20 rocznica śmierci ks. Zycha: komunizm nie upadł 4 czerwca (Dominik Wójcicki)

avatar użytkownika Maryla

11 lipca 1989 r. zginął ks. Sylwester Zych. W sobotę minie 20 rocznica jego śmierci. Śmierci, która pokazuje, że komunizm w Polsce wcale nie skończył się 4 czerwca, a każde świętowanie tej daty to akceptacja gigantycznego kłamstwa.

Ksiądz Zych był wrogiem komunistycznego systemu. W pokazowym procesie został skazany na cztery lata więzienia za próbę obalenia siłą ustroju PRL i za przynależność do zbrojnej organizacji. Po wyjściu z celi był inwigilowany. Znaleziono go martwego w Krynicy Morskiej pół roku po zakończeniu okrągłego stołu i nieco ponad miesiąc po wyborach, które rzekomo zmieniły Polskę. Za jego śmiercią, w niepodległej już Polsce, stali bandyci z SB, funkcjonariusze odrodzonego państwa.

Zabicie kapłana zostało zlecone zapewne jeszcze przed wyborami czerwcowymi. Przypomnę, że zimą tego samego roku zamordowani przez „nieznanych sprawców" zostali księża Stefan Niedzielak i Stanisław Suchowolec.

20 rocznica śmierci ks. Zycha to data, którą warto przypominać. To przykład falsyfikujący tezę, że wybory czerwcowe kończyły okres komunistycznego bezprawia. Systemowi umożliwiającemu polityczne mordowanie nie położyły kresu.

Ktoś powie, że w lipcu 1989, gdy ginął ks. Zych, nie było jeszcze rządu Mazowieckiego, kontrolę nad policją polityczną sprawowali komuniści, więc takie zdarzenia mogły mieć miejsce. Tyle tylko, że chodzi o coś innego. O ile społeczeństwo po 4 czerwca miało niezmącone poczucie wielkich zmian i nieuchronności odwrotu od minionej epoki, o tyle najwyraźniej tej samej percepcji nie podzielali funkcjonariusze SB. A tylko naiwny może wierzyć, że akurat oni byli gorzej poinformowani co do spraw w państwie niż reszta mieszkających nad Wisłą.

Aranżując zabójstwo ks. Zycha nie mieli poczucia zagrożenia, że polityczne przemiany, którymi żyło społeczeństwo w jakikolwiek sposób zagrożą ich bezpieczeństwu. Spodziewali się tej samej bezkarności na jaką do tej pory zawsze mogli liczyć ich koledzy z firmy. Nie mylili się. W ich subiektywnym - być może wzmocnionych zapewnieniami przełożonych - postrzeganiu rzeczywistości nic się takiego w Polsce po 4 czerwca nie stało, by nie można było zabijać na zlecenie.

Bajdurzenia Szczepkowskiej o końcu komunizmu były przeznaczone dla ludu. Usadowieni w samym rdzeniu państwa funkcjonariusze SB nie musieli tych słów brać poważnie.

Tego, że 4 czerwca wcale nie zaczęto budować nowego państwa, w Salonie udowadniać raczej nie trzeba. Gdyby jednak była taka konieczność, to warto przenieść się dwa lata w przyszłość do kulminacyjnego punktu Afery FOZZ, gdy to wpierw w tajemniczych okolicznościach zmarł Michał Falzmann, potem w wypadku samochodowym dzień przed upublicznieniem raportu Falzmanna zginęli prezes NIK Walerian Pańko i Janusz Zaporowski - ich samochód miał założone wokół poprzecznej osi ładunki wybuchowe - a po kilku miesiącach nie żyli także kierowca samochodu i dwaj policjanci, którzy pierwsi przybyli na miejsce wypadku. A mieliśmy już III RP.

Nieraz najwłaściwszym obrazem spraw dziejących się w państwie są reakcje jego obywateli w sytuacji, gdy znajdują się oni w samym centrum wydarzeń. Chodzi zarówno o tych, którzy realizują brudne interesy i wiedzą, że włos im z głowy nie spadnie, jak również chodzi o tych obywateli, którzy mieli pecha być świadkami spraw, których wyjaśnienia ci pierwsi nie chcą.

Ponad rok temu Polsat wyemitował dokument o śledztwie w sprawie śmierci ks. Popiełuszki. Dotarł do świadków, którzy widzieli wrzucane do Wisły ciało kapłana. Żaden nie chciał mówić przed kamerą, niektórzy odmówili współpracy z wymiarem sprawiedliwości, tłumacząc że nie pamiętają wydarzeń sprzed 20 lat lub po prostu boją się zeznawać.

Kamery dotarły do nich może dwa - trzy lata temu, czyli w momencie, gdy państwo prawa nad Wisłą zostało już uformowane, a Polska dołączyła do cywilizowanych krajów Unii Europejskiej.

Uderzyła mnie reakcja tych ludzi i ich obawa przed mówieniem tego, co widzieli 20 lat wcześniej. Co się stało, że nie mogli zaufać strukturom III RP, jej wymiarowi sprawiedliwości i całemu aparatowi naszego państwa?

Skoro bali się zeznawać w tak głośnej sprawie, której nie da się zakopać pod dywan, to znaczy, że nie wierzyli, że państwo i wszystkie demokratyczne instytucje są im w stanie zapewnić bezpieczeństwo. W świadomości tych osób jest zakodowany zupełnie inny obraz III RP niż ten oficjalnie nam wpajany.

Po ponad 20 latach, gdy wszystkie media mówią, że jesteśmy normalną demokracją, a obecność byłych tajnych służb w życiu społecznym to wymysł oszołomów, żyją osoby zastraszone przez dawny system i mające inne, potwierdzone osobistym przeżyciem ostatnich lat, spojrzenie na współczesność. Zresztą nie jest to spojrzenie fałszywe.

Kilka dni temu portal tvp.info poinformował, że śmiertelny wypadek samochodowy dwóch oficerów MSW badających w latach 80. okoliczności zamordowania ks. Jerzego mógł być zaplanowanym morderstwem. Ich samochód zderzył się piaskarką prowadzoną przez Stanisława W.

TVP.info dotarło do Stanisława W. Ten wyznał, że zimą 2007 r., gdy pełnomocnikiem rodziny Popiełuszków został Roman Giertych, zgłosili się do niego tajemniczy ludzie. - Mówili mi, żebym nawet nie śmiał nawiązywać kontaktów z Giertychem i opowiadać o tym, co wydarzyło się na drodze - stwierdził Stanisław W.

Zych, Falzmann, śledztwo ws. Popiełuszki. To jakim cudem skończył się ten komunizm, skoro wszystko o czym mowa w tym tekście wydarzyło się po 4 czerwca 1989 r.?

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1371,title,Zgineli-bo-szukali-zabojcow-ksiedza-Popieluszki,wid,11285074,wiadomosc.html?ticaid=185c5 http://wojcicki.salon24.pl/114577,20-rocznica-smierci-ks-zycha-komunizm-nie-upadl-4-czerwca
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz