Wsrod inteligentow
Mialem kiedys w szkole kolege, ktorego nazywalismy "Przyglupem". Ten niski, krepy, z wiecznie rozdziawiona geba, chlopak,wcale sie nie ...Mialem kiedys w szkole kolege, ktorego nazywalismy "Przyglupem". Ten niski, krepy, z wiecznie rozdziawiona geba, chlopak,wcale sie nie obrazal z powodu tego przezwiska. W pelni zdawal sobie sprawe z tego, ze mogloby byc jeszcze gorzej. Wiedzial, ze od innego przezwiska: "Glupka", dzieli go bezpieczna roznica calego stopnia. Tak duza, jak na przyklad pomiedzy docentem i profesorem. Lata plynely, czasy sie zmienialy, a jakos nie moglem sie rozstac z "Przyglupem". Ja do Warszawy, i on do Warszawy. Ja na Zoliborz, na ulice Slowackiego, do Wyzszej Szkoly Oficerow Pozarnictwa, on na Uniwersytet Warszawski na nauki polityczne. Ja biegan z drabina hakowa, on z pasja studiuje co tam Marks napisal w "Deutsch-Franzosische Jahrbucher". Ja spocony biegam z WG (grube weze gasnicze) od pompy do rozgaleznika i z BG (to te ciensze weze)od rozgaleznika do pozaru, a on w tym czasie zaglebia sie w zawilosci "Grundrisse der Kritik der Politischen Okonomie". Kiedys przegladnal sie w lustrze, poprawil czerwony krawacik i zazartowal sobie dobrotliwie: "Lepiej jest byc Przyglupem niz tak jak ty...". Ktoregos dnia, jakby chcial mnie do reszty pognebic, przedstawil mi swojego nowego kolege z uniwerzytetu: "On juz w szkole podstawowej przeczytal caly "Kapital" - wychwala czlowieka pod niebiosa, jednoczesnie, nieswiadomie, wzbudzajac moja zazdrosc niskiego pochodzenia. Nie wytrzymuje i pytam: "A co to, za duzo cie w piaskownicy koledzy prali lyzeczkami po glowce, ze zamiast "Winnetou" wslepiales oczka w "Kapital"?". Po roku studiow w miescie stolecznym, uznal, ze przerosl mnie tak dalece poziomem intelektualnym, ze powinien sie mna zaopiekowac. Patrzyl na mnie jak na jakas slabo uksztaltowana forme proletariusza. "Potrzebny ci doksztalt w zakresie kultury" - powiedzial stanowczo z odcieniem troski w glosie. "Socjalizm to elektryfikacja i kultura mas" - dodal zdecydowanie. No i bywalismy na najglosniejszych wystawach (polskiego plakatu na "Zachecie"), seansach filmowych("Mondo Cane") i spektaklach (Siemion w "Pierwszej Konnej' i "Opowiadaniach Odesskich" Babl w STS-ie). Zgodnie z ta logika rzeczy trafilismy kiedys do kina "Wiedza" na seans filmowy: "Kobieta z wydm". Akurat nie moglismy siedziec razem i "Przyglup" (w dawnym, oczywiscie sensie) dostal bilet dajacy mu przywilej siedzenia w rzedzie szesnastym, a ja pogodzilem sie z krzeslem w rzedzie o numerze siedemnastym. I ta, akurat, niby drobna, roznica, za jakis, nawet dosc krotki, czas, okazala sie miec znaczenie zupelnie fundamentalne. Oczywiscie, nie musze dodawac, ze publicznosc w kinie byla niezwykle wyrafinowana: brody, okulary itd. Mniej wiecej po pietnastu minutach, w sali kinooperatora zaczela sie libacja. Poczatkowo konsumpcja alkoholu nie byla glosna. Lali w musztardowy, stukali sie po cichutku i zgodnie z dobrym obyczajem grzecznie sobie zyczyli : "Na zdrowie". To nie naruszalo porzadku rzeczy, bo my - czyli inteligencja od siedemnastego rzedu i dalej, usmiechalismy sie rozumiejaco i daleko nam bylo do tego, by sie smiac. Wszak wielkosc wydarzenia kulturalnego przewazala z cala swoja bezwzgledna delikatnoscia. Pierwsze smiechy rozlegly sie, gdy zyczenia w sali kinooperatorskiej za nami zaczely przybierac forme bardziej zlozona "Na zdrowie, na budowie!" - padal toast. "Po szklanie i na rusztowanie!" - uslyszec (ale od sidemnastego rzedu) mozna bylo nie byle jaka, bo przeciez rymowana odpowiedz. Im gorzej przebiegal dramat na ekranie, tym weselej bylo w kabinie kinooperatora. Takze w ostatnich rzedach kina. Ci z przodu, najpierw psykali, starajac sie uspokoic tych z tylu, jak zwykla gawiedz. Szybko jednak przestali, gdyz zauwazyli, ze ci z tylu, wygladaja rownie dobrze jak oni: brody, okulary itd. Na ich twarzach zaczelo pojawiac sie zastanowienie. Ja rozumiem, w umyslach wyksztalconych i dobrze wychowanych ludzi, pojawil sie problem o charakterze poznawczym, czyli epistemologicznym. Musieli oni zdawac sobie sprawe, ze sa dopuszczalne rozne kryteria estetyczne. To, co dla jednych jest eksplozja intelektu, dla innych (podobnych w wygladzie: brody, okulary i polki ksiazek w tle) jest zwyklym knotem. Dlaczego jednak, ta roznica wrazliwosci estetycznej przebiega tak mechanicznie, wedlug numerow rzedow kina, wprawdzie stolecznego, ale tylko kina? Dlaczego "Kobieta z wydm" budzi nieodmiennie smutek, wyplywajacy z glebokiej refleksji intelektualnej, a od szesnastego rzedu w gore, powtarzam - W G O R E!, uznana zostala za zabawna komedie? I tu, podejrzenie siegnelo dalej. Czyzby w przyszlosci, moglo sie zdarzyc i tak, ze na koncercie Pandereckiego, blondyni i blondynki, szaleliby z entuzjazmu, a bruneci i brunetki, gwiazdaliby z oburzeniem? Najwyrazniej, potrzebne sa korekty w znanych teoriach recepcji kultury. Narracja ma swoje prawa i trzeba sie im poddac. Kontynuujmy wiec. Nawet, jezeli mogla zarysowac sie w umyslach wyksztalciuchow zasiadajacych w lepszych rzedach, jakas nadzieja mediacji, pogodzenia odczuc i ocen, to musiala ona zniknac w momencie, gdy na ekranie pojawil sie jakis skorpion. "A co to k...a lizie?"- zauwazyl przytomnie pomocnik kinooperatora. Ostatnie rzedy ryknely niepohamowanym smiechem. Przyglup zwrocil swoje niezbyt rozumiejace oczka, w moim kierunku. W tym momencie, stalo sie jasne, ze nie da sie znalezc wspolnego gruntu. Po prostu, sa inteligenci, i inteligenci! Cokolwiek mialoby to znaczyc!
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
10 komentarzy
1. Kopciuszek
2. Po prostu, sa inteligenci, i inteligenci!
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Joanno
4. a niech Cię Ed! :)
5. Petrus
6. Ed
7. może strzelisz tekst
8. znakomite!
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
9. som skrobie
10. Poprawilem literowki