Kronika komunizmu w Polsce

avatar użytkownika Maryla

Ta książka jest Polakom bardzo potrzebna. O genezie bolszewizmu i o dramatycznych okolicznościach instalacji tego systemu w Polsce wiele już napisano, brakowało jednak popularnego opracowania, które pokazywałoby korzenie i prawdziwy charakter komunizmu w wydaniu sowieckim oraz jego niezliczone zbrodnie podyktowane nieludzką ideologią i podeptaniem niezbywalnych praw człowieka w imię abstrakcyjnie sformułowanego dobra "ludzkości", które miało usprawiedliwiać każdy środek walki z przeciwnikami.

W przypadku Polski szczególne znaczenie ma pokazanie prawdziwego, a nie tylko propagandowego stosunku Lenina, Stalina i ich kolaborantów w Polsce do naszej "świętej Sprawy", czyli do ponadpokoleniowej kwestii suwerenności Narodu Polskiego i niepodległego bytu państwa. Wiedza Polaków na ten temat, zwłaszcza ludzi średniego pokolenia, opiera się na mglistych wspomnieniach wielokrotnie powtarzanych w podręcznikach szkolnych z tego czasu kłamstw, w których dowodzono, że to bolszewicka Rosja najbardziej zabiegała o prawo Polaków do niepodległości! Wielkie znaczenie nadawano bolszewickiemu dekretowi "o samostanowieniu narodów", choć w praktyce Lenin i Komintern traktowali zapewnienia o "samostanowieniu" tylko w kategoriach bieżącej polityki i walki politycznej. W rzeczywistości budowali zbrodniczego lewiatana, którego nazwali "ojczyzną międzynarodowego proletariatu". W tej "ojczyźnie" nie było miejsca ani na prawa człowieka, ani na żadne "samostanowienie".
Te wszystkie kwestie znajdziemy w "Kronice komunizmu w Polsce" wydanej przez krakowskie, bardzo już zasłużone dla polskiej historiografii, Wydawnictwo Kluszczyński. Spółka autorska, która to dzieło stworzyła, znana jest wielu naszym czytelnikom z lektury wydanego przed trzema laty "Komunizmu w Polsce". To dr hab. Włodzimierz Bernacki z Katedry Historii Doktryn Politycznych i Prawnych UJ oraz zespół pracowników naukowych IPN: dr Maciej Korkuć, dr Filip Musiał i Jarosław Szarek z oddziału krakowskiego, dr Adam Dziurok z oddziału katowickiego oraz były dyrektor oddziału krakowskiego IPN prof. dr hab. Ryszard Terlecki. Obecność w tym gronie dr. Bernackiego, znanego z prac poświęconych historii politycznej XIX w., pozwala - tak jak w przypadku "Komunizmu w Polsce" - na pokazanie komunizmu sowieckiego w dłuższej perspektywie, sięgającej połowy XIX w., kiedy to Karol Marks i Fryderyk Engels wydali w Londynie (1848) sławetny "Manifest komunistyczny", zapowiadając, że "widmo krąży po Europie - widmo komunizmu". Mieli rację, jednak nawet oni sami nie zdawali sobie wówczas sprawy, jak złowroga i przerażająca jest to zapowiedź...

