Coście blogerzy uczynili Lisowi?
FreeYourMind, sob., 30/05/2009 - 08:04
Trochę musieliśmy się naczekać, ale w końcu, jak już przemówił, to mury się trzęsą. Nic dziwnego, gdy bowiem głos zabiera legenda polskiego młodego dziennikarstwa, to cała przyroda zamiera i wsłuchana wyławia każde słowo, każdy sens:
„O ujawnieniu tożsamości blogerki Kataryny pisało się ostatnio w polskich gazetach, jakby było to jedno z najważniejszych wydarzeń w Polsce. Nie było.”
Ja też tak uważam. O wiele ważniejsze są wczorajsze głosy, że gospodarka w Polsce rozwija się szybciej od amerykańskiej, europejskiej, światowej itd. No, może nieco wolniej od cypryjskiej, ale kto tam o Cyprze słyszał? Lis jednak dodaje wyjaśniająco:
„Ale trwająca przy okazji dyskusja o anonimowości w internecie jest jedną z najważniejszych dyskusji - mowa jest bowiem o prawach człowieka, o odwadze i o tchórzostwie, o sensie dziennikarstwa i o tym, czym niestety stał się w Polsce internet.”
Domyślamy się zatem, że za chwilę coś ważnego zostanie powiedziane. I faktycznie:
„Prawdę mówiąc, w sprawie ujawnienia Kataryny nie mam jednoznacznej opinii. A jeśli już muszę ją mieć, to owego ujawnienia entuzjastą nie jestem. Bo nie mam żadnych problemów z tym, że prawo do anonimowości chce zachować ktoś, kto w bezceremonialny sposób nie łamie praw innych. Nie ekscytuje mnie też debata, w której padają argumenty o wyższości działających i piszących pod nazwiskiem dziennikarzy nad anonimowymi blogerami. Jeśli ktoś ma coś ciekawego do powiedzenia, a wielu blogerów ma, to nie widzę problemu w tym, że czasem chowają się za tarczą swych pseudonimów.”
Ale o kogo chodzi?
„Mówię także o blogerach, którzy krytykują mnie. Ich święte prawo, jeśli tylko jest to krytyka, która nie ociera się o rynsztokowy donos, o oszczerstwo i niegodziwe kalumnie.”
To oczywiste.
„Zabawne jest, nawiasem mówiąc, że kampanię przeciw anonimowym blogerom rozpoczęła gazeta, dla której normą jest publikowanie kłamstw albo paszkwili, opartych w stu procentach na anonimowych źródłach, podających najczęściej w stu procentach nieprawdziwe informacje, czyli stuprocentowe dezinformacje. Dlaczegóż takie antydziennikarstwo miałoby być lepsze niż anonimowe blogowanie, naprawdę nie wiem.”
Trudno się nie zgodzić, a jednak:
„Realnym problemem jest natomiast internetowa kloaka, różne pudelki, gdzie oczywiście anonimowe szumowiny publikują kłamstwa, notorycznie manipulują, nawołują do nienawiści, linczują kogo popadnie, odreagowując swe uzasadnione kompleksy i frustracje. Owe szumowiny w istocie powinny opublikować swe zdjęcia i podać swe nazwiska. Już to by wystarczyło do ich autokompromitacji.”
Internetowa kloaka, pudelki, szumowiny... Od razu mina nam zrzedła. Dalej jest jeszcze ciekawiej:
„Problemem są też tzw. posty emocjonalnych meneli, opluskwiających wszystkich, którzy mają więcej, którzy coś osiągnęli, których anonimowo skopać się da. Wśród tych postów roi się od karalnych gróźb, od ohydnych inwektyw, za które każdy, kto tchórzem nie jest i kto z anonimowości nie korzysta, musiałby zapłacić w sądzie.”
Co zatem proponuje Lis w stosunku do emocjonalnych meneli?
„Czas, by za uczynienie z internetu rynsztoka zapłacili owi pseudobiznesmeni, którzy na budzeniu w ludziach najgorszych instynktów robią wielkie pieniądze.”
Sam jestem ciekaw, kto najwięcej zarabia na robieniu rynsztoka z Sieci.
„Ale tak czy owak, dobrze, że nad internetowym rynsztokiem zaczynamy się pochylać, niezależnie od tego, jak wielki unosi się nad nim smród.”
Nasz słownik niezwykle się wzbogacił, a i wyobraźnia się na pewno ożywiła; już wydawało się, choćby po wypowiedziach trzech tenorów z gazety na de, której naczelny kazał się całować w de, że nic ciekawego i nowego o blogerach nie da się powiedzieć, jednak nie wzięliśmy pod uwagę inwencji Lisa. Jego tekst zresztą zatytułowany jest ładnie „Sraj-anonim, czyli łajno w sieci”.
Pisałem nie tak dawno o objawach ostrej biegunki w środowisku dziennikarskim, no i niestety, nie pomyliłem się. Zastanawiające jest, że – co można zresztą dostrzec od początku tej pseudodebaty o blogerach – te „kloaczne” czy „rynsztokowe” metafory nie są poparte absolutnie żadnymi przykładami. Już pomijam taką kwestię, gdy blogerzy urządzają sobie rozmaite szyderstwa z dziennikarzy i ich potknięć (nie tylko intelektualnych), co również wywołuje w środowisku wielu ludzi mediów białą gorączkę. Mało tego, tajemnicą poliszynela jest słownictwo używane na co dzień właśnie w tymże środowisku w najprzeróżniejszych redakcjach i stacjach, i dość głośne były swego czasu nagrania Lisa, Durczoka czy jeszcze bardziej legendarnego Michnika, posługujących się językiem, którego nie powstydziłby się żaden „emocjonalny menel”. Największym więc z największych wolno używać języka spod budki z piwem, a „emocjonalnym menelom” nie?
Ktoś, chcąc uratować Lisa i jego kolegów, mógłby powiedzieć na obronę, że może mają oni na myśli np. motłoch panoszący się od lat po onecie i bluzgający „polskim” językiem pod tekstami o Kaczorach, PiS-ie, Kościele etc. (ja osobiście nie podejrzewam, choćby z tego względu, że wcześniej, a zwłaszcza za rządów PiS-u ten motłoch nie przeszkadzał rozkochanym w pięknej, literackiej polszczyźnie i kulturze języka, dziennikarzom) - pytanie jednak, dlaczego nawet mając na myśli jakichś buraczanych komentatorów, zrównują ich z blogerami?
Myślę, że nieprzypadkowo. Pomimo wzajemnych przytyków pod swoim adresem (ludzie z Czerskiej dokopują przy okazji ludziom z gazety na de, Lis także), to podtrzymywanie obrazu blogosfery jako „rynsztoka”, „kloaki”, słowem – jednego wielkiego syfu, od którego porządny człowiek ma się trzymać jak najdalej – ma jeden, naczelny i wyrazisty cel. Cała ta akcja ma odciągnąć od blogosfery tych, którzy niewiele jeszcze o niej wiedzą lub zgoła nic o niej nie wiedzą. Ci wszyscy, co wygłaszają te swoje ponure sądy o blogosferze, w domyśle powiadają swoim słuchaczom/czytelnikom: „nawet się tam nie zbliżajcie”, bo „tam” się wyłącznie lży, klnie, strzela lub pluje zza węgła, „obsrywa zza kotarki” (jak to powiedział kiedyś elegancko o blogosferze przedstawiciel polskich gejów T. Jacyków) – inaczej mówiąc – jest tam wszystko, co najgorsze, a już na pewno nie żadne ciekawe, ważne opinie/komentarze.
Zagadką więc pozostać musi popularność blogerów, no bo przecież, na zdrowy rozum, ileż można się grzebać w odchodach? Zagadką też jest to, że do odpowiedzialności za degradację polskiej kultury dyskutowania i polszczyzny jako takiej nie poczuwają się wcale żadni przedstawiciele środowiska dziennikarskiego, tak jakby przez te 20 lat „transformacji” nie robili nic innego tylko pielęgnowali najlepsze wzorce piśmiennictwa i stylistyki. Zresztą, skoro już o Lisie mowa, to szczególnie jego książki są swoistym fenomenem. Autor bowiem za wszelką cenę chce dowieść, że popularność, jaką zapewniła mu praca w telewizji, przekłada się na jakąś publicystykę polityczną, a więc nie ma on najwyraźniej świadomości granic swoich intelektualnych możliwości i dość dużej różnicy między występowaniem przed kamerami i przepytywaniem polityków a samodzielnym analizowaniem tego, co się dzieje w rzeczywistości społeczno-politycznej, do czego sam tupet i warsztat dziennikarski, niestety, nie zawsze wystarcza. Gdyby bowiem miał tę świadomość, to łatwiej byłoby mu nie tylko zrozumieć to, czym jest blogosfera, ale i to, że wielu czytelników szuka zgoła innych poglądów o świecie aniżeli te, które właśnie Lis (czy jemu podobni) serwuje.
Wydaje się jednak, że jest to stan nieuleczalny i w przeciwieństwie do amerykańskich tradycji, nie doczekamy się na razie żadnych profesjonalnych przeglądów tego, co się dzieje w Sieci właśnie w dziedzinie debaty publicznej. Dziennikarzy mainstreamowych na to nie stać, na naukowców też niekoniecznie można liczyć, skoro wielu z nich na samo hasło „prawica” dostaje trzęsawki (a wiemy, że blogosferę zdominowało oszołomstwo). Taki przegląd tego, co się dzieje on-line musiałby bowiem pokazać, że w Sieci toczy się ciekawe i bogate życie intelektualne, o którym wielu dziennikarzy a nawet naukowców wie jedynie ze słyszenia, gdyż sami dawno przestali je prowadzić.
http://www.polskatimes.pl/opinie/odredakcji/123745,sraj-anonim-czyli-lajno-w-sieci,id,t.html
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
12 komentarzy
1. FYM
Pozdr.
-------------------
GW nie kupuję.
TVN nie oglądam.
TOK FM nie słucham.
Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.
2. Precyzja - to jest to.
3. Przemo
4. Barres
5. w sprawie ujawnienia Kataryny
MGlinski
6. @Free, Lis w Matrixie
7. Dziennikarstwo które, moim
janekk
8. A propos Polis...
9. MGlinski
10. Miko
11. janekk
12. Barres