Nakręć Pan film Panie Krauze
kokos26, czw., 11/06/2009 - 09:45
Podsuwam doskonałemu reżyserowi za zupełne friko, gotowy pomysł na scenariusz.
Krzysztofa Krauze wybrałem z uwagi na to, iż ostatnio jest chyba dość wolny i spędza czas na organizowaniu różnych bojkotów czy uczestniczeniu ze Zbigniewem Hołdysem w „Śniadaniu Mistrzów” w TVN24.
Minęło już ponad trzydzieści lat od premiery kultowego już filmu Martina Scorsese, „Taxi Driver” i myślę, że nikt nie zwróci uwagi na pewne podobieństwa i analogie w mojej propozycji.
Polskim odpowiednikiem nowojorskiego taksówkarza, Travisa Bickle byłby według mojego pomysłu, nasz rodzimy, „młody, dobrze wykształcony” mieszkaniec dużego miasta.
W tej roli widziałbym najchętniej Michała Żebrowskiego.
Otóż ten nasz polski „taksówkarz” w moim pomyśle, jest równie samotny i zagubiony w otaczającym go świecie jak jego amerykański pierwowzór, a jedynym ogniwem łączącym go z rzeczywistością i najlepszym objaśniaczem otaczającego go świata jest lektura Gazety Wyborczej, słuchanie Radia zet i oglądanie TVN24.
Z dnia na dzień, tygodnia na tydzień, miesiąca na miesiąc budzi się w nim coraz większa nienawiść i poczucie misji, by oczyścić ten świat z wszechobecnego pisowskiego plugastwa.
Jego idole: Donald Tusk, Bronisław Komorowski, Władysław Bartoszewski, Julia Pitera, Janusz Palikot, Stefan Niesiołowski, Sebastian Karpiniuk, Sławomir Nowak uzmysławiają mu, że jest możliwy świat wszechogarniającej miłości, lecz na tej drodze do wiecznej szczęśliwości stoją ludzie źli, „drugiej kategorii”, krótko mówiąc zwyczajne „bydło” i „karły moralne” w postaci braci Kaczyńskich i ich zwolenników.
On święcie wierzy w to zagrożenie gdyż płynie ono ze słodkich ust tych, co to od lat uwrażliwiali naród na „język nienawiści”, walczyli z „wykluczeniem inaczej myślących”, tropili „dyskryminację ze względu na rasę, kolor skóry, wyznawane poglądy, orientację seksualną”.
On wydedukował, że skoro ci wielcy moraliści odchodzą od tamtych pięknych haseł to znaczy, że zaistniał stan wyższej konieczności i zagrożenie dla jego ojczyzny.
Punktem zwrotnym był artykuł niejakiego Tomasza Jastruna, w którym wyczytał, że zdziwieniem, że „prawicowca można rozpoznać po gębie”.
Do tej pory sądził, że tylko niemieccy naziści na podstawie wyglądu i pomiarów czaszki potrafili zaliczać ludzi do niższej kategorii.
Utwierdzają go w tym przekonaniu najlepsi dziennikarze, tacy jak Monika Olejnik, Katarzyna Kolenda-Zaleska, Jacek Żakowski, Jarosław Kuźniar, Tomasz Wołek czy cała drużyna z Czerskiej, których wyraźna niechęć do przedstawicieli jednego środowiska nauczyła go bez pudła rozpoznawać te wstrętne i parszywe mordy.
Coraz częściej wieczorami nasz bohater wykręca nerwowo numer do „Szkła kontaktowego”, a kiedy z biciem serca dodzwania się do telewizyjnego studia i może zaistnieć na antenie, syczy coraz odważniej do słuchawki „kocham was, utopcie te Kaczory” albo „Kaczyńscy to parchy”.
Jego nienawiść staje się wręcz obsesyjna.
Po deklaracji Janusza Palikota mówiącej, że PO wykończy „Belzebuba Rydzyka” i przestudiowaniu wpisów na forum internetowym Gazety Wyborczej dochodzi do wniosku, że wykonanie tego zadania spotkałoby się z uznaniem tej lepszej, postępowej części społeczeństwa.
Planuje wyprawę do Torunia zaopatrzony w myśliwski nóż.
Szczęście mu jednak sprzyja i powoduje nagłą zmianę planów. Okazuje się, że aktorka występująca w reklamówce „pisowskiego robactwa” mieszka tuż pod jego nosem.
Poluje na nią od samego rana i dopada aktorkę w drodze na zakupy. Kilka kopnięć i wiązanka wyzwisk ma być pierwszym ostrzeżeniem.
Z niepokojem i coraz większym zawodem odbiera medialną, kilkudniową ciszę. Potem następuje to, na co czekał.
Jego dziennikarscy idole ruszają do natarcia. Współczesna Luna Brystygier polskich mediów, Monika Olejnik potrafi bez sadzania delikwenta na nodze odwróconego stołka, przycisnąć tak zaplutego karła PiS-u, że hej, aż ręce same składają się do oklasków.
Nie przepuści szelma nawet pięcioletniemu dziecku byłego, znienawidzonego ministra, popularyzowanego kiedyś ku uciesze salonu, słynnym transparentem „Giertych do wora i do jeziora” niesionym przez rozweseloną dziatwę szkolną w towarzystwie pedagogów.
Nie wiem jak reżyser wymyśli ostatnią, przejmującą scenę.
W oryginale Robert de Niro, grający główną rolę, wpatruje się jakimś nieobecnym, obłędnym wzrokiem w ekran telewizora kołysząc jednocześnie nogą stolik, na którym on stoi. Nagle ten wahadłowy ruch przerywa mocniejsze kopniecie, odbiornik wali się na podłogę, kineskop wybucha, a nasz bohater wstaje i rusza w miasto by wymierzyć złu sprawiedliwość.
Ja bym to zostawił niemal bez zmian.
Już widzę jak Michał Żebrowski kołysze telewizorem włączonym na TVN24, z Moniką Olejnik i „Kropką nad i” na ekranie. Po wielkim wybuchu, który jest symbolem powzięcia ostatecznej decyzji o rozwiązaniu kwestii pisowskiej, wstaje i rusza w miasto uzbrojony po zęby by zabić „Wielkiego Mlaskacza”.
The End
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. Kokos26
Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
2. Dodam...
3. Epokowe "Odkrycie" Jastruna.
4. Ten durny Tomasza Jastruna jest jakimś krewnym niezłego poety.
michael
5. PO - ETYCZNE odkrycie.
michael