Myśmy się wszyscy urodzili w Gdańsku, ale my wszyscy jesteśmy nie stąd.
wpis pod moim blogiem na S24, na tyle cenny, ze wkleje go tutaj, warto przeczytać.
Myśmy się wszyscy urodzili w Gdańsku, ale my wszyscy jesteśmy nie stąd.
W czasie „Nocy Kryształowej” 9 listopada 1938 r. synagoga ocalała tylko dlatego, że broniła jej desperacko grupa żydowskich kombatantów I wojny światowej. Niedługo po tym Żydzi zmuszeni zostali do sprzedania świątyni za bezcen hitlerowskim władzom miasta, które „na swój sposób” zachęcały członków gminy do emigracji. Udało się też wtedy ocalić zbiory judaików i cenne archiwa - wywiezione do Nowego Jorku i Jerozolimy. Na początku maja 1939 r. Niemcy przystąpili do rozbiórki pustej bożnicy,
Pod koniec 1938 r. przeprowadzono w Wolnym Mieście spis powszechny, wskazujący że na pół miliona mieszkańców jest 11 tysięcy Żydów.
W Gdańsku było więc 20-30 tysięcy Żydów i to była niezwykle ważna społeczność.
W drugiej połowie XIX wieku pojawiło się wielu historyków gdańskich, którzy zajmowali się w sposób nowoczesny badaniem historii Gdańska. To byli w większości profesorowie pochodzenia żydowskiego. Oczywiście była też cała masa znakomitych kupców żydowskich, którzy od poko leń budowali hanzeatycką potęgę Gdańska, były całe rody, które kontrolowały prawie cały handel zbożem z zachodnią Europą.
Gdańscy Żydzi byli też poltykami; Przez wiele lat dwóch najważniejszych senatorów, z których jeden zajmował się gospodarką, a drugi sprawami międzynarodowymi to byli Żydzi - Bernhard Kamnitzer, Julius Jewelowski. Była duża grupa Żydów gdańskich, którzy pochodzili z ro dzin już dawno tutaj osiadłych - zasymilowanych i mówiących po niemiecku. Jedyne co ich odróżniało od innych mieszkańców, to że chodzili do synagogi, a nie do kościoła.
1 września 1939 roku na terenie Gdańska pozostało już tylko 1322 Żydów. To pokazuje skalę emigracji w ciagu jednego roku, ludzie wyjeżdżali w różnych kierunkach. Częściowo wyjazdy były organizowane przez gminę, która była już wówczas zjednoczona i wysyłała Żydów, głównie do Palestyny. W paradoksalny sposób pomagały jej w tym hitlerowskie władze gdańskie, które rządziły miastem już od 1933 roku, po wygranych demokratycznych wyborach...
Pomoc była perfidna, bo senat przyjął ustawę, która się ładnie nazywała - „O popieraniu emigracji żydowskiej”. Polegało to na tym, że każdy Żyd musiał sprzedac swój majątek miastu za śmieszną cenę. Wielka Synagoga została sprzedana za 300 tysięcy guldenów, a warta była ok. 3 milionów. Te pieniądze wpływały częściowo na fundusz żydowski, z którego finansowano wyjazdy. To byłoby nie do pomyślenia np. w Wiedniu, Berlinie czy Hamburgu. Żydzi wyjeżdżali z Gdańska nawet w 1941 roku, choć na Wyspie Spichrzów było już getto jednobudynkowe... w starym spichrzu Czerwona mysz (przy ul. Mysiej 7 - obecnie Owsianej).
Pierwsi Żydzi zginęli już zresztą jesienią 1939 r. w wodach Zatoki Gdańskiej; ładowano ich na statek - typ szalanda, czyli z otwieranym dnem - wmawiając, że zostaną przewiezieni na inny okręt stojący na redzie.
W zasadzie jednak cała społeczność żydowska Gdańska wyjechała - co się dalej z nimi działo, to już różnie.
Cała moja rodzina pochodzi ze wschodu Polski. Ojciec dostał pracę w Gdańsku i ja się tutaj urodziłem. Pod koniec lat 80. w gronie przyjaciół z pokolenia obecnych pięćdziesięciolatków - zaczęliśmy poważnie myśleć o historii Gdańska, staraliśmy się odkryć tę prawdziwą historię miasta. Natomiast po upadku komuny, na początku lat 90 mogliśmy już coś z tym zrobić. Powstał wtedy album ze zdjęciami dawnego Gdańska, jednym z autorów był obecny premier Donald Tusk. Myśmy się wszyscy urodzili w Gdańsku, ale my wszyscy jesteśmy nie stąd.
Myśmy już wcześniej, jako dzieci odkrywali, że ten Gdańsk wcale nie zawsze jest polski. Z
W szkole poznawaliśmy historię Gdańska, jako starego piastowskiego grodu, który nagle opanowany został przez nazistów.
Zaczęliśmy odkrywać wielką różnorodność tego miejsca na globusie - gdzie jeden mówił po niemiecku, a drugi po polsku. Zaczęliśmy patrzeć na historię Gdańska w sposób szerszy niż tylko najpiękniejsze lub najbardziej plugawe momenty w jego historii. Gdańsk jeszcze w epoce prześladowań religijnych w Europie był ostoją tolerancji religijnej i etnicznej. Już w XVI wieku wcielał w życie ideały, które Unia Europejska podjęła dopiero w naszych czasach.
Znamienna jest historia z Gunterem Grassem, który po raz pierwszy przed swoimi 80 urodzinami w 2007 roku oficjalnie ujawnił, że jako młody chłopak był w Waffen-SS. Oczywiście, że wolałbym, żeby nie był, ale był... W Gdańsku przeprowadzono referendum, czy odebrać Grassowi honorowe obywatelstwo miasta i wynik był jednoznaczny, że nie. Miasto urządziło mu urodziny - jest po prostu wybitnym gdańszczaninem, piszącym po niemiecku, który jeszcze w nagorszych czasach „zimnej wojny”, działał na rzecz pojednania polsko-niemieckiego. Uznaliśmy to w Gdańsku za potwierdzenie wspólnej tożsamości europejskiej.
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz