Demolition man?

avatar użytkownika FreeYourMind

J. Lichocka rysuje intrygujący, lecz wg mnie, mało prawdopodobny scenariusz wydarzeń, niejako podpowiadając, tak jak już kilku innych komentatorów, co powinien zrobić Tusk, by wyjść na prostą. Problem jednak w tym, że nie wiadomo, czy jakakolwiek prosta jeszcze dla obecnego premiera jest.

Lichocka widzi Tuska jako ostatniego sprawiedliwego, który zgasi światło po gabinecie ciemniaków, ale wyjdzie jako odnowiciel w kolejnym rozdaniu politycznym. Nic z tych rzeczy. Zakładając nawet, że Tusk jest uczciwy, że afera hazardowa to sprawa jego kolesi, że przeciek to ruch wyprzedzający Schetyny itd., to wariant rysowany przez Lichocką miałby szansę powodzenia pod warunkiem, że kolesie uznaliby, iż Tusk majstrując (po np. kolejnych, bardzo przyspieszonych wyborach) nowy rząd (tu zaraz przykleiłby się Jamajka, który już po tej zawierusze widzi się na stanowisku premiera), pozostawiłby dotychczasowe patologie w spokoju, tzn. kogoś tam rzuciłoby się na medialne pożarcie, ale nie zlikwidowałoby się maszynki do robienia łatwych pieniędzy. W przypadku gdyby, jak proponuje Lichocka, Tusk chciał wypalać wszystko żelazem, to – zakładając, że kolesie do filantropów ani tym bardziej męczenników nie należą i we włosienicy chadzać po Marszałkowskiej nie zamierzają – wcale nie jest pewne, że w pewnej chwili i samego premiera żar by dotknął i Tuska by nagle ktoś przypalać zaczął. Wspomnijmy na wiekopomne słowa dr. Olechowskiego, który łaskawie zapowiedział, że – w tłumaczeniu na ludzki język - żadnych haków wyciągać nie będzie. Innymi słowy, żelazem nie tylko premier może się posłużyć.

Lichocka zakłada, że Tusk albo jest samodzielnym politykiem, albo akurat ma szansę się nim stać. Czy jednak jego dotychczasowe zaplecze (medialno-polityczno-specsłużbowe, że się tak wyrażę) jest w stanie na taką samodzielność Tuskowi pozwolić? Gdy w 2005 r. miała powstać koalicja PO-PiS, to przecież PO w końcu zerwało rozmowy i przeszło na ciemną stronę mocy, za co zresztą nagrodzone zostało radosnym kląskaniem, ciamkaniem i klangorem przez Daukszewiczów, Sianeckich, Żakowskich, „młode kabarety polskie”, Lisów, Wołków, Pacewiczów, Michników, Paradowskie, Passenty, artystów estradowych, wielkich aktorów, profesorów każących się całować pajacom-lustratorom w d... – słowem całą florę i faunę postkomunizmu, której jednym tchem wymienić niepodobna. Dlaczego tak się stało? Dlatego, że nagle obrona okopów św. III RP (która od peerelu różnić się ma tym, że PZPR już nie rządzi) stała się sprawą życia i śmierci dla całej wielkiej Familii biorącej początek przy wódzi w Magdalence. Wobec tego czy teraz Tusk miałby stanąć z artylerią skierowaną na tę Familię? Tenże Tusk, który bronił Wałęsy jak niepodległości, a ganił gówniarzy z IPN-u? To fantastyczne towarzystwo ciemniaków, które powyłaziło nie wiadomo skąd, ale zebrało się do kupy wokół postaci Tuska, wiedziało, jakie siły i jakie wartości on reprezentuje, ponieważ spiżowa, pomnikowa postać Tuska wypalona została w ogniu nocy czerwcowej 1992. Kto w chwili próby wie, po której stronie należy stanąć (na pewno nie po stronie Nienawiści), tego w odpowiedniej chwili odpowiedni ludzie wynoszą na polityczne ołtarze. Taka jest brutalna prawda o III RP, w której niemal nic nie dzieje się przypadkiem.

Jaką samodzielność miałby teraz przyjąć Tusk? Stanąć po stronie Kamińskiego i kaczystów? Niesiołowski by dostał zawału. Palikot zapadłby się pod ziemię. Jamajka wyjechałby kukurużnikiem na Jamajkę, jeśli nie na Wyspy Owcze. Olejnik wróciłaby do zawodu zootechnika. Daukszewicz śpiewałby na emigracji o utraconej ojczyźnie. Miecugow z powrotem prowadziłby w IV programie (który reaktywowano by w dawnej, peerelowskiej ramówce) Polskiego Radia „Bublotekę”, w której naśmiewałby się z Sipińskiej i Sosny. Takie i inne dziwy by się działy, tylko że nie żyjemy w baśniowej krainie, lecz w dziadowskim państwie utworzonym z pełną premedytacją przez ludzi takich jak Tusk właśnie. Mimo że rzeczywistość wokół nas to coś w rodzaju Dziadów, to ostatnia rzecz, jakiej należałoby oczekiwać, to konwersja tego zagubionego, pozbawionego kręgosłupa, polityka i przemiana Gustawa w Konrada. Zresztą nawet, gdyby coś takiego nastąpiło – „salon” by tego nigdy nie zaakceptował. Istota polskiego państwa zasadza się na jego strukturalnej dysfunkcjonalności – dzięki niej dochodzą do fortun rozmaite dansingbubki, które w warunkach wolnego rynku mogliby pracować jedynie w tanich smażalniach. Jakikolwiek program sanacji tego państwa wymaga nie tyle wypalania żelazem, co nalotów dywanowych na całodobowo strzeżone osiedla starej i nowej nomenklatury, które stróża prawa nie widziały w swej okolicy od 20 lat! Tam piją, bawią się, śmieją i niczego wesołkom nie brakuje. Czy Tusk widzi siebie jako człowieka-demolkę? Szczerze wątpię. Już pomijam kwestię tego, że demolka mogłaby Tuska przerosnąć.

Wybuchające co jakiś czas w Polsce afery świadczą z jednej strony o skali zgnilizny naszego państwa, lecz i o poczuciu bezkarności tych, co uczynili sobie z tego kraju żerowisko. Ci ludzie – proszę się przyjrzeć dokładnie ich wyrazom twarzy – jedyne, co potrafią czasami wybąkać, to „przepraszam”, a i to z uśmieszkiem szyderstwa z trudem gaszonym. Czy ktoś sobie strzela w łeb, gdy go nakryją „umoczonego po pachy”? Ależ skąd! Najpierw idzie w zaparte, a następnie, gdy już wina zostaje dowiedziona, udaje głupiego lub ma problemy z kojarzeniem osób i zdarzeń, czyli pamięć zaczyna mu szwankować jak cholera. Czy to całe towarzystwo schowa się, gdy ktoś tupnie nogą? Nie, to jest tychże ludzi, tychże skorumpowanych, zakłamanych ludzi żerowisko i oni nie odpuszczą go ot tak. Oni będą go bronić. Gangsterzy nie zostawiają swoich siedzib bez walki.

http://joannalichocka.salon24.pl/129537,wypalic-zelastwem-albo-odejsc

1 komentarz

avatar użytkownika Franek

1. Mam jedną poprawkę

"Jamajka wyjechałby kukurużnikiem na Jamajkę,"

 - Jamajka wyjechałby na drzwiach ze stodoły na Jamajkę,