Niepokojąca ciągłość
Autorzy nie obawiają się zarzutów o "mieszanie historii z polityką". We wstępie do swego dzieła piszą wprost: "Najważniejszym celem 'Kroniki...' jest z jednej strony przypomnienie, jak zbrodniczym i okrutnym systemem był komunizm, z drugiej zaś podkreślenie historycznej ciągłości pomiędzy nim a niektórymi dzisiejszymi formacjami politycznymi, intelektualnymi czy środowiskowymi. Jest to zadanie szczególnie ważne, zwłaszcza w odniesieniu do młodszych Czytelników, gdyż wpływowe ośrodki w Polsce, w tym większość mediów, próbują zniekształcić i zafałszować ten obraz. Mimo dwudziestu lat wolnej Polski, nadal nie odcięliśmy się od komunistycznej spuścizny". Brawo, chapeau bas! Tak się pisze w Krakowie! Kiedy dotykamy spraw najważniejszych dla Polski, nie można się kierować żadną polityczną poprawnością. Takie odważne stawianie sprawy to wielki atut krakowskiej "Kroniki". W zakończeniu wstępu autorzy stawiają kropkę nad "i": "Pragniemy, aby ta książka przypominała fakty zacierane w ostatnich latach, aby była kolejną kroplą, która rozsadzi kamień społecznej niepamięci, przygniatający polskiego ducha. Jednocześnie mamy nadzieję, że będzie kolejnym małym krokiem w odbudowie niepodległej Polski".

Bez złudzeń
Już same tytuły poszczególnych rozdziałów "Kroniki" stanowią gotowe, świetnie zredagowane tematy lekcji dla nauczycieli historii. Doktor Korkuć, pisząc o działalności sowieckich kolaborantów w Polsce międzywojennej, identyfikuje to środowisko z głównym organizatorem sowieckiej dywersji na terenie RP - Polską Sekcją Kominternu. Byłoby dobrze, gdyby nauczyciele chcieli to uświadomić uczniom, zamiast kojarzyć dywersję przeciwko Polsce z "słusznym gniewem proletariatu przeciwko rzeczywistości Polski międzywojennej". Nie do wiary, ale takie "ujęcie tematu" spotyka się jeszcze na lekcjach historii!
Kolejny rozdział dr. Korkucia "Droga do władzy (1939-1944)" powinien być obowiązkową lekturą dla każdego nauczyciela historii w Polsce, tak jak znakomita, wydana kilka lat temu książka dr. Piotra Gontarczyka "PPR - droga do władzy". To, co nie udało się bolszewikom w roku 1920, udało się w roku 1944 za sprawą naszych aliantów, którzy wykazali całkowite désintéressment w kwestii polskiej - mówiąc językiem dyplomatycznym. Doktor Korkuć zestawił znamienne kalendarium pokazujące dynamikę fatalnych dla Polski zdarzeń lat 1939-1945.
Lata 1945-1956 dr Filip Musiał nazwał "Sowiecką niby-Polską". Niestety, w tekście autor używa niepotrzebnie powszechnie stosowanego w Polskiej historiografii (także w pracach autorów z IPN) określenia "Polska Ludowa", które nie jest ani nazwą ówczesnego państwa, ani tym bardziej jego istotą! Nie rozumiem, dlaczego nie można pisać po prostu "Polska sowiecka" lub "Polska 'ludowa'", co jest bardziej adekwatne i przystaje do rzeczywistości niesuwerennego tworu, porównywanego przez historyków do dominium. Wyrażenie "Polska Ludowa" świadczy - moim zdaniem - o pewnej bezradności historyka poddającego się utartym schematom języka historiografii peerelowskiej. Niezależnie od tej uwagi rozdział "Sowiecka niby-Polska" jest starannie uporządkowanym, wartościowym szczególnie dla nauczyciela i studenta historii, zestawieniem najważniejszych wydarzeń pierwszej dekady Polski sowieckiej. Niczego ważnego tu nie pominięto.
Lata 1957-1970 dr Dziurok przypomniał w rozdziale pod tytułem "Złudna odwilż". Kiedyś słuchałem rozmowy w Polskim Radiu ze znanym historykiem, profesorem, autorem licznych publikacji, który powiedział, że okresu po roku 1956 nie wolno porównywać z tym, co było w "okresie stalinowskim". "Gdybyśmy mieli tak robić, to ja się wypisuję z historii" - powiedział na koniec profesor. No to proszę się wypisać, ponieważ nie ma różnicy co do istoty systemu między "okresem stalinowskim", panie profesorze, a tym, co rzeźbił towarzysz Gomułka. Jest tylko różnica w taktyce i w metodach, cele pozostały tożsame. Kalendarium sporządzone przez dr. Dziuroka doskonale to uwidacznia. Doktor Dziurok pisze: "Gomułka nie wprowadził nowej jakości w polityce komunistów, ale kroczył wytyczoną już drogą. Widać to najlepiej w relacjach z Kościołem katolickim", początkowo kokietowanym ze względu na wybory w styczniu 1957 roku. Odstąpiono wprawdzie od masowych represji wobec Kościoła, ale z biegiem lat nasilały się dotkliwe szykany administracyjne". Dodajmy do tego: "z biegiem lat" zabijano też kapłanów, tak jak w "czasach stalinowskich"... Tego, kto w Polsce wymyślił "czasy stalinowskie" dla zamaskowania ciągłości ideologii i celów komunistów oraz dla stworzenia wrażenia, że po "czasach stalinowskich" było już dobrze, należałoby odznaczyć orderem Lenina. I najlepiej niech się "wypisze z historii"...
Najtrudniejsze zadanie spadło na autorów dwóch ostatnich rozdziałów - ze względu na bliskość czasów i trudności - z powodu braku dystansu czasowego - w oddzieleniu wydarzeń pozornie ważnych od tych, które wyznaczały kierunek przemian. Wydaje mi się, że autorzy wykonali to zadanie z powodzeniem. Jarosław Szarek nadał rozdziałowi poświęconemu rządom Gierka tytuł "Stalinizm bez terroru". Ciekawe, że lata gierkowskie jawią się w polskiej publicystyce najczęściej jako okres "liberalizmu". Zupełnie ignoruje się fakt, że to właśnie ten namiestnik sowiecki doprowadził do zapisania w peerelowskiej konstytucji "wiecznej przyjaźni" z Sowietami i wiecznej władzy PZPR, podkreślając niesuwerenny byt Polski "ludowej". Nieważne?
Tytuł ostatniego rozdziału - "Od 'Solidarności' do stołu z kantami" - może przyprawić o palpitację serca miłośników projektowanych w ostatnich latach "świąt narodowych" z okazji Okrągłego Stołu i plebiscytu 4 czerwca 1989 roku. Kalendarium z okresu od 1 stycznia 1988 roku do 18 czerwca 1988 roku przygotował sam profesor Terlecki. Podkreślił z jednej strony, że w czerwcu 1989 r. "reżim komunistyczny poniósł spektakularną porażkę, która ostatecznie przesądziła o rozpoczęciu zmian ustrojowych i odbudowie demokracji, a w konsekwencji o odzyskaniu niepodległości", z drugiej zaś przypomniał rozkaz szefa SB, komunistycznego generała Dankowskiego, z 26 czerwca 1989 r., w którym "ze względu na sytuację" domaga się on od swych pracowników przygotowania "charakterystyk aktualnie wybranych posłów i senatorów, będących naszymi tajnymi współpracownikami". Nakazuje "zdjąć" te osoby z "ewidencji operacyjnej", a jednocześnie "podejmować różnorodne działania, by osoby te były coraz silniej związane z nami i coraz bardziej dyspozycyjne w realizacji zadań" (!).
Tak zaczął się w Polsce okres "dekomunizacji". Z lidera przemian antykomunistycznych w Europie Środkowowschodniej staliśmy się niebawem ich outsiderem.




Kronika komunizmu w Polsce. Autorzy: Włodzimierz Bernacki, Adam Dziurok, Maciej Korkuć, Filip Musiał, Jarosław Szarek i Ryszard Terlecki. Wyd. I, Kraków 2009. Wydawnictwo Kluszczyński, tel./faks (012) 357 34 66, e-mail:
biuro@kluszczynski.com.pl.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20090613&id=my41.txt

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz