Pragmatyzm po sowiecku i po polsku
FreeYourMind, czw., 17/09/2009 - 10:20
Czy dostaliśmy się w niewolę „pragmatyków”? Oto jest pytanie. W. Roszkowski w swojej znakomitej książce „Do horyzontu i z powrotem. Eseje o historii i współczesności” (Znak, Kraków 2000) pisze o specyficznym pragmatyzmie, za którym kryje się zwyczajne zacieranie jakichkolwiek granic moralnych. Pragmatyzm ten do perfekcji wypracowali sowieci w swoich działaniach choćby wokół zbrodni katyńskiej – tu posłużę się obszernym cytatem z Roszkowskiego:
„Pragmatyk doskonały eliminuje bowiem kryterium dobra i zła, a na jego miejscu umieszcza kryterium użyteczności, na przykład w celu zdobycia władzy, korzyści materialnej lub przyjemności. Szczyty pragmatyzmu osiągnął swego czasu szef KGB Aleksander Szelepin, który twórczo rozwinął teorię przez uznanie, że prawdą jest dla komunistów to, co zostało ugruntowane w świadomości ludzi przez ich własną propagandę. Pragmatyczny wywód Szelepina wart jest zacytowania w całości. W notatce do Nikity Chruszczowa z marca 1959 r. tak tłumaczył on swemu szefowi istotę sprawy katyńskiej:
W Komitecie Bezpieczeństwa Państwowego przy Radzie Ministrów ZSSR od 1940 roku przechowywane są akta ewidencyjne i inne materiały dotyczące rozstrzelania w tymże roku jeńców i internowanych oficerów, żandarmów, policjantów, osadników, obszarników itp. osób z byłej burżuazyjnej Polski. W sumie na podstawie decyzji specjalnej trójki NKWD ZSSR rozstrzelano 21 857 osób (…) Cała operacja likwidacji wymienionych osób przeprowadzona została na podstawie decyzji KC KPZS z 5 marca 1940 roku (…) Z Punktu widzenia Organów Sowieckich wszystkie te akta nie przedstawiają ani operacyjnej, ani historycznej wartości. Wątpliwe jest, by mogły one przedstawiać rzeczywistą wartość dla naszych polskich przyjaciół. Przeciwnie nawet, jakakolwiek nieprzewidziana niedyskrecja może doprowadzić do zdekonspirowania przeprowadzonej operacji, ze wszystkimi niepożądanymi dla naszego państwa następstwami. Tym bardziej, że w stosunku do rozstrzelanych w Lesia Katyńskim funkcjonuje wersja oficjalna, potwierdzona przeprowadzonym z inicjatywy Organów Władzy Sowieckiej w 1944 roku śledztwem Komisji nazywającej się „Komisja specjalna powołana do ustalenia i zbadania okoliczności rozstrzelania w Lesie Katyńskim przez niemiecko-faszystowskich okupantów jeńców wojennych-Polaków oficerów.” Zgodnie z konkluzjami tej komisji, wszyscy zlikwidowani tam Polacy uznani zostali za zlikwidowanych przez niemieckich okupantów. Materiały śledztwa był w tym czasie szeroko komentowana w prasie sowieckiej i zagranicznej. Konkluzje komisji trwale zapadły w świadomość międzynarodowej społeczności. W związku z tym wydaje się celowe zniszczenie wszystkich akt ewidencyjnych dotyczących rozstrzelanych w 1940 roku w ramach wyżej wymienionej operacji.” (s. 26-27).
Pragmatycy zdolni do legitymizowania kłamstwa za pomocą rozmaitych instytucjonalnych działań nadal są wśród nas. Cały postkomunizm wszak został zbudowany na pragmatyzmie tego typu: komunizm był zbrodniczy, lecz rozliczyć się go nie da, zresztą – jak przekonały nas wieloletnie doświadczenia – uznano, że antykomunizm może być jeszcze gorszy. „Nie będę walczył bronią nienawiści”, głosił jeden z mentorów III RP, tak jakby poza nienawiścią nie było broni w postaci np. sprawiedliwego prawa, na którym zwykle budowa normalnego państwa się opiera. No tak, ale do wykorzystania takiej broni niezbędna jest wiedza o tym, co jest sprawiedliwe, a co nie, a tej niestety, konstruktorzy III RP nie posiadali. Wiedzieli, co jest użyteczne, co nie i dla jakiego politycznego środowiska. I tak to trwa do dziś.
O ile jednak początkowo (przełom lat 80. i 90.) rekomunizacja państwa i kultury była łagodna, to obecnie weszliśmy w jej fazę ostrą, niemalże bezwzględną, świadczącą nie tylko o tym, że środowisko „konstruktywnej opozycji” coraz bardziej upodabnia się do partnerów z „rządowej strony” pewnego słynnego mebla, ale i styl rządzenia oraz rozumienia geopolityki (z punktu widzenia polskich interesów) zaczyna do złudzenia przypominać to, co prezentował peerel. Nic jednak innego nie mogło wyrosnąć w naszym państwie, jeśli po „obaleniu komunizmu” zasiało się kłamstwo, bezprawie, złodziejstwo, nepotyzm itd.
Doszedłszy do ściany, możemy oglądnąć się wstecz i zadać sobie pytanie: gdzie nas zaprowadzili postkomunistyczni pragmatyści? Nie mamy ani silnej armii, ani silnej gospodarki, a patologie drążące państwo stają się jego „wizytówką”. Ale zawsze jest od tego odskocznia. Skorzystał z niej niezatapialny, genialny premier Buzek, który teraz między innymi będzie walczył o poprawę klimatu nad Starym Kontynentem. Miękkie lądowanie na którymś z pięter eurokratycznej machiny to szczyt nie tylko marzeń, ale i możliwości polskich polityków. My zaś zostaniemy w zabałaganionym państwie, jak te ciecie na opustoszałej budowie.
„Pragmatyk doskonały eliminuje bowiem kryterium dobra i zła, a na jego miejscu umieszcza kryterium użyteczności, na przykład w celu zdobycia władzy, korzyści materialnej lub przyjemności. Szczyty pragmatyzmu osiągnął swego czasu szef KGB Aleksander Szelepin, który twórczo rozwinął teorię przez uznanie, że prawdą jest dla komunistów to, co zostało ugruntowane w świadomości ludzi przez ich własną propagandę. Pragmatyczny wywód Szelepina wart jest zacytowania w całości. W notatce do Nikity Chruszczowa z marca 1959 r. tak tłumaczył on swemu szefowi istotę sprawy katyńskiej:
W Komitecie Bezpieczeństwa Państwowego przy Radzie Ministrów ZSSR od 1940 roku przechowywane są akta ewidencyjne i inne materiały dotyczące rozstrzelania w tymże roku jeńców i internowanych oficerów, żandarmów, policjantów, osadników, obszarników itp. osób z byłej burżuazyjnej Polski. W sumie na podstawie decyzji specjalnej trójki NKWD ZSSR rozstrzelano 21 857 osób (…) Cała operacja likwidacji wymienionych osób przeprowadzona została na podstawie decyzji KC KPZS z 5 marca 1940 roku (…) Z Punktu widzenia Organów Sowieckich wszystkie te akta nie przedstawiają ani operacyjnej, ani historycznej wartości. Wątpliwe jest, by mogły one przedstawiać rzeczywistą wartość dla naszych polskich przyjaciół. Przeciwnie nawet, jakakolwiek nieprzewidziana niedyskrecja może doprowadzić do zdekonspirowania przeprowadzonej operacji, ze wszystkimi niepożądanymi dla naszego państwa następstwami. Tym bardziej, że w stosunku do rozstrzelanych w Lesia Katyńskim funkcjonuje wersja oficjalna, potwierdzona przeprowadzonym z inicjatywy Organów Władzy Sowieckiej w 1944 roku śledztwem Komisji nazywającej się „Komisja specjalna powołana do ustalenia i zbadania okoliczności rozstrzelania w Lesie Katyńskim przez niemiecko-faszystowskich okupantów jeńców wojennych-Polaków oficerów.” Zgodnie z konkluzjami tej komisji, wszyscy zlikwidowani tam Polacy uznani zostali za zlikwidowanych przez niemieckich okupantów. Materiały śledztwa był w tym czasie szeroko komentowana w prasie sowieckiej i zagranicznej. Konkluzje komisji trwale zapadły w świadomość międzynarodowej społeczności. W związku z tym wydaje się celowe zniszczenie wszystkich akt ewidencyjnych dotyczących rozstrzelanych w 1940 roku w ramach wyżej wymienionej operacji.” (s. 26-27).
Pragmatycy zdolni do legitymizowania kłamstwa za pomocą rozmaitych instytucjonalnych działań nadal są wśród nas. Cały postkomunizm wszak został zbudowany na pragmatyzmie tego typu: komunizm był zbrodniczy, lecz rozliczyć się go nie da, zresztą – jak przekonały nas wieloletnie doświadczenia – uznano, że antykomunizm może być jeszcze gorszy. „Nie będę walczył bronią nienawiści”, głosił jeden z mentorów III RP, tak jakby poza nienawiścią nie było broni w postaci np. sprawiedliwego prawa, na którym zwykle budowa normalnego państwa się opiera. No tak, ale do wykorzystania takiej broni niezbędna jest wiedza o tym, co jest sprawiedliwe, a co nie, a tej niestety, konstruktorzy III RP nie posiadali. Wiedzieli, co jest użyteczne, co nie i dla jakiego politycznego środowiska. I tak to trwa do dziś.
O ile jednak początkowo (przełom lat 80. i 90.) rekomunizacja państwa i kultury była łagodna, to obecnie weszliśmy w jej fazę ostrą, niemalże bezwzględną, świadczącą nie tylko o tym, że środowisko „konstruktywnej opozycji” coraz bardziej upodabnia się do partnerów z „rządowej strony” pewnego słynnego mebla, ale i styl rządzenia oraz rozumienia geopolityki (z punktu widzenia polskich interesów) zaczyna do złudzenia przypominać to, co prezentował peerel. Nic jednak innego nie mogło wyrosnąć w naszym państwie, jeśli po „obaleniu komunizmu” zasiało się kłamstwo, bezprawie, złodziejstwo, nepotyzm itd.
Doszedłszy do ściany, możemy oglądnąć się wstecz i zadać sobie pytanie: gdzie nas zaprowadzili postkomunistyczni pragmatyści? Nie mamy ani silnej armii, ani silnej gospodarki, a patologie drążące państwo stają się jego „wizytówką”. Ale zawsze jest od tego odskocznia. Skorzystał z niej niezatapialny, genialny premier Buzek, który teraz między innymi będzie walczył o poprawę klimatu nad Starym Kontynentem. Miękkie lądowanie na którymś z pięter eurokratycznej machiny to szczyt nie tylko marzeń, ale i możliwości polskich polityków. My zaś zostaniemy w zabałaganionym państwie, jak te ciecie na opustoszałej budowie.
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz