowin, którego Tusk wystawił do niwelowania skutków ujawnienia hazardowych wałków, w nogę chyba nie grywa, choć kiwać nieco potrafi. Pozostali się kłócą i kopią po kostkach, a może jak Endrju Gołota i nieco wyżej.

To, co się dzieje w tej chwili w Platformie, nie jest moim zdaniem spowodowane ujawnieniem przekrętów Zbycha i Mira. Ujawnienie afer to tylko katalizator procesu rozkładu władzy PO-PSL, który trwał od dłuższego czasu. Tej spółce z bardzo ograniczoną odpowiedzialnością rządzenie szło jak po grudzie. Już na starcie rządów Tuska dowiedzieliśmy się, że szuflady aspirantów do kierowania państwem wbrew wcześniejszym zapewnieniom są puste i parlament przez długi czas nie miał czego procedować. Ponadto okazało się, że ławka kompetentnych polityków PO jest bardzo krótka, a ci, którzy weszli do rządu, nie potrafili i nadal nie potrafią sobie poradzić z kierowaniem resortami. Polityka zagraniczna w zasadzie nie istnieje, NFZ jest niewypłacalny, pomoc społeczna ogłosiła właśnie brak jakichkolwiek środków, armia w rozsypce, policjanci grożą strajkiem, ostatnie zakłady państwowe do likwidacji lub pod młotek, korupcja więcej niż zuchwała, bezrobocie i dług publiczny zatrważająco rosną, deficyt budżetowy w przyszłym roku sięgnie realnie stu miliardów, mimo to wspomożemy Opla dwoma miliardami, J&S 0,5 miliardem, EUREKO następnymi paroma miliardami, gaz kupimy od Arabów drożej it.p. it.d.

Co w takiej sytuacji powinien zrobić Tusk?

Gdyby był honorowym samurajem, wiadomo jaką podjąłby decyzję, jest jednak tylko piłkarzem amatorem z drużyną w rozsypce, musi więc wymyśleć jakiś plan ratunkowy. Wydaje się, że w tej chwili sprawy mogą się różnie potoczyć. Możliwe jest zarówno utrzymanie dotychczasowej koalicji rządzącej, jak i na skutek nowych, nieoczekiwanych zdarzeń, gwałtowne przyspieszenie i zmiana układu sił. PO w tej chwili w jakiejś mierze szachuje swego koalicjanta, bo otwarta jest kwestia zwrotu przez PSL wielomilionowej subwencji państwu, ponadto niepokoi się chmara działaczy PSL i ich znajomków poobsadzanych w różnych spółkach państwowych i instytucjach, a póki co sondaże wskazują, że PSL w najbliższych wyborach może do parlamentu się nie załapać. Zatem PSL musi grać ostrożnie i nie przedobrzać. No, ale i PO ma pod górkę, więc obie strony boją się siebie wzajemnie i jednocześnie w swoim kierunku od czasu do czasu pofukują. Ale choć jadą na jednym wózku, trzeba pamiętać, że chłopi mają silny instynkt samozachowawczy i gdy wózek zmierza ku przepaści, przezornie dają drapaka. Gdyby taki obrót właśnie przybrały wydarzenia, Tusk (a może ktoś zamiast Tuska) musiałby znaleźć alternatywne rozwiązanie pozwalające sterować państwem.


 

Możliwości jest chyba tylko pięć:


 

  • wcześniejsze wybory

  • uzgodniony z częścią opozycji rząd mniejszościowy Platformy

  • koalicja PO z SLD

  • koalicja PO z PiS

  • koalicja PIS – SLD – PSL


 

Wcześniejsze wybory póki co nie wchodzą w grę, PiS bowiem zapowiedział, że takiego rozwiązania nie poprze (pewnie do czasu, aż notowania Platformy będą jednocyfrowe :)). Również doły partyjne PO i PSL nie byłyby zachwycone perspektywą oderwania ich od koryta. Ponadto lada dzień może się okazać, że nawet przychylne Platformie sondażownie, nie będą w stanie ukryć przykrej dla Tuska prawdy, że król jest nagi i wcześniejsze wybory mogłyby oznaczać nie tylko utratę władzy i kres marzeń o prezydenturze, ale i koniec kariery politycznej Tuska i jego kamaryli. No i pozostaje jeszcze perspektywa wizyt niektórych działaczy partii rządzącej w prokuraturze. Wcześniejsze wybory uważam więc póki co za mało prawdopodobne mimo ich zapowiadania przez niektórych polityków PO. Może do nich dojść tylko w sytuacji ujawnienia kolejnych afer, całkowitego rozkładu obecnej koalicji rządzącej i niemożności sklecenia jakiejkolwiek większości parlamentarnej. Tusk w tej chwili usiłuje zatamować ujawnianie kolejnych przekrętów – usunął Kamińskiego z funkcji szefa CBA, ale jednocześnie chyba wbrew prawu uwiązał go do siebie decyzją Wojtunika o zawieszeniu Kamińskiego na trzy miesiące. Czyli Kamiński nie rządzi CBA, ale jednocześnie pozostaje funkcjonariuszem tej instytucji i ma w pewien sposób związane ręce. Ponadto ludzie służb z otoczenia premiera wciąż czyszczą pracowicie pozostałości po PiSie.

Rozwiązanie drugie – rząd mniejszościowy, jest równie mało realne co pierwsze. W obecnym parlamencie raczej nie znajdzie się wystarczająca liczba frajerów skłonnych poprzeć Tuska bez drugiego partyjnego koalicjanta. Co Tusk mógłby takim posłom zaoferować poza perspektywą nieodległego pożegnania się z mandatem?

Wariant trzeci i czwarty, czyli nowy koalicjant dla PO, też jest w tym momencie mało prawdopodobny z kilku powodów. Przede wszystkim nie wchodzi się na pokład tonącego okrętu. Po drugie, jaki interes mógłby mieć SLD czy PiS, ratując Tuska? Po trzecie, nawet gdyby postkomuniści albo Kaczyńscy zdecydowali się podać rękę Tuskowi, drogo by to go kosztowało. Prawdopodobnie oddanie premierostwa, odpływ części elektoratu do innych ugrupowań, utratę dominującej dotychczas pozycji w partii i w polskiej polityce, może też rezygnację z kandydowania w wyborach prezydenckich i rozpad Platformy?

Pozostaje ostatnia, piąta możliwość – koalicja PiSu z SLD i PSLem. Bardzo ryzykowna przede wszystkim dla partii Kaczyńskich, choć po eksperymencie z Samoobroną widać, że elektorat PiSu jest zahartowany i raczej trzyma się Kaczorów na dobre i na złe. Pytanie, czy SLD w jego obecnym kształcie, a więc z komunistycznymi złogami typu Szmajdziński, zaakceptowałoby takie porozumienie? Dochodzą mnie słuchy, że nie. Moim zdaniem koalicja taka mogłaby się ukonstytuować tylko w warunkach zupełnej klapy rządów Platformy i jej totalnej kompromitacji, co skutkowało by ostrymi konfliktami w łonie PO i rozpadem tej partii. W sytuacji chaosu i zagrożenia państwa prezydent mógłby wezwać pozostałe ugrupowania polityczne do wzięcia odpowiedzialności za Polskę.


 

Powyższa analiza i wnioski to moja odpowiedź na komentarz PJUKa do mojego poprzedniego wpisu. Oto wypowiedź PJUKa:

  • strategia Kaczynskich

Mysle ze Kaczynskim jest bardzo na reke ze Tusk nadal(!) kieruje Platforma. Gdyby teraz poszlo uderzenie na calego, czyli nastapily ruchy ktore pytania postwione powyzej w twojej notce uczynilyby nieaktualnymi, wowczas bezprzecznie Tusk upadlby ze swoim gabinetem, i narodziloby sie z tego jakies "niewiadomo-co", mozna spekulowac do woli. Nawet spekulowac do tego stopnia ze bylby to na przyklad premier Cimoszewicz (!!!) ktory wespol z nowym liderem PO (chocby Gowin)oczyscilby Platforme z "brudow" po dworze Tuska, smialo kroczac do Prezydentury 2010.
Taki nieco podobny manewr dokonal sie gdy upadal Miller i "czlowiek z zewnatrz" Belka pokierowal rzadem reka w reke z "odnowionym" SLD.

Na szczescie Tusk PRZEGAPIL moment, gdy powinien ustapic razem z calym swoim gabinetem (zaraz po tym gdy otrzymal materialy od Kaminskiego we wrzesniu, a nie poznala ich jeszcze opinia publiczna).
To Tusk w pozegnalnym orzedziu powinien zapoznac Polakow z esencja dokumentow CBA, uderzyc sie w piersi, ze choc on osobiscie niewinny, to nie sprawowal nalezytego nadzoru nad poczynaniami swoich podwladnych, wiec razem z nimi odchodzi, tego typu ble ble ble. Tak sie dzieje w zachodnich demokracjach. Ludzie Tuska w mediach nadaliby jego odejsciu okreslony spin, i pozna wiosna 2010 Tusk moglby smialo ubiegac sie o prezydenture, z niestety duzymi szansami na elekcje."Uciekl" by takze Tusk od bezposredniej odpowiedzialnosci za gospodarcze klopoty ktore nawarstwia sie w 2010, z tego tlumaczylby sie juz nie on, ale nowy premier.

Tak jak sprawy wygladaja na dzisiaj, to generalnie w moim przekonaniu idzie dobrze, idzie po mysli Kaczynskich, i co najwazniejsze idzie dobrym tempem ! Dwor Tuska to obecnie slon na glinianych nogach, choc usluzne media usiluja wmowic inaczej.

http://kisiel.salon24.pl/134125,co-sie-naprawde-dzieje-w-platformie-i-jej-otoczeniu
Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Pelargonia

1. Istnieje coś takiego, jak Tarcza Antykorupcyjna PO,

a wygląda tak:

Pozdrawiam serdecznie

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika box2008

2. Kisiel

Michalkiewicz wnioskuje podobnie: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=964 pzdr