Desperado

avatar użytkownika FreeYourMind

Nawet jeśli trup ściele się gęsto jak na nasze realia polityczne, to pozostaje pytanie, czy biegający z dubeltówką premier sam nie zostanie przy okazji postrzelony. Utrącając swoich podopiecznych, wysyła jednocześnie sygnały za pomocą innych swoich podopiecznych (Czuma, Palikot, Niesiołowski), że wróg uczynił sobie ze wspaniałych polityków platformy żywe tarcze i prze tenże wróg na gabinet ciemniaków - okopany i broniący się mężnie - chcąc przejąć kraj i dokonać ponownej kaczystowskiej okupacji. Co więcej, zdaniem premiera (i osłaniających go z coraz mniejszym przekonaniem) funkcjonariuszy Ministerstwa Prawdy, szef służby, która wykryła „lobbying” też musi polec jako ten, który służy wrogowi. Innymi słowy, wróg w ramach akcji przejmowania władzy, osadził jednego ze swoich „wśród nas”.

Zdymisjonowanie Kamińskiego, o czym wróble ćwierkają, ma stanowić ruch obezwładniający wroga i powstrzymujący jego ofensywę np. poprzez osadzenie na czele CBA kogoś całkowicie dyspozycyjnego, tzn. tfu, uczciwego, który swoje urzędowanie zacznie od zamykania sprawy „lobbyingu” – może być jednak tak, że odstrzeliwując Kamińskiego, wywoła skutek odwrotny od zamierzonego. Kamiński ma wszak być odstrzelony za nadużycia władzy, zaś jeśli się okaże (a część prawdy już zdołaliśmy poznać), że ludzie Tuska nadużywali władzy, a Kamiński jedynie to wykrył, to utrącenie Kamińskiego będzie jednoznacznym sygnałem świadczącym, że i sam Tusk nadużywa władzy. Czy taki pasztet chce mieć „król sondaży” w chwili, gdy już przyjazne do tej pory sondażownie alarmują o spadku „i tak wysokiego” poparcia dla PO przy wzroście „i tak niskiego” poparcia dla PiS-u? Jeśli chce takiego pasztetu, to znaczy, że nie tylko nerwy mu puściły, jak to niedawno określono w szeregach czerwonych, które już przebierają nogami, w drodze do władzy, ale że premier wpadł w stan desperacji i zaczyna działać zupełnie chaotycznie, trochę tak jak sknerus, który chce uratować w płonącym domu jak najwięcej i gania z kąta w kąt. Takim zachowaniem zaś zaczyna przypominać tego wściekłego na cały świat przywódcę opozycji, który z zaciętym wyrazem twarzy i ściśniętymi szczękami, opowiadał o tragicznej sytuacji państwa za rządów PiS-u.

O ile jednak wtedy można było zrzucić winę na PiS i domagać się zmian na szczytach władzy, zapewniając, że dopiero „drużyna Tuska” po zakasaniu rękawów weźmie się do prawdziwej propaństwowej roboty, o tyle teraz owa robociarska drużyna już drugi rok zbija bąki, przeżywając iście metafizyczne nienasycenie, gdyż mimo pełni władzy i zarabianych wielkich pieniędzy, zaczyna wchodzić w układy z półświatkiem, by nachapać się jeszcze więcej. To już nawet nie jest pasztet, ale cała wędzarnia – trzymając się tych apetycznych, mięsnych skojarzeń. Okazuje się jednak, że na szczytach władzy wędzić każdy nie może, wbrew temu, co sugeruje niezłomny min. Czuma.

No ale co z tego? To, że Donkowi rzeczywiście pozostaje tylko desperacja. Na własne życzenie przecież otoczył się takimi specami jak Gleb, Miro, Grzesio i inni, pozbywając się takich ludzi jak Płażyński czy Rokita, o których, co by nie mówić, to jednak o te parę klas wyżej są w hierarchii społeczno-politycznej – i na własne życzenie na zderzaki wyznaczył Palikota, Niesiołowskiego czy Nowaka, a więc ludzi, którzy już od dawna powinni siedzieć cicho, jeśli nie chcą pogrążyć ciemniaków do reszty. Pisałem wczoraj w komentarzu do red. I. Jankego, że Donek, jak i cały gabinet ciemniaków, nie może się teraz zgodzić na żadną komisję śledczą z prostej przyczyny. Ani on, ani jego gabinet, ani cała platforma, nie są przygotowani na spektakularny pogrzeb. To nie tak miało przecież być. To nie tak miało się skończyć. To nie taka była umowa. Donek zresztą chyba po dziś dzień jest święcie przekonany, że poza „odsunięciem za wszelką cenę” PiS-u od władzy miał jakiekolwiek inne polityczne zadanie od zaplecza polityczno-biznesowo-medialnego (plus podziemne komunistyczne służby), które wypchnęło zorganizowało zwartą i głośną tęczową koalicję w 2007 r. z rozśpiewanymi najwierniejszymi artystami estradowymi włącznie. Jeśli więc ktoś jest tak nieprzytomny, że bycie narzędziem traktuje jako samodzielność polityczną, to nie pozostaje nam nic innego, jak życzyć zdrowia, bo zdrowie najważniejsze, zwłaszcza jeśli pogrzeb zbliża się wielkimi krokami.

Dlaczego pogrzeb? Dlatego że Donek nie ma żadnego wyboru. Poza odwlekaniem wyroku na siebie i swój gabinet nie może właściwie w żaden sposób manewrować. Nawet jeśli sparaliżowałby CBA, nawet jeśliby przez całą dobę wystawiał ryczącego z wściekłości Niesiołowskiego na przemian z Palikotem, nawet jeśliby wszyscy zaprzyjaźnieni wielcy artyści (od Hołdysa po Olbrychskiego) zaczęli zgodnie śpiewać „Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie wspaniale...” - to i tak jest za późno, bo przecież już tu i tam myszkują dziennikarze wrocławskiego radia, gdzie indziej węszą ludzie z innych mediów i ładunki wybuchowe podkładane są w zbyt wielu miejscach, by dało się eksplozji zapobiec. Z kolei zgoda ciemniaków na komisję śledczą, to byłoby wywieszenie białej flagi i zdanie się na zupełną niewiadomą („co oni naprawdę na nas mają?”), a czego jak czego, ale improwizować w sytuacji katastrofalnej potrafi tylko ktoś o mocnych nerwach, więc na pewno nie ciemniacy.

Desperacja premiera może wiązać się nie z tym, co wydaje się oczywiste, czyli załamaniem się propagandowej polityki ciemniaków i rozsypaniem się pieczołowicie kleconego wizerunku „rządu i partii”. Już dawno przecież Donek z kolegami przestali się przejmować tym, że ich hasła o „cudzie gospodarczym”, fachowo-robociarska symbolika z bilbordów etc. stały się czystą kpiną i sprowadzili sterowanie opinią publiczną do prostego rozrachunku: „chcecie PiS-u czy nas?” Donkowi nawet nie przeszkadza totalny blamaż, jeśli chodzi o geopolitykę, bezpieczeństwo zewnętrzne i sprawy zagraniczne. Donek teraz może się trząść ze strachu wyłącznie o jedno – o to czy nie powtórzy się sytuacja z „królem sondaży”.

Pamiętamy te zwycięskie rankingi prezydenckie z 2005 r., pamiętamy te bilbordy „prezydent Tusk”. I Donek też tamten czas pamięta, wspominając go w najbardziej koszmarnych snach. Desperacja więc wiąże się w swych najgłębszych, najciemniejszych pokładach z tą wizją, że koszmar mógłby stać się ponownie rzeczywistością.

1 komentarz

avatar użytkownika jerry

1. Cóż, trzeba

się posunąć i miejsce Olechowskiemu zrobić. Pamiętaj, że razwiedka Tuska nienawidzi prawie tak, jak Kaczorów. W końcu, to stamtąd wyszło hasło IV RP i szarpnięcia cuglami. W chwili obecnej, Tusk już kończy swoją robotę ( czyszczenie PiS-u ) i powoli można zacząć zwijać parasol. I oczywiście, odstrzelić Tuska. Co cieszy. Cieszy, bo z Pi|S-em sobie nie poradzą, a pacynki tuskowej już nie będzie. Tak trzymać!:))

jerry