Dziennikarze podsłuchiwani przez ABW
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nagrała rozmowy Cezarego Gmyza z „Rz” i Bogdana Rymanowskiego z TVN z Wojciechem Sumlińskim
Agencja nagrała dziennikarzy w 2008 roku w związku z głośną próbą samobójczą dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Rejestrowała też prywatne rozmowy Gmyza i Rymanowskiego z Sumlińskim. Jak się okazuje – niezgodnie z przepisami – nie zniszczyła stenogramów niezwiązanych ze sprawą. Co więcej, zostały odtajnione i udostępnione pełnomocnikowi prawnemu Jacka Mąki, wiceszefa ABW, do wykorzystania w zupełnie innym procesie między nim a „Rz”. Dziś każdy może wystąpić do sądu o wgląd w te dokumenty.
– Z taką sprawą nie spotkaliśmy się nigdy w czasie całej kariery adwokackiej. Ilość przepisów, jakie przy tej okazji złamały ABW oraz prokuratura, jest przerażająca – ocenia Jacek Kondracki, adwokat reprezentujący „Rz”. – Doszło do bezprawnego naruszenia bezwzględnie chronionej prawem tajemnicy dziennikarskiej. To zagrożenie wolności słowa.
– Jestem w szoku – mówi wstrząśnięty Rymanowski, któremu „Rz” przekazała stenogramy. – To pierwszy materialny dowód podsłuchiwania dziennikarzy przez służby specjalne. W demokratycznym państwie to dziennikarze powinni kontrolować działalność służb, a nie na odwrót.
Sprawa Sumlińskiego
ABW podsłuchiwała dziennikarzy, śledząc dramatyczne wydarzenia z lipca 2008 r. Wówczas w kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie dziennikarz (wtedy związany z TVP) Wojciech Sumliński próbował się zabić.
Sumliński był podejrzany o handlowanie tajnym aneksem do raportu o weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych i o to, że za pieniądze miał oferować oficerom WSI pozytywną weryfikację umożliwiającą dalszą pracę w wywiadzie wojskowym. Dlatego założono mu podsłuch telefoniczny.
13 maja 2008 r. został zatrzymany przez ABW. Sąd jednak nie zgodził się na jego aresztowanie. Prokuratura złożyła zażalenie i 29 lipca sąd kazał aresztować dziennikarza na trzy miesiące. Sumliński przekazał wtedy zaprzyjaźnionym dziennikarzom list, w którym znalazły się wzmianki o samobójstwie.
Jako jeden z pierwszych na teren parafii św. Stanisława Kostki, gdzie przebywał wtedy Sumliński, dotarł Cezary Gmyz. Próbował uspokoić dziennikarza. Dzwoniąc z telefonu Sumlińskiego konsultował się z Rymanowskim, innym adresatem listu zdesperowanego dziennikarza. Rymanowski radził Gmyzowi m. in., jakich argumentów ma używać, by odwieść Sumlińskiego od samobójstwa. „Słuchaj. Ja nie mogę dotrzeć, ale ja uważam, że jeśli Wojtek chce zrobić to, co mi sugerował, to popełni błąd. Ja wiem, w jakiej on jest sytuacji. Domyślam się, nie chcę tego mówić wprost, ale wiesz, że to jest skazanie się, kuźwa, na banicję tak naprawdę” – czytamy w stenogramie podsłuchu.
Potem Rymanowski sam przyjechał do parafii. Razem z Gmyzem oraz duchownym katolickim rozmawiał z Sumlińskim. Sprowadzili też jego żonę. Wieczorem Gmyz odwiózł dziennikarza z żoną na nocleg. Obaj z Rymanowskim byli przekonani, że niebezpieczeństwo minęło.
Rankiem Sumliński wrócił do kościoła i podciął sobie żyły. Wierni wezwali pogotowie. Lekarze orzekli, że stan psychiczny Sumlińskiego nie pozwala na osadzenie go w areszcie.
Dlaczego zachowano nagrania?
Telefoniczne konsultacje Gmyza i Rymanowskiego z 29 i 30 lipca 2008 r. to niejedyne rozmowy dziennikarzy nagrane wówczas przez ABW. Wśród stenogramów są i takie, które dotyczą spraw prywatnych. Te, zgodnie z prawem, powinny zostać zniszczone.
