Sceny symboliczne z Mefistem w tle

avatar użytkownika FreeYourMind


Patrzę na zdjęcie M. Kamińskiego na tle stojących w dwuszeregu policjantów i przypominam sobie wczesne lata 90., a zwłaszcza rok 1993, gdy już było wiadomo, że żadnego obalenia komunizmu nie ma, bo nie mogło być, że cała ta historia z nowym państwem to jedna wielka blaga i gdy recydywa komuny była czymś, co „salonowcy” i „styropianowcy” przyjmowali wzruszeniem ramion, a niektórzy tzw. czerstwi ludzie (z Czerskiej) wprost entuzjastycznie. Mimo że już wtedy wszystko było jasne, sądzę że nadal wielu z nas łudziło się jeszcze, że to państwo nie zgnije do tego stopnia, iż jedynym ratunkiem dla kogoś myślącego będzie osiedlanie się poza granicami. Sięgam pamięcią wstecz do tamtych lat nie tylko na kanwie świetnego tekstu P. Skwiecińskiego, ale wysłuchawszy dziś tyrady starego, ale przecież dobrego komunisty (zresztą, który z nich jest zły?) M. Borowskiego, który stwierdził, że Kamiński w ogóle nie powinien był zostać szefem instytucji walczącej z korupcją, bo był politykiem. Borowski, tak jak i inni towarzysze, musiał mieć przed oczami Ligę Republikańską, której akcje antykomunistyczne właśnie w okresie tryumfalnej recydywy pezetpeerowców wpędzały czerwonych w stany przedzawałowe (D. Waniek zaczęła mówić, a jakże, o „bojówkach”).


Warto uzmysłowić sobie, z jaką sceną mamy właśnie do czynienia: stary komunista, niemalże z pięścią podniesioną jak Gomułka gromiący warchołów (Borowskiemu zresztą klasyczny język Gomułki przez długie lata III RP był bardzo bliski, proszę się wczytać zwłaszcza w jego przemówienia antylustracyjne), z wysokości ambony sejmu „wolnej i niepodległej Polski”, deklasuje antykomunistę, za którym nawet teczki nie powinien nosić w naprawdę wolnym i niepodległym kraju. To jest Polska AD 2009. Nie jakieś wspomnienie, nie jakieś przywidzenie. Ta scena jest symboliczna. Można ją przełożyć na nieco prostszy język: „gdzie tobie, gnoju, do instytucji antykorupcyjnych nowego państwa!”, zdaje się mówić do Kamińskiego Borowski, a za nim i inni czerwoni. A za nimi, co też warto podkreślić, ta cała nowa nomenklatura ze styropianu plus jej młodzi zagończycy, których poza szybką i łatwą kasą nie interesuje nic.


Siedziałem dzisiaj z moim przyjacielem, z którym znamy się od podstawówki i tak analizując rozkład polskiego państwa – rozkład przeprowadzony właściwie w sposób totalny – od „wielkiej polityki” po sferę small biznesu, gdyż wszędzie liczą się dojścia, sitwy i nieformalne układy, zastanawiałem się głośno nad jednym: czy establishmentowi III RP stanowiącemu nową nomenklaturę, wyłonioną dzięki konszachtom z komunistami, udało się już w Polakach wyrobić to poczucie całkowitej bezradności (dokładnie jak w peerelu, gdy się chciało wyć z nędzy i upokorzenia), poczucie braku jakiegokolwiek wpływu na zmianę opresyjnego status quo - czy jednak Polacy mają jeszcze świadomość pleniącego się zła, kłamstwa, niesprawiedliwości, no i przerażającej, wołającej o pomstę do nieba, zbrodniczej głupoty.


Mój kumpel, gdy drążyliśmy kwestię, jak do tego wszystkiego mogło dojść, przywołał tę drżącą jak struna światła, frazę z Herberta: „gdyby nas lepiej i piękniej kuszono”. Właśnie. W „tamtych czasach” Mefisto chadzał jeszcze w leninowskiej kurtce, posyłając chłopców o ziemniaczanych twarzach i bardzo brzydkie dziewczyny o czerwonych rękach. Owszem, Mefisto miał trochę do zaoferowania takim najwierniejszym współpracownikom, generalnie jednak kusić nie miał za bardzo czym, bo i niewiele pod ręką miał, bo swoich synów musiał zadowalać, a to komendanturą obozu, a to leninowską nagrodą, a to „wczasami w Soczi”, a więc na ich „synowską” czy może „...syńską” miarę. Z biegiem lat jednak Mefisto zamienił leninowską kurtkę na dobry garnitur i zasiadł do kuszenia w elegancki sposób i zebrał swoją klientelę jeszcze raz. I podziałało. Wielkie pieniądze, drogie kobiety, luksusowe auta, informacje ekonomiczne sprawiające, że już nie tylko sowiecki, ale i opozycyjny pucybut zmienia się w milionera i może krzyczeć „śmierć frajerom” i naśmiewać się z leszczy pałętających się za oknami ekskluzywnego i pilnie strzeżonego domu. Showtime. „Leszcze niech sobie radzą same, niech się uczą kraść pierwszy milion, albo niech spadają”, mówi sobie taki wybraniec Mefista i popijając piekielnie wykwintny alkohol, zaś Mefisto z uznaniem i uśmiechem kiwa głową, zajadając czarne winogrona.


K. Kieślowski powiedział kiedyś, zatykając jakiegoś głupkowato dopytującego dziennikarza, że komunizm jest nieuleczalną chorobą i że na to się umiera. Trzymając się tej myśli, można powiedzieć też tak, że komunizm jest nieuleczalną i zarazem zakaźną chorobą – umierają więc na nią także ci, którzy się zarażają od komunistów, i jest w stanie też umrzeć całe państwo. Neopeerel odziedziczył chorobę komunizmu od peerelu i to państwo właśnie na naszych oczach umiera. Określenie postkomunizm jest mylące, ponieważ okres komunizmu nie został zamknięty, choroba nie została powstrzymana, a organizm państwowy nie został wyleczony. Sowiecki nowotwór komunizmu przerzucił się (a właściwie przerzucony został) do „nowej Polski”. Nie zmienia i nie jest w stanie zmienić tego stanu rzeczy „integracja europejska”.


Jak wiemy jednak z zoologii nawet gnijącym organizmem potrafią się żywić rozmaite stworzenia: muchy, robaki, mrówki etc., toteż establishmentowi, który doprowadził Polskę do korupcyjnego paraliżu, do zagospodarowania przez mafię, której bosowie spotykają się zarówno z czerwonymi, jak i z różowymi synami Mefista, właśnie stan gnicia wydaje się stanem błogosławionym, ponieważ w normalnym państwie ścigającym przestępców (zwłaszcza tych w białych kołnierzykach) przez wzgląd na bezpieczeństwo obywateli, ci synowie egzystujący głównie dzięki temu, iż naginają do własnych potrzeb prawo (które zwykle sami dla siebie stanowią), nie mieliby żadnego politycznego wpływu. Może rządziliby jakąś dzielnicą portową albo ciemnym zaułkiem, lecz nie państwem i jego instytucjami.


Słyszałem dziś, że De Press wyszykował płytę („Myśmy Rebelianci”) z pieśniami „leśnych”, którzy zwalczali czerwoną zarazę. I tak sobie myślami biegnę nie tylko do przepięknej, skalistej i fiordami pokrytej Norwegii, którą A. Dziubek, śpiewający swym góralskim głosem o czerwonej zarazie, zna o wiele lepiej ode mnie; do leśnych, co odstrzeliwali czerwonych; do tego Kamińskiego ze zdjęcia; do tych wszystkich buców, których ubarwienie zlewa się w jeden wściekłokrwisty kolor – i do tego, czym Polska stała się w ostatnich dniach, bo nurtuje mnie takie pytanie: czy któregoś dnia nie uznamy, że hasło „precz z komuną” niesie w sobie imperatyw całkowicie aktualny. I nie wrócimy na ulice, z których przedwcześnie poszliśmy do domów pod koniec lat 80.

http://www.rp.pl/artykul/374985_Skwiecinski__Bo_to_taki_fajny_facet.html

4 komentarze

avatar użytkownika nurni

1. ładane zdjecie

Symboliczne.
avatar użytkownika Pawel H.

2. FYM

Kiedy Pana okradną,bezpieczniej jest się oddalic z miejsca zdarzenia i nie wzkazywac sprawcy. Wiem,że to truizm,banalne,itd. Ale cóz mogę do Pana wpisu dodac? Pana wpis,proszę wybaczyc,nobilituje tę tłuszcze. Pan się pochyla wręcz nad nad tym czyms,co Pańskie pochylenie nazwie głupotą.Pana sposób polemiki uważam za chybiony. Odwołuje się Pan do różnych postaci-z kim Pan rozmawia? Lektury znane z bryków,świadomośc,że Herbert to psychopata,"Lalka" to dzisiaj "larka",a Toyah,że nie ma "polactwa".Tak,nawet On nie widzi takiego zjawiska,które nazywam skundleniem. Pisze Pan do mnie? Nie,bo ja to wiem. Pisze Pan do "tamtych"? Oni są zbyt mądrzy,by Panu odpowiadac,bo nie będą się Panu spowiadac z własnej głupoty,są p[referowanym stadem-i tyle. Proszę wybaczyc mi słaby tekst,jak widzę,alem schorzał. Ale intencje jasne,mam nadzieje. Wyrazy szacunku
Fletnia Pana?
avatar użytkownika andruch2001

3. FYM

FYM napisał : "– i do tego, czym Polska stała się w ostatnich dniach, bo nurtuje mnie takie pytanie: czy któregoś dnia nie uznamy, że hasło „precz z komuną” niesie w sobie imperatyw całkowicie aktualny. I nie wrócimy na ulice, z których przedwcześnie poszliśmy do domów pod koniec lat 80." - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Szanowny FYMie aż się prosi by analizę zacząć ale nie od ostatnich dni tylko wcześniej, dużo wcześniej - T.Mazowiecki i Gruba kreska - ( okoliczności powstania rządu ) Pozostawienie czerwonych profesorów na uczelniach - ( ich ewidentny wpływ na dzisiejszy światopogląd następnych pokoleń) Michnik - (Rapaczyńska, Niemczycki)okoliczności powstania GW jej rola i oddziaływanie na opinię publiczną aż do dziś. Lista Macierewicza - okoliczności upadku rządu J.Olszewskiego( rola Wałęsy i reszty uczestników sławnej narady) To tylko kilka z tych pytań które aż się proszą o wyjaśnienie ale przede wszystkim na klarowną i wprost wyartykułowaną ocenę owych ludzi i zjawisk z życia politycznego minionej i obecnej epoki. Właśnie dlatego że zachowujemy się jak kundle wciąż nas tłuką i formują podle własnych potrzeb. Tu nie wystarczy FYMie dziwić się i wzruszać ramionami , tu trzeba właśnie grzmieć niczym nieustraszony Herbert , który miał śmiałość "wykrzyczeć" im wprost w tą ich paskudną facjatę.. Czy wyjdziemy na ulicę ..? Z kim ? Kto ma wyjść ? 50-cio latkowie a może starsi , którzy pomimo indoktrynacji bezinteresowną miłość do Polski wyssali z mlekiem matki ? Czy uważasz że można liczyć z naszym kraju na szeroki zryw młodych patriotów ? Może ty w to wierzysz ja już nie . Oczywiście trzeba być sprawiedliwym wspominając nielicznych spośród grona wychowanków tych czerwono-różowych uczelni ..ale to są odsetki . Cała reszta to wzorowo pro europejsko uformowani politycznie poprawni-materialiści których jedynym celem jeśli już to napchać kołdun i kieszenie nieważne w jaki sposób . Jakże tu nie krzyczeć wobec takiego draństwa i sabotażu . To nie tylko zasługuje na pogardę a owszem to również zasługuje na proces i kulę w łeb . Tak kulę w łeb!!!!

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
A .K "Andruch"
http://andruch.blogspot.com

avatar użytkownika Dominik

4. albo ludzie się ockną, albo ktoś ich ocknie z tego marazmu...

Od dawna, ośmielę się nieskromnie dodać, od bardzo dawna, reprezentuję tezę, że cała to "transformacja" to jeden wielki...nie, nie, szwindel, ja wole to zjawisko nazwać bolszewickim majstersztykiem. Z poniedziałku na wtorek, kilkumilionowa rzesza komunistów wraz ze swoimi rodzinami zapadła się pod ziemię. I to był pierwszy cud. Wtedy jeszcze nie Tuska. Za jednym pociągnięciem zdematerializowała się kasta przekręciarzy. Wujków, ciotek, pociotek i znajomych króliczka. Wystarczy posłuchać w telewizji niejakiego Kraśki. Tak, tak. Syna TEGO Kraśki. I co? Co ten "biedak" miał z domu wynieść? To co wyniósł, to się czuje w każdym jego wywiadzie. A przecież takich synów są tysiące. Tysiące politruków mącących ludziom w głowach. Tak jak kiedyś wysadzili z motorówki Wałęsę, tak i "umożliwili wybór" Tuska. Sądzę, że mimo wszystko Tusk został spalony jako prezydent, ale na pewno ktoś nowy, "niezależny" już jest przygotowywany. Ten poczet TW na stanowiskach polskich prezydentów, tylko L. Kaczyński zakłócił.
tede