DLACZEGO TAK JEST, JAK JEST?

avatar użytkownika Morsik

Cztery pory roku

 

...Lecz nie dali rosnąć, synu. Moce złe żywot przerwały.

Może sił zbrakło do czynu? Może zamiar zbyt zuchwały?

Zaśnij, synku, snem zajęczym. Zbieraj czucie, rozum, wolę.

Połóż kres Orła udręce, skończ chocholi pląs pokoleń...

 

Za rok minie 30 lat od pamiętnego Sierpnia. Niestety, dokonania tego społecznego ruchu poszły w zapomnienie. O tym właśnie - metaforycznie - chcę Wam powiedzieć wyciągając ze starej szuflady swój felieton, który – choć pisany bardzo dawno - okazał się ponadczasowy. Tak. Życie jest brutalne. Często brutalnie ściąga na ziemię. Nigdy jednak nie aż tak brutalnie, aby nadal nie marzyć...

 

Wiosna.

Wróciłem z drugiej zmiany do domu. Tego jeszcze brako­wało - nie ma światła. A tak marzyłem o prysznicu. Pukam do sąsiada. Okazało się, że nie ma od południa. Czy ktoś dzwonił po pogotowie? A po co? Może sami przyjadą... Dzwonię. O awarii nic nie wiedzą. Cała kamienica smacznie śpi - ja czekam na ekipę. Przyjeżdżają o trzeciej nad ranem. Narobili trochę hałasu. Obudzili paru sąsiadów... Rano zebrałem burę „za nadgorliwość”.

 

Lato.

Od strony podwórka świeżo upieczony „biznesmen” w długim płaszczu, białych skarpetkach, jedna komórka przy pasku, druga w głowie, otworzył hurtownię używanej odzieży. Wszędzie szmaty, ryk silników potężnych ciężarówek, smród, pijackie orgie i inne atrakcje. Spotykani na schodach sąsiedzi utyskują. „Coś z tym, sąsiedzie, trzeba zrobić!” Ruszyłem. Radni, znajomy poseł, telefony, pisma. Parę dni urlopu poświęciłem. Załatwiłem. Dwukomórkowiec wyniósł się. Gdy na odchodne groził mi wyrwaniem obu nóg i ekshumacją mojego pradziadka, wokół mnie nie było nikogo oprócz jego basiorów - ochroniarzy (jednokomórkowców). Skończyło się na groźbach. Na szczęście.

 

Jesień.

Coraz więcej samochodów. W naszej kamienicy ma już każda rodzina. Garażujemy pod chmurką. Na „dzień dobry” sąsiedzi zagadują: „Przydałyby się garaże, sąsiedzie, co? Sąsiad taki obrotny, może by coś załatwił... na tym nieużytku za kamienicą?” Załatwiłem. Grunt, zezwolenia, projekty, mapy... Poszedł na to cały urlop. Rozpoczęliśmy budowę „kompleksu garażowego”. Swój budowałem po pracy, nie miałem już urlopu. Oberwało mi się od sąsiadów za to, że opóźniam budowę.

Listopadowa słoneczna sobota. Między garażami „w stanie surowym” stoliki, krzesełka, grile, flaszki. Sąsiedzi opijają koniec pierwszego etapu. Zmęczony zlazłem z dachu swojego segmentu i powoli poszedłem do domu. Gdy byłem już na podwórku dobiegło mnie ściszone odległością wołanie: „A sąsiad się z nami nie napije?!”

 

Zima.

Ktoś wybił sąsiadowi z trzeciego piętra szyby od strony ulicy. Policjant przyszedł do mnie. Nie widział pan czasami, kto to zrobił?... Do dziś sąsiedzi patrzą na mnie jakoś dziwnie. Była u niego policja. Może to on? Po nim można się wszystkiego spodziewać... Pamiętacie, jak wtedy przy szli po niego? Nawet drzwi siekierami na dole rozwalili. Do świąt na klatce wiatr przez niego hulał...

 

Co to ma wspólnego z „Solidarnością”? Z naszą solidarno­ścią? Ano to, że przez „cud niepamięci”, od, bez mała, 30 lat, wszystko, co złego dzieje się w Polsce, to podobno wina „Solidarności” i solidarności... „Cud niepamięci”, jaki to błogi stan. Wszystkie niepowodzenia można dzięki niemu zrzucić na coś lub kogoś. W ostateczności można nawet kopnąć psa... Pewnie ulży... Na chwilę... A co potem? A co będzie jak nie będzie na kogo zwalić?

 

Północ, synku, kurant wybił, to rodaków rozmów pora.

W celi zmarli pośród żywych posplatani stoją kołem.

Goście świetni, gala w czerni, historyczna kolekcyja.

Duchy mężów z pól bitewnych, gdzie rzecz ciągle się wybija.

 

W środku bobas z witką w rączce, nad nim swary potępieńcze.

Czy róg zgubił? Uległ śpiączce? Czy zamysły miał szaleńcze?

Łzę uronił wódz z Racławic, podchorążych smutne twarze,

Boleść krtań Traugutta dławi, rozpacz ledwie tai Dziadek.

 

Tajemne Czterdzieści Cztery zbawiciela imię wieszczy,

Lecz polegli, przeminęli, co w kanałach wolność nieśli.

Potem Czerwce, Marce, Grudnie, niby krople groźne skałom,

Przerzynały wolno, żmudnie zbrodni pęta, fałszu narośl.

 

Sierpniem zżęło plon drążenia, solidarnie stali żeńce.

Zadziwiony Bóg oniemiał, Świat pokłonił się Panience.

Już widziano Orła w locie! W bliźnim Brata, nie Judasza!

Już grzebano czarci posiew! Obca tlała! Kwitła nasza!

 

Lecz nie dali rosnąć, synu. Moce złe żywot przerwały.

Może sił zbrakło do czynu? Może zamiar zbyt zuchwały?

Zaśnij, synku, snem zajęczym. Zbieraj czucie, rozum, wolę.

Połóż kres Orła udręce, skończ chocholi pląs pokoleń...

 

(+) Andrzej Kosmalski – Grudzień 1981


Wcześniejsze artykuły są na blogach 

http://morsik60.salon24.pl

http://morsik.salon24.pl

 

 

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Błękitny Ocean Istnieje

1. Błękitny Ocean Istnieje - Morsik

To o czym piszesz jest najnormalniejsze na świecie. pracuj najlepiej jak potrafisz dla siebie i świata pochwał oczekuj jedynie od siebie samego jeżeli chodzi o "S" - nie takie idee padały z braku Instynktu Matki pozdrawiam
avatar użytkownika Anula

2. Morsik,

Witam, Toz to samo zycie...w Polsce. Gdyby tak obudzic swiadomosc spoleczna Polakow, pobudzic ich do dzialania(mysle o ich czesci oczywiscie). Itd, Itp. Marzenia? Robmy swoje... pozdrawiam
Anula