Nasze problemy w Australii
REPLIKA- Nowa witryna Polonii
Pozjazdowe refleksje- 22/2/2009
Poniżej zamieszczamy tekst, który z całą pewnością nie byłby opublikowany w Tygodniku Polskim, zarówno ze względu na temat, który nie interesuje nikogo w Redakcji, jak również ze względu na nazwisko autorki, które jest na „czarnej liscie” Tygodnikowej cenzury.
Pozjazdowe refleksje
Gdy kilka miesięcy temu otrzymałam zaproszenie naII Zjazd WięźniówPolitycznych Okresu Stanu Wojennego1981-1989, nie tylko ucieszyłam się z możliwości bliższego poznania ludzi, którzy aktywnie walczyli z komuną ale też poczułam się tym zaproszeniem wyróżniona.
Związek Więźniów Politycznych Okresu Stanu Wojennego w Australii jest, jak dotąd, jedyną tego typu organizacją na świecie. Zrzesza więźniów reżimu komunistycznego mieszkających na emigracji.Tylko w Australii udało się bohaterom tej ostatniej polskiej wojny zorganizować i jeszcze raz samym sobie zaufać. Aby tego dokonać musieli przebić skorupę nieufności, sztucznie wzbudzanej przez esbeckich rezydentów, pokonać pogardę z jaką traktowały ich władze tzw. „zorganizowanej Polonii” i obalić ścianę milczenia, jaką odzielali się od nich kolejni postkomunistyczni ambasadorowie i konsulowie RP. Zaiste niebagatelne to osiągnięcie i warte odnotowania w alamanachach najnowszej historii australijskiej Polonii.
Nie bez wpływu na powstanie ZWPOSW miała wyjątkowa aktywność mieszkających w Australii byłych represjonowanych politycznie w PRL w czasie walki o pełną lustrację polityczną zarówno w Polsce, jak i w środowiskach polonijnych. W wyniku trwającej ponad rok intensywnej walki udało się wreszcie oddzielić polonijne plewy od ziarna.
Ujawnienie rezydujących w środowisku australijskiej Polonii agentów i konfidentów SB takich jak: TW Mateusz, TW Stefan i TW Sportowiec, nie tylko rozpoczęło proces politycznego oczyszczania Polonii ale też uwidoczniło zasięg infiltracji i inwigilacji środowisk polonijnych, w tym zarówno emigracji posolidarnościowej, jak i duchowieństwa, i mediów.
Na szczęście akta o kryptonimie „Polonia” zawierające dokumenty szpiegowania i manipulowania Polonią od 1944 roku są w pełni zachowane i czekają na „bardziej przyjazną sytuację polityczną”. Trudno w tej chwili przewidzieć kiedy się zakończy ochrona 100 000 agentów wyeksportowanych z PRL po II Wojnie Światowej ale wcześniej czy później ujawnienie rezydentów SB stanie się historyczną koniecznością i jak nie teraz to później okaże się kogo pośmiertnie trzeba będzie pozbawiać państwowych odznaczeń.
***
W miarę, jak zbliżała się data spotkania, zaczęły narastać we mnie obawy czy aby Zjazd ten nie otworzy blizn po psychicznych zranieniach jakich doznali wszyscy, którzy aktywnie stawiali opór reżyserom okresu stanu wojennego.
Wyjechałam przecież z Melbourne, aby odizolować się od toksycznego polonijnego środowiska, agentów WSI, współpracowników SB. Teraz pomyślałam jednak, że co ma być to będzie, w końcu Zjazd odbywa się w Zachodniej Australii i w dodatku tylko 400 km od miejsca, w którym mieszkam i pracuję.
Do podróżnej torby włożyłam flagę z napisem „Solidarność” i nagrania solidarnościowych piosenek. W czasie podróży zaczęłam przypominać sobie stan wojenny, więzienie, zatrzymania, rewizję. Aby się nie roztkliwić w kombatanckiej wiktymologii zaczęłam rozpaczliwie odwtarzać z pamięci dobre wspomnienia i przywoływać twarze ludzi z tatmych dni. Czasy tej prawdziwej „Solidarności”, w których wszyscy czuliśmy się u siebie i tak bardzo blisko. Teraz, odważni i bezkompromisowi odnaleźliśmy się wreszcie po ponad trzydziestu latach peerelowskiego zamordzia, fałszu i beznadziei. Zwykli ludzie, dzieci PRL-u, których nie udało się komunistom skorumpować i zastraszyć. Na chwilę udało się nam zachłysnąć wolnością i upajać nadzieją na lepsze życie w niepodległym kraju.
