Socjolog (mona)
O poznańskiej manifestacji napiszą wszyscy.
Chcę - o czym innym, chyba równie ważnym - bo kształtującym opinie. Wiem, że "salon" nie kocha wycieczek personalnych - więc chyba obejrzę piwnicę, ale co mi tam...Uważam sprawę za symptomatyczną, a personę - za ważną w życiu publicznym.
Wczoraj był szczególny dzień: umarł Maciej Rybiński, co jest wredną niesprawiedliwością losu. Przez całe popołudnie wielu z nas czuło się mocno paskudnie. I tak pewnie nam zostanie, zanim puste miejsce po Jego felietonach przestanie nas kiedyś uwierać.
Ale wieczór miałam nadspodziewanie wesoły. Aż mi było głupio - w takim dniu...
Mąż spogladał na mnie z wyraźnym niesmakiem - dla niego dzień był nie do śmiechu, więc wyniosłam się na górę, do siebie, ale nie mogłam przestać czytać pewnego artykułu - i nie mogłam przestać się śmiać. Mnie też było głupio, jednak myślę, że jeśli Ryba zdążył przeczytać rzecz, która mnie tak rozbawiła - czuł dokładnie to samo. Więc nie mam wyrzutów sumienia.
Mam zamiar, "z pewną taką nieśmiałością", zaczepić człowieka, którego...no, może szczególnie nie admirowałam, ale traktowałam poważnie. Artykuł napisany został pod hasłem: "dlaczego PiS już nigdy nie wróci do władzy", choc te słowa nie zostały użyte.
Więc - nagle - łup! Całą powagę diabli wzięli.
Oto profesor Śpiewak pokusił się o roztrząsanie meandrów mojej pisowskiej duszy:
(http://www.wprost.pl/ar/175413/Urodzeni-PiS-owcy/?I=1396),
A obraz tej duszy, który się wyłonił z artykułu, pod względem podobieństwa do opisanego typu "urodzonego pisowca" przypominał znany dowcip o Prawdziwym Aryjczyku - uosobieniu cech "mężczyźniano" - nordyckich: wysoki jak Goebels -szczuply jak Goering -blondyn jak Hitler.
Ściagnęłam sobie ten artykuł za całe 0.66 zł i nie wiem, czy mnie red. Janecki srodze nie pokarze, nie wiem, czy legalne jest "upowszechnianie", ale taką perełkę warto przedstawić publisi. Ryzyk - fizyk. Zwłaszcza, że wpisuje się w moje wczorajsze zmartwienie.
Ten fragment przeczytałam jeszcze z pełną powagą:
"Do PiS przylgnęły osoby o szczególnych dyspozycjach psychicznych, a partia ta dała im mocną ideologię. Przekaz idei składa się z czterech zasadniczych haseł: naród, państwo, Kościół i dekomunizacja.Elektorat PiS jest bardzo dumny z narodowej historii i chyba lubi narodową tromtadrację. Nie znajduję w ich poglądach ksenofobii. Nacjonalizm tego elektoratu nie buduje się przeciw innym narodom czy w konkurencji z nimi, choć osoby innych nacji zamieszkałe na ziemiach polskich wyjątkowo nie lubią PiS."
Nawet miłe, na swój sposób, choć Wyborcza, ze swoją awersją do "pisomatołków z Ciemnogrodu" pewnie byłaby innego zdania.
Nie lubią nas konkretnie Białorusini i Niemcy, zamieszkujący Polskę, jak podobno pokazują wyniki wyborów. Dodam tylko ( bo chyba profesor nie odrobił rachunków do końca), że z całą pewnością dotyczy to również Śląska, który znam i wiem, jak głosuje, a także ukraińskiego pogranicza, gdzie - założę się - "swoi" głosują na "swoich". Na nazwiska, nie na partie.
Lecimy dalej: będzie trochę ble, ble - ale warto poznać, jak nas oceniają.
"Zwolennicy PiS uważają, że ojczyzna to nie tylko ziemia, ale też narodowość. Do polskości trzeba się urodzić. A polskość jest przez wyborców PiS najczęściej utożsamiana z katolicyzmem oraz wymaga naturalnej, danej z urodzenia, z pokolenia na pokolenie, obecności w polskiej historii i rodzimej tradycji. Ten etniczny, a nie obywatelski model narodu silnie się łączy z mocnymi przekonaniami odnoszącymi się do obecności religii, Kościoła katolickiego i księży w życiu publicznym. Uderza jedno: wyborcy PiS są zdecydowanie bardziej niż wyborcy innych partii przeciwni aborcji – to bardzo silna zależność. Nie wadzi im naturalnie obecność krzyży w budynkach publicznych. Nie mają nic przeciwko nauczaniu religii w szkołach. Nie drażni ich ingerencja biskupów i księży w politykę. Wygląda na to, że sojusz PiS z episkopatem oraz formacją księdza Rydzyka jest naturalny i nieproblematyczny. Słowa „naród" i „państwo” budzą pośród elektoratu PiS pozytywne skojarzenia. Państwo to nie tyle prawa człowieka, które mają być chronione przez stosowne instytucje, ile przede wszystkim instytucje dbające o uboższych i potrzebujących. Egalitaryzm jest dobrem w tej grupie wyborców cenionym. Demokracja ma dla nich sens społeczny i służyć ma mniejszościom. Oczywiście nie mniejszościom seksualnym czy wyznaniowym, ale różnym grupom i grupkom osób, które znajdują się w niezadowalającej sytuacji życiowej i którym należy pomóc".
Nie da rady panelowo, trzeba po porządku:
A z czym ma być utożsamiana polskość, a raczej polska państwowość - jeśli nie z katolicyzmem? Toć po to pradziad Mieszko...
Zresztą...gdzie dzisiaj pan profesor pisałby po polsku, gdyby nie ten doniosły fakt dziejowy? Kto coś wie - a profesor powinien - choćby o losie plemion połabskich? Albo - Prusach? Jaki byłby los Litwy bez tego katolicyzmu?
Sorry...wróć, zgodnie z rozpatrywaną tezą powinno być w języku narodowym, więc - cofam "sorry" na rzecz - przepraszam, ale tu trzeba jednak po literkach:
"...oraz wymaga (polskość pisowska) naturalnej, danej z urodzenia, z pokolenia na pokolenie, obecności w polskiej historii i rodzimej tradycji."
Straszne rzeczy...zaiste! Nie wiem, czy mam być dumna, czy płonić się ze wstydu.
W tej historii i tradycji mieszczą się potomkowie Tatarów, Ormian, Litwinów, Białorusinów, Żydów...wymieniać dalej? W tym kraju istnieją też cerkwie, meczety, synagogi, a na najbardziej wściekłym, wiecznie skłóconym forum GW ludzie składają sobie życzenia.
Voila:
pierwsze z brzegu wyguglowane teksty, które zapamiętałam - bo mi się podobały, kiedy jeszcze "używałam" forum Świat.
Autor: maska00 15.12.06, 00:0
...i życzę szczęśliwych Swiąt, wszystkim. Tym, którzy zapalają świece chanukowe i
tym, którzy zapalają światełka na choinkach. A nawet tym, którzy nie świętują -
im też życzę spokoju.
josifek 14.12.06, 22:55 zarchiwizowany
dobrych swiat, pierwszym rocznica wyzwolenia Jerozolimy z rak Syrijskich
zaborcow, drugim z powodu urzdzenia sie malego Zyda, ktory los swiata zmienil.
Czy nie piękne?
A co mamy dalej u profesora?
"Ten etniczny, a nie obywatelski model narodu silnie się łączy z mocnymi przekonaniami odnoszącymi się do obecności religii, Kościoła katolickiego i księży w życiu publicznym".
W tym właśnie miejscu "oczyma duszy" ujrzałam moje rodzime środowisko - i zaczęłam się baaardzo cieszyć, ku oburzeniu męża.
Przypomniało mi się, jak zupełnie niedawno zwolennicy obu opcji politycznych ( zresztą z przydatkiem SLD), przy moim własnym ogrodowym stole pyskowali po równo na katechetę swoich dzieci, który na lekcji powiedział coś głupiego.
A znana mi klasa licealna w podobnym przypadku tak intensywnie a uparcie bojkotowała lekcje religii, prowadzone przez przedstawiciela "wielebnego głupstwa", że szybciutko nabył się niezydentyfikowanej, długotrwałej choroby - i znikł był.
Bojkot był powszechny, rodzice gremialnie poparli, bez względu na sympatie polityczne.
A tak, w ogóle - pewnie jak gdzie, ale nauka religii nie ogranicza sie do odmawiania paciorka, jest również lekcją kultury dotyczącej świata.
Kontynuując - wśród moich platformerskich znajomych 90% lata do kościoła z równym zapałem, jak zwolennicy PiS, ale także jak przysięgli wyborcy lewicy - przyjmuje kolędę, posyła dzieci na lekcje religiii, a księża w życiu wszystkich zwaśnionych stron odgrywaja podobną rolę. Co w dużej mierze, przynajmniej w środowiskach o jakiejś możliwości wyboru, uzależnione jest od osobistej sympatii do konkretnego kapłana. W dużych aglomeracjach nie od nas zależy, kogo nam wielebny przyśle z kolędą - ale od nas zależy, czy się z przysłanym zechcemy ewentualnie zaprzyjaźnić o tyle, że z szerokiego spectrum wybierzemy msze odprawiane przez tegoż księdza, zapełniajac mu tym samym kościół.
Jeśli w ogóle uczestniczymy w mszach, co dotyczy - lub nie - w równym stopniu "lewaków", "pisowców" jak "platormersów". Osobiście uczestniczę rzadko, do kościoła mam szmat drogi wertepami, ostatnio w środku puściutkiego lasu złapałam gumę, a z wymianą koła miewam kłopoty.
Śmiem przypuszczać, że wspomniane wyżej wybory dotyczą innych wyznań, jeśli tylko można wybierać. Czyż nie lubimy pięknych głosów, dobrej dykcji i inteligentnego przekazu, jeśli już muszą koniecznie objaśniać nam naturę wszechrzeczy?
Co zaś do "etniczności"...w tym miejscu "śmiech zamarł na mych wargach".
To nie jest fair, zwłaszcza w sytuacji rozpętanej ostatnio awantury na szerokim forum europejskim - w sprawie Michała Kamińskiego.Nie wiem, czy jestem przysięgłą wielbicielką "Misia - Gaduły", wydawałoby się też, że nawet "Wyborczej" znudziło się wmawianie czytelnikom dziecka w brzuch w sprawie Ciemnogrodu - ale ktoś tę awanturę jednak rozpętał. Nie sądzę, żeby politycy europejscy, tak - "sami z siebie" tropili - prawdziwe lub nie - zdarzenia z życiorysów innych polityków.
Bo jeśli tak - mieliby postacie bardziej barwne. Na przykład Cohen - Bendit.
Dalej było... zerknijmy....o aborcji.
Jako "pisowska pałkara" stanowczo i bez bicia twierdzę ( o czym pisałam) - jestem przeciw. A ten pogląd podziela ze mną wiele osób - ze wszystkich opcji. Ze względu na kobietę, nieświadomą - póki co - psychicznych konsekwencji, przerażających koszmarów, pojawiających się równie dobrze natychmiast, jak po latach.Natura nie odpuszcza, kobieta została zaprojektowana do rodzenia, nie - do zabijania dzieci.Jest zwykłym ssakiem, nawet jeśli dobry Bóg dał jej wolną wolę. Niestety, dał jej także rozum, który nie pozwala zapomnieć.
Sądzę, że to właśnie słyszy się w konfesjonale, bo która baba pójdzie z tym do sąsiadki?
"Nie wadzi im ( czyli "pisowcom") naturalnie obecność krzyży w budynkach publicznych. Nie mają nic przeciwko nauczaniu religii w szkołach. Nie drażni ich ingerencja biskupów i księży w politykę. Wygląda na to, że sojusz PiS z episkopatem oraz formacją księdza Rydzyka jest naturalny i nieproblematyczny."
Szczerze mówiąc - nie wadzi mi krzyż, nawet w miejscach publicznych. Ale nie wadziłby mi także pólksiężyc, nie wadziłaby mi - na przykład w sejmie - gwiazda Dawida. Nie zwracam na to uwagi.
W Katyniu są te wszystkie symbole. Stało się coś?
Nie widziałam, żeby pisowscy katolicy zwiewali w panice słysząc chór cerkiewny, czy dźwiek szofaru.Nie robią tego nawet wyznawcy o. Rydzyka, przynajmniej o niczym takim nie słyszałam. A bywają na ważnych rocznicach, choćby w Auschwitz.
Co do o. Rydzyka, którego przysłowiowi wszyscy podobno "słuchają tylko w samochodzie" - wciąż nie znam tego głosu. Jestem "powypadkowa", wprawdzie jako pasażer - ale jednak. Nie słucham radia, kiedy prowadzę, wgapiam się intensywnie w to, co mam przed nosem, a w ogóle oczy staram sie mieć naokoło głowy.
Co nie znaczy, że słucham Zetki. Słucham "jedynki".
Żeby w kółko nie wracać do nieszczęsnego tekstu, zapodaję uroczyście: biskupi mi jednak przeszkadzają. Może nie tak, jak Senyszyn, która sobie z tego zrobiła sposób na zaistnienie, ale jednak.Uważam, że popełniono jakiś błąd dydaktyczny w seminariach, kiedy kształcono dzisiejszych hierarchów.Jeśli zaś zdarzy się facet inteligentny, natychmiast ma przyczepioną "łatkę" - opowiada się o nim wice, albo chowa się go głęboko w piwnicy.
Jeden przykład: intensywnie wyczekiwałam, co powie "ciało kolegialne", zebrane w sprawie Wielgusa. Ciało nagadało takich głupstw, że włos się jeżył - w kwestie zupełnie zasadnicze namieszało tyle odniesień do "miłości Chrytusa", że poleciałam zobaczyć, czy czasem się nie zarumienił. Ale nie zobaczyłam: w moim domu Chrystus jest dziełem twórcy ludowego, kolorków nie ma żadnych.
I nie jestem typem "dobrej pani" - w kwestii "pisowskiego miłosierdzia".Acha, tu kawałeczek muszę wklikać:
"Państwo to nie tyle prawa człowieka, które mają być chronione przez stosowne instytucje, ile przede wszystkim instytucje dbające o uboższych i potrzebujących. Egalitaryzm jest dobrem w tej grupie wyborców cenionym. Demokracja ma dla nich sens społeczny i służyć ma mniejszościom. Oczywiście nie mniejszościom seksualnym czy wyznaniowym, ale różnym grupom i grupkom osób, które znajdują się w niezadowalającej sytuacji życiowej i którym należy pomóc.
Co niezwykle gnębionych przez PiS mnieszości seksualnych - dla mnie każdy chętny może się ożenić z Biedroniem, nic mi do tego.
Natomiast, jak rozumiem - chodzi tu o moja ukochaną ideę "solidarnego państwa".
Czyżby profesor tak wgłębił się w badania, że nie słyszał o Szwecji lub Danii? Nic - o wybitnie obywatelskim charakterze państwa niemieckiego? O tym, że w wielu krajach chroni się i otacza opieką mniej przystosowanych wspólobywateli?
Odnoszę wrażenie, że głębia tych badań, służacych wygłaszanym opiniom, siegnęła staruszków wygrażających laseczkami operatorom z TVN 24, a cała reszta - to stare i nowe teksty, zakodowane w profesorskiej głowie na skutek czytania GW.
Jeszcze jeden kwiatuszek:
"W i ę k s z o ś ć z n a s skłonna jest oddać przeszłość historykom i nie reaguje już na hasła lustracji, deubekizacji, nie chce przeprowadzać czystek kadrowych, usuwając dawnych komunistycznych aparatczyków. Tylko wyborcy PiS mają tu odrębne zdanie."
No, nareszcie ktoś to powiedział jasno!
Pytanie: większość - znaczy kto? Z których "nas"?
Bardzo nie chciałam, ale "kawa na ławę" - prof. Śpiewak mówi o swoim ojcu, poecie i więźniu sowieckiego obozu - Janie Śpiewaku:
(http://www.permedium.pl/dziennik/piewak-marzy-em-by-czyta-bibli.html)
"...Przed wojną był tak zwanym socjalistą jednolitofrontowym.
- (pytanie) - To były jednak środowiska komunistyczne lub komunizujące.
- Ale nie był żadnym działaczem. Współpracował z lewicowymi pismami jak „Lewar”, „Tryby”, „Sygnały”. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, by wobec tego ogromu nędzy, niesprawiedliwości społecznej, napięć narodowościowych i autorytarnego systemu można było mieć wtedy inną wrażliwość."
Problemy narodowościowe kreuje, a w każdym razie puszcza w obieg sam pan profesor - na użytek opini o PiS-ie, ale cała reszta - nędza, niesprawiedliwość społeczna, padające stocznie, system autorytarny...Niczego to profesorowi nie przypomina? Nie budzi wrażliwości?
Zooliberalizm i "kręcenie lodów" jest OK?
A na deser - myślałam mimo wszystko, że artykuł jednak powstał z niezrozumienia sytuacji, pt. "Dlaczego Platformie nie spada" - o czym wspominałam w ostatnim poście.
Jednak dziś rano wsadzono profesora w telewizor - i nie był bynajmniej zdumiony. Był trochę ucieszony tym "niespadaniem", trochę zmartwiony kłopotami, w które kumple wpakowali Tuska, jednakże wyraził nadzieję, że nic mu, Tuskowi, nie zaszkodzi, choć wyrządzono człowiekowi taką przykrość. I zakończył gadkę po staremu: "Platforma może wszytko".
Cóż, powinszować wyboru - i towarzystwa...
Bóg z profesorem - za to już wiem, dlaczego nie tylko w zakładach karnych, ale też w akademikach masowo głosowano na Ukochanego Tuska.
"Takie będą Rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie" - mawiał Frycz.
Pozwolę sobie jeszcze na cytat, który profesorowi powinien być bardzo dobrze znany:
"Z dwóch mądrych mądrzejszy jest ten, który mniej mówi".
— Anna Kamieńska (1920-1986)
http://mona11.salon24.pl/133676,socjolog- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz