Za co wyleciał Chlebowski

avatar użytkownika Jan Kalemba

 

Warto przypomnieć stary kawał. Otóż trzej towarzysze wracając z zebrania partyjnego przechodzili rzekę przez rozpadający się most. Jeden z nich wpadł do wody i zaczął gromko wzywać pomocy. Towarzysze z góry dają mu dobre rady.
- Łokciami trzeba!... taaak!... rozpychaj łokciami! – pokazują.
- Nie umiem! – wrzeszczy ten z wody.
- Idziemy, co to za towarzysz, który nie umie rozpychać łokciami! – stwierdzają i porzucają tonącego na łaskę losu...
 
Tak przeto – a ćwierkają o tym od rana wróbelki – pan Chlebowski wyleciał z zajmowanych posad nie za aferę hazardową lecz za język ciała, którym mówił zgoła inaczej niż ustami. Chodzi oczywiście o jego występ na konferencji prasowej w dniu 1 października. Wypowiadane słowa były posłuszne nakazowi chwili i wyrażały organizacyjny imperatyw: lecieć w zaparte, ale oblewające się potem przerażone oblicze mówiło wprost coś zupełnie innego...
 
Może bym tego tak dobrze nie zauważył, ale akurat dzień wcześniej na TV4 bodaj puścili poglądowy materiał z Discovery, w którym konstruktor wykrywaczy kłamstw omawiał mimowolne reakcje organizmu delikwenta poddawanego intensywnej indagacji. Ten niewątpliwy ekspert podawał nadmierne pocenie jako podstawową reakcję mimowolną towarzyszącą poważnemu mijaniu się z prawdą. Dla spindoktorów, sterujących PO, ta wiedza też pewno nie jest obca...
 
A dla chłopaków sprawa nie była zaskoczeniem, o czym świadczy odmienne zgoła zachowanie się pana ministra od sprawiedliwości. Wyrokował z pokerowym wyrazem twarzy o niewinności swoich, partyjnych towarzyszy. Do lekcji przygotowywali się zaś od połowy sierpnia. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie była już bliska umorzenia śledztwa przeciwko CBA w sprawie afery gruntowej mimo tego, że jej szefowa otrzymała awans z rąk pana Ćwiakalskiego. Jednak po zdymisjonowaniu pani Elżbiety Kosior, udało się niezwłocznie sprokurować szefowi CBA status podejrzanego, co ogłoszone zostało owego 1 października...
 
Wzmiankowany szef CBA ujawnił 12 sierpnia panu premierowi fakt śledztwa w sprawie afery hazardowej, z uwagi na zamieszanych w nią wysokich funkcjonariuszy państwa. Teraz Donald Tusk legalnie może wyrzucić Mariusza Kamińskiego, bo ten jest podejrzanym w śledztwie. Natomiast afery hazardowej nie ma, bo delikwentów ktoś uprzedził, zanim CBA zgromadziła niezbite dowody.
 
I gitara! – jak powiada niejaki pan Ferdynand Kiepski...
 
 

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Dla spindoktorów, sterujących PO, ta wiedza też pewno nie jest o

wyszkolony w operowaniu paluszkami Donald nie moze trzymac takiego pocącego sie towarzysza. Mariusz Kamiński zagrożony 8 latami więźnia za ujawnienie afery korupcyjnej powodującej utratę sprawdzonego towarzysza Zbigniewa "Gleba". Pozostaje zyć w nadziei, ze nie jestesmy jeszcze przeniesieni żywcem do krainy Kiepskich, że jeszcze tli sie w nas chęć walki. Inaczej "I gitara!' WSZYSCY BEDZIEMY KIEPSKIMI. Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika witas

2. autor

Fakt, nawet dzisiejszy "Fakt" pokazał pot i łzy posła w niezbyt przekonywujących minach. Czyżby fortuna mediów kołem się toczy ??? Gdyby lewica była silniejsza i miała kilku facetów z jajami... Nie to co występ posłanki Sawickiej, to była gra ciałem !!! i spazmy "To atak na moją niewinną rodzinę!" Ciemny lud i to kupił. pozdrawiam
Witek
avatar użytkownika Jazzek

3. Ten typ tak ma

Zwasze ilekroć go widziałem wyglądał jak mały kłamczuszek. Prawie nigdy nie patrzył wprost do kamery, a zwykle wpatrywał się w podłogę. Nie, on nie potrafi iść w zaparte.
avatar użytkownika Jan Kalemba

4. Obawiam się, że właśnie żyjemy w krainie Kiepskich...

W państwie zblatowanej ferajny... Pozdrowienia
Jan Kalemba