- Bez względu jak będzie - pomyślałam-to będzie ciekawie i barwnie - W tym optymistycznym nastroju weszłam do domu Henia Sawickiego.
Od razu poczułam, że jestem wśród swoich. Najpierw przywitanie z prezesem Czesiem Lipką, jednym z cichych bohaterów tamtych dni. Szczery, prawdziwy, skromny. Bez patosu, bez fasady. Jeden z urodzonych w PRL-u w poprzek. W 1971 roku gdy odmówił wstąpienia do PZPR wyrzucono go ze Szkoły Wojsk Pancernych w Poznaniu. Uczestnik strajku i członek straży strajkowej w Kopalni Węgla Kamiennego ZMP. 13 grudnia 1981 brał udział w strajku w kopalnii „Jastrzębie”, gdzie był naocznym świadkiem pacyfikacji tej kopalni przez ZOMO. Od 18 grudnia 1981 był członkiem podziemnej grupy „Legion Polski”, ps. Cygan i dowodził grupą do zadań specjalnych i dywersyjnych. To on współorganizował akcję wysadzenia postumentu z godłem ZSRR przy pomniku Armii Czerwonej we Wodzisławiu. Skazany na 4.5 roku więzienia. W więzieniu walczył o prawa więźnia politycznego, uczestniczył w strajku głodowym, po 53 dniach został odwieziony do szpitala. Po wyjściu został bez pracy i bez możliwości znalezienia zatrudnienia i utrzmania rodziny. Wyjechał do Australii i obecnie mieszka w Sydney. Od 2002 jest członkiem Związku Więźniów Politycznych Okresu Stanu Wojennego w Katowicach, od stycznia 2008 jest przewodniczącym Oddziału Australijskiego ZWPOSW.
Witam się z Andrzejem Pokorskim, przyjacielem Czesia Lipki. Chłopak z tej samej kopalni KWK ZMP, też działał w „Legionie”, pseudonim „Kula” i wysadzał ten sam pomnik. Był redaktorem i autorem tekstów w piśmie Legionu „Bagnet”; był drukarzem i kolporterem, rozrzucał ulotki, nalepiał plakaty i „szkalował” ustrój antykomunistycznymi hasłami wypisywanymi na murach śląskich miast.
Andrzej od stycznia 2008 jest członkiem Stowarzyszenia Więźniów Politycznych Okresu Stanu Wojennego, Oddział w Sydney.
Z Sydney przyjechał też na Zjazd Hubert Blaszczyk, sędzia, który od września 1980 działał w „S”, był członkiem KZ przy Sądzie Wojewódzkim w Zielonej Górze; w 1981 doradcą prawnym MKK „S” w Świebodzinie. W grudniu 1981 odmówił wystąpienia z „S”. Od stycznia do marca 1982 członek Sztabu organizacji Podziemie NSZZ „S” Ziemi Świebodzińskiej. Aresztowany, skazany przez Sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu na 4 lata więzienia w procesie 16 członków tej organizacji; zwolniony z pracy. Rozpracowywany w ramach SOS krypt. „Feniks” w związku z podejrzeniem o udział w kolportowaniu podziemnych wydawnictw i kontakty z działaczami podziemnej „S”. W 1987 odmówił podjęcia współpracy z SB. Od listopada 1987 na emigracji w Australii.
Każdy życiorys to życiorys bohatera. Jak blado w porównaniu z naszymi życiorysami wyglądają losy i „cierpienia” wielu polonijnych posolidarnościowych mitomanów.
Serdecznie uściski z dziewczynami Grażyną Pławską i Zosią Kwiatkowską – Dublaszewską. Ukradkiem wycierałam łzy przy spotkaniu z nimi. Z obiema nawiązałam bliższy kontakt w czasie organizowania obchodów 25- lecia powstania „Solidarności” w melbourneńskim Parlamencie. Pamiątki, które wówczas udostępniły wzbogaciły ekspozycję naszej wystawy „Poland’s Way to Freedom”.
Zosię Sąd Wojenny skazał na 5 lat więzienia, i był to drugi najwyższy wyrok wydany na kobietę. Do więzienia trafiła dwukrotnie. Po drugim pobycie tam podjęła decyzję o wyjeździe. To jej i takim jak ona jest poświecony z trudem przepychający się przez polskie media film Piotra Zarębskiego pt. „Wieźniarki”. Nic w tym dziwnego, skoro piedestały bohaterów dzisiejszej RP okupowane są przez bolkopodobnych i spółkę.
Grażynę znałam z pracy w MKZ NSZZ Katowice. Świetny drukarz. To ona drukowała pierwszy numer „Wolnego Związkowca” w Hucie Katowice. Ze zmilitaryzowanej huty wynosiła farbę drukarską i części do drukarki. Została aresztowana po wpadce tajnej drukarni. Nikogo nie wydała. Pierwsze przesłuchanie przesiedziała na dłoniach, aby przesłuchujący ją esbek nie zobaczył plam farby drukarskiej na rękach i za paznokciami. Nie załamało jej ani siedem miesięcy przesłuchań, ani prowadzenie pod eskortą i zakutej w kajdanki ulicami Katowic.
To one wspierały mnie w czasie prowadzonej przez Australijską Grupę Lustracyjną akcji na rzecz pełnej lustracji w Polsce i wśród Polonii.
Poczułam, że jestem u siebie, jestem wśród przyjaciół, tutaj jestem bezpieczna.
Rozpoczyna się formalna część Zjazdu. Omawiane są sprawy statutowe. Najważniejsza ze zmian to wprowadzenie zapisu otwierającego do naszej organizacji drzwi dla wszystkich represjonowanych w okresie stanu wojennego pod warunkiem uzyskania z Instytutu Pamięci Narodowej potwierdzenia, że kandydat na członka Związku nie był funcjonariuszem, współpracownikiem lub kandydatem na współpracownika komunistycznych służb represji oraz udostępnienie materiałów IPN Zarządowi ZWPOSW. Utworzenie kasy zapomogowo-pożyczkowej dla członków Związku.
W dyskusji zwrócono uwagę na konieczność uświadomienia sobie faktu, jak ważne jest to, abyśmy się wzajemnie traktowali z szacunkiem i akceptowali reprezentowane przez nas poglądy polityczne. Byliśmy zgodni, że nasza organizacja ma prawo odmówienia przyjęcia w swoje szeregi członków partii komunistycznych.
Wszyscy mieliśmy świadomość, że nikt nic nam nie da, ani prawa do szacunku, ani nie poda na tacy zadośćuczynienia. O to musimy walczyć sami. I dlatego ważne będzie wspieranie wszelkich inicjatyw zmierzających do uznania naszych praw kombatanckich, rejestrowania i przechowywania materiałów historycznych dotyczących stanu wojennego. Naszym obowiązkiem jest zachęcanie kolegów to uzyskiwania archiwalnych dokumentów z IPN i ujawniania nazwisk naszych prześladowców. Ważne też będzie zwrócenie uwagi władzom w RP na konieczność weryfikowania politycznej przeszłości kandydatów do wysokich odznaczeń państwowych. Może wówczas udało by się uniknąć kompromitacji ich przyznawania tym, którzy w przeszłości byli współpracownikami komunistycznego aparatu represji.
Na zakończenie podjęliśmy decyzję o powołaniu Komitetu Organizowania Obchodów XXX Rocznicy powstania „Solidarności”. To na nas, tych z solidarnościowych barykad, spoczywa obowiązek upamiętnienia tej rocznicy, tak jak ona na to zasługuje i tylko my mamy moralne prawo do jej organizowania.
Mamy też prawo być dumni z naszych życiorysów i naszych dokonań. Wszyscy przecież walczyliśmy do końca, straciliśmy zdrowie, rodzinę, przyjaciół, pracę i nadzieję. Nikt z nas nie splamił się współpracą ani donosicielstwem. Wyrzuceni z naszej Ojczyzny długo nie mogliśmy się odnaleźć. Przyjechaliśmy późno, przed nami przyjechali tutaj inni, ci którzy koczowali w przejściowych obozach w Traiskirchen w Austrii, Friedland w RFN, Latina we Włoszech. 100 tysięcy Polaków wyjechało na Zachód w ciągu ostatnich sześciu miesięcy poprzedzających wprowadzenie stanu wojennego. Dalszych 60 tysiecy z obozów dla uchodźców rozlało się po mapie świata po 13 grudnia 1980. Drugą grupę emigracyjną stanowili ci wszyscy, którzy wyjechali w stanie wojenym w ramach specjalnej akcji MSW. Inicjatorem akcji był generał Czesław Kiszczak. To on w styczniu 1982 roku wydał polecenie „zachęcania wszelkimi sposobami niewygodnych dla ustroju działaczy opozycyjnych” do wyjazdu z kraju. Jej celem było wyeksportowanie na emigrację niewygodnych byłych internowanych i działaczy opozycyjnych. W ramach tej pozasądowej banicji wyjechało dalszych 3015 byłych internowanych i więzionych działaczy. W końcowym okresie PRL poza granicami kraju przebywało 1.200 000 Polaków z czego można wyciągnąć wniosek, że jeden działacz Solidarności, internowany, prześladowany czy więziony przypada na 400 innych polskich emigrantów.
Wyjechaliśmy z kraju z paszportami w jedną tylko stronę. Typowy paszport miał stempel „z prawem jednokrotnego przekroczenia granicy polskiej oraz powrotu”. Nam, emigrującym z PRLu, władza wydawała paszporty „w jedną stronę”. W paszportach emigracyjnych słowa „oraz powrotu” były pominięte. Tym sposobem paszport stawał się biletem w jedną stronę. Jeszcze jednym komunistycznym bezprawiem łamiącym wszystkie międzynarodowe prawa i czyniącym z nas politycznych wygnańców z własnego kraju.
Ilu nas jest, trudno powiedzieć, ale na pewno jesteśmy mniejszością. Lecz nie ilość a jakość jest ważna. Przecież autorami światowej rewolucji było trzech komunistów: Marks, Engels i Lenin, to czego może dokonać dwunastu antykomunistów?
Zdajemy sobie sprawę z procesów szarpiących Polską w okresie politycznych transforamacji. Z przerażeniem przyglądaliśmy się, jak przez 18 lat rządy o posolidarnościowym, pożal się Boże rodowodzie, debatowały nad ustawą o odszkodowaniach dla bezprawnie osadzonych w więzieniach działaczy „Solidarności”.
O tym wszystkim mówiliśmy na naszym Zjeździe. Jeszcze kilka głosów w dyskusji, następnie emisja filmu o manipulacji wyborami i powołaniem do życia II Solidarności w 1989 roku.
Koniec części formalnej i czas na nocne rodaków rozmowy. Dla ilu z nas tamte czasy wciąż są żywe, dla ilu z nas przeżycia tamtych dni miały znaczący wpływ na podejmowane później decyzje i wybory. Ilu pamięta szczegóły aresztowania, przesłuchiwania? Ilu pamięta strach, ilu zna piosenki i wiersze Solidarności. Ilu z nas płacze słuchając Kaczmarskiego? Prawie wszyscy. Wyczuleni na niesprawiedliwość i manipulacje, wrażliwi na ludzkie cierpienie, za walkę o ideały i princypia jesteśmy gotowi do najwyższych poświeceń.
Dla każdego z nas traumatyczne przeżycia okresu stanu wojennego są jak źle zaleczona rana. Nikomu z nas po przyjeździe do Australii nie udzielono żadnej terapeutycznej pomocy. Może dlatego czasami chce się płakać, czasami nie można spać po nocach. Może dlatego czasami jest smutno bez żadnego wyraźnego powodu, a czasami chce się wyć z bezsilności.
Może dlatego też tak dobrze i bezpiecznie czujemy się we własnym kombatanckim gronie, w otoczeniu ludzi, którym nie potrzeba wszystkiego wyjaśniać, bo oni wiedzą i czują tak samo.
Udało nam się przeżyć, udało nam się wreszcie odnaleźć. Najtrudniejsze jest za nami.
Władzom Związku z całego serca życzę zdrowia i wytrwałości.
Dziękuję za zaproszenie, i jako pierwszy członek Związku Więźniów Politycznych Okresu Stanu Wojennego bez skazującego wyroku sądowego, zachęcam innych do współpracy z naszą ogranizacją.
PS. Zainteresowanych życiorysami bohaterów prawdziwej Solidarności zachęcam do lektury biogramów zamieszczonych na stroniewww.encyklopedia-solidarnosci.pl
Elżbieta Szczepańska
22 luty 2009
List publikuję zgodnie z wolą autora.
- MarkD - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Tu notka o autorce
2. ja wierzę że oni