Intendentura i kelnerzy

avatar użytkownika Jan Kalemba

Najwyższe władze komunistyczne, jak wszyscy ludzie sfer wyższych na świecie, obsługiwane były przez służbę. Ktoś sprzątał pomieszczenia przez nich użytkowane, ktoś przygotowywał posiłki, ktoś podawał do stołu. Z całą pewnością niezbędni też byli krawcy, szewcy, fryzjerzy, manikiurzystki i masażyści. Personel ten musiał mieć również swoich kierowników, szefów kuchni, intendentów i ochmistrzów wreszcie.

 
Jedną z ważniejszych cech wspomnianych ludzi, obsługujących dygnitarzy, jest oczywiście dyskrecja. Jednak zdarza się, że światowy rynek wydawniczy lub prasowy elektryzowany jest sensacyjnymi wspomnieniami kamerdynera na emeryturze lub wywiadem udzielonym bulwarówce przez niewiastę, byłą pokojówkę. Relacje takie częściej pojawiają się po sensacyjnych lub burzliwych wydarzeniach, a gdy są wynikiem dobrego zmysłu obserwacyjnego, to stanowią cenny materiał dla historyków.
 
W PRL-u, jak w każdym państwie totalitarnym, taki usługowy personel był poddany szczególnemu nadzorowi służb bezpieczeństwa. Ludzie ci byli często wprost etatowymi funkcjonariuszami tych służb, lub pracownikami specjalistycznych przedsiębiorstw przez te służby ściśle nadzorowanych. W jednym i drugim przypadku musieli podpisywać zobowiązania do zachowania ścisłej tajemnicy na temat swojej pracy.
 
Lada dzień minie 20 lat od „upadku komunizmu”. Nie słyszałem jednak, iżby ukazały się w księgarniach wspomnienia kamerdynera, adiutanta lub krawca, któregokolwiek z dygnitarzy władz komunistycznych w Polsce. Nie słyszałem też, aby dziennikarze naszej prasy próbowali znaleźć kogoś takiego, więc o wywiadzie nawet niema co marzyć. Lektura wspomnień tych ludzi byłaby zapewne cenna nie tylko z punktu widzenia ciekawości z magla. Niejednokrotnie, zawarte tam informacje, mogłyby być przydatne nie tylko historykowi, ale też prokuratorowi...
 
Tajemnica – jak zobowiązywali się wzmiankowani pracownicy usług w cyrografach podsuwanych im do popisania przez komunistyczną bezpiekę – jest ściśle dochowywana. Bardzo możliwe, że z powodu zachowania ciągłości prawnej państwa, zobowiązania te pozostają w mocy. Jednak państwu polskiemu byłoby chyba niezręcznie egzekwować teraz te zobowiązania. Czemu więc pokusa popularności i pieniędzy nie spowodowała dotąd ukazania się takich wspomnień?...
 
Owo dochowywanie tajemnicy nie jest na pewno kwestią honoru. Nie jest też chyba wynikiem obawy przed wymiarem sprawiedliwości Rzeczypospolitej Polskiej. Prędzej spowodowane jest panicznym strachem przed dolegliwym odwetem, który – jak są chyba przekonani zainteresowani – może im skutecznie zadać komunistyczna bezpieka, pomimo upływu 20 lat od „obalenia komunizmu”. Nie ma co się temu dziwić – przecież tu nie przeprowadzono dekomunizacji!

 

20 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. usługowy personel był poddany szczególnemu nadzorowi służb bezpi

Witam, ...Nie ma co się temu dziwić – przecież tu nie przeprowadzono dekomunizacji!.... Ciekawe zjawisko obserwowałam, po 1989 r., szczególnie na poczatku lat 90-tych była spora grupa młodych dziennikarzy, którzy uwierzyli w "wolnośc i demokrację". Stopniowo znikali z mediów, dzisiaj nie ma ich wcale, albo zmienili sie nie do poznania. Pozostała rzesza personelu usługowego. pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Rekin

2. "Owo dochowywanie tajemnicy nie jest na pewno kwestią honoru"

Dla niektórych jest, tak jak dawniej: Major Bauman, niedawno zdemaskowany, na pytanie dziennikarza dlaczego ukrywał w tajemnicy swoje bezpieczniackie wyczyny, nagrodzone Krzyżem Walecznych, wyjaśnił, że trzymał to w tajemnicy, ponieważ podpisał zobowiązanie, że nie będzie na ten temat mówił, i pouczył z oburzeniem: "To się nazywa honor młody człowieku." (28.04.2007 ) Tak, honor oficera. Major Bauman jest do dziś wierny sobie i mocodawcom z NKWD. Oto kwalifikacje etyczne dla wybitnego naukowca.
avatar użytkownika Jan Kalemba

3. Pani Marylo

Nawet Cejrowskiego, który dziennikarstwem przestał się parać już dawno temu, wyrzucili teraz z telewizji. Pozdrowienia
Jan Kalemba
avatar użytkownika Maryla

4. Jan Kalemba

Witam, i z TV i z radia PRIII też. Zadżumieni nie moga byc wśród sterylnych usługowych pracowników. pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Jan Kalemba

5. @ Maryla

A kto pamięta dzisiaj Ogińskiego z radia TOK FM, oczywiście tego sprzed przechwycenia go przez Agorę. Cholera!... Nie pamiętam jak on miał na imię... Ukłony
Jan Kalemba
avatar użytkownika Jan Kalemba

6. @ Rekin

Bauman, kolejny heros po niejakim Geremku - zresztą nie tylko oni chodzili z TT-etką po Uniwersytecie Warszawskim...
Jan Kalemba
avatar użytkownika 1Maud

7. Jan Kalemba@

Cóz, 4 czerwca mamy czcić narodziny wolności czy też bezkarnosci dla komuchów/ pozdrawiam
mfp
avatar użytkownika Jan Kalemba

8. @ 1Maud

Chyba to drugie, tylko "czcić" nie jest określeniem odpowiednim. Pozdrowienia
Jan Kalemba
avatar użytkownika Tymczasowy

9. Autor

Bardzo ciekawa obserwacja. I chyba wazny przyczynek dla zrozumienia calego obrazu.
avatar użytkownika michael

10. Dziadek Putina był zaufanym kucharzem Stalina.

Kelnerzy, fryzjerzy, zaufani zausznicy to specjalna kasta ludzi wszelkich dworów, gangsterów, satrapów i rozmaitych innych gnid.

To jest specyficzna umiejętność, najprawdopodobniej socjologicznie dziedziczona. Opowiadałem kiedyś o rozdziawionej buzi zaciekawionego małego Adasia Michnika przysłuchującego się wieczornym rozmowom rodziców w kuchni. Rodzice takiego malca mają swoich przyjaciół, spotykają się ze znajomymi w służbie, rozmawiają o swoich życiowych "strategiach przetrwania", filozofii najefektywniejszych zachowań, dworskich grach. Syndrom szczwanego i cynicznego bez granic młodziutkiego człowieka, który od dziecka kształcony był w aroganckich grach satrapów, klimat zachowań człowieka o bezwzględnej lojalności, na którym satrapa mógł polegać zawsze, w każdej, w naprawdę każdej zagrywce... Szekspirowski wzór, wysublimowany twór postaci...

Takie zjawiska kształtują niezwykle mocno,... są behawiorystycznym stemplem formującym na pokolenia. Nie każdy fagas jest fagasem, który wygrywa...

Stalin miał straszliwe fiksum dyrdum na punkcie swojego osobistego bezpieczeństa, dlatego zajęcie jego osobistego zausznika było niebywale lukratywną, ale i najbardziej niebezpieczną rolą w sowieckim państwie. A posada kucharza była potrójnie ryzykowna, bo strach Stalina przed otruciem był legendarny. Ryzyko takiego zausznictwa było bardzo wielkie.

Sprawdziło się to w życiorysach takich stalinowskich zauszników, takich jak cholernie dyspozycyjny Jagoda, Beria i kilkuset innych, których Stalin wymordował, często z powodu irracjonalego podejrzenia, cienia wątpliwości do ich lojalności.

Zwracam uwagę, tacy faceci jak Fouché, Talleyrand, Beria, szefowie policji, ministrowie, najbardziej zaufani polityczni zausznicy, ludzie do specjanych poruczeń kategorii Martina Bormanna, to także ludzie tej samej kategorii. Generał SS albo kucharz, wszystko jedno, przydupas.

Dziadek Putina był tylko i aż kucharzem Stalina, jego syn oficerem elitarnych formacji NKWD, a jego wnuk jest następcą Stalina. To nie jest wyjątek, to jest reguła.

I dlatego nie należy się spodziewać reportaży pochodzących od najlepszych przydupasów świata, ani od polskiej elity najbardziej zaufanych, dziedziczących fach "starego komunisty", na którym można bezwzględnie polegać.

Czasem pokazują się takie przekazy, była kiedyś znakomita książka Paula Schmidta, który jak się okazało był blisko szefa, ale nie był jego bliskim, nie był żadnym fagasem, był po prostu zawodowym tłumaczem konferencyjnym rządu niemieckiego, jeszcze w czasach urzędowania poprzedników kanclerza Adolfa Hitlera. O prawdziwych zaufanych kelnerach historia milczy, oni milczą także, ich dzieci są w tym wyraźnie zainteresowane. Popatrzmy na rodzinne życiorysy zespołu GW. Co jeden, to dziedziczny komunista, zaufany od pokoleń.

Wyobraźmy sobie rozdziawioną buzię małego Adasia, słuchającego z zapartym tchem kuchennych pogaduszek rodziców z wujaszkiem Jakubem Bermanem. Czy to się zdarzyło, nie wiemy, czy to był akurat wujaszek Jakub, nie wiem, ale to jest po prostu niesamowicie prawdopodobne. Może to był wujaszek Jakub, a może później po latach przy tym samym stole, przy wódeczce w kuchni, były to pogaduszki z Wiktorem Kulikowem, który we wczesnych latach osiemdziesiątych lubił podróżować po Polsce. NIE spodziewam się relacji. Żadnych.

avatar użytkownika Jan Kalemba

11. @ Michael

Ale w tym kraju, który nie jest ich lecz naszą ojczyzną, miało sie to wszystko zmienić!

 

Ja spodziewam się i ufam w to, że tak właśnie się stanie.

 

Pozdrowienia

Jan Kalemba
avatar użytkownika michael

12. A więc, jeśli w naszym Kraju miało się zmienić, zmieniajmy!

Napisałem parę godzin temu odpowiedź, przeznaczoną dla blogera o kryptonimie "Błękitny Ocean Istnieje". Molestuje mnie bardzo długiego czasu, abym skończył z nieustannym pisaniem jak jest, abym zaproponował coś konstruktywnego. Ostatnio zauważył w moich postach, na razie starannie pochowane, odsunięte do przypisów, pisane drobniejszym drukiem odpowiedzi na pytanie: - Co robić? Napisał mi więc coś takiego: - Nareszcie. Odpisałem mu więc pod takim dziwnym tytułem: "Kolaboracja administracji Salonu24 z polityką braci Kaczyńskich" @ Błękitny Oceanie

Absolutnie słusznie zauważasz, konieczna jest Budowa Marzeń. Mówiłem często o "pokrzepieniu serc", chodzi o to samo. Kiedyś w XIX wieku to sienkiewiczowskie hasło miało wyraźnie patriotyczną orientację, chodziło wręcz o budowę mitu Rzeczypospolitej, który konsolidowałby siłę polskich marzeń o niepodległości. Nawiązuję do tego skojarzenia w tekście PAMIĘĆ I TOŻSAMOŚĆ, ponieważ sytuacja teraz, u progu XXI wieku, jest podobna.

Dlaczego nareszcie? Nawiązując wprost do "copyright maryla&michael" wskazuję tylko początki, sięgające z maja 2007. To trwa już dość długo. Odsyłam do wpisu i dyskusji pod tym wpisem z 3 maja 2007. tutaj jest tam komentarz zatytułowany Siła nas!!!!!,z godziny 15:30. Jest tam rozwinięcie tej konkretnej papieskiej wskazówki. Od kilku tygodni tu i ówdzie pokazuję teksty już zawierające konstruktywne propozycje rozwiązań. Robię to w bardzo oględnej formie, ale jest to już jazda wprost. Tekst o pamięci i tożsamości - na przykład. Sporo jest również różnych komentarzy, które składają się na pewien ciąg logiczny, którego początek w blogosferze jest w okolicy maja 2007. Robię to bardzo ostrożnie i powoli, właśnie ze względu na diagnostyczny czas przed najbliższymi wyborami. Większość jętek politycznych widzi siebie na urlopie już od poniedziałku 8 czerwca. Vivat Monsieur le Chatbrûlée.*)

Do czego zmierzam? Czas wyborczy do Parlamentu Europejskiego widzę jako czas próby. Patrzę na trendy. Widać jak opadają maski. Niejednego polityka rzeczywistość całkiem nieźle przegoni przez zaklęte rewiry ich własnego przerośniętego ego. Nieoczekiwany koniec kariery. J. Przybora, J. Wasowski. Siódmego czerwca. Hi.

Ten czas widzę przede wszystkim jako oczyszczenie przedpola, w naprawdę ważnej dla nas kampanii. Od długiego czasu ujawnia się kto jest kto, a także komu o co chodzi. Wiele spraw i traktowanie polskiej przyszłości widać jak na patelni. Widać i czasem rzygać się chce. Dupki stanu, głupki stanu, to mało. Wrogowie stanu.

Osobistym dla mnie probierzem była reakcja na orędzie prezydenta.

To co ostatnio powoli pokazuję to już konstruktywny program. Robię to, chcąc przekazać idee niewielkiej grupie osób. Wcale nie zależy mi na ich przedwczesnym rozpowszechnieniu, nie chcę, aby zbyt szybko dotarły do takich ludzi, jak Tomasz Lis czy Jan Hartman. Jan Hartman od czasu tej publikacji jest dla mnie symbolicznym uosobieniem kolonialnej mentalności polskich elit najgorszego sortu. Jest uosobieniem polityki i propagandy obrzydzenia do polskości.

Stali czytelnicy powolutku znajdą co trzeba, nie mam obaw. Teraz, przed czerwcowymi wyborami zbyt wiele nie powinno dotrzeć do obozu politycznego naszych przeciwników spod znaku sierpa i młota, dla których Polska jest obrzydliwym bękartem traktatu wersalskiego. Tak rozumiem ich obrzydzenie do tradycyjnej idei polskości, tak rozumiem ich zachłyśnięcie ideą Ribbentropa i Mołotowa.

Administracja Salonu24 jak widzę, doskonale rozumie moją intencję i uczyniła wszystko, aby wiadomość o ukazaniu się moich ostatnich postów nie dotarła do nikogo. Samo dno Salonowych piwnic. Serdecznie dziękuję i pozdrawiam.

PS: Maryla także wykreśliła mnie ze zbioru polecanych blogów w S24. Może zapomniała.
avatar użytkownika Maryla

13. Maryla także wykreśliła mnie ze zbioru polecanych blogów

;)) Michaelu, nie zapomniałam, nie wykresliłam. Wykresliła wszystkich moich ulubionych blogerów administracja Salon 24. Jednym pociagnięciem - jednego dnia była bardzo długa lista - nastepnego - pustka. Gospodarz uznał, ze aż tylu ulubionych miec nie mogę i zostawił krótką listę, która u mnie zaczyna się Zawisz a kończy, cokolwiek bym nie próbowała zmienić, na matterhorn ;) Ale reszta "schowana w piwnicy" S24 jest, choc jest pisana atramentem sympatycznym ;) pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika michael

14. Probierzem była także okazja historycznej sesji Sejmu.

Przypomnienie przemówienia ministra Becka, zniesławianego po tylekroć. Zniesławianego codziennie, przez ostatnie sześćdziesiąt parę lat. Szczególnie przez ostatnie dwadzieścia lat, szczególnie przez pragmatycznych liberałów i lewackich konserwatystów. I oprawa tej niezwykle potrzebnej prezentacji. Górna ramka, to bez przekonania wypowiedziane wprowadzenie B. Komorowskiego. Dolna ramka, to wypowiedź dziarskiego staruszka, przeczytana z kartki, wspomnienie z czasów maturalnych. Bardzo piękne. I aktualizacja. Dolna ramka.
avatar użytkownika michael

15. Marylu, nie martw się. U mnie uwalili 100%.

Moja strona po reformie Salonu wyglądała jak zdemolowana knajpa. Nie miałem ochoty nawet tam zaglądać. Ale powolutku uruchomiłem, posprzątałem, zorientowałem się co i jak tam działa. Wszystkie linki na stronie działają, banery łączą z kim trzeba. Jeszcze niedawno podpowiadałaś mi jak ponownie uruchomić licznik wizyt, po katastrofalnym remoncie. Zauważyłem kilka śmiesznych mechanizmów reformy. Czy wiesz ile miałem kłopotu, aby znaleźć link do Twojego wpisu z 3 maja 2007? Tysić sześćset wpisów temu i żaden ze starych linków nie działa. Odkryłem ciekawe prawidłowości. Np: http://maryla.salon24.pl/35722,wspolna-deklaracja-polski-i-litwy-w-rocznice-konstytucji-3-maja to jest link do tego właśnie Twojego postu. Ale taki także funkcjonuje: http://maryla.salon24.pl/35722, A to już jest dużo prostsza forma. Ale i tak jest to zupełnie inny adres od pierwotnego: http://maryla.salon24.pl/13561,index.html ten nie działa, ma inny numerek, inaczej działa, tj nie działa. Ciekawsze jest co innego. Ta liczba 35722. Poprzedni Twój post to 35721, a następny to 35723, Czyli chcąc zrobić sobie kolejne linki do wszystkich starszych postów wystarczy coś takiego: http://maryla.salon24.pl/35720, http://maryla.salon24.pl/35721, http://maryla.salon24.pl/35722, http://maryla.salon24.pl/35723, http://maryla.salon24.pl/35724, Tak było przy kreowaniu wszystkich nowych linków, dla starych postów. A biorąc pod uwagę, że lista Twoich postów jest dla Twoich czytelników niedostępna, tak jak lista moich postów jest niedostępna dla nikogo, oprócz mnie, to jednak mimo to, mając jeden adres do jednego Twojego postu, mam wszystkie adresy do Twojego archiwum. Niestety, ten mechanizm przestał działać po przestawieniu Salonu na nową wersję. Teraz już nie leci tak po kolei. Ale ja mogłem udostępnić moim czytelnikom aktualnie działający skorowidz wszystkich moich postów - względnie łatwo. I jest. Saloniści zniszczyli listy ulubionych blogów także automatycznie, ale nieporządnie. Trzeba to ręcznie zniszczyć do końca: usuń, usuń, usuń, usuń,... A jak będzie pusto, ładować od zera. Tak porobiłem, chcesz zajrzyj, już coś tam jest.
avatar użytkownika Maryla

16. ten nie działa, ma inny numerek, inaczej działa, tj nie działa.

'))) Michaelu !!! to jak sprzatanie stajni Augiasza, a moze i jeszcze gorsze zadanie? pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika michael

17. Marylu, ale tę stajenkę augiaszeńkę już posprzątałem, aa

teraz łatwiutko i automaticznie robi się to prawie samo. Popatrz jak to działa, biorę pierwszy lepszy link z tej serii a resztę dodając albo ujmując po kolei, jak leci, mechanicznie: http://maryla.salon24.pl/35720, http://maryla.salon24.pl/35721, http://maryla.salon24.pl/35722, http://maryla.salon24.pl/35723, http://maryla.salon24.pl/35724, http://maryla.salon24.pl/35725, http://maryla.salon24.pl/35726, http://maryla.salon24.pl/35727, http://maryla.salon24.pl/35728, http://maryla.salon24.pl/35729, http://maryla.salon24.pl/35730, http://maryla.salon24.pl/35731, a wszystko to dobrze działające linki adresów do Twojego archiwum. A moje archiwum, to po prostu inna seria. Zaczynam od najmłodszej pozycji 205 DUPEK STANU i jazda w dół: http://michael.salon24.pl/50922 (to ten DUPEK) http://michael.salon24.pl/50921 http://michael.salon24.pl/50920 http://michael.salon24.pl/50919 http://michael.salon24.pl/50918 http://michael.salon24.pl/50917 http://michael.salon24.pl/50916 http://michael.salon24.pl/50915 i tak dalej. Automaticznie. Pozdrawiam, nie awtomaticznie, a całkiem serdecznie. I to by było na tyle.
avatar użytkownika Jan Kalemba

18. Szanowny Panie Michael

Nasze widzenie niepowodzeń i zagrożeń, które trapią Polskę, jest bardzo podobne. Nasze osobiste podejście do polityki - jak uważam - powinno polegać na tym, że wybieramy wariant najbliższy naszemu osobistemu ideałowi i stanowczo odrzucamy zasadę - WSZYSTO ALBO NIC. Pozdrowienia
Jan Kalemba
avatar użytkownika michael

19. TAK. Absolutnie stanowczo odrzucamy zasadę - WSZYSTKO ALBO NIC.

O konieczności stanowczego odrzucenia tej zasady jestem całkowicie przekonany. "WSZYSTKO ALBO NIC" jest do złudzenia podobne do bolszewickiej pryncypialności, do jakobińskiego zapamiętania, jest jednym z ważniejszych elementów kształtujących mentalność totalitarną. Jest jak sekator, jak nożycoręki demon, rozcinający wszelkie ludzkie inicjatywy, tu i teraz rozwalający prawicowe inicjatywy. "WSZYSTKO ALBO NIC" jest zasadą bolszewickiego sposobu myślenia. To jądro bolszewickiej mentalności. Pisałem o tym wiele razy. BOLSZEWIZATOR - to hasło dla google. Ludzie czasem mają prawicowe poglądy, i równocześnie mają bolszewicki sposób myślenia. Są pryncypialni. WSZYSTKO ALBO NIC. To jest przypadek Marka Jurka. Podaję jako przykład. Jest ciekawostka. Dlaczego ta zasada jest pożyteczna w totalitarnych formacjach wszelkiej lewicy? Dlaczego jest tak niszcząca w nietotalitarnych formacjach prawicowych? Odpowiedź jest prosta. W formacji totalitarnej nie istnieje samodzielne myślenie i prawo do własnych odrębnych poglądów. Wieczorem śnięta trójca propagandowa Grupiński-Liszka-Arabski podają "przekaz dzienny" i już od piątej rano wszystkie newsromy, poranne audycje, wszelkie "kawy i herbaty", poranki w TOKefem, wystąpienia i komentarze wielkich i małych polityków, uczonych profesorów, a także znamienitych politologów są identyczne w treści, choć zabarwione indywidualnie. Wypowiedzi Stefana Niesiołowskiego są tylko zabarwione indywidualnie, nie zawierają żadnej treści. To także nie wymaga samodzielności myślenia. Wszyscy samodzielnie myślą zgodnie z obowiązującą linią partii. Wszyscy wierzą bez zastrzeżeń w idee podawane przez Wielkiego Brata. To działa. W formacji prawicowej istnieje samodzielne myślenie i prawo do własnych odrębnych poglądów. Każda odrębność, każda samodzielność wywołuje natychmiast sprzeciw nożycorękiego BOLSZEWIZATORA, który uruchamia zasadę WSZYSTKO ALBO NIC. Błyska czerwona lampa, następuje targanie po szczękach, agresywna napaść i odsądzenie od czci i wiary.I jest to czyściutka, elegancka 190% bolszewicka jaczejka. Prawicowe poglądy i równocześnie lewacko pokręcone zwoje mózgowe. Wielomski pisze. The END. Pozdrawiam serdecznie.
avatar użytkownika Jan Kalemba

20. @ Michael

Pełna zgoda. Pozdrowienia
Jan Kalemba