Tymczasem stenogramy rozmów Gmyza i Rymanowskiego zniszczone nie zostały. Co więcej, na wniosek pełnomocnika wiceszefa ABW Jacka Mąki, który wytoczył prywatny proces „Rz”, w sposób sprzeczny z prawem prokuratura zdjęła z nich klauzulę tajności i udostępniła pełnomocnikowi w całości. (Mąka wytoczył „Rz” proces za zrelacjonowanie listu Sumlińskiego. „Rz” napisała, iż według Sumlińskiego wiceszef ABW mści się na nim, bo badał sprawę mieszkania, które Mąka dostał z zasobów MSWiA).
– Kodeks postępowania karnego dopuszcza, by z takimi materiałami mógł się zapoznawać jedynie sąd, prokurator, a w zupełnie wyjątkowych przypadkach policja. Zdjęcie klauzuli tajności z tych materiałów i udostępnienie ich pełnomocnikowi procesowemu Jacka Mąki to bezprawie – mówi mecenas Kondracki. Dodaje, że wykorzystywanie materiałów z podsłuchów założonych w sprawie Sumlińskiego w prywatnym procesie jest niezgodne z prawem. – To nie jest tylko moje zdanie. Komentarz do kodeksu postępowania karnego przygotowany przez najwybitniejszych polskich prawników mówi jednoznacznie: „Niedopuszczalne jest zatem wykorzystywanie zgromadzonych w tym trybie materiałów do celów innego już wszczętego postępowania”– cytuje Kondracki.
Cios w tajemnicę dziennikarską
Zdaniem prawnika najbardziej bulwersujące jest w tej sprawie naruszenie przez prokuraturę tajemnicy dziennikarskiej.
– Rejestrowanie rozmów telefonicznych przeprowadzonych przez dziennikarza, bez względu na to, kogo podsłuchiwano, w oczywisty sposób zawiera dane umożliwiające identyfikację jego informatorów. To złamanie wszelkich zasad dotyczących ochrony tajemnicy dziennikarskiej – twierdzi mecenas Kondracki.
Wojciech Sumliński: – W czasie, z którego pochodzą nagrania, kontaktowałem się z osobami, które prosiły mnie o zachowanie anonimowości. Teraz widzę, że służby mogły łamać tajemnicę dziennikarską. To szokujące, że zapisy prywatnych rozmów, bez związku ze sprawą, zostały odtajnione i są dostępne dla każdego. Służby z buciorami wtargnęły w życie mojej rodziny.
Krystyna Mokrosińska, szefowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, jest zbulwersowana: – Oczywiście dziennikarz to nie święta krowa i jeśli by dopuścił się przestępstwa, a sąd wyraził zgodę na podsłuch, to jest to legalne. Jednak jeśli podsłuchy gromadzone są w celu ustalenia informatorów dziennikarza, to mamy do czynienia z niebywałym skandalem, bo to godzi w fundament tego zawodu, jakim jest tajemnica dziennikarska.
Nowy minister sprawiedliwości i zarazem prokurator generalny Krzysztof Kwiatkowski pytany przez nas o tę sprawę zareagował bezzwłocznie. – Minister natychmiast przekazał ją prokuratorowi krajowemu Edwardowi Zalewskiemu z prośbą o analizę i podjęcie stosownych działań – informuje „Rz” Joanna Dębek z biura prasowego resortu sprawiedliwości.
http://www.rp.pl/artykul/90217,378815.html- Zaloguj się, by odpowiadać
10 komentarzy
1. No ładnie już trzy komunikaty
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
2. No i
Dla triumfu zła starczy by dobrzy ludzie nic nie robili.. E.Burke
3. Nie tylko ci dwaj...
4. Uważam, że te wszystkie działania to zemsta
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
5. To jest sytuacja gorsza ,niż
6. Z drugiej strony Służby Spec.
7. asiabled
8. Czyli po wowoli jak żółw ociężale....
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/
9. Te służby podlegają
basket
10. Latkowski też...
Z kolei dziennikarz Sylwester Latkowski, autor książki „Zabić Papałę” ujawnił dzisiaj na swoim blogu, że również jego spotkaniom z Wojciechem Sumlińskim towarzyszyła mało dyskretna obserwacja ze strony agentów ABW.
– Obaj panowie zachowywali się bezczelnie, przyglądali się nam. Nie przyszli tu tylko po to by inwigilować Wojtka Sumlińskiego, ale pokazać jemu nam, kto tu jest górą - napisał na swoim blogu Latkowski.
http://www.rp.pl/artykul/2,379102_Dziennikarze_nadal_podsluchiwani_przez_ABW_.html