Tusku... spieprzaj! (Sed3ak)
„Ludzie są tak prości i tak naginają się do chwilowych konieczności, że ten kto oszukuje, znajdzie zawsze takiego, który da się oszukać” -Niccolo Machiavelli
Jeśli jeszcze komuś wydaje się, że po dwóch latach rządów Platformy Obywatelskiej kraj podąża we właściwym kierunku, albo jest skończonym idiotą, albo ignorantem – tak przynajmniej pomyślałem. Ostatni sondaż „Dziennika. Gazety Prawnej” wskazuje jednak, że na rządzącą Polską klikę wciąż pragnie głosować prawie połowa Polaków. Mój apel – obudźcie się!
Lokalne ocieplenie
W 2007r. PO przeprowadzała swój zwycięski marsz w wyborach parlamentarnych pod hasłem zmiany klimatu politycznego w Polsce i z Polską związanego. „Dość ośmieszania nas na arenie międzynarodowej” – mawiano. Czy rzeczywiście jednak Platforma jest partią zmiany?
Wymieńmy na początek (jedynie zalążkowo) tyrady jakich pod adresem inaczej myślących (bo nie tylko opozycji) przeprowadzają od prawie dwóch lat, z osobistym błogosławieństwem Donalda Tuska, posłowie Nowak, Palikot i Niesioł Pospolity. Nie będę przeprowadzał w tym miejscy cytatów. Ograniczę się jedynie do stwierdzenie, że wypuszczanie w przestrzeń publiczną tego typu kundli bezpowrotnie ją niszczy. Dziś na porządku dziennym jest publiczne obśmiewanie urzędującego prezydenta, co wpisuje się w kanon. Zaiste dziwne to, że rządzący krajem nie zdają sobie sprawy z faktu, że osoba sprawująca tę funkcję w niedługim czasie się zmieni i normy wypracowywane dziś, będą miały swoje konsekwencje już niebawem. No tak, ale przecież nie po to PO wygrała wybory, by teraz o jakimś tak „dobru Polski” myśleć w politycznej nawalance.
Pamiętamy jeszcze jaki szum rozpętano (i słusznie) po tym, jak premier Lepper zaczął wtłaczać do rządowych agencji swoich ludzi? Nepotyzm pełną gębą, utożsamiający nasz kraj bardziej z afrykańskimi republikami bananowymi, gdzie dwór rządzącego aktualnie prezydenta łupi kraj, aż do następnego zamachu stanu. Co się stało, gdy podobnych praktyk (nienowych zresztą) dopuszczał się premier Pawlak i jego zawodowe w tej profesji PSL? Pokrzyczeli redaktorzy Sekielski z Morozowskim, a tak poza tym – cisza! W momencie gdy PiS w latach 2005-07 przeprowadził autentyczne konkursy na prezesów ZUS, po 2007r. PO-PSL problem ten rozwiązała metodą wasalnych nadań. Psucie państwa? Skądże, budowanie standardów!
Zmiana klimatu, na cieplejszy i bardziej przyjazny ludziom, to również reformy pani minister Katarzyny Hall, przy których Romana Giertycha wypada nazwać lekkoduchem i niegroźnym idealistą. Przypomnijmy, więc że oprócz wyrzucenia z kanony lektur pozycji ustanowionych przez poprzedników (m.in. Gombrowicza), pani minister przepchnęła przez Sejm ustawę obniżającą wiek szkolny (zapominając wynaleźć środki na przystosowanie szkół dla nowego rocznika sześciolatków), ulegając lobby lewackiemu, położyła większy nacisk na lekcje tzw. wychowania seksualnego (bo po co stawiać na matematykę?), jak również zasłynęła planami zrobienia w liceach z takich przedmiotów jak historia, biologia, czy chemia zajęć fakultatywnych.
Jeden z moich znajomych, dzielnie wspierający rządzącego premiera, a prywatnie fan piłki nożnej, cieszy się z panującej władzy, gdyż po pierwsze - PO dała podwyżki nauczycielom (200zł), po drugie – „premier buduje” boiska, tzw. Orliki. Mało kto wpadł na pomysł, ze budowanie boisk, to jedno z zadań własnych gminy, a nie przedmiot zainteresowań władz centralnych. Czy sukces odremontowania miejskich kamienic również będziemy mogli przypisać rządowi, w sytuacji gdy pogarszająca się sytuacja polityczna Polaków, sprawi że nie będzie miał kto w nich mieszkać?
Liberalne cieniasy, tj. złodzieje
O podwyższaniu podatków przez ministra Rostowskiego (akcyza, podatki lokalne) oraz składki zdrowotnej przez minister Kopacz pisałem już nie raz. Do palety zaniedbań wypadałoby dodać jeszcze cały szereg zaniedbań związanych z nieobniżaniem klina podatkowego, brakiem cięć socjalnych oraz zmniejszaniem długu publicznego, rozdmuchanego jak radziecka lokomotywa. Swoje trzy grosze dorzuca również systematycznie rozbudowywana administracja publiczna (pamięta ktoś jeszcze debatę Tusk-Kaczyński w 2007r. jak to ten pierwszy wyliczał temu drugiemu o ile to wzrosły koszty utrzymania państwa i jakie to straszne w związku z podwyżkami cen żywności?).
Największym jednak przekrętem, jakiego dopuścił się względem ubezpieczonych Polaków Tusk i jego mafia, jest fakt pozbawienia ich możliwości dziedziczenia środków zgromadzonych na rachunkach w otwartych funduszach emerytalnych, już po przejściu na emeryturę. Ustawa przeszła ponad rok temu, bez echa i pomimo sprzeciwu opozycji (PiS). Dowodów nie mam, ale rękę daję sobie uciąć, że w tym wypadku łapę paru osobom posmarowali „lobbyści” towarzystw emerytalnych. A sama śmierdząca sprawa, jakby ją dobrze prześwietlić, kładzie jednym zamachem trzy wybuchłe w październiku afery.
Była minister – Ewa Lewicka-Banaszak, przygotowująca w 1998r. projekt reformy, obecnie pełni funkcję prezesa Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych i osobiście lobbowała za niekorzystnymi dla ubezpieczonych Polaków rozwiązaniami. Pierwotny zamysł reformy był bowiem taki, aby wprowadzić dziedziczenie środków z OFE, celem urealnienia naszej emerytury. Czy nie jest w tym wypadku dostrzegalna jawna sprzeczność. Zastanawiające jest również, co sprawiło, że rząd Donalda Tuska przestraszył się i przyklepał takie okradające nas z oszczędności życia rozwiązania?
Na pomoc – demokracja zagrożona!
W czasach rządów PiS-Samoobrona-LPR wiele mówiło się o tzw. standardach demokratycznych, które jakoby PiS miało łamać. Nie chcę się po raz enty odnoście do tych zarzutów. Przedstawię tylko krajobraz po bitwie. Dzięki (jak się wydaje) osobistej inicjatywie ministra Ćwiąkalskiego egzaminu na aplikacje prawnicze w roku 2008 nie zdało kandydatów. Projekt uwolnienia zawodów prawniczych ciągle jest w powijakach. Dla zwykłego obywatela oznacza to tylko jedno – dalsza izolacja posiadanych praw podmiotowych i niemożliwość ich realizacji przed wymiarem sprawiedliwości.
Nie odnosząc się bezpośrednio do afery stoczniowej, wspomnę tylko o komentarzu jaki był łaskaw wygłosić, nie byle kto, bo marszałek Sejmu, Bronisław Komorowski nt. domniemanych targów z libańskim handlarzem bronią: „polski przemysł zbrojeniowy nie może mieć przecież do czynienia tylko z samymi świętymi Franciszkami”. Jeśli do tego dołączymy wypowiedź o „wizycie, takiej jak strzał”, odnoszącej się do życia i bezpieczeństwa głowa państwa polskiego podczas ubiegłorocznego incydentu granicznego w Osetii, to w zasadzie co nam jeszcze komentować? W cywilizowanym kraju, polityk taki natychmiast pożegnałby się ze stanowiskiem. Nie u nas.
Jak do demokratycznych standardów odnieść fakt, że naukowcy, którzy za (skądinąd doskonałą pod względem warsztatowym) książkę historyczną przez prawie miesiąc są publicznie napiętnowani, jeden z nich traci pracę, a premier rządu polskiego odgraża się zatrudniającej ich instytucji, że jeśli ta nie będzie pisać o historii tak, jak chce tego umysłowo porażona elita III RP, to on jej środki zabierze. Kilka miesięcy później, na macierzystej uczelni Pawła Zyzaka, autora książki biograficznej o Lechu Wałęsie, przeprowadzane jest postępowanie akredytacyjne, nasłane osobiście przez minister Kudrycką. Młodemu absolwentowi grozi się odebraniem dyplomu i tytułu naukowego, gdyż zamiast zerżnąć pracę magisterską z Internetu lub kupić na rynku (jak robi to 25-30% polskich studentów), postanowił przez kilka miesięcy solidnie nad nią popracować i osobiście zbierać do niej potrzebne materiały i źródła.
Rządy PiS-u, mimo braku do dziś udowodnionych zaniedbań, są nazywane czasem „łamania praw człowieka”, głównie przez posłów SLD (Ryszard Kalisz, Grzegorz Napieralski). Paradne to, doprawdy. Pomimo istniejących nadużyć służby podległe Kaczyńskim nie zdecydowały się na podsłuchiwanie dziennikarzy (patrz: afera z poprzedniego tygodnia), czy też na ich aresztowanie pod lipnymi zarzutami (patrz: aresztowanie Wojciecha Sumlińskiego). W cywilizowanym kraju zachodnim tego typu działanie władzy wobec podpory całego systemu demokratycznego, jakim są media i niezależna prasa, wiązałyby się z upadkiem rządu i ostrym kryzysem państwa. U nas się udaje, że nic się nie stało, bo przecież „do dziennikarzy stosuje się to samo prawo co do reszty obywateli”. Że też tego typu komentarze nie przewijały się jeszcze dwa lata wcześniej?
Destrukcja ustroju
Dwa lata cofających Polskę rządów Platformy to nie tylko manewry w sferze symboli, czy ekonomicznego analfabetyzmu. To również, a ostatnio przede wszystkim, systematycznie zawłaszczanie państwa, niszczenie jego ustrojowej tkanki oraz metodyczne wysysanie z niego demokratycznego ducha. Co mam na myśli?
Wyliczankę (długą), należałoby zacząć od służb specjalnych. Przypomnę więc, że kilku z ich szefów w parę miesięcy po mianowaniu musiało złożyć dymisję, co najpewniej spowodowane było problemami z lustracją. Innymi słowy, rząd oparł się na fachowcach z PRL. Jak podał na początku tego roku „Dziennik”, za rządów PO służby podkładają więcej podsłuchów (ok. 12 tysięcy), niż w jakimkolwiek innym okresie działania – czemu nie należy się specjalnie dziwić. A przecież to rządy Kaczorów określane były mianem państwa policyjnego, w którym pominowały „podsłuchy i szczucie” (copyright by A.Kwaśniewski).
Kilkunastomiesięczne pozbawianie poprzedniej ekipy wpływu na media publiczne, okraszone dwiema kompletnie beznadziejnymi ustawami medialnymi oraz rządami w TVP Piotra Farfała doprowadziły do destabilizacji oraz kompromitacji tej instytucji. Nie miała ona (i ciągle nie ma) swojego prezesa, a zmianę takiego stanu rzeczy uniemożliwiał osobiście minister Grad (blokując powołanie kandydata Skarbu Państwa do rady nadzorczej spółki). Taka była cena sojuszu PO z niedobitkami z LPR, złączona nienawiścią do Kaczyńskich.
W ostatnim tygodniu Sejm przyklepał kilka godzących bezpośrednio w państwo prawa ustaw. Mianowicie, rozdzielono funkcję ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego (czyniąc z prokuratury kolejną zamkniętą i znepotyzowaną korporację, na wzór adwokatury) oraz poddano Najwyższą Izbę Kontroli, pod kontrolę większości sejmowej (co samo w sobie jest logiczną sprzecznością). I zrobiła to partia, która przestrzegała przed autorytaryzmem PiS-u. W Sejmie na uchwalenie czeka jeszcze nowa ustawa o IPN, ograniczająca kompetencje Janusza Kurtyki (bo to pod niego właśnie jest pisana), która ma sprawić, że już nigdy więcej taka obrazoburcza książką, jak ta panów Cenckiewicza i Gontarczyka nie powstanie, aby nie psuć dobrego samopoczucia naszym byłym kombatantom z opozycji demokratycznej, z PRL.
W Polsce działa jeszcze kilka instytucji (RPO, UKE i IPN), które wykonywaną pracą odpowiadają pewnym standardom cywilizacyjnym. Wszystkie z pisowskiego nadania. Tylko patrzeć jak premier dołoży swojej dłoni, aby je ochoczo rozpieprzyć, tak jak to robi ze zbudowanym od podstaw CBA – wizytówką polityki sanacji państwa.
Niedawne odwołanie z funkcji szefa CBA Mariusza Kamińskiego jest niezwykle groźnym precedensem. Przesłanek ustawowych co do takiej decyzji premier z pewnością nie miał. Dodatkowo, Donald Tusk złamał prawo, nie zasięgając wymaganej przepisami opinii prezydenta RP, za takową uważając wywiad telewizyjny. Przypomnę państwu, że w tym momencie piszę o wyśrubowanych standardach demokratycznych, jakie przez ostatnie dwulecie wznosi nam partia Tuska, a nie o kpinach z procedur.
Naciski, głupcze!
Premier odwołanie szefa CBA tłumaczył postawionymi mu zarzutami prokuratorskimi. Może przeciętnemu czytelnikowi wydadzą się one bardziej jasne postawione w jaśniejszym kontekście. Zarzuty bowiem postawił prokurator z Rzeszowa, w której to Prokuraturze Okręgowej w czerwcu zawitał nowy szef, przysłany na to stanowisko prosto z Warszawy (z Prokuratury Krajowej). Sprzeciwiał się on z całą mocą umorzeniu sprawy przeciwko Kamińskiemu, a jak wiemy w prokuraturze obowiązuje zasada hierarchicznego podporządkowania. Zarzuty zaś dotyczą sprawy zakończonej prawomocnym wyrokiem skazującym.
Innymi słowy oskarżenie byłego szefa CBA jest damski grzyb warte. Dla mnie interesujący jest raczej sam fakt, w jaki działa prokuratura, gdyż nie jest to pierwsze tego typu jej zachowanie. Również w czerwcu prokuratura poznańska umorzyła śledztwo w sprawie tzw. afery paliwowej, uznając tym samym, że całej tej politycznej pożogi zwyczajnie nie było. Po prostu, przyjechał nowy prokurator przełożony i kazał urwać sprawie łeb. Jak czegoś nie ma, to nie istnieją również następcze problemy związane z niewykryciem sprawstwa.
Warte nadmienienia jest również absolutnie erozyjne działanie wszelakich komisji ds. łapania Pis-u (komisja naciskowa i komisja Blidy). Do dziś żadne ślady nielegalnego działania polityków byłej partii władzy nie zostały przez posłów ujawnione. I tylko jeremiady Ryszarda Kalisza i cyngli z „Wyborczej” utrwalają w społeczeństwie stereotyp, jakoby to Jarosław Kaczyński kazał zamordować Barbarę Blidę.
Afery
Wraz z październikiem Polską wstrząsnęły trzy wielkie afery. Nie będę omawiał ich szczegółowo, gdyż zapewne kto inny zrobił to w innym miejscu. Pragnę zwrócić uwagę tylko na jeden fakt. Dwa lata temu, gdy PiS zaczęło plątać się w prowadzonej przez siebie kiwce, politycy tej partii tłumaczyli się dokładnie tak samo, jak dzisiaj przydupasy Tuska. Że nie ma żadnej afery, że media szukają sensacji, że zabrakło asertywności, że to żadna tam korupcja (polityczna).
Jakże różne jest jednak nastawienie prasy. „Rzeczpospolita” w ostatnim tygodniu przeprowadziła nawet wymaz z nagłówków „Wyborczej” ze wszystkich październikowych numerów. Gazeta Michnika za całe zaistniałe zło oskarżyła „działające na zlecenie PiS-u” CBA. Tym samym tropem poszedł p. premier uwalając samego Kamińskiego i sześciu swoich ministrów (za niewinność i sumiennie wykonywaną pracę, rzecz jasna). Najlepszy sposób na walkę z chorobą, to stłuczenie termometru, jak widać.
Proszę dyskretnie zwrócić uwagę, że w dwa lata po przejęciu władzy przez Tuska, nie słyszymy o rozbudowywaniu się jakiś białych miasteczek, na wzór tych z Kijowa. Publicznie nie wypowiadają się również „eksperci” z jakiejś tam skandynawskiej fundacji praw człowieka, przestrzegającej przed tym, że w Polsce łamane są prawa człowieka, gdyż „rząd częściej występuje w telewizji, niż opozycja” – cytat z 2006r. A przecież jeśliby zmierzyć odległość, jak dzieli nas od standardów demokratycznych w roku 2009r., z tymi z roku 2007r., to śmiało można przyznać, że nastąpił regres i jesteśmy od nich dalej niż, nie tylko dwa lata temu, ale raczej cofnęliśmy się do przyjścia Rywina („Rycha”) do Michnika („Zbycha”).
Dokąd?
Widać po wyżej opisanym, że Polską polityką rządzą pewne prawidłowości. Że każda rządząca naszym krajem organizacja przestępcza ze szwajcarską prawidłowością (tj. po dwóch latach), niepomna czyhających pokus, nadymana poczuciem bezkarności łamie wszelkie konwenanse. Wszystko w jednym wszakże celu – by pokazać frajerom, kto tu rządzi i z kim się trzeba liczyć. A liczyć się trzeba z „Rysiem”, „Grzesiem” i „Mirem”. Tak jak kiedyś z posłanką Beger. Na tyle by oferować jej wykupienie przez Sejm prywatnych weksli. Czy w momencie, gdy Miller, Kwaśniewski i Rywin budowali swoją republikę kolesi. A wszystek to zawala się w tempie szybszym, niż rosło owo mniemanie rzeczywistych frajerów, pragnących zrobić sobie z Polski własny folwark.
Wiele w tym względzie się nie zmienia. Nie sposób jednak nie zadać sobie pytania, w jakim kierunku to wszystko zmierza? Podeprę się wieszczem:
„Bo Pan Bóg, kiedy karę na naród przepuszcza,
Odbiera naprzód rozum od obywateli.
I tak mędrsi fircykom oprzeć się nie śmieli;
I zląkł ich się jak dżumy jakiej cały naród,
Bo już sam wewnątrz siebie czuł choroby zaród.
Krzyczano na modnisiów, a brano z nich wzory:
Zmieniano wiarę, mowę, prawa i ubiory.
Była to maszkarada, zapustna swawola,
Po której miał przyjść wkrótce wielki post - niewola!”
Adam Mickiewicz – „Pan Tadeusz”, księga I
http://sed3ak.salon24.pl/133002,tusku-spieprzaj- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz