Giordano Bruno
jlv2, pon., 08/06/2009 - 20:22
Jak wiemy, każdy wojujący antyklerykał wyciąga sprawę spalenia na stosie przez tę wredną Inkwizycję niejakiego Giordano Bruno.
I to oczywiście dowód, że Inkwizycja be, a tak w ogóle razem z nią cały Kościół.
Kim więc był Giordano Bruno? Ano zakonnikiem. Głoszącym bardzo ostre tezy, typu, że Jezus wcale nie zamierzał dać się ukrzyżować, że tak nie do końca wiadomo, czy naprawdę zmartwychstał, a czy naprawdę podczas przeistoczenia opłatek zamienia się w symboliczne Ciało Chrystusa, a wino w Jego Krew. Ktokolwiek ma pojęcie o wierze chrześcijańskiej (nie koniecznie katolickiej) wie, że to złamanie najświętszych dogmatów poprzez głoszenie takich tez. Bez tego chrześcijaństwo traci sens bytu. Giordano np. ucieka do Zurichu, opanowanego przez kalwinistów, a i tam za takie poglądy trafia do więzienia i grożą mu stosem. Katolicyzm, Reformacja czy Prawosławie takich tez przyjąć nie mogły. Mogli się pałować o prymat papieża, zasadność takiej czy innej księgi w Biblii w kanonie. Ale nie o to, że Chrystus nie zmartwychwstał i nie o kwestie chrztu. Tu była zgodność.
Więc Giordano Bruno, widząc, co się święci u kalwinistów, wolał przezornie wrócić do Italii. Tam położyła na nim łapy Święta Inkwizycja. Bujano się ze sprawą lat w sumie ponad 10. Za odwołanie tych twierdzeń, a było tego 130, kara miała być łagodna. Otóż wróci do zakonu i poniesie karę zakonną. A ta się sprowadzała do kilkuletniego pobytu w odosobnieniu z zadaną pokutą. Kościół się z niektórymi deklaracjami Bruna zgadzał (przeszły przez Sobór Trydencki!). No, ale głównych tez nie mógł poprzeć.
Uwięzili Giordana. Przechlapane miał w więzieniu Inkwizycji. Na przykład dwa razy w tygodniu miał prawo do kąpieli. Raz na tydzień do zmiany pościeli i ubrania (bielizny). Tak go katowali (wtedy standardem było, że się ktoś kąpie raz na kwartał i starczy, a więźniowie władz świeckich i tego nie mieli). Łaziły do niego komisja za komisją teologów, wysłuchiwali argumentów Giordana, podawali swoje. 8 lat to trwało. Aż w końcu ktoś nie wytrzymał. Dostał ultimatum: albo w ciągu roku odwoła, albo wyrok stosu. Rok mu dali. A ten dalej swoje. Więc Inkwizycja, rada, nie rada, wydała wyrok śmierci. Ten musiał podpisać papież Klemens, który był znajomym Giordano i ten do niego wielokrotnie pisał.
Papież wyrok podpisał. Ale dał klauzulę, jako w drodze łaski, że jeżeli w ciągu 8 tygodni Giordano odwoła swoje tezy (a w tym czasie tych wadliwych ze 130 zrobiło się 110), to zostanie ułaskawiony i sprawa się skończy na klauzurze klasztornej.
Giordano odmówił. No cóż, minęło 8 tygodni i doszło do wykonania wyroku. W ostatniej chwili otrzymał obietnicę, że jak odwoła tylko 5 wskazanych stwierdzeń, to zostanie uduszony przed spaleniem. Odrzucił. Wyrok wykonano.
Kościół nie chce tracić mądrych ludzi, ale i każdemu w końcu cierpliwość może się skończyć. Inkwizycja mało jej wykazała czekając 10 lat w sumie? W Zurichu by go spalono po dwóch tygodniach, gdyby nie uciekł.
I tak to w praktyce wygląda czarna legenda Inkiwizycji.
- jlv2 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Bzdury o Giordano Bruno - litosci!
2. @Tymczasowy
3. a dajcie se po razie :p
4. Istnieją polityczne przyczyny ścigania Bruna